Ks.Marek napisał(a):Czy jeśli pozbedziesz się swej męskości, to będzie to jednoznaczne z tym, że nie jestes mężczyzną?
Nie możesz stawiać analogii pomiędzy takimi dwoma rzeczami. Pozbycie się męskości ( ;P ) to coś co należy do kategorii wydarzeń obiektywnie weryfikowalnych. Metafizyczne konsekwencje chrztu nie są obiektywnie weryfikowalne. Dlatego potrzebna jest wiara w moc chrztu. Jeżeli jej nie ma to jest on obiektywnie tylko pokropieniem wodą.
Oczywiście masz prawo twierdzić, że chrzest jest czymś więcej niż pokropieniem wodą, bo wierzysz w jego moc. Ale ponieważ nie potrafisz podać obiektywnego dowodu, a ateista nie wierzy w moc chrztu to nie ma na czym budować podstaw dyskusji. Dla prawdziwego ateisty zatem jest bez znaczenia co Ty będziesz twierdził, ponieważ on już rozstrzygnął w swoim sumieniu, że nie jest katolikiem.
Jeżeli ktoś ma problem z tym, że Ty twierdzisz, że on realnie poprzez chrzest do końca życia jest katolikiem to znaczy, że tli się w nim wiara w moc chrztu, niewielka być może, ale jednak. Inaczej miałby gdzieś, że Ty go za kogoś uważasz.
Ks.Marek napisał(a):Jeśli wiem, że w Ewangelii jest opisany chrzest Jezusa, to jest to dla mnie jednoznaczne, że ja tym bardziej powinienem go przyjąć. Wszak Chrystus był nie tylko człowiekiem ale i Bogiem, a ja tylko jestem człowiekiem. Więc nie ma dyskusji - muszę prrzyjąc chrzest, by mieć udział w tym, co zapowiada Jezus.
Niestety argument musi być w miarę namacalny. Np. to jak się Twoje życie zmieniło poprzez wiarę w Ewangelię.