Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
JEZUS UZDRAWIA! rekolekcje z o.Jamesem Manjackalem
Autor Wiadomość
BioZ
Unregistered

 
Post: #18
 
Witajcie!

Trafiłem tutaj niechcący, szukając dyskusji i szerszych informacji odnośnie posługi ojca Manjackala, ze względów "poznawczych" (moja opinia i wrażenia są moimi, nie wszystkich).
Zauważyłem także pytanie o wrażenia z rekolekcji. Jak już tu jestem i pojawiła się taka prośba, mogę na nią odpowiedzieć na miarę możliwości Oczko.

Pozwólcie, że przekleję treść wiadomości napisanej na innym forum, z podobnych pobudek:
Cytat:Najpierw jednak o o. Manjackalu, bo wpadłem tu szukając dyskusji na jego temat. Na jego rekolekcjach byłem dwa razy, we wrześniu 2009 i w marcu 2010. Polecam na nie pojechać, gdyż obraz na Youtube jest zafałszowany z dwóch powodów - po pierwsze, na wybiciu filmik nagrany przez kogoś, gdy ojciec modli się o chrzest w Duchu Świętym, po drugie, mało jest filmików z nim w ogóle. Trzeba wspomnieć, że to zjawisko (spoczynku w Duchu Świętym) jest przez niego raczej traktowane na uboczu. W dzień modlitwy o wylanie Ducha Świętego (do czego mają przygotować całe rekolekcje i księża służący kilka dni sakramentem pojednania) wspomina, że takie zjawisko może wystąpić. Nie stwierdza jednoznacznie, że zawsze to pochodzi od Boga czy coś, mówi też, że to nie jest konieczne ani też nie trzeba się tego zjawiska bać. Rozsądnie do tego podchodzi i napomina, żeby nikt się nie martwił (ludzie patrzą na wyjątkowość) i że Duch Święty działa niezależnie od tego, czy takie rzeczy się dzieją, wszak w działaniu Boga w tej modlitwie bardziej chodzi o przemianę wewnętrzną. Czytałem też dokument z Malines o spoczynku w Duchu Świętym i widziałem reakcje ludzi na to przeżycie i widok, i mogę powiedzieć dwie rzeczy - po pierwsze, warto się opamiętać i traktować to jako zbędny dodatek do modlitwy i życia duchowego, którym Bóg może uraczyć, ale nie musi; istnieje ryzyko przesadnego skupiania się na spoczynku a nie na Bogu, niektórzy wręcz tylko o tym czasem gadają. A potem robi się szum i przekreślają charyzmatyka, bo np. nie neguje tego zjawiska, które samo w sobie nie do końca jest zbadane (jedynie można stosować kryterium "po owocach"). Sam ojciec jest niesamowitym kaznodzieją, bardzo pokornym i konkretnym. Całe rekolekcje opiera na Biblii, podaje fragmenty i na ich podstawie rozwija całą naukę. Jest wbrew pozorom tradycyjnym katolikiem, przywiązuje dużą wagę do tradycji i do zwyczajów które obecnie w Kościele Katolickim zostają nieco zaniedbane (np. post i pokuta). Jego mowa jest prosta i konkretna, a także jakoś dziwnie nie sposób nie doznać wewnętrznego, duchowego i psychicznego poruszenia w czasie tych rekolekcji. Tak od strony czysto ludzkiej, nawet twardzi faceci w czasie kazań zakrywali twarz płacząc, być może duży udział w tym miały świadectwa nawróceń i uzdrowień jakie przytaczał, a jakich był pośrednim lub bezpośrednim świadkiem w czasie posługi (konwersje setek muzułmanów, hinduistów, powrót do Kościoła po wielu latach, uratowanie z katastrofy, cudowne uzdrowienia; z o. Manjackalem po świecie jeździ Peruwianka, Gaby Landauro, którą kilkanaście lat temu Bóg uzdrowił ze stwardnienia rozsianego. Później nawrócił się jej syn, lekarz, obecnie pracuje w Niemczech w szpitalu i tam mieszkają. Ponieważ zabrakło książek, które ludzie chcieli kupić na rekolekcjach w Chojnicach, ten zaraz po pracy jechał 11 godzin by je dostarczyć, opowiedział świadectwo swojego życia, zaprosił chętnych do odwiedzin i pojechał spowrotem do pracy). Utrzymywał kontakt, a przynajmniej miał kilka spotkań z Janem Pawłem II, kiedy to ten spytał o. Jamesa, czy jest gotów przelać krew za Chrystusa w krajach Zatoki Perskiej. Trzeba wspomnieć, że to jest jego główna posługa (jako misjonarza), poza jeżdżeniem co tydzień do innego kraju na świecie. Jeszcze jego osobiste świadectwo: http://jmanjackal.net/pol/polpers.htm
Reasumując - jedyne, co może być do zarzucenia ojcu Manjackalowi, to jego tolerancja kontrowersyjnego zjawiska. Cała zaś jego posługa modlitewna i kaznodziejska daje wielką przemianę życia lub umocnienie, choć z początku jest na tych rekolekcjach trudno, sam tego doświadczyłem. Szatan póki jeszcze może człowieka za jakieś sznurki pociągnąć, zaczyna szarpać bo widzi, że ludzie w większości przechodzą wielkie nawrócenie i spotykają Żywego Boga.

Teraz pragnę przejść do części drugiej, mojego świadectwa. Trzeba wiedzieć, w skrócie, że byłem słabym katolikiem, potem typowym antyklerykałem, dalej wyśmiewałem i krytykowałem wiele rzeczy w Kościele nawet gdy już do niego wróciłem 4 lata temu, w sposób nie do końca świadomy, w sakramencie bierzmowania. Przez 3,5 roku wzrastania w wierze skupiałem się jednak na rozumie, bowiem moja wiara była miotana różnymi wątpliwościami i krytyką sianą przez antyklerykałów, ateistów i katolików którzy tną własną gałąź. W końcu się umocniłem, ale największe przemiany przynosił i przynosi w moim życiu sam Bóg, moje starania zawsze były mizerne w skutkach. I największą jak dotąd przemianę, najpiękniejsze dni mojego życia, to właśnie rekolekcje ojca Manjackala. Jeszcze rok temu podchodziłbym do własnych słów i własnej osoby z rezerwą, a kilka lat temu bym wyśmiał i nazwymyślał. Ale jeżeli ktoś szuka Boga, szuka sensu życia, szuka spełnienia, niech spróbuje - do stracenia nic nie ma. Jeżeli chodzi o szerszy opis, podam linka do świadectwa opublikowanego na jednej stronie:
chojniceodnowa.blogspot.com/p/nasza-odnowa.html (świadectwo Tomka)

Teraz co do weryfikacji...
Alergia i astma – po objawach od pół roku widzę wyraźną poprawę, brak 'zgonu' po o wiele dłuższym biegu niż zwykle, brak anginy od ponad pół roku choć miewałem średnio co dwa miesiące, brak innych dolegliwości. Badania zrobię pod koniec kwietnia albo w maju, gdyż mój lekarz z pewnych względów raczej nie zechce mi dać skierowania.
Radość, pokój, niezłomna wiara – to wszystko nadal jest, badaniami nie można tego potwierdzić niestety. Zdarza się niepokój albo chwila troski, ale od dwóch lat od pewnych rekolekcji jestem optymistą (który widzi na cmentarzu same plusy), wcześniej będąc kilka lat cierpiętniczym romantykiem który miewał myśli samobójcze.
Poprawa relacji z rodzicami – jak ktoś chce może ich spytać, nie zamierzam ukrywać swojej osoby. Wtedy proszę o kontakt.
Poprawa snu – niestety tylko ja mogę to stwierdzić.
Ustąpienie problemów z żołądkiem – rodzice mogą potwierdzić gdyż często mi asystowali podając herbatę, krople żołądkowe albo miskę. Tak bywało nawet do kilku razy w miesiącu. Od pół roku wymiotowałem w jeden dzień, z powodu grypy żołądkowej.
Modlitwa – obecnie bez chaosu, jestem w stanie zarówno modlić się „formułkami” jak i własnymi słowami, choć nie powiem, jest to często trudne, gdy pojawia się zmęczenie albo inne zajęcia. Staram się jednak trwać przy Bogu cały dzień.
Masturbacja (pomińmy dyskusję czy to grzech i czy to złe, podzielam naukę Kościoła, natomiast bez względu na to kilka razy w tygodniu to już trochę za dużo) – tylko ja mogę to stwierdzić, wszak niby to się traktuje jako coś normalnego, ale jeszcze kiedyś jak kumpel zobaczył przypadkiem u mnie w ulubionych jakiegoś pornosa, myślałem że zapadnę się pod ziemię.
Nieczystość wzroku i myśli – również tylko ja mogę stwierdzić, przepraszam...
Umocnienie, odebranie introwertyzmu i nieśmiałości – tak jest, potrafię rozmawiać z obcymi, potrafię zagadywać ludzi, jak dziewczyna jakaś mi się spodoba także, choć kiedyś to był dla mojej głowy i duszy potop szwedzki. Także na ostatnich rekolekcjach mówiłem przed ponad tysiącem obcych ludzi w skrócie to wszystko co mówię, także o masturbacji, co było dla mnie wcześniej największym wstydem. Nie mam oporów także przed publicznym występowaniem czy czytaniem na Mszy, co również wcześniej kojarzyłem jako stresogenne.
Nałóg skubania palców – palce są już normalne, odbudowały mi się linie papilarne.

Jak widać dużo jest tego. Jeżeli jednak chodzi o takie patrzenie na to jak na cuda, to podobnie jak z tymi kontrowersyjnymi spoczynkami. Nie to jest najpiękniejsze... Cieszę się ze wszystkiego, ale o wiele bardziej jak z jakiegokolwiek uzdrowienia cieszę się z umocnienia mojej wiary, radości, zaufania Bogu, poczucia Jego realnej bliskości, obecności i przyjaźni, dostrzegania Jego działania w codzienności, przez wydarzenia, przez ludzi, przez "zbiegi okoliczności, uwolnienia z nieczystości, a od powrotu z rekolekcji przeżywam wspaniałą przyjaźń, pierwszą od zawsze, niesamowity dar, dany i zadany, chodzący dowód na istnienie Boga, no po prostu...

(...)

Dużo jest opinii i negatywnych oraz pozytywnych zdań i informacji związanych z odnową charyzmatyczną, natomiast osobiście dopiero "w niej" (cudzysłów, bo nie traktuję tego jako ruch wewnątrzkościelny) bardzo blisko poznałem (choć oczywiście jak na ludzkie znikome możliwości) Boga i zapragnąłem stale dążyć do świętości i bliskości z Nim. Możliwe, że po prostu mój rozwój duchowy tak Bóg podzielił na etapy, może i bez tego w końcu byłbym taki jaki jestem obecnie (a jestem diametralnie różny od siebie przed Bierzmowaniem, a bardzo różny od siebie przed niecałym rokiem).
Uważam, że pomimo trudności i zagrożeń płynących z tej formy duchowości (może też to kwestia młodości 'nowej pięćdziesiątnicy' i potrzeby uporządkowania jej oraz ludzi którzy w niej pragną brać udział, oraz zdrowego rozsądku wszystkich), pewne jej elementy, oraz wiedza głównie kojarzona z odnową charyzmatyczną (np. sama kwestia charyzmatów czy rozeznawania natchnień - choć to drugie jest dość inspirowane ĆD) pomagają w dużej mierze ubogacić swoją wiedzę religijną i pogłębić życie Bogiem, zarówno od strony ludzkiej (stety lub niestety, człowiek czasem potrzebuje przeżycia, by za duchem i ciało poszło; ale mam też na myśli postawę życiową), jak i duchowej. Choć teoretycznie każdy znajduje w Kościele coś odpowiedniego dla siebie, wydaje mi się, że każdemu przydałaby się formacja, w której łączy się silnie tradycję, elementy duchowości 'charyzmatycznej' oraz ignacjańskiej (tego osobiście jeszcze nie próbowałem). I wszystko inne, co przynosi dobre owoce i pomaga przyjmować, odwzajemniać i przelewać na bliźnich Miłość, która jest źródłem wszelkiej miłości Uśmiech.
Także, czym chciałbym się z Wami podzielić... Przez te niewiele lat mojego życia, najpierw krytykując wszystko w Kościele, potem tylko etykę seksualną, cuda i środowiska silnie skojarzone z kultem maryjnym, następnie niby drobne szczególiki teologiczne albo praktyczne, zacząłem coraz bardziej zauważać, że doktryna katolicka, czy Objawienie (nie wiem do czego chcę się odnieść) wymaga pełnej akceptacji, bez żadnego ale, bez wyjątków, gdyż jest jak... Powiedzmy, jak domek z platynowych kart, może dobre porównanie. Potężny i wspaniały, ale jak człowiek coś z tego spróbuje ująć albo przekręcić, powoli zacznie się sypać w niespójności i chaosie. Taka luźna myśl, nie pamiętam odnośnie czego to mi przyszło kiedyś, ale bardzo mnie uderzyło. W pewnym sensie napawa mnie zdumieniem, w pewnym radością.
Także - mam nadzieję że nie bluźnię - myślałem sobie po rekolekcjach w Somiance: "ludzie mawiają, że najlepszym przyjacielem człowieka jest pies. CO ZA BZDURA! Bóg jest najlepszym Przyjacielem człowieka!!!".

I jeszcze jeden fragment z Dziejów Apostolskich, który niesamowicie dodaje otuchy i wiary w Kościół Uśmiech:
Dz 5, 28-39 (BT):
Cytat:"Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię, a oto napełniliście Jerozolimę waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas krew tego Człowieka?" "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi - odpowiedział Piotr i Apostołowie. Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni". Gdy to usłyszeli, wpadli w gniew i chcieli ich zabić. Lecz pewien faryzeusz, imieniem Gamaliel, uczony w Prawie i poważany przez cały lud, kazał na chwilę usunąć Apostołów i zabrał głos w Radzie: "Mężowie izraelscy - przemówił do nich - zastanówcie się dobrze, co macie uczynić z tymi ludźmi. Bo niedawno temu wystąpił Teodas, podając się za kogoś niezwykłego. Przyłączyło się do niego około czterystu ludzi, został on zabity, a wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni i ślad po nich zaginął. Potem podczas spisu ludności wystąpił Judasz Galilejczyk i pociągnął lud za sobą. Zginął sam i wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni. Więc i teraz wam mówię: Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem". Usłuchali go.

Pozdrawiam w Panu Uśmiech. Jeżeli ktokolwiek potrzebuje rozmowy albo modlitwy, niech nie waha się pisać.
Tomasz Sroczyński
05-04-2010 14:50
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
[] - Ks.Marek - 09-08-2007, 11:54
[] - czarek - 12-08-2007, 10:22
[] - asperges - 23-08-2007, 22:59
[] - spioh - 15-05-2009, 08:50
[] - reniaa - 15-05-2009, 09:32
[] - spioh - 15-05-2009, 10:04
[] - Annnika - 15-05-2009, 22:08
[] - reniaa - 16-05-2009, 17:37
[] - spioh - 16-05-2009, 21:20
[] - Annnika - 28-05-2009, 23:30
[] - aga - 27-07-2009, 14:59
[] - Annnika - 28-07-2009, 22:02
[] - Annnika - 21-01-2010, 00:53
[] - BioZ - 05-04-2010 14:50
[] - omyk - 05-04-2010, 17:08
[] - reniaa - 14-05-2010, 10:04
[] - Kejti - 25-09-2010, 18:57
[] - TOMASZ32-SANCTI - 27-09-2010, 08:44
[] - mike789 - 30-10-2010, 11:21
[] - Kejti - 30-10-2010, 13:53
[] - mike789 - 30-10-2010, 17:18
[] - Annnika - 30-10-2010, 20:12
[] - mike789 - 30-10-2010, 21:00
[] - Annnika - 31-10-2010, 23:14
[] - mike789 - 03-11-2010, 17:31
[] - Annnika - 04-11-2010, 17:49
[] - mike789 - 04-11-2010, 18:01
[] - Annnika - 04-11-2010, 18:03
[] - omyk - 04-11-2010, 20:19
[] - Annnika - 05-11-2010, 15:22
[] - omyk - 05-11-2010, 17:16
[] - Annnika - 05-11-2010, 18:32
[] - Kejti - 30-07-2011, 11:14

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów