Dawno mnie tu nie było, ale skoro o obozach koncentracyjnych, to się włączę. Mój ojciec był więźniem Majdanka, później Oświęcimia i Buchenwaldu. Tam właśnie zastał go front radziecko-polski i wygoniono więźniów do Czech na Pragę - oczywiście pieszo. Wracał do Lublina z Czech cały czas idąc pieszo, dopiero na polskiej ziemi udało mu się czasem podjechać kawałek drogi jakąś przygodną furmanką. Przed wojną ojciec ważył 80 kg, gdy wrócił do domu ważył 38 kg. Cały owrzodzony, rana na ranie, zarośnięty. Gdy wszedł do domu, siostra Irena (miała wtedy 17 lat) nie poznała go, myślała, że to jakiś dziad chodzi po prośbie i powiedziała: "Nie mam co panu dać, ale jeśli jest pan głodny, to proszę do stołu w pokoju, właśnie skończyłam gotować zupę". Przy stole siedział 10-letni brat Sławek i odrabiał lekcje. Patrzył na niego z ogromnym zaciekawieniem jak je bardzo ostrożnie. W pewnym momencie krzyknął: "tata!" i rzucił mu się na szyję. Mój ojciec nigdy nie płakał, ale wtedy z jego oczu płynęły łzy.
Przez 2,5 roku w obozie odżywiał się obierkami z ziemniaków, br4ukwią i odrobinką chleba na dzień. Więźniowie z głodu jedli trawę i surowe ziemniaki. Po powrocie przez 2 lata musiał jeść ziemniaki ze skórką, albo odrobiną skórki, bo natychmiast biegunka. Blizny na skatowanych plecach i krzywe palce od hitlerowskiego pejcza zostały mu do śmierci. Na ręce wytatuowany numer 64 778. Był sztuką, jak kolczykuje czy stempluje się zwierzęta.
Dziwię się tym obiekcjom przed pokazywaniem zdjęć z obozu w Oświęcimiu. To nie jest triller czy film z przemocą. To jest PRAWDA. Do tego stanu zwyrodnienia prowadzi NIENAWIŚĆ. To musicie wiedzieć, widzieć i znać! To wasz patriotyczny obowiązek i nie tylko patriotyczny - ludzki. To ostrzeżenie przed nienawiścią do innych ludzi.
Ten los był udziałem także dzieci! Więc czego się boisz? To one biedne stawały na palcach, żeby wydać się wyższe, starsze, zdatne do pracy, żeby nie pojść do gazu. Całe transporty dzieci Zamojszczyzny szły do obozu w Oświęcimiu. Po drodze ludzie odkupili od strażników na postojach część tych dzieci z transportu, ale większość zwieziono właśnie tu. Tu trafił cały transport dzieci z sierocińca w Warszawie wraz z Januszem Korczakiem - Żydem, Dyrektorem tego sierocińca. Był on autorem bajek dla dzieci, m. in. napisał "Króla Maciusia I". Hitlerowcy zaproponowali mu wolność. On nie opuścił swych dzieci i do końca opowiadał im bajki i uspokajał. Został zagazowany wraz ze swymi dziećmi i spalony w krematorium.
Jeśli mogę mieć jakieś uwagi do tych zdjęć, to tylko te, że na zdjęciach są ukazani tylko i wyłącznie Żydzi. W Oświęcimiu zginęło 4 mln ludzi najróżniejszych narodowości - oczywiście najwięcej Żydów. Teraz robi się ludziom wodę z mózgu, podaje fałszywe liczby i wpiera, że ginęli tam tylko Żydzi. To KŁAMSTWO, wierutne kłamstwo nacjonalistów żydowskich! Nikt nie umniejsza ich cierpienia, ale niech ziomkowie nie hańbią tego ich cierpienia kłamstwem historycznym!
[ Dodano: Pon 24 Lip, 2006 19:44 ]
Nie mogę już zmienić postu, więc dopisuję. Ludzie wyznaczeni do obsługi zwłok na transporterze do pieca krematoryjnego mieli tylko tydzień życia przed sobą. Po tygodniu byli mordowani i paleni, aby nie było świadków zbrodni, aby nikt nie mógł się doliczyć pomordowanych. Wiele transportów - przede wszystkim z Żydami szło prosto do gazu. Kazano rozbierać się do naga i goniono niby do łaźni, tam gazowano, a potem wrzucano zwłoki na transporter do pieca. Te transporty nigdy nie były rejestrowane. Rejestrowani byli tylko więźniowie, którzy zostali przeznaczeni do pracy. Oni też ginęli, ale byli odnotowani. Mieli numery na rękach i trzeba było to "zaksięgować". W Oświęcimiu była także cała masa jeńców wojennych, z naruszeniem prawa międzynarodowego. Powinni przebywać w obozach jenieckich, ale właśnie ich tak traktowano.
[ Dodano: Pon 24 Lip, 2006 19:46 ]
Oczywiście mowa o jeńcach radzieckich. Inni byli w obozach jenieckich.
http://www.forumchrzescijanskie.org
|
