Powiew Irlandii
**Przypisy autora.
Minipowieść "Powiew Irlandii" opowiada o losie dwóch osób:Polaka i Irlandki,którzy zamieszkali w Irlandii i tam pozostali.Przeżywają różne sytuacje.Eirinn jest Irlandką z polskim obywatelstwem,a Tomek to typowy emigrant z Polski.Dla mnie osobiście emigracja nie jest czymś złym.To zależy jak ją rozumiemy.Można na emigracji całkiem mądrze spożytkować czas i pamiętać przy okazji o własnym kraju.Oczywiście ani nie proponuję,ani nie zabraniam emigracji.Zapraszam zatem do minipowieści.
**I rozdz.Przygotowania do lotu.
Wokół Tomasza i Eirinn piętrzą się stosy ubrań i innych potrzebnych na wyjazd rzeczy.Obok plecaka Eirinn leży kilka książek z powieściami.
-Eirinn jak my to wszystko zabierzemy do tych plecaków.-spytał Tomek.
-Spokojnie.Najpierw zacznijmy od ubrań,potem reszta.
-Masz na myśli te książki,walkman i aparat fotograficzny? Coś czuję,że nie wszystko się pomieści.
-Tak.Trochę za dużo zabrałam tych książek.-odpowiedziała Eirinn.
-Jeden plecak już spakowany.Jeszcze jeden pozostał,a jutro już jedziemy do Warszawy na Okęcie.
-Skąd u Ciebie taki pośpiech? Do jutra jeszcze pozostało kilkanaście godzin.Zdążymy.
Upłynęło kilka godzin i wszystkie plecaki były przygotowane na wyjazd.Zrobiło się już dosyć ciemno i za oknem paliły się już światła ulicznych latarń.
-Zdążyliśmy.Jutro z rana czeka nas wyjazd.Najpierw do Lublina a stamtąd wyruszymy autokarem do Warszawy.
-Zapowiada się długa podróż.-stwierdził Tomek.
I upłyneła noc.Tomek cały czas myślał o Zielonej Wyspie i nie mógł zmrużyć oka.Ale w końcu sam usnął.I tak nastał poranek.Ponieważ był to maj,więc wcześniej zrobiło się widno.Wschodzące słońce pomarańczowym światłem oświetlało jedną ze ścian bloku.
-Tomek jestem już gotowa i czekam na Ciebie.Upewnij się,że wszystko zabraliśmy ze sobą.
-Wygląda na to,że wszystko co potrzebne już wzięliśmy.Możemy brać plecaki i wyjeżdżać.
Tomek i Eirinn zamykają za sobą drzwi i wychodzą.Pogoda całkiem niezła,żadnej chmury.
-Teraz musimy tylko zdążyć na autobus do Lublina.Odjeżdża za jakieś pół godziny.Może zdążymy.- rzekła pospiesznie Eirinn.
-Zdążymy na pewno.Jeszcze tylko kawałek drogi.
-O już jesteśmy na miejscu.Akurat autobus podjeżdża.Możemy wsiadać.
Tomek i Eirinn wsiedli do autobusu i ruszyli w stronę Lublina.W autobusie było prawie pusto o tej porze.Po 45 minutach autobus był na miejscu.
-Lublin.Pora wysiadać.-rzekł kierowca.
-Gdzie teraz Eirinn?
-Jak to gdzie ? Na stanowisko numer 0.Stamtąd są odjazdy do Warszawy.
-Już jesteśmy na miejscu.Za dwie godziny będzie autokar do Warszawy prosto na Okęcie.
Upływają dwie godziny i przyjeżdża duży żółty autokar.Pasażerowie wysiadają,a Tomek i Eirinn zajmują miejsca.
-Teraz pojedziemy już prosto na lotnisko.Trochę godzin to potrwa.
Po pewnym czasie autokar dociera na miejsce.Za szybą widnieje płyta lotniska i duży napis:Terminal.
-Dotarliśmy Eirinn.Teraz zobaczymy,kiedy odlatuje nasz samolot.
Eirinn zerka na tablicę odlotów.
-Tak. Za godzinę będziemy mieli samolot.Teraz musimy przejść tylko przez odprawę celną i kontrolę bagażu.
**II rozdz.Lot do Irlandii i lądowanie.
Mija godzina i polski Boeing 757 kieruje się na miejsce, gdzie oczekują pasażerowie.
-Już mamy samolot.Poczekajmy chwilę,aż podjadą schody.
-Pasażerów udających się do Irlandii prosimy o wejście na pokład samolotu.-głos stewardessy.
Tomek i Eirinn wchodzą do samolotu.Po wejściu pasażerów drzwi zostają zamknięte.
-Życzymy miłego lotu i prosimy o zapięcie pasów.-mówi sympatycznym głosem stewardessa.
Samolot włącza silniki i zaczyna kołować w stronę pasa startowego.Trwa to przez dwadzieścia minut.W końcu maszyna podrywa się do góry.Podwozie zostaje schowane.
-Tu wieża,podajcie swoją pozycję.-odzywa się kontrola lotów.
-Podajemy.Wysokość osiem tysięcy,wiatr zachodni 30 metrów na sekundę,temperatura na zewnątrz:-20 stopni.Kierunek lotu
ółnocny zachód,odległość 50 kilometrów.Trasa Warszawa-Dublin.Lot numer 589.
-Dziękujemy.-odpowiada kontroler lotu.
Tymczasem Tomek i Eirinn siedzą w fotelach i patrzą z okien na chmury czekając,aż pojawią się zarysy Irlandii.Eirinn by się nie nudzić właśnie czyta jedną z książek.Po półtora godzinach lotu widać z okien samolotu Morze Północne.
-Wkrótce będziemy na miejscu.Proszę zapiąć pasy.-informuje stewardessa.
Samolot powoli obniża wysokość i kieruje się w stronę dublińskiego lotniska.Wkrótce wypuszczone zostaje podwozie i koła samolotu dotykają podłoża.
-Tomek jesteśmy na miejscu.Za oknem już Irlandia.Za chwilę będziemy wysiadać.
Samolot zakończył kołowanie.Podjechały schody i pasażerowie zaczynają wysiadać.
-Pochmurno w tym Dublinie i trochę wieje.
-Nie przejmuj się.To typowa irlandzka pogoda.Teraz udamy się na terminal a stamtąd pojedziemy autobusem na dworzec w centrum miasta.
Upływa 15 minut.Autobus podjeżdża na terminal.Tomek i Eirinn wsiadają i wjeżdżają do centrum Dublina,które jest mniej zatłoczone niż w godzinach szczytu.Jest już późny wieczór a ulice toną w czerwonawych światłach latarń.
-Jesteśmy na dworcu.Dokąd teraz?
-Do Limerick oczywiście.Tam teraz mieszkam.
Autobus dociera do Limerick.Miasto wielkością przypomina prawie Lublin.
-Witaj w Limerick.Jeszcze kawałek drogi i będziemy na miejscu.-rzekła Eirinn.
Upłynęło trochę czasu i Eirinn z Tomkiem dotarli na miejsce.
-Już jesteśmy na miejscu.Tu jest mój dom.Chodźmy.
III rozdz. Tomek szuka pracy w Limerick.
Słońce wstaje nad Limerick.Rozpoczyna się nowy dzień.
-Cześć Tomek.
-Witaj Eirinn.
-Może byś się tak rozejrzał gdzieś za pracą.Wprawdzie pracuję też w Limerick,ale warto byś również o czymś pomyślał.
-Zastanowię się,Eirinn.
Na drugi dzień Tomek udał się do urzędu pracy w Limerick.
-Good morning.
-Good morning.Proszę przejrzeć oferty pracy a następnie proszę się udać w celu pobrania kwestionariusza.
-Thank you.
Tomek przegląda oferty pracy i natrafia na ofertę HEAnetu,czyli irlandzkiej firmy komputerowej.Po dokładnym przeczytaniu Tomek udaje się do urzędniczki w celu pobrania kwestionariusza.
-Proszę uważnie przeczytać i do jutra wypełnić.
-Thank you.Goodbye.
Tak upłynął kolejny dzień.Tomek zaniósł wypełniony kwestionariusz do urzędu.
-Kwestionariusz wypełniony.
-Proszę.Tu jest adres firmy,w której będzie pan pracował.Jutro będzie rozmowa kwalifikacyjna.
I nadszedł czas rozmowy w sprawie pracy.
-Witamy w HEAnet.Nasza firma zajmuje się oprogramowaniem oraz administrowaniem siecią.Zanim podejmie pan pracę niezbędne będzie odpowiednie przeszkolenie.Potrwa ono dwa lata.Oto niezbędne dokumenty.
Nastał nowy dzień i Tomek udał się na szkolenie dla przyszłych pracowników.
-W tym roku poruszymy kwestię tworzenia programów i witryn internetowych.W następnym zajmiemy się administrowaniem siecią.Sądzę,że nasze szkolenia bardzo państwu pomogą.
Tak więc upłynęły dwa lata i szkolenia dobiegły końca.Tomek miał już potrzebną wiedzę i podjął pracę w HEAnecie.
-Witam wszystkich pracowników.Postaramy się dziś opracować nowy projekt.Będzie to oprogramowanie użytkowe,a dokładnie program kartograficzny.
-Najpierw zapoznam państwa ze szczegółami.Nowy program będzie wykorzystywał technologię kartografii satelitarnej.Będzie rozprowadzany w wersji shareware.
-Zatem przystępujemy do pracy.Jeśli będą pytania to proszę pytać.
I tak rozpoczął Tomek pierwszy dzień w pracy.Po powrocie Tomka po południu Eirinn spytała.
-I jak wyglądał pierwszy dzień w pracy?
-Szef mówił o nowym projekcie,ale szczegółów nie mogę podać.
-Rozumiem Tomku.
-A co sądzisz o Limerick.
-Piękne miasto.Prawie jak Lublin,ale czyściejsze.
-W końcu to Europa,więc i porządek musi być.
-A tak poza tym to podoba mi się w Eire.
-Mam nadzieję,że pozostaniesz na Wyspie.
-Oczywiście Eirinn.-rzekł Tomek.
IV rozdz.Wyjazd do Donegal.
Mija kilka lat.Tomek i Eirinn budzą się w swoim irlandzkim mieszkaniu.Pogoda zapowiada się dobra.
-Piękny dzień dziś mamy.W sam raz na wyjazd.Może byśmy się tak wybrali do Donegal.Co ty na to.Hmmm…
-Bardzo chętnie Eirinn.
Po spakowaniu plecaków i sprawdzeniu wszystkiego Tomek i Eirinn byli gotowi do wyjazdu.Akurat z budynku obok wychodziła para Polaków,znajomych Tomka.
-Good morning.Wy też tu przyjechaliście?
-Tak.Właśnie wybieramy się do Donegal.
-To życzymy miłej podróży.
-Dziękujemy.
Tomek i Eirinn wyprowadzili samochód z garażu i udali się w kierunku Donegal.
-Muszę przyznać Eirinn,że Irlandia jest naprawdę ciekawa.
-Jak najbardziej.Mieszkam tu już długi czas i wciąż mi się tu podoba.Widzę,że lubisz to miejsce.
-Tak Eirinn.Pamiętam jak poznaliśmy się wtedy,gdy występowałaś jeszcze z zespołem wykonującym tańce irlandzkie.
-Tak.Znalazłam wtedy chwilę czasu i porozmawiałam z Tobą.Dałam Ci też mój adres i maila.Tak narodziła się nasza przyjaźń,aż w końcu wyszłam za Ciebie.
-Pamiętam.-rzekł Tomek.
Samochód tymczasem był już coraz bliżej Donegal.
-Już niedaleko Tomek.Jeszcze kilkanaście mil i skręcamy w lewo.
Upłynęło kilka minut i Tomek wraz z Eirinn dotarli do motelu,gdzie zamierzali spędzić dwa tygodnie.
-Coś pochmurno tutaj i pada deszcz.
-To normalne w Eire.Niże znad Atlantyku wędrują tu co jakiś czas.
-Witamy miłych gości.Sądzimy,że nasz motel zadowoli państwa.My Irlandczycy mamy to w zwyczaju,że mile witamy każdego gościa.-rzekła właścicielka motelu.
-Proszę się czuć jak u siebie w domu.
-Dziękujemy.
Tomek i Eirinn wchodzą do wynajętego motelu.Za oknem przemieszczają się ciemne chmury,wieje wiatr a w parapet uderzają krople deszczu.
-Widok za oknem naprawdę niezły.Pełno zielonych wzgórz.
-Tak jak w Irlandii bywa.-rzekła Eirinn.
Nastał wieczór w Donegal.
-Może zjemy kolację przy świecach.Co ty na to?
-Bardzo chętnie,Eirinn.
Tak upłynął pierwszy dzień.Upłynął tydzień,a pogoda się poprawiła.
-Tomek dziś możemy się wybrać na spacer.Pogoda jest wyśmienita.
-Zgadza się.Teraz możemy się przejść po okolicy,zwłaszcza,że nadają kilkanaście dni z ładną pogodą.
-Tęsknisz może za krajem Tomku?
-Na razie nie.Wolę być razem z Tobą tu w Irlandii.Poza tym interesuje mnie historia tego kraju.
Po pobycie w Donegal Tomek i Eirinn udali się ponownie do Limerick.
V rozdz. Typowy irlandzki dzień w Limerick.
Typowy marcowy dzień w Limerick. Miasto przygotowuje się do dnia Świętego Patryka.
-Cześć Eirinn.
-Cześć. Jakoś pochmurno dzisiaj.
-Typowa irlandzka pogoda. Ważne, że nie wieje i nie pada.
-Może byśmy się wybrali na miasto. Najlepiej do parku.
-Bardzo chętnie Eirinn. Udali się zatem obaj do parku, mijając po drodze udekorowane na dzień Świętego Patryka ulice.
-Ulice już udekorowali. Wszędzie pełno zieleni. Widać, że 17 marca coraz bliżej. Jak Ci już wspomniałam, jest to nasze święto narodowe.
-Nawet lubię to miasto. Nie jest takie ruchliwe jak Dublin.
-Właśnie dlatego tu mieszkam.-rzekła Eirinn.
Tak Tomek i Eirinn doszli do parku.
-Tomek, zauważyłam że coraz bardziej podoba Ci się w Eire.
-Zgadza się. Najbardziej podobają mi się zabytki i zieleń łąk.
-Park pewnie też.
-Tak.
-Może wybierzemy się do sklepu. Co Ty na to?
-Jak najbardziej się z Tobą zgadzam. Udali się zatem do sklepu.
-Good morning.Happy Saint Patrick Day.- rzekła właścicielka sklepu.
-Good morning.
-Co chciałbyś kupić Tomku.-spytała Eirinn.
-Przewodnik po Irlandii,bo poprzedni jest już nieaktualny.
-Ja kupię sobie zielony płaszcz. Przyda się.
Po zrobieniu zakupów Tomek i Eirinn wrócili do domu. Upłynęły dwa dni i nadszedł 17 marca.
-Cead mile failte Eirinn !
-Happy Saint Patrick Day ! Dziś dzień Świętego Patryka.– odpowiedziała Eirinn.
-Jak spędzimy ten dzień ?
-Najpierw się wybierzemy do katedry na uroczystą mszę.Potem wrócimy do domu i udamy się na główną ulicę,by tam zobaczyć paradę uliczną z okazji dzisiejszego święta.
-A więc chodźmy.
Udali się zatem do katedry w Limerick, wokół której panował dość duży ruch. Mszę odprawiał miejscowy biskup. Po jej zakończeniu Tomek i Eirinn powrócili do domu, skąd udali się w stronę głównej ulicy miasta by podziwiać paradę.
-Eirinn pamiętałem o dzisiejszym dniu. Też mam coś zielonego.-rzekł Tomek wskazując na przypiętą do swego płaszcza trójlistną koniczynę.
-Wlaśnie. Jak Ci już mówiłam to trójlistna koniczyna nawiązuje do misji Świętego Patryka, który z jej pomocą wyjaśniał mieszkańcom Wyspy tajemnicę Trójcy Świętej.
Po obejrzeniu parady Tomek i Eirinn wrócili do domu.
-I jak było ?
-Po prostu nie da się opisać. Bardzo mi się spodobało.
-Może napijemy się herbaty ?
-Oczywiście Eirinn.
Tak minął 17 marca i nastał kolejny dzień. Tomek i Eirinn tego dnia poszli jak zawsze do pracy.
VI rozdz.(ost.) Tomek i Eirinn zakładają fundację polonijną.
Kolejny rok w Irlandii.Tomek postanawia założyć fundację na rzecz Polonii mieszkającej w Irlandii.
-Wiesz Eirinn. Przyszedł mi na myśl całkiem sensowny pomysł, aby utworzyć tu w Limerick fundację na rzecz Polonii zagranicznej. Z tego,co wiem jest tu całkiem sporo Polaków.
-Popieram. Pomysł jak najbardziej dobry. Teraz trzeba go zgłosić władzom miasta.
Tomek udał się z Eirinn do burmistrza Limerick.
-Najpierw trzeba będzie wynająć jakieś pomieszczenie. Jest takie w najbliższym budynku. Budynek jest obecnie pustostanem. I oczywiście koszt jest nie mały. Jakieś 100 000 euro.- wyjaśnił burmistrz.
-Pomyślę, może znajdzie się jakichś sponsorów. Część dołożymy od siebie. Ewentualnie trzeba będzie napisać projekt i przesłać faksem do Brukseli.-rzekł Tomek.
Projekt został wysłany do Brukseli i po jego pomyślnym zaakceptowaniu Tomek i Eirinn otrzymali na konto pieniądze z Brukseli.Było to jakieś 150 000 euro.Za te pieniądze budynek został wyremontowany a fundacja otrzymała status prawny.Od tej pory rozpoczęła swą działalność.
-Upłynęły dwa lata i w końcu mamy fundację.Trzeba jeszcze sprecyzować cel.
-Co proponujesz Tomek ?
-Moglibyśmy pomagać Polakom z Irlandii,którzy są w trudnej sytuacji materialnej,czyli bezdomnym i bezrobotnym.
-A jak zamierzasz to zrealizować ?
-Zamieścimy ogłoszenia w prasie i w mediach oraz umieścimy ogłoszenia w mieście. Tomek uczynił więc zgodnie z tym zamiarem i na trzeci dzień zgłosiło się mnóstwo chętnych,głównie osoby najbardziej potrzebujące.Tomek zaczął więc prowadzić szkolenia w zakresie obsługi komputera a Eirinn uczyła języka angielskiego.Wkrótce po roku pojawiły się pierwsze rezultaty.
-Bardzo Wam dziękuję.Znalazłem właśnie mieszkanie i pracę w Irlandii.
-Bardzo się cieszymy i życzymy powodzenia.
Nadszedł 24 grudnia.Czas składania życzeń.
-Życzę Tobie Eirinn Wesołych Świąt oraz aby Wasza fundacja pomagała jak największej liczbie Polaków.
-Dziękuję.A ja życzę dużo dobra oraz życzliwości ludzkiej,aby pobyt u nas w Irlandii był dla każdego z Was okresem,który będziecie dobrze wspominać.
Tak więc Tomek i Eirinn pozostali na Wyspie a fundacja służyła pomocą coraz większej rzeszy Polaków i nie tylko im,ale mieszkańcom miasta również.Z czasem powstała nawet świetlica.Tu minipowieść się kończy.Spróbujmy inaczej potraktować emigrację:nie jedynie jako czas rozrywki i myślenia wyłącznie o sobie,lecz również jako okazję do służby innym i lepszego spożytkowania czasu.Również na emigracji myślmy o kraju,z którego pochodzimy.
Author:Sebastian B./Sebastiano