Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Moja historia
Autor Wiadomość
trzcina Offline
Początkujący
**

Liczba postów: 2
Dołączył: Mar 2009
Reputacja: 0
Post: #7
 
Helmutt napisał(a):Sama sobie wpierw pomóż, przestań się zadręczać i weź się za siebie. Przestań rozmyslać "jaka to ja jestem opętana i o zgrozo". Długo tak nie zajedziesz albo wykończy Cię choroba psychiczna albo skoczysz z okna. Idź do psychologa, wyjdź do ludzi - no nie wiem ale trzeba coś robić - bo najłatwiej jest zwalić wszystko na "diabełki" i użalać się nad sobą. Sorry, ale czasami trzeba nazwac rzecz po imieniu.
Pewnie, że nikt Ci nie pomoże - sama musisz to zrobić. Piszę to jako człowiek, który był dośc blisko skończenia ze sobą i SAM z tego wyszedł. Bo chciał.

Jestem daleka od rozmyślania i użalania się nad sobą. Zazwyczaj o tym nie myślę bo nazywa się coś takiego w psychologii mechanizmem wyparcia, który pozwala właśnie nie zwariować. Ale zdaję sobie z tego sprawę, że nie jest to najlepsze wyjście. Pójść do psychologa? Byłam już u wielorakiej maści psychologów (też tych chrześcijańskich). Pomogli? Jak widać nie bardzo. Nawet psychiatra i jego tabletki nic nie wskórały. Nie stwierdził on żadnej choroby psychicznej oprócz depresji, która się nie dziwię, że wystąpiła w mojej sytuacji. Zresztą czy tabletki lub psychoterapia będą mogły zaradzić temu, że nie mogę się modlić - ale nie dlatego, że nie chcę tylko, że za każdym razem jestem fizycznie atakowana, gdy klękam do modlitwy lub jaka metoda psychoterapeutyczna pozwoli mi znów chodzić do kościoła, zniweluje np. nienawiść do Matki Bożej, strach przed kapłanami? Czyżbym miała psychozę na tle religijnym? Jasne, że nikt mi nie pomoże bo jakże mam szukać pomocy u katolików, którzy tylokrotnie pokazali, że nic ich nie obchodzi to, że proszę ich o pomoc. Często oczywiście za tym szedł strach i niewiedza, więc staram się ich zrozumieć. Jeśli człowiek sam umiałby poradzić sobie z szatanem to na co nam egzorcyści? Ja jestem tylko człowiekiem a zły to anioł Boży choć upadły tysiąckrotnie przewyższający mnie i każdego człowieka swoją siłą, wiedzą, sprytem oraz doświadczeniem. Poza tym jego czas jest nieograniczony (oczywiście do Sądu Bożego) i może człowieka powoli niszczyć przez całe życie.

spioh napisał(a):trzcina, dlaczego nie odnowisz kontaktu z o.Anzelmem?

Proszę o czytanie ze zrozumieniem. Napisałam, że przeprowadziłam się od Częstochowy jakieś 600 km, więc fizycznie nie jestem wstanie być systematycznie jeśli w ogóle u ojca, poza tym nie stać mnie na ciągłe tak dalekie podróże.

Helmutt napisał(a):Niezbędne jest przede wszytskim wzięcie się za siebie. Sama modlitwa nic nie da, jak osoba nadal będzie trwała w maraźmie i użalała się nad sobą....

Każdy psycholog Ci powie, że komentarze typu "weź się w garść" są bezsensowne, gdyż jak to kiedyś powiedział ks. Pawlukiewicz - to tak samo jakbyś powiedział do człowieka, który ma połamane ręce i nogi - "śmigaj na Giewont! no jak to, nie dasz rady?!" - tak samo trudno wymagać od człowieka z połamanym sercem by "wziął się w garść". Nie użalam się nad sobą, gdyż to może doprowadzić człowieka do szaleństwa i nic konstruktywnego to nie wnosi. Spróbuj sobie wyobrazić, że przez 4 lata jest nad Tobą istota okrutna, bezwzględna, która nigdy się nie męczy, pragnie tylko Twojej duchowej śmierci bo wiadomo, że śmierć ciała go nie satysfakcjonuje, jesteś psychicznie wykańczany, bity na modlitwie, duszony, rzucany, wszystkie Twoje plany są sabotowane, tracisz ukochane osoby, siłę, wiarę a na dodatek większość ludzi Ci po prostu nie wierzy a Ty sam uważasz się za wariata - jakbyś się czuł? Ja się o opętanie nie prosiłam, przez przypadek trafiłam do księdza egzorcysty i sama nie wiem czy wolałabym tego "nie ruszać". Lecz wiem, że sama się nie zawlokę do żadnego księdza bo wiele razy, także w Lublinie mimo, że chciałam iść do księdza to różne osoby musiały mnie siłą ciągnąć do kościoła, gdyż sama często traciłam władzę w nogach. Poniekąd przyznam się, że uciekłam od księży bo miałam dość tego piekła. Wiem, moja wina lecz kto nie był w takiej sytuacji nie zrozumie jak wielka wola jest ucieczki i przerwania tego wszystkiego. Po 4 latach przyznaję się, że nie mam siły i proszę innych o pomoc, gdyż we własnej rodzinie nie mogę na nią liczyć. Jeśli to uważacie za marazm i użalanie się nad sobą to proszę bardzo, ale niech ktoś spróbuje postawić się na moim miejscu. Łatwo jest komuś doradzać nigdy nie będąc w jego sytuacji. Doradzać potrafi każdy, ale niewielu potrafi pomóc. Czy miłosierny samarytanin mówił do pobitego i okradzionego nieszczęśnika "weź się w garść"? Nie, on go wziął na swoje ramiona i pomógł mu.
25-03-2009 12:30
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
Moja historia - trzcina - 25-03-2009, 04:07
[] - Helmutt - 25-03-2009, 08:07
[] - Moria - 25-03-2009, 08:59
[] - spioh - 25-03-2009, 11:10
[] - Moria - 25-03-2009, 11:27
[] - Helmutt - 25-03-2009, 11:31
[] - trzcina - 25-03-2009 12:30
[] - spioh - 25-03-2009, 12:43
[] - Rachel - 25-03-2009, 13:28
[] - Helmutt - 25-03-2009, 13:33
[] - Rachel - 25-03-2009, 13:38
[] - Helmutt - 26-03-2009, 09:02
[] - Scott - 26-03-2009, 09:40
[] - nieania - 26-03-2009, 10:47
[] - Myszkunia - 27-03-2009, 13:49
[] - Vika - 27-03-2009, 23:29
[] - Myszkunia - 28-03-2009, 19:47

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów