Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czy już jestem potępiony?
Autor Wiadomość
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #16
 
Wiesz co ja sobie teraz pomyślałam? Sądzę, że to jest dla Ciebie czas, w którym Jezus oczekuje Twojego zawierzenia, bliskiej relacji z Nim. Jemu powierz wszystkie swoje problemy, trudności w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi. Czasem nasze relacje międzyludzkie się nie układają, bo nie ma relacji z Jezusem. Zaprzyjaźnij się z Nim, a sądzę, że Twoje lęki przed ludźmi znikną. Sam Bóg da Tobie przyjaciół, bo przecież nie chce, byś był sam. Bóg dobiera dla nas odpowiednich znajomych, bo wie, że człowiekowi ciężko jest na tym świecie samemu. Niech Pan Jezus będzie tym najlepszym Przyjacielem, powiernikiem, z Nim rozmawiaj o wszystkim tak, jak rozmawia się z przyjacielem. Myślę, że On Ciebie będzie prowadził i poprowadzi Cię do właściwych ludzi, może do wspólnoty ludzi wierzących.
17-12-2008 18:17
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Stahs Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 169
Dołączył: Dec 2008
Reputacja: 0
Post: #17
 
Ahh, tekst dokładnie potwierdzający tytuł tego tematu (zaczerpnięty skądinąd):

Cytat: Ale czy jest to recepta na świętość? Nie słyszą oni nigdy nocnego płaczu swojego dziecka, w ich samochodzie dzieci nigdy nie wymiotują, nigdy też nie mają oni do zapłacenia rachunków od ortodonty, ani żadnych kłopotliwych wizyt teściów. Jakże, kiedykolwiek, taki mężczyzna dostanie się do nieba...?
10-01-2009 18:31
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Polonium Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3,635
Dołączył: Apr 2006
Reputacja: 0
Post: #18
 
Przełam obawy, pójdź do spowiedzi i zaufaj Bożemu miłosierdziu. Ono nikogo nigdy nie zawiodło. Jeśli sumienie masz wolne od grzechów ciężkich to nie musisz się lękać. Bóg nie chce zgubić grzesznika, lecz pragnie go zbawić. Pragnie zbawić Ciebie i mnie. Nie dzieli ludzi na gorszych i lepszych według stopnia obdarowania łaską. Jedyne, co oddziela to grzech ciężki.

Nie warto być dla siebie zbyt surowym, bo łatwo wtedy popaść w rozpacz. Zawierz problemy Bogu, oczyść się przez spowiedź i nie lękaj się.

Też mam czasem wrażenie, że może za mało dobra uczyniłem, ale nie czyni mnie to zaraz potępionym. To tylko zbytnia wrażliwość sumienia. Nie znam zamysłu Stwórcy co do mnie, ale wiem jedno, że na pewno pragnie mnie zbawić i Ciebie też. Grunt to nie zwątpić.
10-01-2009 18:54
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #19
 
Polonium napisał(a):Jeśli sumienie masz wolne od grzechów ciężkich to nie musisz się lękać. (...) Nie dzieli ludzi na gorszych i lepszych według stopnia obdarowania łaską. Jedyne, co oddziela to grzech ciężki.

Po co to straszenie? Czy ciężkiego grzechu Bóg nie wybaczy? Twa wypowiedź ma taki wydźwięk, że tylko ten, kto nie grzeszy (hehe...) ma się Boga nie bać, a reszta uciekać jak najdalej.

Stahs, doświadczenie ogromu swojej grzeszności, nicości, beznadziei, poczucia, że się zawiodło siebie, Boga to jest wielka łaska. To szansa na uczynienie postępu w życiu duchowym. Z tego co piszesz widać, że Twój rozwój duchowy niewątpliwie się dokonuje Uśmiech Dziękuj Bogu za łaskę, którą Ci daje. To dla Ciebie ogromna szansa Uśmiech Doświadczenie grzechu rodzi pokorę, a w dalszej kolejności zdanie się wyłącznie na mocy Boga, a nie poleganie na sobie i własnych siłach. Bóg czeka na Twoje oddanie, zdanie się tylko na Niego.
10-01-2009 23:34
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
nieania Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,786
Dołączył: Jul 2007
Reputacja: 0
Post: #20
 
aga napisał(a):Czy ciężkiego grzechu Bóg nie wybaczy?
Definicja grzechu ciężkiego - grzech zrywający więź z Bogiem. No ale oczywiście ma szansę tę więź hmm... stworzyć na nowo.

[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
[Obrazek: jezus2.jpg]

http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
10-01-2009 23:40
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #21
 
nieania napisał(a):
aga napisał(a):Czy ciężkiego grzechu Bóg nie wybaczy?
Definicja grzechu ciężkiego - grzech zrywający więź z Bogiem.

Komu podajesz tę definicję? I po co? Moje pytanie było retoryczne.

W dalszy ciągu nie rozumiem pytania:
Stahs napisał(a):Czy już jestem potępiony?
O co właściwie chodzi?
10-01-2009 23:42
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
nieania Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,786
Dołączył: Jul 2007
Reputacja: 0
Post: #22
 
Ale wcale retoryczne nie jest.

Mt 12:31-32 Bw „Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będzie ludziom odpuszczone, ale bluźnierstwo przeciw Duchowi nie będzie odpuszczone.(32) A jeśliby ktoś rzekł słowo przeciwko Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone; ale temu, kto by mówił przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie odpuszczone ani w tym wieku ani w przyszłym.”

Mk 3:28-29 Bw „Zaprawdę powiadam wam: Wszystkie grzechy będą odpuszczone synom ludzkim, nawet bluźnierstwa, ilekroć by je wypowiedzieli.(29) Kto by jednak zbluźnił przeciwko Duchowi Świętemu, nie dostąpi odpuszczenia na wieki, ale będzie winien grzechu wiekuistego.”

Lk 12:10 Bw „Każdemu, kto powie słowo przeciwko Synowi Człowieczemu, będzie odpuszczone; lecz kto by bluźnił przeciwko Duchowi Świętemu, temu nie będzie odpuszczone.”

[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
[Obrazek: jezus2.jpg]

http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
10-01-2009 23:45
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #23
 
nieania napisał(a):Ale wcale retoryczne nie jest.

Dlaczego nie? Czy Ty w ogóle rozumiesz o czym mowa? A lekki grzech to co? Jak nie żałujesz to żadnego Bóg nie wybaczy. Dla mnie kwestia oczywista. Ale nie o tym mówimy, czy ktoś żałuje. Mówię jedynie, że nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie wybaczy. Warunek żalu zdaje się oczywisty.
10-01-2009 23:48
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
nieania Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,786
Dołączył: Jul 2007
Reputacja: 0
Post: #24
 
Więc odnieś się do słów Jezusa/

[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
[Obrazek: jezus2.jpg]

http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
10-01-2009 23:51
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #25
 
nieania napisał(a):Więc odnieś się do słów Jezusa/

Rety! Dziewczyno, o co Ci chodzi?????? Gubisz się w tym, co piszesz.
10-01-2009 23:53
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Nataniel Offline
Początkujący
**

Liczba postów: 31
Dołączył: Jan 2009
Reputacja: 0
Post: #26
Re: Czy już jestem potępiony?
Stahs napisał(a):Coraz częściej słyszę że Kościół to wspólnota grzeszników. To oczywiste, w końcu Jezus wyszedł do ludzi powszechnie pogardzanych w społeczeństwie. Jednak wciąż mam problemy i wcale tego nie czuje. No bo jeżeli człowiek stara się i wciąż stara a i tak nadal upada, to gdzie można znaleźć nadzieję?

Najłatwiej odpowiedzieć że w modlitwie - Bóg jest lekarstwem na nasze rany, On oferuje nam łaskę która leczy. Ale z łaską trzeba współpracować, tylko jak to w ogóle możliwe gdy człowiek tylko grzeszy?

Człowiek popada w coraz większą beznadzieję spowodowaną nienawiścią do siebie samego za to czym się stał. Spada na duchową mieliznę i jest wypalony. Pytanie jak w takim przypadku kontynuować wiarę? Czasami mam wrażenie że jest pewien moment w którym już nie ma przebaczenia - koniec i żadne modlitwy nie pomogą, idziesz prosto do piekła synku. Nadziei nie ma.

Pojawia się rozpacz. W moim przypadku wiem skąd to się wszystko wzięło - brak umiejętności tworzenia relacji z innymi ludźmi, frustracja tym wywołana, ciągły smutek, w końcu złość, lęki i nienawiść. Bycie życiowym nieudacznikiem tyle właśnie kosztuje ale czy to właściwie moja wina? Część z tego związana jest z moją introwersją - tak też było w przypadku moich przodków. Genetyczne dziedzictwo potrafi zabić. Przeklęta krew. Ewolucja już wykluczyła mnie ze społeczeństwa - kiedyś ktoś dobitnie mi to uświadomił: "tutaj nie przeżyjesz".

Niestety nie potrafię już się podnieść. Odnoszę wrażenie że wiara chrześcijańska została sprowadzona do kompletnej defensywy. Że jest tylko na "nie". Coś tam mówi o radości i nadziei, lecz gdy jest się życiową pierdołą, niezaradnym debilem to już nic Ci nie pomoże i wtedy czytasz coś takiego:

Cytat:Lenistwo (segnities — także gnuśność, opieszałość, czy powolność) z kolei jest bojaźnią (lękiem) przed trudem. Jego korzenie są bardziej prozaiczne, przyziemne (TENŻE, Sum. teol., I-II, q. 41, a.4.). Generalnie bierze się z miękkości (mollities), rozpieszczenia i wygodnictwa (delicia).

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/dz_acedia.html

Jestem miękki a z trudem sobie nie radzę - jest to wpisane w moją naturę i znów nie potrafię znaleźć nadziei w Kościele, który jest na "nie", nie potrafię znaleźć w nim motywacji. Zaraz znajdę przypowieść o talentach i inne teksty o tchórzostwie, które człowieka tylko dobijają. I tak zatacza się koło.

Czy już jestem potępiony?

Pytanie o potępienie skierowane do złych osób, bo to nie my o tym decydujemyOczko
Z tym początkiem o kościele to się zgadzam, Katolicyzm jest najbardziej smutną i pesymistyczną religią. Ilość negatywnych do pozytywnych rzeczy jest mało proporcjonalna. Krew, ciało, śmierć, poświęcenie, biczowanie, przebijanie włócznią, droga krzyżowa, cierpienie, ludzie to grzesznicy, piekło, szatan, niebezpieczeństwo, upadek etc - kościół przez setki lat tworzył kulturę która uczyła ludzi że to wszystko jest pozytywne bo ma prowadzić do czegoś dobrego. Jeśli patrzy się na to bez emocji to rzeczywiście tak jest, jeśli się to jednak poczuje to psychika może mieć problemy aby to zaakceptować.

Jeśli patrzy się na każdą rzecz którą się robi poprzez pryzmat tego poświęcenia i cierpienia, to łatwo dojść do wniosku że ktoś bez pytania nałożył na nas zbyt dużą odpowiedzialność.

Kościół jednak nie lubi zmian. I mimo że przesłanie Jezusa to w 95% same optymistyczne i pozytywne rzeczy, które można przełożyć na życie - po odpowiednim zrozumieniu (i nie od razu, tylko powoli), to jednak kościół woli trwać w mrocznym średniowieczu i trzymać się tego do czego ludzie są przyzwyczajeni.

Są zatem dwa rozwiązania, albo zmienić wiarę, albo związać się z jakimiś organizacjami/grupami ludzi wierzących którzy swoim entuzjazmem, miłością i życiem wyrównają proporcję między tym optymistycznym i pesymistycznym przesłaniem Twojej religii.



Nie wiem czy masz jakieś pojęcie o szatanie. Wielu katolików go się boi, używa go jako metody straszenie innych i siebie, ale niewielu interesuje się nim, a powinni aby znać swojego wroga i metody jego działania. Szatan prócz tego że jest kusicielem, jest też oskarżycielem. Często ludzie mylą sumienie z poczuciem winy, czy nawet z obwinianiem się. Szatan ma właśnie na celu skuszenie Cię, a potem wmawianie ci jaki to zły jesteś, ile to Bóg dla Ciebie zrobił a jak Ty mu się odwdzięczasz, jaki to jesteś grzeszny, niegodny Boga i jego miłości, jaki to z Ciebie nieudacznik, kłamca, kretyn, że taką osobę nikt nie pokocha, bo ona nie zasługuje na miłość, że jesteś słaby, że nie masz szans na wybaczenie itp itp - w zależności od tego co akurat do Ciebie przemawia, na co jesteś czuły. Wszystko abyś był słabszy, i abyś był uleglejszy, wszystko by Cię złamać.
11-01-2009 00:04
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #27
Re: Czy już jestem potępiony?
Nataniel napisał(a):Katolicyzm jest najbardziej smutną i pesymistyczną religią. Ilość negatywnych do pozytywnych rzeczy jest mało proporcjonalna.

