Ks.Marek napisał(a):Wystarczyło kilka postów z tobą wymienić, by odsłonić twoją inteligencję nie służącą zbudowaniu, ale ruinie. Oskarżasz, podważasz, nadinterpretujesz, jątrzysz.
To jest Twoja opinia i masz do niej prawo, ale nie możesz stwierdzać o czyjejś porażce na polu dyskusji w sposób tak arbitralny i nieodpowiedzialny. Dyskusje trwają, a Ciebie ponosi (mam nadzieję, że
ponosiło) tak samo jak mnie, niekiedy częściej i bardziej. Chcę, żebyśmy rozmawiali normalne. To samo, co zarzucasz mi, ja mógłbym zarzucić Tobie, ale zamiast tego dyskutuję z Tobą dalej i nie oceniam. Porażką jest raczej poprzestanie na ogólnikach i oskarżeniach, oraz braku argumentacji. Przyznaj proszę, że Twój powyższy osąd nie był słuszny. Nie musimy się ze sobą we wszystkim zgadzać, ale też nie podsumowujmy w taki sposób, bo to do niczego nie prowadzi. Nie mam nic do zaczepek, bo jedna z nich stała się, naszym wspólnym staraniem, początkiem tego tematu.
Ale nie poprzestawajmy na samych zaczepkach.
Co do konkretów:
Ks.Marek napisał(a):Nie zgadzam się, iż "myśmy spartaczyli i my musimy naprawiać", albowiem człowiek zgrzeszył, a Bóg mógł dokonać przebłagania przez Ofiarę Chrystusową. Owszem, musimy naprawiać, ale tylko na poziomie współpracy z łaską Bożą. Potrzeba przebóstwienia, uchrystusowienia człowieka.
Łaska boża działa w człowieku już od momentu jego stworzenia. Samo bycie istotą tak wszechstronnie uzdolnioną do przekraczania ograniczeń samej natury jest cudem. Pod wpływem grzechu człowiek stracił z pola widzenia (w znacznym stopniu) dobro wspólne i skoncentrował się na sobie. By powstrzymać to zło Bóg zesłał Mesjasza, który był niejako powtórzeniem aktu stworzenia, wyrwaniem ze zezwierzęcenia, w które człowiek zaczął popadać. Chrystus pokazał, że Świat rządzony miłością i wyczuleniem na cierpienia innych, oraz świadomym, konkretnym i konsekwentnym działaniem może zostać przemieniony, jednak to w duszy człowieka musi się odbyć przemiana świata.
"myśmy spartaczyli i my musimy naprawiać" - człowiek nie oparł się grzechowi, więc Bóg widząc, że ludzkość jest u progu samozagłady interweniował, by ocalić ludzi, jednak poprzez wskazanie im drogi; nie poprzez autorytarne i pomijające wolną wolę człowieka zmiany, ale poprzez wskazanie ścieżki w Chrystusie. To od nas zależy, czy tę naukę przyjmiemy i zwalczymy ludzkie cierpienia, czy pozostaniemy zapatrzeni w gromadzeniu własnych dóbr i pozwolimy, by zło toczyło świat tuż pod naszym progiem. To my musimy otworzyć się na łaskę Chrystusa, by świadomym działaniem dążyć do dobra. To my (ludzie) byliśmy grzeszni i egoistyczni, lecz spłynęła na nas kolejna (! po cudzie stworzenia) łaska, którą wprowadzając we własne poczynania możemy naprawić świat i zmazać swoją winę, bo gdyby człowiek opierał się złemu to niewinnie cierpiących by nie było. Potencjalnie nie brakuje dziś ludzkości niczego, by przeciwdziałać złu, ale dopóki nie zachowujemy nauki Zbawiciela, dopóty nasze działania będą koncentrować się tylko na nas samych a innym będziemy pozwalali cierpieć. Wszystko w naszych rękach i sercach. Bo to tam najmocniej realizuje się Boża troska i dobro.
To jest dobry temat do porozważania przy okazji Wielkanocy.
Ks.Marek napisał(a):Gdzie jest szatan? Bo mi jakoś uciekł z tego twojego wywodu. Partaczymy, bo mamy kusiciela. Swoją mocą nie ruszymy z miejsca nic w naszym życiu ku zasłudze.
Szatan jest w ludzkiej krótkowzroczności, egoizmie i przyzwalaniu na zło dziejące się komukolwiek z ludzi. W braku działania i zaprzepaszczania ogromnych darów, które są nam dostępne dla czynienia tego świata lepszym miejscem, poprzez nawoływanie do współpracy ponad podziałami. Szatan to stagnacja i zamknięcie się we własnych uprzedzeniach. To zgoda na to, jak jest i brak chęci wykorzystania ogromnego potencjału drzemiącego w ludzkiej piersi. Szatan to wrogość i nienawiść; napiętnowanie i wykluczanie. Mało? Również Szatan działa poprzez ludzkie działania, czy w przyzwoleniu na ich brak. Szatan to przede wszystkim uznanie siebie, jako tego, który jest bez winy, i ciskanie kamieniami. Szatana nie zwalczy się poprzez napiętnowanie ludzi, czy stawianie jednych nad innymi, tylko poprzez miłość.
Cytat:Nie podoba mi się "ideologia" jaką nazywasz chrześcijaństwo. Skłaniam się ku treściom z Listu do Diogeneta
Widziałem podczas pisania tego tekstu Twój sprzeciw wobec tego słowa.
Naprawdę. Chrześcijaństwo jednak, obok bycia religią i posłannictwem, jest też ideologią, i, jeśli rozmawiamy na płaszczyźnie różnorakich idei, to chciałem uwypuklić jego znaczenie jako idei właśnie. Może należało użyć słowa "filozofia"? Nie wiem. Myślę, że w tym kontekście dobrze użyłem tego słowa (dążenie do realizacji idei, w tym wypadku idei zbawienia od zła). Chrześcijaństwo realizuje się rozmaicie. Dzięki Bogu.
Ks.Marek napisał(a):Jak rozumieć "nieumiejętność radzenia sobie ze złem"? Czy jako usprawiedliwianie się, samorozgrzeszanie się ze zła, czy raczej jako tolerancja zła, w znaczeniu: przyjmuje do wiadomości fakt istnienia zła, jednak nie dopuszczam myśli, by mu hołdować?
To brak wiary w swoje przeciwko nim szanse. Brak konstruktywnego (nie destruktywnego, czy agresywnego) i konsekwentnego działania przeciwko ludzkim cierpieniom (bo to jest zło największe). Zwalczmy to zło, a innego nie będzie. Trudno nie wierzyć w tę szansę, skoro sam Bóg zesłał swego Syna, by nas do tego przekonać. To też brak miłości bliźniego, włącznie z wrogami. "Nie toczymy bowiem wojny, przeciwko krwi i ciału...", jeśli prowadzi nas miłość do drugiego człowieka, a nie pokładanie ufności we własnych osądach, bo dusza ludzka jest przepaścią niezbadaną. Pochodzi bowiem od Boga. Nasze zdania i poglądy mogą się zmieniać, ale jeśli goreje w nas przykazanie miłości KAżDEGO człowieka, to już kroczymy ku światłości.
Cieszę się, że mój tekst Ci się spodobał. Wątpliwości uzasadnione, lecz niewielkie, znaczy, że mamy względną zgodność (czy ja śnię?
). Teraz trzeba by tę drogę od Leibniza do Marquarda ukazać. Postawiliśmy przed sobą trudne zadanie, ale nie mam wątpliwości, że warto. Jeśli ta linia przedstawiania problemu Ci odpowiada, to proponuję zacząć przyglądać się tej kwestii już wobec poszczególnych postaw filozoficznych. Jeśli masz jakieś inne pomysły na to jak to realizować, to też jestem otwarty. Nie ulega wątpliwości, że problem zaczyna się od Leibniza. Proponuję, byśmy naprzemian prezentowali sylwetki myślicieli zgodnie z linią chronologiczną, tzn. Ty jednego, ja kolejnego i tak na zmianę. Daj znać na PW, czy wolisz zaprezentować Leibniza, czy Pope'a (chyba, że masz kogoś "wcześniejszego). Możemy też nie bawić się szczegółami i od razu zacząć dyskutować te postawy, które uważamy za najważniejsze. Jeśli jednak pomysł prezentowania postaw Ci odpowiada, to wymieńmy się na PW listami osób, które mielibyśmy prezentować w celu ustalenia ostatecznej listy.
I chyba tyle. Refleksyjnych i rodzinnych Świąt życzę.