pafni napisał(a):Tak też czynie. I tutaj Augustus masz niewątpliwą rację. Najważniejsze jest NIEKRZYWDZIC INNYCH.
Co jest istotą Buddyzmu. Czasami mam wrażenie ,że Jezus był bardziej zwązany z religiami wschodu niż z samym Chrześcijanizmem.Czyli Starym Testamentem.
pafni, nie wiem, czy jest istotą buddyzmu, czy nie jest, ponieważ nie specjalizuję się w kulturze wschodu. Nie ulega wątpliwości, że Jezus utożsamiał się z Ojcem - Bogiem ST. Nie możemy zapominać, że Jezus też był prowokatorem, cały czas prowokował faryzeuszy, by w końcu powiedzieć im:
obłudnicy! Jezus, podobnie jak Bóg ST, gniewa się na zło. Jeżeli zniósł prawo ST, to tylko w kwestii zabijania przez ukamienowanie, ponieważ faryzeusze zaczęli opacznie rozumieć Prawo. Zresztą Jezus powiedział im wyraźnie, że z Boga nie są. I trzeba powiedzieć jasno, że Jezus jest w posiadaniu miecza obosiecznego, ostrego, z którego skorzysta w swoim czasie, nie jest to miecz nieużyteczny, czyli sobie a muzom.
pafni napisał(a):Eee nie przesadzajmy. Pozostaje jeszcze Mickiewicz, Szekspir, Gombrowicz..i wiele innych. Kiedyś w szkołach nie było Biblii i jakoś Ludzie potrafili docenic sztuke, muzyke, film.
Trochę to mylne, pafni, dlatego że Biblia nakręciła całą spiralę literatury świeckiej, która wyrazie istnieje w obrębie intertekstualności biblijnej. Gdyby nie Biblia, to trzeba by było zabrać Mickiewiczowi kawał dobrej literatury, albo i całą jego literaturę. Należy pamiętać, że Mickiewicz był pod ogromnym wrażeniem
Kazań sejmowych ks. Skargi. Słowackiemu tym samym sposobem można zabrać kawał dobrej literatury. Dochodzimy teraz do Gombrowicza. Skoro był ferdydurkowy spór o poetę, to tylko dlatego, że zarówno Mickiewicz jak i Słowacki zawdzięczali kawał dobrej literatury Biblii. Bez Biblii kruchy byłby cały romantyzm, to jest prawda obiektywna, chociaż możesz temu nie zawierzać. (Kochanowski wielkim poetą był, tak dla jasności, który bez Biblii też stałby się literacko ubogi.) Analogicznie ma to się do Szekspira.
Złudne jest myślenie, że Biblia nie była w szkołach. Była cały czas, jeśli nie obecna jako taka, to przez swoją intertekstualną moc, którą nadawała innej literaturze. Zresztą mądry polonista, co wiadomo mi od profesorów, w tajemnicy przynosił Biblię i uczył. Chyba musiał mieć, w niegdysiejszych chorych czasach, wielkie zaufanie do swoich uczniów. Nie daj się zwieść manipulacjom. Życzę ci większego zamiłowania do literatury, żebyś odkrył prawa rządzące literaturą. :wink:
PS, nikogo nie wrzucam do żadnego wora. Nie mam daru wrzucania jednych do jednego wora, a innych do drugiego wora. Nie mam tez daru decydowania o tym, kogo pozostawić poza worem. Jeśli myślisz, że wrzuciłem kogokolwiek, personalnie, do jakiegoś wora, to powiem ci, że to tylko złuda i pozór. Problem w tym, że niektórzy nie badają właściwości języka. Jeśli ktoś myśli, że wrzuciłem kogoś do wora, to odpowiem, że ten ktoś sam się do wora rzucił. Niektórzy ludzie mają silne zaburzenia narcystyczne, które nie pozwalają im badać prawd obiektywnych. Zachodzi w nich tzw. redukcja dysonansu poznawczego, dlatego też te osoby skłonne są do fałszowania prawd obiektywnych i rzeczywistości.
(...)
niektórzy, w swojej nieporadności językowej, widzą w rzeczach większe wartości niż w zjawiskach. Tak marnieje w nich duch i zjawiskowość życia.
Jeśli zdecydowałem się na opublikowanie myśli, która zrodziła się w mojej głowie, to nie po to, aby mówić, że ty jesteś gorszy, czy inny człowiek, tylko po to, ażeby każdy mógł sam ocenić to zdanie. Żeby mógł powiedzieć:
to zdanie jest prawdziwe, albo:
to zdanie jest nieprawdziwe, biorąc pod uwagę kontekst w jakim się znajduje. Jeśli uważasz, że to zdanie jest próbą osądzenia ludzi, to również stanowi to mylną myśl. Mogą się przecież znaleźć osoby, które powiedzą:
duch to złuda, to zdanie mnie nie dotyczy. Więc sam zdecyduj, czy chcesz uznać duchowość człowieka, czy raczej na duchowości ci nie zależy? Nie wychodź poza tekst w interpretowaniu go, tylko pozostań w obszarze tekstualnym. Jeśli masz swoje zdanie, to mniej, nie przyszedłem tu, by na siłę cię ewangelizować. Benedykt XVI wypowiedział się w sprawie ewangelizowania i przyjmuje jego racje za słuszne.
hacunamatata napisał(a):Ja bym się nie upierał przy tym, żeby Biblia była koniecznie obecna w nauczaniu szkolnym, czy też wyższym. Dla mnie osobiście nie ma ona wartości "literackiej".
hacunamatata, a czy umiesz odpowiedzieć, co stanowi literackość literatury? Podpowiem, że nauki teoretycznoliterackie ukręciły bicz na naukę filologiczną, dlatego, że instytucja jaką jest literatura rozszerzyła się ogromnie. Współczesna, polska nauka filologiczna jest królowa nauk humanistycznych. A wiesz dlaczego? Dlatego że filologia musi być niezwykle interdyscyplinarna. Literatura dziś stanowi ogromną, a nawet przytłaczająca instytucję. Jeżeli J. Derrida swojego czasu miał wątpliwości, co do literackości dzieła filozoficznego, tak dziś nauka filologiczna wątpliwości nie ma. Filologia musi uszanować każde dzieło filozoficzne, historyczne, antropologiczne itp. Filologia nie zajmuje się już tylko beletrystyką. Musi ona uszanować każde dzieło literackie. Sprawdź w słowniku hasło 'literatura'. Filologia zajmuje się literaturą. Szanuje ona światopoglądy, choć nie musi w nie wierzyć, ponieważ cechują ją ogromna synkretyczność naukowa. Filologia oprócz tekstu-grafemu musi rozpoznawać strukturę tekstu. Musi zatem pamiętać, że tekstem jest już malarstwo, muzyka, film, teatr, obrzędy itp. Musi mieć na uwadze wszystkie rodzaje przekładów, a jest ich trochę. Musi znać wszystkie szkoły analityczno-interpretacyjne dzieła literackiego. (Zdaje się, że teologia kładzie nacisk wyłącznie na hermeneutykę, choć nie wiem tego na pewno.) Filologia szanuje przede wszystkim słowo i wyraz, dlatego też filozofia nie może decydować o literackości literatury, nad nią zawsze będzie panować filologia.
I tylko filologowie, będą decydować, co jest literaturą.