Kościół jednak nie lubi zmian. I mimo że przesłanie Jezusa to w 95% same optymistyczne i pozytywne rzeczy, które można przełożyć na życie - po odpowiednim zrozumieniu (i nie od razu, tylko powoli), to jednak kościół woli trwać w mrocznym średniowieczu i trzymać się tego do czego ludzie są przyzwyczajeni.

Ależ to jest zupełnie błędne rozumienie! Wiele zależy od nas samych, jak my będziemy postrzegać naszą wiarę i samego Boga. Wszak Bóg jest Bogiem radości! Uśmiech To nie przekaz powoduje, że widzimy pesymizm w Kościele, ale nasze własne, zakodowane w podświadomości i wyuczone przekonania, nawet nie doświadczenia. Jeśli człowiek doświadczy dobroci Boga i przekona się osobiście, że Bóg jest radością i ma poczucie humoru, które pozwala Mu "cieszyć się" z siebie samego i z tego, że ludzie traktują Go z humorem (tak, tak, żadna pomyłka Oczko), to przestanie pesymistycznie postrzegać katolicyzm. To, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który karze, daje cierpienie itd. to nie jest cała prawda o Nim. To zaledwie część prawdy. Wystarczy poczytać Pismo Swięte, a zobaczymy, że nasz Pan się raduje, wzrusza, kocha itd. Nie jest On "smutnym" Bogiem, lecz dającym nadzieję.
11-01-2009 00:16
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Nataniel Offline
Początkujący
**

Liczba postów: 31
Dołączył: Jan 2009
Reputacja: 0
Post: #28
 
Agnieszko ale o To mi właśnie chodzi. Bóg jest taki jakim go opisujesz, ale Kościół go pokazuje inaczej - nawet przez budowę Mszy, przez całą tą otoczkę (prócz tego że Kościół to też ludzie przecież).
Nagraj sobie mszę dla dorosłych w przeciętnym kościele, najlepiej przypadkową mszę z jakiegoś kościoła w swoim mieście, a potem przeanalizuj słowo po słowie. Każde słowo które słyszysz i zastanów się co te słowo znaczy. Zobaczysz jak dużo jest tego cierpienia, a jak mało radości.

Co do czytania PŚ to według mnie powinno być go dużo więcej w czasie nabożeństw niż jest obecnie. Wstawanie, siadanie, klękanie, odzew na to co mówi ten tam z przodu... Dzień w dzień, tydzień w tydzień i rok w rok to samo...
Zobacz jak wielu robi to rytualnie, jak wielu robi to "śpiąc", robią to automatycznie, tak jakby byli martwi, słychać to w ich głosie.
Ksiądz głosem bezuczuciowym acz bardzo podniosłym mówi "Bóg jest radosnym, kocha was, to wspaniałe" a ludzie równie pustym głosem odpowiadają "cieszymy się i też go kochamy". To oczywiście tylko symboliczna wymiana zdań mająca na celu pokazać pewne zachowanie - sposobu wyrażania uczuć. Chociaż nawet takie puste słowa w Kościele nie padają, bo padają: "zmiłuj się nad nami" albo "moja wina". Dopiero na koniec mszy, gdy padają słowa "idźcie ofiara spełniona", ludzie sądząc że to chodzi o ich ofiarę jaką uczynili wobec Boga wytrzymując te 40minut z pewną nutą radości i życia w głosie mówią "Bogu niech będą dzięki" w myślach dodając "za to że to już się skończyło".

Jeśli zatem ktoś wchodzi do kościoła, i nie działa tam instynktownie, jeśli słucha i myśli, a to co się tam dzieje nie jest dla niego mantrą (bezmyślnym powtarzaniem tego co wyuczone), to lepiej aby miał świetny humor, bo neutralny zmieni mu się w zły, a zły się pogłębi. Uwierz mi w to na słowo, bo nie od jednej osoby to usłyszałem.

Pozdrawiam
11-01-2009 03:41
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
nieania Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,786
Dołączył: Jul 2007
Reputacja: 0
Post: #29
 
W niczym się nie pogubiłam... Dobrze wiem co piszę i dlaczego.

Nataniel ma trochę racji. Wydaje się, że Katolicyzm jest religią pesymistyczną. Księża często
Nataniel napisał(a):Nagraj sobie mszę dla dorosłych w przeciętnym kościele, najlepiej przypadkową mszę z jakiegoś kościoła w swoim mieście, a potem przeanalizuj słowo po słowie. Każde słowo które słyszysz i zastanów się co te słowo znaczy. Zobaczysz jak dużo jest tego cierpienia, a jak mało radości.
tak Go ukazują. Ale nie generalizujmy. Są księża, którzy rzeczywiście pokazują radość płynącą z Ewangelii. Najważniejsze święto, to zmartwychwstanie, a więc radosne.

Poza tym znam chłopaka, który właśnie dla tego, że KK głosi dobrą nowinę, pełną nadziei i radości nawrócił się, przyjął chrzest...

Nataniel napisał(a):Nagraj sobie mszę dla dorosłych w przeciętnym kościele, najlepiej przypadkową mszę z jakiegoś kościoła w swoim mieście, a potem przeanalizuj słowo po słowie. Każde słowo które słyszysz i zastanów się co te słowo znaczy. Zobaczysz jak dużo jest tego cierpienia, a jak mało radości.
Tak. A może lepiej wyłapać kontekst, ogólny sens wypowiedzi. Zrozumieć całość kazania, przesłanie jakie ze sobą niesie. Ja nie muszę nagrywać mszy. Wystarczy mi być na niej. Po przypadkowej mszy, w przypadkowym kościele zawsze wychodzę z dawką sił i optymizmu. No ale ja chyba jestem takim odstającym od normy przypadkiem, że trafiam na dobrych księży. Raz tylko było inaczej.
Nataniel napisał(a):Co do czytania PŚ to według mnie powinno być go dużo więcej w czasie nabożeństw niż jest obecnie. Wstawanie, siadanie, klękanie, odzew na to co mówi ten tam z przodu... Dzień w dzień, tydzień w tydzień i rok w rok to samo...
Niektóre elementy mszy są zmienne. (nie tylko śpiewy i nie tylko od święta) Popatrz jak wielu ludzi śpi w czasie czytania. Uważasz, że gdyby było go więcej, to by się obudzili?

Stanie, siedzenie, klęczenie - wszystko coś oznacza. Wystarczy zrozumieć to wszystko co się dzieje w kościele, czynnie brać udział we mszy żeby nie była nudna. Jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że dla osób biorących mechaniczny udział we mszy jest ona czymś ważnym.

Ja jakoś chodząc dzień w dzień do kościoła nigdy nie miałam wrażenia, że znów coś się powtarza dokładnie tego samego. Skupienie wystarczy aby zobaczyć wyjątkowość każdej liturgii.

Msza musi mieć swój porządek inaczej byłaby chaotyczna i w każdym kościele inna.

[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
[Obrazek: jezus2.jpg]

http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
11-01-2009 11:33
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Stahs Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 169
Dołączył: Dec 2008
Reputacja: 0
Post: #30
 
Cytat:O co właściwie chodzi?

Przecież jest w pierwszym poście - chodzi o duchową mieliznę, wypalenie, grzech i codzienną sytuację beznadziei z której, mimo usilnych prób, nie da się podnieść.

Po moim nawróceniu, życie wyglądało cudownie - przez cały rok nie miałem problemów emocjonalnych, także tych które prowadziły do upadku w sferze seksualnej, stan psychiczny znacznie się poprawił, potrafiłem nawet walczyć skuteczniej z lękami i stresem, stałem się silniejszy. Tak przez cały rok. Później zaczęło pojawiać się nieznośne poczucie samotności spotęgowane poczuciem niemożliwości spełnienia się w relacjach międzyludzkich - w końcu jestem stu procentowym introwertykiem.

Frustracja, zmęczenie, samotność - wszystko to doprowadziło do katastrofalnych skutków w mojej wierze i codziennym życiu. Dość powiedzieć że trwa to już trzy lata i mimo kilku prób zawsze do głosu dochodził mój system immunologiczny wiary - pięć dni spokoju > upadek i tak w kółko. No i w dodatku brak pracy, studiów ( tutaj część rodziny bez bicia się przyznała że śmieją się z tego za moimi plecami), znajomych czy przyjaciół, ludzi z którymi mógłbym porozmawiać (i tak w sumie nie potrafię, damn it), o dziewczynie już nawet nie wspomnę (plus cytat który dałem na górze, bardzo motywujący) - mój stan nie bierze się z podszeptów szatana to po prostu realna ocena sytuacji w której się znajduje.

Cytat:Nie wiem czy masz jakieś pojęcie o szatanie.

Kilka lat zajmuje się amatorsko teologią więc raczej tak Oczko
11-01-2009 12:45
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów