Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
W kolejce po rozwód kościelny....
Autor Wiadomość
Mordimer_Madder Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,075
Dołączył: Jun 2008
Reputacja: 0
Post: #1
W kolejce po rozwód kościelny....
Cytat:Kościelne "rozwody": Polacy drudzy za Włochami

Watykański rocznik statystyczny podaje, że do sądów biskupich w Polsce trafia rocznie niemal 3,5 tysiąca wniosków o orzeczenie nieważności sakramentu małżeństwa. Ten wynik daje nam drugie miejsce na świecie, za Włochami, podaje "Dziennik Polski".
Ubiegły rok był pod tym względem rekordowy. W sądach biskupich w Polsce zarejestrowano ponad 10 tys. wniosków o unieważnienie małżeństwa.

W Sądzie Metropolitalnym w Krakowie jeszcze kilka lat temu korytarze były przez większą część dnia puste. Sytuacja zmieniła się po wejściu w życie nowego kodeksu prawa kanonicznego. Dopuszcza on jako przyczynę nieważności małżeństwa "niedojrzałość emocjonalną partnera". W sądzie są teraz dni, gdy kolejka petentów liczy kilkadziesiąt osób. Na biurkach sędziów leżą akta ponad dwustu spraw!

Sądy kościelne mają trzy instancje. Pierwsza jest w diecezji, druga to trybunały metropolitalne, trzecią, najwyższą instancją jest tzw. Rota Rzymska. Sąd Metropolitalny w Krakowie spełnia funkcję sądu pierwszej i drugiej instancji. Drugiej dla sądów z Kielc, Tarnowa, Częstochowy, Katowic, a do niedawna był również sądem drugiej instancji dla Lwowa. Od roku Lwów ma swój sąd kościelny.
źródło

Bardzo mnie interesuje, czy to oznaka dojrzałości chrześcijańskiej, czy może absolutne fiasko kościelnych nauk przedmałżeńskich i całego trybu przygotowywania do życia w rodzinie katolickiej... o lekkim traktowaniu samego sakramentu małżeństwa już nawet nie wspominam :roll:

[Obrazek: mojuserbar.jpg]
[Obrazek: 24382.jpg]
Bóg lubi ateistów - oni Go nigdy nie zadręczają swoimi problemami 8)
13-11-2009 10:57
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #2
 
Mordimer_Madder- Odpowiedź jest prosta. Mimo przynależności metrykalnej coraz bardziej wchodzimy w społeczeństwo postchrześcijańskie. Tzn mentalność wielu katolików, jest o wiele bardziej pogańska czy ateistyczna niż chrześcijańska. Nie ma dzisiaj środowiska christianitas, które by było nośnikiem wartości. Dlatego wnika coraz bardziej owa mentalność.
I nie ma tu niczyjej winy. Po prostu nastąpiły pewne procesy społeczne, które zainicjowało taką rzeczywistość.
A Kościół zastany przez nas był i jest w znacznej części Kościołem duszpasterstwa sakramentów. A to jest dobre w momencie gdy istnieje właśnie to środowisko chrystianitas o którym wspomniałem.
Dzisiaj ta forma duszpasterstwa nie wystarcza. Potrzebne jest duszpasterstwo misyjne.
Ponieważ owe procesy społeczne spowodowały taki stan jaki obserwujemy.
Myślę że, te pojęcia: duszpasterstwo sakramentów i misyjne wymagałyby wyjaśnienia, ale to byłby :offtopic: .
Z tym, że wyjasnienie wszystkiego na forum jest utrudnione, bo z założenia zakłada dyskusję. A w toku dyskusji pojawiają sie dziesiatki zdań i poglądów oraz pytań i temat sie rozmywa. Każdy na co innego zwraca uwagę itd.

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
13-11-2009 11:34
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Mordimer_Madder Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,075
Dołączył: Jun 2008
Reputacja: 0
Post: #3
 
Hmm - czyli z punktu widzenia nauki KK moralnym jest uznawanie sakramentu za niebyły a zwłaszcza w takiej liczbie :?:

Nie jest to pytanie napastliwe - zadaję je, bo chciałbym zrozumieć, czy to jest populizm ze strony hierarchii, czy może swoiste signum temporis na kanwie ewolucji w łonie KK :roll:

[Obrazek: mojuserbar.jpg]
[Obrazek: 24382.jpg]
Bóg lubi ateistów - oni Go nigdy nie zadręczają swoimi problemami 8)
13-11-2009 15:13
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #4
 
Sorry, ale niczego nie zajarzyłeś. Nic takiego nie napisałem.
Napisałem natomiast tylko o przyczynach tego zjawiska, które uważam za niepokojące.

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
13-11-2009 15:48
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Bozy_Wariat Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 131
Dołączył: May 2007
Reputacja: 0
Post: #5
 
Używamy często niewłaściwej terminologii. W Kościele nie istnieje coś takiego jak "unieważnienie małżeństwa" ale "stwierdzenie nieważności", a to jest diametralna różnica. Nie można unieważnić czegoś, co było ważne. Są tylko 2 przypadki rozwiązania ważnego małżeństwa na mocy przywileju Pawłowego. Wiem, że jeden dotyczy tego, ze jest niedopełnione a drugi nie pamiętam. Ale nie o tym chciałam.

Stwierdzenie nieważności dotyczy tego, że to małżeństwo od początku było nieważne, ale jedno z małżonków nie wiedziało o przeszkodach zrywających, gdyż zostało to przed nim zatajone. Wówczas można złożyć wniosek stwierdzenie nieważności (a nie unieważnienie).
Jednakże każdą taką sprawę Kościół rozpatruje, uwzględniając wszystkie okoliczności czy aby na pewno to małżeństwo od początku było nieważne.

[Obrazek: qw000003.gif]

"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"
13-11-2009 15:56
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #6
 
Bozy_Wariat napisał(a):Stwierdzenie nieważności dotyczy tego, że to małżeństwo od początku było nieważne, ale jedno z małżonków nie wiedziało o przeszkodach zrywających, gdyż zostało to przed nim zatajone. Wówczas można złożyć wniosek stwierdzenie nieważności (a nie unieważnienie).
Oczywiście masz rację, nawet zastanawiałem się czy tego nie wyjaśnić. Ale sądziłem, że to jest na tym forum oczywiste.
Jednakże ta statystyka o ile jest wiarygodna, nasuwa smutne refleksje. Obawiam się że niektórzy chcą fakt stwierdzenia nieważności wykorzystać najnormalniej w świecie, traktując je jako sposób na bezbolesny i bez konsekwencji przeprowadzony "rozwód kościelny"
Po prostu - traktują to jako swego rodzaju furtkę. I wtedy źle to świadczy o naszym chrześcijaństwie i jego rozumieniu w przełożeniu na życie codzienne.

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
13-11-2009 16:31
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Mordimer_Madder Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,075
Dołączył: Jun 2008
Reputacja: 0
Post: #7
 
Cytat:Po prostu - traktują to jako swego rodzaju furtkę. I wtedy źle to świadczy o naszym chrześcijaństwie i jego rozumieniu w przełożeniu na życie codzienne.
Uff... pewnie miałbym opory, żeby tak to ująć... ale to jest dokładnie to, o czym myślę... dlaczego hierarchia na to pozwala :?:

Wbrew wrażeniu niektórych bardzo szanuję osoby wierzące z przekonania i żyjące prawdami swojej wiary /nie ważne której/ i prawdę mówiąc na miejscu takich osób z grona katolików czułbym się niekomfortowo widząc, że ważne dla mnie zasady inni lekce sobie ważą i jeszcze otrzymują na to przysłowiowy glejt a w obliczu przytoczonej statystyki przypadków takich absolutnie nie można nazwać wyjątkowymi :roll:

[Obrazek: mojuserbar.jpg]
[Obrazek: 24382.jpg]
Bóg lubi ateistów - oni Go nigdy nie zadręczają swoimi problemami 8)
13-11-2009 16:55
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #8
 
Mordimer_Madder napisał(a):dlaczego hierarchia na to pozwala :?:
A co ma robić? - Do więzienia wsadzać?
Powiem ci na ucho, że jest to trochę ratowanie frekwencji. (ale mi się zaraz oberwie. 8) )
I chyba nie tędy droga. Z małym zastrzeżeniem: To jest tylko i wyłącznie moje prywatne zdanie, natomiast jestem za malutki, by osądzać postępowanie, czy sposób prowadzenia ewangelizacji przez o wiele mądrzejszych niż ja. Nie muszę wszystkiego wiedzieć. Zakładam, że jeśli czegoś nie rozumiem, (a nie muszą wszystkiego), to ci mądrzejsi mogą coś wiedzieć, czego ja nie wiem. Przez te lata formacji nauczyłem się zaufania do K-ła. Że wie co robi. A zrozumienie przyjdzie, kiedy będzie na to pora. Dzisiaj nie wiem, jutro się rozjaśni. Może jeszcze nie jestem na coś gotowy?

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
13-11-2009 19:40
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Drizzt Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,576
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #9
 
sant napisał(a):Tzn mentalność wielu katolików, jest o wiele bardziej pogańska czy ateistyczna niż chrześcijańska

Sant - Znów Cię tu przestrzegam przed takim stawianiem na skali. Stwierdzeniem tym niejako stawiasz znak przeciwności między mentalnością chrześcijańską a nie-chrześcijańską. Mentalność (prawdziwa) chrześcijańska nie pozwala na lekkie traktowanie małżeństwa. Sugerowałoby to, że z kolei mentalność nie-chrześcijańska takie coś wręcz postuluje. A tak nie jest.
13-11-2009 23:05
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Wojtek37 Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 1,321
Dołączył: May 2005
Reputacja: 0
Post: #10
 
Bozy_Wariat napisał(a):Jednakże każdą taką sprawę Kościół rozpatruje, uwzględniając wszystkie okoliczności czy aby na pewno to małżeństwo od początku było nieważne.

I tu się mylisz, niestety wiem to z pierwszego źródła, nawet nie wiesz jak w Kościele zachodnim z łatwością daje się takowe "stwierdzenie nieważności zawartego sakramentu"... to smutne i o tym pisał JP II w liście do Roty Rzymskiej - jak i obecnie B XVII

Cytat:Sędzia musi zawsze w takich przypadkach zasięgnąć opinii biegłych – stwierdził papież. Oświadczył, że „sędziowie sądów kościelnych winni chronić wspólnotę wierzących od skandalu praktycznego niszczenia wartości małżeństwa chrześcijańskiego przez nadmierne i niemal automatyczne stwierdzanie nieważności małżeństwa w przypadku jego rozpadu pod pretekstem jakiejś niedojrzałości czy słabości psychicznej jednej ze stron”. Właśnie stąd płynie obowiązek poważnego traktowania takich spraw i nieograniczania się jedynie do opinii psychiatrów - mówił dalej papież.

W Gdyni w Trybunale Biskupim aż 50 % jest takich stwierdzeń - pytam się zatem, co na to świadkowie, ksiądz, czy rodziny - mają w tej kwestii do powiedzenia, gdzie byli w czasie zawierania małżeństwa. ..... dla mnie to ściema... Oczywiście w istotnych kwestiach - jest to usprawiedliwione, ale ...... ludzie wymyślają takie bzdety na współmałżonka, że w głowie się nie mieści.....

Cytat:Przyjmując, że w kształtowanie zgody małżeńskiej (consensusu) zaangażowane są umysł i wola, Papież Jan Paweł II we wspomnia­nym przemówieniu z 5 lutego 1987 r. potwierdził zasadę, zgodnie z którą «hipotezę o istnieniu rzeczywistej niezdolności można wy­suwać jedynie w przypadku obecności poważnej anomalii, która — jakkolwiek by ją zdefiniować — musi w zasadniczy sposób naru­szać zdolność rozumienia i/albo wolę* (por. przemówienie do Roty Rzymskiej z 5 lutego, n. 7, «L'Osservatore Romano*, wyd. polskie, n. 2/1987, s. 32). W związku z tym należy przypomnieć, że norma kodeksowa odnośnie do niezdolności psychicznej została wzboga­cona i uzupełniona w tym, co się tyczy jej stosowania, także przez niedawną Instrukcję Dignitas connubii z 25 stycznia 2005 r. W isto­cie, według niej, potwierdzenie istnienia takiej niezdolności wyma­ga wystąpienia już w momencie zawierania małżeństwa szczegól­nej anomalii psychicznej (art. 209, 1), która poważnie zakłóca uży­wanie rozumu (art. 209, 2, n. 1; kan. 1095, n. 1) bądź zdolność oceny i rozeznania w przypadku podejmowania ważnych decyzji, szcze­gólnie dotyczących wolnego wyboru stanu życia (art. 209, 2, n. 2; kan. 1095, n. 2), lub też powoduje u partnera nie tylko poważną trudność, ale także niemożność wywiązania się z zadań związa­nych z pełnieniem istotnych obowiązków małżeńskich (art. 209, 2, n. 3; kan. 1095, n. 3).
Przy tej okazji jednakże chciałbym również na nowo rozważyć kwestię niezdolności do zawarcia małżeństwa, o której mowa w kan. 1095, w świetle stosunku osoby do małżeństwa, i przypomnieć nie­które podstawowe zasady, jakie muszą przyświecać prawnikom. Trzeba przede wszystkim odkryć na nowo pozytywną wartość za­sadniczej zdolności każdej osoby do zawarcia małżeństwa, która wiąże się z samą naturą mężczyzny czy kobiety. Grozi nam bowiem niebezpieczeństwo popadnięcia w pesymizm antropologiczny, któ­ry — w świetle obecnej sytuacji kulturowej — prowadzi do uzna­nia, iż małżeństwo jest niemal niemożliwe

Więcej na http://www.kuria.lomza.pl/index.php?wiad=2572

JP II zresztą w swojej wypowiedzi....

Zawsze bronić nierozerwalności małżeństwa


Cytat:6. Gdy rozpatruje się rolę prawa w kryzysach małżeńskich, zbyt często bierze się pod uwagę niemal wyłącznie procesy, które sankcjonują nieważność małżeństwa lub rozwiązanie węzła. Taki sposób myślenia przyjmuje się czasami również w odniesieniu do prawa kanonicznego, tak iż jawi się ono jako droga, na której można znaleźć rozwiązanie problemów sumienia związanych z małżeństwem wiernych. Zawiera się w tym pewna prawda, ale te ewentualne rozwiązania muszą być przebadane w taki sposób, by nie naruszały nierozerwalności węzła, ilekroć okaże się, że małżeństwo zostało ważnie zawarte. Co więcej, Kościół jest przychylny uważnieniu, jeśli to możliwe, małżeństw nieważnych (por. KPK, kan. 1676; KKKW, kan. 1362). Rzeczywiście, stwierdzenie nieważności małżeństwa, oparte na prawdzie uzyskanej na drodze prawomocnego procesu, przywraca spokój sumienia, jednak takie orzeczenie — i to samo odnosi się do rozwiązania małżeństwa ważnie zawartego i niedopełnionego oraz do rozwiązania na podstawie przywileju wiary — musi być wydane i wprowadzone w życie w kontekście eklezjalnym, który jest całkowicie przychylny nierozerwalnemu małżeństwu i opartej na nim rodzinie. Sami małżonkowie pierwsi muszą zrozumieć, że tylko lojalne poszukiwanie prawdy prowadzi do ich rzeczywistego dobra, bez wykluczania a priori możliwości uważnienia związku, który choć nie jest jeszcze małżeński, zawiera dla nich samych i dla ich potomstwa elementy dobra, które należy uważnie ocenić w sumieniu, zanim podejmie się decyzję zmierzającą w innym kierunku.
Ważny i konieczny wkład

7. Kościół w swej działalności sądowniczej, która ze względu na swą specyfikę jest również działalnością prawdziwie duszpasterską, kieruje się zasadą nierozerwalności małżeństwa i dąży do zagwarantowania jej rzeczywistego przestrzegania przez Lud Boży. W praktyce, gdyby nie było procesów i wyroków trybunałów kościelnych, rozstrzyganie o istnieniu lub nieistnieniu nierozerwalnego małżeństwa wiernych zostałoby powierzone wyłącznie ich sumieniu, co wiąże się z ewidentnym ryzykiem subiektywizmu, zwłaszcza gdy społeczność cywilna doświadcza głębokiego kryzysu instytucji małżeństwa.

Każdy sprawiedliwy wyrok o ważności lub nieważności małżeństwa jest przyczynkiem do kultury nierozerwalności, tak w Kościele, jak i w świecie. Jest to wkład bardzo ważny i konieczny: ma on bowiem bezpośrednie zastosowanie praktyczne, dając pewność nie tylko pojedynczym zainteresowanym osobom, ale także wszystkim małżeństwom i rodzinom. W konsekwencji niesprawiedliwe orzeczenie nieważności, sprzeczne z zasadami prawa lub niezgodne z rzeczywistością, jest szczególnie poważne, gdyż jego oficjalne powiązanie z Kościołem sprzyja szerzeniu się postaw, w których nierozerwalność znajduje poparcie w słowach, ale nie ma odzwierciedlenia w życiu.

W ostatnich latach sprzeciwiano się czasami tradycyjnemu favor matrimonii w imię favor libertatis lub favor personae. Jest oczywiste, że w tej dialektyce chodzi w gruncie rzeczy o nierozerwalność małżeństwa, ale antyteza jest jeszcze bardziej radykalna, gdyż dotyczy samej prawdy o małżeństwie, w sposób mniej lub bardziej otwarty relatywizowanej. Nie jest słuszne powoływanie się — przeciwko prawdzie węzła małżeńskiego — na wolność stron, bowiem przez wolną zgodę na zawarcie związku zobowiązały się one do przestrzegania obiektywnych wymogów rzeczywistości małżeńskiej, która nie może być zmieniona w imię ludzkiej wolności. A zatem działalność sądownicza musi kierować się zasadą favor indissolubilitatis, która oczywiście nie oznacza uprzedzenia do słusznych orzeczeń nieważności, ale wyraża rzeczywiste przekonanie o dobru, jakie wchodzi w grę w tych procesach, połączone z wciąż odnawiającym się optymizmem płynącym z naturalnego charakteru małżeństwa i ze wsparcia, którego Pan udziela małżonkom.

Jasno precyzuje tę kwestię - więcej na http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/...12002.html

"Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy".
Św. Jan Kasjan
13-11-2009 23:24
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #11
 
sant napisał(a):Jednakże ta statystyka o ile jest wiarygodna, nasuwa smutne refleksje. Obawiam się że niektórzy chcą fakt stwierdzenia nieważności wykorzystać najnormalniej w świecie, traktując je jako sposób na bezbolesny i bez konsekwencji przeprowadzony "rozwód kościelny"
Po prostu - traktują to jako swego rodzaju furtkę. I wtedy źle to świadczy o naszym chrześcijaństwie i jego rozumieniu w przełożeniu na życie codzienne.

Dokładnie tak jest. Takie luki wykorzystują ludzie dla których sakramet jest zwykłą formalnością a nie konkretnym znakiem przymierza z Bogiem. W taki sposób łamie się to co się przysięgało przed Bogiem.
Z jakiego powodu? W zasadzie nijakiego. Wymówką jest ta niedojrzałość emocjonalna i dziwię się, że jest takowy przepis. Wydaje mi sie też, że Kościół co raz bardziej ulega różnym naciskom ze strony środowisk niewierzących jak i tych, którzy uznają się za katolików, jednak zapominających o wartościach chrześcijańskich - takie jest moje wrażenie

Łamanie takiego sakramentu porównałbym do obcięcia sobie jakieś części ciała, np nogi. Człowiek bez nogi oczywiście żyć będzie, ale będzie okaleczony. Małżeństwo to jedność, jeśli obcina się jedną połówkę to naturalnie - żyć sie będzie, ale człowiek będzie duchowo okaleczony, ponieważ zniszczył to co było więzią z Bogiem, przymierzem, które się zawarło przed Bogiem przysięgając, że będzie się trwało w tej jedności do końca życia własnego lub małżonka.

Wzrost tych rozwodów świadczy niestety negatyni o naszym stosunku do wartości chrześcijańskich
Myślę, że wpływ na takie zjawisko ma wychowanie. Obecne pokolenie jest znacznie słabsze, słabiej jest przygotowane do życia co utrudnia młodym ludziom wchodzenie w związki, które oparte są na odpowiedzialności i poświęceniu, wierności i uczciwości. Młode pokolenie jest przyzwyczajone do tego, że to rodzice rozwiązują wszelkie problemy. Jeśli więc młodzi zawierają związki i przychodza poważne trudności to nie są w stanie sobie z nimi radzić i szukają najłatwiejszych rozwiązań uciekając od szukania rozwiązań tych problemów w taki sposób, aby zachować wartości, na których budowane było ich małżeństwo.

Myślę, że dla dobra i trwałości małżeństw to takie nauki przedmałżeńskie powinny trwać przynajmniej z rok, aby młodzi ludzie byli naprawdę dobrze przygotowani do przyjęcia tak ważnego sakramentu.

Pozdrawiam

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
14-11-2009 02:51
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Mordimer_Madder Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,075
Dołączył: Jun 2008
Reputacja: 0
Post: #12
 
TOMASZ32-SANCTI napisał(a):Wydaje mi sie też, że Kościół co raz bardziej ulega różnym naciskom ze strony środowisk niewierzących jak i tych, którzy uznają się za katolików, jednak zapominających o wartościach chrześcijańskich
Niestety - tutaj ateiści się nie sprawdzą jako dyżurny demiurg wszelkiego złą, bo sprawa jest między katolikami chętnymi rozwodu a sądem kościelnym i to ten ostatni ponosi całkowitą winę za swoje dziwnie liberalne decyzje... a dlaczego - hmmm: z całą pewnością ciekawa sprawa... i niczego nie sugeruję ale jakaś przyczyna chyba istnieje i jestem przekonany, że jest ona "pozaprawna" :diabelek:

Znalazłem ciut radykalniejszy tekst:
Cytat:I nie opuszczę cię aż do ...kościelnego rozwodu

Mąż jest maminsynkiem, żona cię nie pociąga, nie jesteś w stanie dogadać się z teściową? Sakrament małżeństwa nie jest sprawą ostateczną. Wiedzą o tym tysiące Polaków, którzy oszaleli na punkcie kościelnych rozwodów.


Sądy kościelne przeżywają oblężenie. Pod względem popularności katolickich rozwodów przeganiają nas tylko USA i Włochy. Tylko od 2006 roku liczba Polaków ubiegających się o stwierdzenie nieważności małżeństwa wzrosła o połowę.

I tu się zatrzymajmy na ważnym słowie - unieważnienie. Bo rozwód kościelny jako taki nie istnieje. Małżeństwo cywilne można rozwiązać za pomocą rozwodu, czyli zerwania umowy
cywilnej. Małżeństwa kościelnego nie można zerwać – to przecież jeden z sakramentów. W postępowaniu kanonicznym chodzi o dowiedzenie, że małżeństwo nigdy nie zaistniało.

Podstaw do stwierdzenia nieważności małżeństwa w Kościele Katolickim jest, około 30. Najpopularniejsze to "niedojrzałość emocjonalna" jednego z małżonków albo "niezdolność do podjęcia obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej".

Małżeństwo nieważnym czynią też - wg prawa kanonicznego - przeszkody, jakie były już w momencie ślubu: trwała impotencja, a także np. ukryte przed żoną święcenia kapłańskie, małżeństwo wymuszone np. uprowadzeniem lub zbyt bliskie pokrewieństwo. Także gdy jeden z partnerów deklaruje, że nie chce mieć dzieci. Inną podstawą jest wykorzystanie drugiej osoby pod pretekstem małżeństwa do realizacji własnych celów, np. w celu przejęcia majątku
.

Odpowiedni paragraf znajdzie się więc dla każdego. Dlatego nic dziwnego, że chętnych nie brakuje. I choć sam papież niedawno upomniał kościelne sądy o rozważniejsze orzekanie, nie zanosi się na to, by Polacy chcieli rezygnować z niepowtarzalnej szansy
na nowe otwarcie, jaką daje im prawo kanoniczne.

Koniunkturę na "katolickie rozwody" w szczególny sposób nakręca internet. To właśnie w sieci ogłasza się większość wyspecjalizowanych biur prawa kanonicznego oferujących kompleksową pomoc w uzyskaniu stwierdzenia nieważności Sakramentu Małżeństwa. Ceny
są porównywalne z tymi w kancelariach adwokackich specjalizujących się w rozwodach cywilnych. Cóż, chcesz być wolny, to płać.

Muszę przyznać, że cała idea unieważniania ślubów małżeńskich pachnie mi średniowieczem. Zamiast stwierdzić, ze dwoje ludzi rozstaje się, bo ma ku temu wystarczające powody, Kościół uznaje, że po prostu nigdy ze sobą nie byli. Nieważne są dzieci czy wspólny majątek. Do zawarcia małżeństwa nie doszło i basta.

Chociaż tak naprawdę (pomijając oczywiście skrajne przypadki, takie jak przemoc czy alkoholizm) największymi hipokrytami w tym wszystkim są ci, którzy szturmują metropolitalne sądy. Ci którzy tak mocna wierzą i dlatego potrzebują kościelnego papieru
. Wcześniej przysięgali przed Bogiem, a teraz łamią dane słowo, bo tak wygodniej. W końcu jak ślub, to tylko w kościele i białej sukni. Inaczej, co rodzina powie?

Paulina Witek

żródło

[Obrazek: mojuserbar.jpg]
[Obrazek: 24382.jpg]
Bóg lubi ateistów - oni Go nigdy nie zadręczają swoimi problemami 8)
14-11-2009 09:57
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Drizzt Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,576
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #13
 
Moim zdaniem problemem jest mocne "przekatolicczenie" naszego narodu. Mimo, że mamy korzenie pogańskie, dominuje w naszym kraju myślenie (pseudo lub nie, trudno oceniać) katolickie. Po prostu nie wypada brać ślubu cywilnego, nie biorąc jednocześnie kościelnego. Gdy para nie bierze ślubu kościelnego od razu jest to postrzegane jako "anomalia", kojarzone z "puszczalskością", dewiacją, brakiem moralności. Od razu rodzina krzywo patrzy, a znajomi uznają nie biorących ślubu kościelnego za odszczepieńców, którzy chcą sobie skakać z kwiatka na kwiatek.

Niestety, ale o wiele bardziej "moralnie" w naszym kraju, gdy para weźmie ślub kościelny mimo krótkiego/niepewnego/nietrwałego związku/dziecka/sytuacji materialnej, i potem mąż się rozpije, żona zacznie ćpać, a dziecko wybija szyby w sklepach, aby kraść - bo wtedy rodzina taka jest traktowana jako "dobre małżeństwo z problemami", nad ktorym trzeba się litować i pomagać. Z kolei gorzej już, jeśli się nie weźmie ślubu, a mimo to przeżyje całe życie w miłości, zgodzie i szczęściu - bo wtedy już ludzie tacy są traktowani jak "inni", niemoralni, niestali.

Ślub, mimo, że w praktyce wcale nie gwarantuje dożywotniej, wzajemnej i szczęśliwej miłości, jest warunkiem tego, by społeczeństwo (mówiąc ogołem, bo są wyjątki zawsze) traktowało parę jak "swoich".

Stąd tak wielkie "ciśnienie", by zawierać ślub kościelny.

A teraz wychodzi w praktyce, że wcale nauki Kościoła o małżeństwie jako gwarancie spójności rodziny nie mają odzwierciedlenia w faktach, i jak bardzo iluzoryczne jest łączące, spajające znaczenie małżeństwa.
14-11-2009 11:02
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Wojtek37 Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 1,321
Dołączył: May 2005
Reputacja: 0
Post: #14
 
Drizzt napisał(a):Moim zdaniem problemem jest mocne "przekatolicczenie" naszego narodu. Mimo, że mamy korzenie pogańskie, dominuje w naszym kraju myślenie (pseudo lub nie, trudno oceniać) katolickie.

Tak właśnie - my katolicy jesteśmy w swoim Kościele neo-poganami, skoro tak podchodzimy do zerwania przysięgi małżeńskiej, czyli tym samym stwierdzamy, że nasze słowo "nic nie znaczy" i tak do następnego rozwodu...... :diabelek: :cry:

"Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy".
Św. Jan Kasjan
14-11-2009 23:52
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
M. Ink. * Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3,145
Dołączył: Jul 2006
Reputacja: 0
Post: #15
 
Paulina Witek napisał(a):Małżeństwa kościelnego nie można zerwać – to przecież jeden z sakramentów. W postępowaniu kanonicznym chodzi o dowiedzenie, że małżeństwo nigdy nie zaistniało.
Słuszna uwaga - plus dla tej pani.

Paulina Witek napisał(a):Chociaż tak naprawdę (pomijając oczywiście skrajne przypadki, takie jak przemoc czy alkoholizm) największymi hipokrytami w tym wszystkim są ci, którzy szturmują metropolitalne sądy. Ci którzy tak mocna wierzą i dlatego potrzebują kościelnego papieru. Wcześniej przysięgali przed Bogiem, a teraz łamią dane słowo, bo tak wygodniej.
I znów trafny strzał pani Pauliny. Szacuneczek.

"Bóg ukrył się dlatego, aby móc okazać miłosierdzie tym, którzy nie rozpoznali Jego ukrytej obecności".
15-11-2009 00:00
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów