Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Tajemnica przemijania
Autor Wiadomość
nieania Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,786
Dołączył: Jul 2007
Reputacja: 0
Post: #61
 
Jezus jest światłością. Jest Bogiem. Tak więc, jeśli Bóg z nami, jeśli światłość z nami, któż przeciwko nam??

[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
[Obrazek: jezus2.jpg]

http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
31-01-2008 23:09
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
heysel Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,586
Dołączył: Jan 2007
Reputacja: 0
Post: #62
 
Nicość, pustka, śmierć przeciw Wam. Jeżeli Bóg jest z Tobą to nic Ci nie grozi. Gorzej jeśli go przy kimś nie ma. Przy mnie go nie było i teraz nie jestem w stanie prawdziwie wierzyć nawet w samego siebie.

Steven Weinberg
http://www.youtube.com/watch?v=yFH1bXg3ni8
"All isolated systems evolve according to the Schrodinger Equation"
Hugh Everett
31-01-2008 23:22
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Rachel Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 6,162
Dołączył: Apr 2006
Reputacja: 0
Post: #63
 
heysel napisał(a):Gorzej jeśli go przy kimś nie ma. Przy mnie go nie było i teraz nie jestem w stanie prawdziwie wierzyć nawet w samego siebie.
Jest przy każdym. Tylko nie każdy Go chce.
Warto widzieć swą wartość, ale napewno należy uniekać wierzenia w siebie.

Boże , Stwórco rodzaju ludzkiego, który wybrałeś sobie spośród ludzi kapłanów, naczynia Twojego miłosierdzia i pośredników Twojej zbawczej łaski, prosimy Ciebie, dla nich w imię całego Ludu Bożego, o świętość i wytrwałość w powołaniu. Chroń ich przed pokusami wroga dusz, podtrzymuj ich w chwilach przepracowania , walk, pocieszaj w smutkach i krzyżach, nieodłączonych od misji zbawienia dusz.

Przyjmij nasze modlitwy i ofiary za kapłanów i złącz je z Ofiarą Twego Syna, a Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Amen.
31-01-2008 23:23
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
heysel Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,586
Dołączył: Jan 2007
Reputacja: 0
Post: #64
 
Mówiąc "nie jestem w stanie prawdziwie wierzyć nawet w samego siebie" miałem na myśli utratę własnej tożsamości. Nie będę tego dalej rozwijał.

Steven Weinberg
http://www.youtube.com/watch?v=yFH1bXg3ni8
"All isolated systems evolve according to the Schrodinger Equation"
Hugh Everett
31-01-2008 23:38
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
nieania Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,786
Dołączył: Jul 2007
Reputacja: 0
Post: #65
 
heysel, jesteś w stanie wierzyć w samego siebie, jesteś w stanie wierzyć w Boga. Może ty od Niego odszedłeś, ale On od ciebie nie. Bóg jest z nami zawsze i wszędzie. Na własnej skórze przekonałam się o tym. Uratował mnie wtedy, gdy byłam antagonistycznie do Niego nastawiona. Co do twojej utraty tożsamości... z Jezusem jesteś w stanie ją odzyskać.

[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
[Obrazek: jezus2.jpg]

http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
01-02-2008 09:44
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
heysel Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,586
Dołączył: Jan 2007
Reputacja: 0
Post: #66
 
Nie, nie jestem w stanie wierzyć w Boga. Szczerze próbowałem przez ostatni czas, po tym jak pewne wydarzenie powaliło mnie na ziemię i z trudem się podnosiłem. I w pewnym momencie doszedłem do miejsca, w którym się po prostu kończę. Dalej nie ma nic, pustka. Żadnych emocji, żadnych uczuć. Im bardziej chciałbym w niego wierzyć, tym bardziej widzę jak obojętny mi jest.
nieania napisał(a):Co do twojej utraty tożsamości...
Jeżeli nigdy nie przeżyłaś sytuacji, kiedy patrząc w lustro łzy Ci ciekną bo nie poznajesz w odbiciu samego siebie to nie masz nawet odrobiny pojęcia o czym mowa. Kiedyś nawet myślałem, że to po coś jest, że może ma to mnie czegoś nauczyć, coś pokazać. Ale po co miałoby mi służyć takie przekleństwo. Tak jak inni szczęśliwi ludzie mogą sobie zadać pytanie "jak żyć ?" ja najpierw muszę sobie odpowiedzieć na pytanie "czy w ogóle żyję ?".
nieania napisał(a):z Jezusem jesteś w stanie ją odzyskać.
Kiedyś prosiłem o pomoc, jedyne co dostałem to pogłębienie pustki. Najwyraźniej nie słyszał ...
Domyślam się, o czym mówisz, że pomógł Ci. Tylko zawsze zostaje jeszcze kwestia czy to wszystko nie złudzenie w pełni wytłumaczalne na podłożu psychologii. Niestety u mnie tak jest i nie widać powodów aby inne wytłumaczenie miało być potrzebne.
Przepraszam za te wszystkie słowa. Kontynuujcie już beze mnie.

Steven Weinberg
http://www.youtube.com/watch?v=yFH1bXg3ni8
"All isolated systems evolve according to the Schrodinger Equation"
Hugh Everett
01-02-2008 12:57
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
nieania Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,786
Dołączył: Jul 2007
Reputacja: 0
Post: #67
 
heysel napisał(a):Szczerze próbowałem przez ostatni czas, po tym jak pewne wydarzenie powaliło mnie na ziemię i z trudem się podnosiłem. I
Jeśli przez życie idzie się z Jezusem, to nasz upadek jest też jego upadkiem. My niesiemy przez życie krzyż, tak jak On niósł krzyż na golgotę. On upadał pod krzyżem... ale za każdym razem się podnosił. A gdy już kompletnie był bez sił potrzebowała pomocy Szymona. Czy nie przypomina to ci twojego życia? Podnosiłeś się sam, ale teraz potrzebujesz, by Jezus cię podniósł.
heysel napisał(a):Żadnych emocji, żadnych uczuć.
Nie zawsze można czuć Boga. W Niego nie wierzy się dlatego, że się czuje... ale dlatego, że po prostu jest. I dopóki twoja wiara nie będzie prawdziwą, będzie tylko wystawianiem Boga na próbę, oczekiwaniem czegoś, to będziesz się od niego oddalał.
heysel napisał(a):Jeżeli nigdy nie przeżyłaś sytuacji, kiedy patrząc w lustro łzy Ci ciekną bo nie poznajesz w odbiciu samego siebie to nie masz nawet odrobiny pojęcia o czym mowa.
Ja może i nie, ale Jezus na pewno... Jak wisiał na krzyżu zawołał: "Boże, czemuś mnie opuścił." Jak On wyglądał? Nie było widać w nim człowieka, nie mówiąc już by zobaczyć Boga. Jak uważasz, czy nie cierpiał z tego powodu, że nikt Go nie poznawał.
heysel napisał(a):Tylko zawsze zostaje jeszcze kwestia czy to wszystko nie złudzenie w pełni wytłumaczalne na podłożu psychologii.
No niestety żaden psycholog, czy też psychiatra nie umie sobie ani mi wytłumaczyć dlaczego nie trafiłam do szpitala psychiatrycznego i w jaki sposób doszłam do siebie bez żadnej psychoterapii. Czy to możliwe, by osoba w głowie której plątały się myśli: "nie ja, umrzeć, umieram, to nie ja, ból, nienawiść, nicość, nie myśleć, nie ja, to nie ja, śmierć, krzyk, ból... to nie ja, wstać, nie, skończyć, bezsilność" ](*,) potrafiła wyjść z tego wiru i zacząć normalnie żyć bez pomocy kogokolwiek? Jedyne wyjaśnienie jest takie, że Bóg mnie z tego wyciągnął, że On mi pomógł. Co ważniejsze, ja wtedy nie wierzyłam w Boga. Nie chciałam Jego pomocy.
ks. Augustyn Pelanowski napisał(a):Każdy z nas ma swój ‘siódmy rozdział’ – składający się ze zranień, upokorzeń, podeptanych uczuć, niedokończonych zadań, wstydliwych chwil, lęku itd. Staramy się samodzielnie leczyć mroczny odcinek z naszego życia... lecz krwawiące rany bolą, jak bolały i niczego nie osiągamy. Przesiąknięci gniewem, zawiścią, buntem, zapominamy o Jezusie (...) Podobieństwo budzi miłość, a miłość to pełnia uzdrowienia (...). Aby zobaczyć podobieństwo do ran Jezusa Chrystusa, trzeba wydobyć na światło dzienne swoje rany

[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
[Obrazek: jezus2.jpg]

http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
01-02-2008 15:38
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
alus Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,688
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #68
 
"Najwyraźniej nie słyszał"...słyszał...napewno - tylko nam tak często trudno to usłyszeć Smutny
Wiara to ogromna trudność, to stałe poszukiwanie, często zwątpienie i powracanie, zmaganie się ze sobą.
Bo Bóg to nie idylliczny duszek, który trzyma nas za ręką i wysłuchuje naszych próśb jak szafa grająca i oferuje nam mistyczne przeżycia.
Czasem Go wcale nie potrafimy odnaleźć...łatwo wierzyć, kochać, obcować z Bogiem, gdy wszystko w życiu układa nam się po naszej myśli, gdy jesteśmy szczęśliwi.
Ale gdy przyjdzie tragedia, ból, rozpacz, często mamy poczucie beznadziei, poruszamy się po omacku, buntujemy - "dlaczego ja?... za co?"...nadchodzi zwątpienie.
Szukamy ratunku, recept - może to być modlitwa, płacz lub krzyk:
http://www.goscniedzielny.wiara.pl/?grup...1201763846
ps. cały wywiad w wersji elektronicznej w przyszłym tygodniu
Anna Frank w pamiętnikach napisała - "Jeżeli w sobie nie znajdziesz spokoju, nie szukaj go nigdzie".
"Miłuj bliźniego swego jak siebie samego"...najpierw zatem musisz przezwyciężyć opory z samym sobą, bo "jak można kochac Boga, którego nie widzimy, jesli nie kochamy bliźnich" a nie pokochasz bliźniesz, jesli nie pokochasz siebie......i łańuszek się zamyka....bo Bóg to Miłość.
Banał?????......nie!... to cała kwintesencja naszego życia.
02-02-2008 11:26
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
gradzia Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 583
Dołączył: Jun 2007
Reputacja: 0
Post: #69
 
heysel napisał(a):Nie jest pokonaniem śmierci zapomnienie, sprawienie by dziura w duszy "była maleńka" i by nie oddziaływała na życie. Ani zapełnienie jej czym innym.
Czasami bóg nie ma innego wyjścia jak tylko usiąść i płakać razem z człowiekiem.
nie chodzi o zapominanie tylko o akceptację i radzenie sobie w innym sposób, nikt Ci nie broni rozmawiać z umarła osobą tak jakby żyła, fakt nie ma jej fizycznie ale..

heysel napisał(a):Są osoby, które nie tylko nie potrafią pogodzić się ze śmiercią, ale nawet zaakceptować jej istnienia. Wtedy pustkę po zmarłej osobie może wypełnić jej "widmo", wspomnienia mogą utworzyć jej żywy obraz.
Ta nicość i pustka nie są złudzeniem. Złudzenie nie zniszczyło by mnie w taki sposób, a moja dusza nie byłaby ruiną.

heysel napisał(a):nieania napisał/a:
A teraz jest szczęśliwy bo odnalazł miłość. Wszelkie rany, które zadawała mu śmierć poszczególnych osób... zagoiły się dzięki miłości. Odkąd zakochał się w innej dziewczynie z wzajemnością nie śni mu się co noc wypadek w którym zginęła jego poprzednia dziewczyna.

Widać nie za bardzo rozumiesz o czym piszę, przeczytaj proszę mój przedostatni post.
heysel napisał/a:
Pokonać śmierć to znaczy zwrócić w całości to co ona zabrała, przywrócić do życia to co umarło.

To co opisujesz to raczej leczenie skutków śmierci, zapomnienie o urazach. Plus danie czegoś w zamian za to co umarło. A nie pokonanie śmierci.
Przecież wyraźnie pisałem, że "miłość nie przywróci to życia tej części człowieka, która umiera wraz z odejściem kogoś bliskiego; tej, której podstawą był psychiczny i emocjonalny związek ze zmarłą osobą".
Twój przyjaciel zakochał się w innej dziewczynie i wytworzył się między nimi nowy związek.
Miłość którą daje Ci Bóg jest w stanie zmniejszyć ból fakt coś zostanie do konca zycia ale znowu można sobie znaleźć jakiś sposób na poradzenie sobięeze śmiercią kogoś bliskiego: tyle sposóbów ile ludzi

[Obrazek: 86fd3ae5f8.png]

[Obrazek: 5d9508f04a.png]

Tam gdzie niezgoda na siebie, Ty Boże wkraczasz ze swoim uzdrowieniem
02-02-2008 22:30
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
nieania Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,786
Dołączył: Jul 2007
Reputacja: 0
Post: #70
 
To mi się przypomniało... "Miłość,którą jest Bóg w nas ukaże nam drogę, która mamy kroczyć, którą mamy kroczyć"

A co do tematu:
Największa życiowa mądrość "człowiek rodzi się,żyje i umiera" a Chrześcijanin mówi "Nie. Człowiek rodzi się,żyje i przechodzi z życia do życia."

[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
[Obrazek: jezus2.jpg]

http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
02-02-2008 22:50
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Anonymous
Unregistered

 
Post: #71
 
widac cenzura tutaj sprawnie dziala, ale ja do skutku bede pisal to co trzeba napisac
heysel napisał(a):Tak jak inni szczęśliwi ludzie mogą sobie zadać pytanie "jak żyć ?" ja najpierw muszę sobie odpowiedzieć na pytanie "czy w ogóle żyję ?".
to jest metlik umyslowy, jak i inne twoje posty
jak mozna zyc i zadawac sobie pytanie czy sie zyje ?
wszystko w porzadku z twoja glowa ? piszesz jakbys mial zachwiana rownowage
a to i tak tylko wyimek z calosci belkotu jaky piszesz
a anika niech pozwoli adresatowy odpowiedziec, a nie ciagle usowa
03-02-2008 12:41
Odpowiedz cytując ten post
heysel Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,586
Dołączył: Jan 2007
Reputacja: 0
Post: #72
 
malpaser napisał(a):jak mozna zyc i zadawac sobie pytanie czy sie zyje ?
Szczerze Ci życzę, abyś się nigdy nie przekonał co to znaczy. A skoro piszę bełkot to po co w ogóle tracisz czas czytając go ?

Steven Weinberg
http://www.youtube.com/watch?v=yFH1bXg3ni8
"All isolated systems evolve according to the Schrodinger Equation"
Hugh Everett
03-02-2008 13:54
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Anonymous
Unregistered

 
Post: #73
 
(ciach - to się nazywa drugie ostrzeżenie)
03-02-2008 13:59
Odpowiedz cytując ten post
nieania Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,786
Dołączył: Jul 2007
Reputacja: 0
Post: #74
 
malpaser napisał(a):;]to jest metlik umyslowy,
nie, to jest cierpienie.
malpaser napisał(a):jak mozna zyc i zadawac sobie pytanie czy sie zyje ?
Musisz uwierzyć na słowo, że można.
malpaser napisał(a):wszystko w porzadku z twoja glowa ?
a z twoją? Widzisz, że ma problem, to zamiast spróbować mu pomóc obrażasz go.

No i błagam. Pisz po polsku, bo nikt nie będzie czytał twojego bełkotu.

[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
[Obrazek: jezus2.jpg]

http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
03-02-2008 22:30
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów