Ponieważ dyskutujemy teraz o tym, jak winno wyglądać świadectwo, postanowiłam umieścić tutaj swoje nowe.
Chcę powiedzieć, że od dawna w moim życiu nie było modlitwy osobistej. Na spotkaniach modlitewnych mojej wspólnoty wcale się nie modliłam, ani też w domu. Były momenty, kiedy nawet chciałam porozmawiać z Jezusem, ale nie mogłam. Czułam jakąś wewnętrzną blokadę, która mi to uniemożliwiała. W efekcie długo nie rozmawiałam z Nim wcale. Nawet ostatnie Święta Wielkiejnocy nie były dla mnie radosne, ponieważ znajdowałam się w kiepskim stanie psychicznym i duchowym. Może nawet czułam do Pana Boga żal z tego powodu. Kilka tygodni temu na spotkaniu modlitewnym słyszę, że Bóg uwalnia od myśli samobójczych i od dzisiaj, czyli od tamtego dnia zaczyna wydobywać z grobu te osoby, które pomimo radości Świąt Wielkiejnocy jeszcze nie zmartwychwstały. Myślę sobie: "akurat!"
Od kilku tygodni Jezus dokonuje przemiany w moim sercu, mogę powiedzieć, że teraz moje wnętrze na nowo rodzi się do życia. Pan ponownie otworzył moje serce i sprawił, że znowu mogę z Nim rozmawiać tak jak dawniej
, wlał radość i miłość i czyni to w dalszym ciągu