Cytat:Załóżmy, że Jezus nie zmartwychwstał, nie był Synem Boga. Cały rdzeń chrześcijaństwa jest nieprawdą. Czy w takiej sytuacji samo chrześcijaństwo przedstawiałoby jeszcze jakąś wartość, czy miałoby sens ?
moim zdaniem
temat jest niezmiernie ciekawy i należy już na samym początku określić jasno
co rozumiemy pod pojęciami "chrześcijaństwo" i "sens"
zanim jednak do tego przejdę chciałbym jasno zasygnalizować, że jestem osobą przekonaną - żeby nie rzec: wierzącą - w to, że Jezus jest Chrystusem, w to, że jest Synem Boga i w to, że zmartwychwstał; ta uwaga jest o tyle ważna, że dalsze rozkminy traktuję czysto teoretycznie - jako 'gdybologię'
powróćmy zatem
do pojęć "chrześcijaństwo" i "sens":
Cytat:chrześcijaństwo
1. «religia opierająca się na nauce Jezusa Chrystusa»
2. «ogół chrześcijan»
http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2448787
sens
«właściwe, zgodne z prawidłowym myśleniem lub z rozsądkiem znaczenie czegoś»
http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2575207
jeśli przyjmiemy
pierwsze rozumienie słowa "chrześcijaństwo", to wówczas - zgodnie z definicją "sensu" - chrześcijaństwo traci sens; nie pozostanie bowiem w zgodzie z rozsądkiem, jeśli opierając sie na nauce Jezusa, jednocześnie zakwestionuje jej prawdziwość
można więc rozpatrywać "sensowność" chrześcijaństwa
tylko w znaczeniu drugim; nie jest przypadkiem, że takie rozumienie - postrzeganie chrześcijaństwa w wymiarze socjologicznym - było już preferowane w myśli europejskiej
przypatrzmy się zwłaszcza
teorii Emila Durkheima:
Cytat:Durkheim spisał swój punkt widzenia w dziele "Elementarne formy życia religijnego" (Paryż 1912); badał podłoża świadomości zbiorowej; zwrócił uwagę na tzw. 'fakty społeczne'; uważał, że religia to wzorcowa instytucja, symboliczna reprezentacja społeczeństwa, pozwala wykroczyć poza naturę zwierzęcą; zrozumienie religii wynika ze zrozumienia rytuałów (inicjują jednostkę do życia zbiorowego, zespalają zbiorowość, kultywują tradycję grupową, podtrzymują w ciężkich chwilach); religia i moralność są źródłem wyróżnionej przez Durkheima świadomości zbiorowej, która jest swoistym, autonomicznym bytem (nową rzeczywistością w łonie społeczeństwa); symbole religijne wg Durkheima odgrywają ważną rolę w procesie integracji społ, są narzędziem nawiązywania wzajemnych związków między jednostkami; Durkheim opierał swoją teorię m.in. na własnych badaniach dotyczących australijskiego totemizmu
Durkheim nie interesował się treścią wierzeń, jedynie rolą religii w grupie (uznał ją za istotny element tejże grupy - jej serce czy duszę); religia integruje grupę przez wierzenia, normy, rytuały i wartości; są one wspólne dla danej społeczności, jednoczące we wspólnocie wiary; bóg [będący tu jedynie symbolem mocy społeczeństwa, wyobrażeniem społeczności] "sprawia" zaciśnięcie więzów ludzkich wokół "siebie"; w rzeczywistości - wg Durkheima - chodzi jedynie o zaciśnięcie więzów pomiędzy nimi samymi; bóg jako wytwór świadomości społecznej jest tu także kryterium dobra i zła [ostatecznie więc dobre jest to, co większość społeczeństwa za takie uznaje; niemoralne są tu odchylenia od postępowania ogółu]; Durkheim uważa zatem, że to społeczeństwo jest twórcą i celem moralności; podobnie jest ono twórcą rzeczy świętych [sfery sacrum]: budzą one pewien szacunek w grupie i przez swój autorytet także wzmacniają więź jednostki ze społecznością; sfera wierzeniowa, sakralna i normatywna jest wzmacniana i sankcjonowana przez sferę rytualno-kultyczną
wg Durkheima zależność między grupą a religią jest obustronna: społeczeństwo jest w tym ujęciu ostatecznym źródłem religii, a religia jest najsilniejszym czynnikiem społecznotwórczym;
Durkheim utożsamia życie religijne z życiem społecznym i religię ze strukturą społeczną, twierdzi, że zanik przeżyć religijnych prowadzi do zaniku więzi społecznych (i odwrotnie)
źródło: moje notatki na jeden z egzaminów, pochodzące z róznych podręczników i z neta
Z teorii Durkheima jasno wynika sens jakiejkolwiek religii - w tym także chrześcijaństwa - niezależny od prawdziwości jej wierzeń; w tym ujęciu,
heysel, muszę przyznać Ci za Durkheimem rację: faktycznie, tak pojmowana religia chrześcijan miałaby sens choćby tylko integracyjny
analogiczne ujęcia przedstawiali także
autorzy innych koncepcji religii:
Cytat:- Erich Fromm uważał, że religia to jedna z zasadniczych potrzeb [dotyczy posiadania przedmiotu czci i puntu ostatecznego odniesienia]
- Ernst Bloch (twórca filozofii nadziei) wskazywał, że ludzka nadzieja skierowana jest ku lepszemu bytowaniu "gdzie indziej"; czł nigdy nie zadowoli się tym, co ma i dlatego szuka m.in. w religii, choć swoją pełnię osiąga - wg Blocha - w socjalizmie
- Roger Garaudy - ideolog stalinizmu nawrócony na islam - uznawał, że człowiek jest otwarty na Nieskończoność; religia wg niego nie jest ucieczką, ale dynamizmem życia
- można także zwrócić uwagę na niektórych sympatyków marksizmu (np. Togliatti i Lombardo-Radice z Włoch, Murry i Verret z Francji czy Pavicevis i Vrcan z ex-Jugosławii), którzy - nie potwierdzając bynajmniej roszczeń Jezusa co do prawdziwości Jego nauki - podkreślali, że religia (zwł. chrześcijaństwo) ma pozytywny wpływ na postęp społeczny i rozwój kultury
źródło: także notatki /jw./
sumując: rzeczywiście, można - podobnie, jak Ty,
heysel - rozpatrywać sens chrześcijaństwa w oderwaniu od Jezusa i historia myśli ludzkiej zna takie próby [jak choćby przytoczone przeze mnie]
nie da się ukryć, że w tym ujęciu chrześcijaństwo posiada pewien sens
[ Dodano: Wto 26 Maj, 2009 01:00 ]
.
.
.
EDIT:
Cytat:heysel napisał(a):Jezus raczej przekazywał swoje nauczanie jako pewnik
Cytat:skoro był tego zupełnie pewien, to dlaczego miałby przekazywać to w sposób niepewny...
heysel napisał(a):A co jeśli się mylił ?
Cytat:jeśli się mylił, to chrześcijanie mają cholernego pecha... 8)
heysel napisał(a):Dlaczego ? Chrześcijaństwo ma sens nawet wtedy kiedy Jezus nie był bogiem i nie zmartwychwstał.
powracając jednak do pytania wyjściowego - od którego rozpoczął się powyższy temat - czyli do owego "dlaczego?"; otóż nie uważam tak dlatego, że nie dostrzegam absolutnie żadnego sensu chrześcijaństwa poza Jezusem (owszem, dostrzegam, choć uznaję go za mniej istotny); jeśliby Jezus się pomylił, to chrześcijanie mieliby cholernego pecha dlatego, że dotąd wierzyliby w wydumane fantasmagorie - a nikt chyba nie chce wierzyć w brednie... #-o w takiej sytuacji byliby więc okrutnie rozczarowani :twisted: