M.INK:
Cytat:1. To kontrowersyjna teza.
Możliwe. Ale o tym dalej.
Cytat:2. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której kraj o znacznym procencie populacji katolickiej zabrania katolikom dostępu do sprawowania urzędów państwowych (funkcje parlamentarne, sądownicze, władza wykonawcza etc.). Taka sytuacja byłaby dyskryminacją tej grupy społecznej ze względu na wyznanie.
Nie chodzi o zakaz sprawowania urzędu, ale to, by sprawując ten urząd kierować się dobrem państwa, ogółu (czyli też nie-katolików), a nie względami religijnymi. Dodatkowo chodzi też o to, by brać pod uwagę wolę społeczeństwa.
Piszesz, że większość tego społeczeństwa to katolicy. Poniekąd jest to prawda - na papierze. Czy jednak tak jest w rzeczywistości? Z badań przytoczonych przez Wojtka wynika, że nie. Że jedynie mniej niż 20% społeczeństwa można by uznać za "w pełni katolików" (czyli o głębokiej wierze, praktykujących, kierujących się w życiu zaleceniami Kościoła). Oznaczałoby to, że tylko te 20% podziela postawy, o ktorych mowa (co wynika z kierowaniem się zdaniem kościoła). Reszta niekoniecznie (czytaj: nie wiadomo).
Tak więc trudno twierdzić, że skoro w państwie jest formalnie 90% katolików, to oznacza to, że dokładnie tyle byłoby za zmianami/brakiem zmian postulowanymi przez Kościół.
Cytat:3. Z drugiej strony katolik piastujący funkcje społeczne nie może być przez prawo ograniczany w swoich wyborach i decyzjach w sposób dyskryminujący jego wyznanie. Byłoby to przeciwko wolności jego sumienia.
Jednak polityk powinien (w idealnej sytuacji) dążyć nie do tego, co sam uważa, a do tego, czego oczekują od niego jego wyborcy. A w szerszym kontekście - czego oczekuje społeczeństwo jako ogół.
Cytat:4. Jeśli więc katolicy sprawują władzę w jakimś państwie czy na innym terytorium - np. gdyby posiadali większość w parlamencie europejskim - to nie tylko mogą, ale powinni postępować w zgodzie ze swoim sumieniem. Odnosi się to także do aborcji: jeśli katolicy mogą wprowadzić prawo, które jej zabroni, to powinni to zrobić.
A gdyby okazało się, ze 90% społeczeństwa jest za aborcją? W takim układzie politycy powinni kierować się wolą ludzi, czyż nie?
Dodam, że z ostatnich badań (mi wiadomych) wynika, że poglądy na aborcję są w miarę zrównoważone, z lekkim przechyłem na "tak". Aczkolwiek musiałbym poszukać bezposrednich danych, najbardziej aktualnych.
Cytat:5. Dokładnie takie samo prawo mają przedstawiciele innych opcji światopoglądowych. Skutkiem tego jest m.in. to, że w większości krajów Unii aborcja jest (w różnych formach) dozwolona. A to jest oczywiście sprzeczne ze światopoglądem prawdziwie katolickim.
Racja. Zobaczymy, jak będzie u nas. Na razie jest "po katolickiemu". Zobaczymy, czy taka sytuacja się utrzyma.
Choć nota bene uważam, ze w tak ważnych moralnie sprawach powinno się przeprowadzać referenda. Gdyż ważne jest, ilu faktycznie LUDZI (czytaj - zwykłych zjadaczy chleba) jest za, a ile przeciw. Tak ważne decyzje nie powinny zależeć tylko od wybranych przez ludzi polityków, ale być podjęte drogą demokracji bezposredniej (referendum).
Cytat:6. Receptą dla katolików jest więc walka o własne prawa i czynny sprzeciw wobec sytuacji narzucania nam nie tylko anty-chrześcijańskich, ale przede wszystkim anty-ludzkich (doprowadzających do realnego zniszczenia milionów istnień ludzkich) opcji politycznych.
Problem, Ink, leży w tym, że ani za, ani przeciw aborcji nie ma realnych przesłanek. Wszystko zależy tylko od światopoglądu. Stąd uważam, że konieczne byłoby referendum.
Cytat:7. Nie powinniśmy godzić się z kontrowersyjną tezą, że rządy winny być areligijne. Nie na tym polega rozdział Kościoła od państwa (ten sam w sobie uważam za jak najbardziej pozytywny) i nie na tym polega konstytucyjna neutralność światopoglądowa. Rządy powinny brać pod uwagę zdanie społeczeństwa i liczyć się także z naszą opinią - z opinią katolików czy, szerzej, z opinią chrześcijan. To my stanowimy naród i rząd powinien troszczyć się o nasze interesy.
Tu z kolei Twoja teza mocno kontrowersyjna. Czy "to katolicy stanowią naród"? Czy faktycznie głęboka wiara i posłuszeństwo kościołowi jest postawą dominującą w naszym społeczeństwie? Czy nie jest to jedynie większość iluzoryczna? To ważne pytania, zmieniające znacznie postać rzeczy.
Cytat:Jeżeli my - katolicy - stanowimy w jakimś państwie demokratyczną większość, to nie widzę powodów, dla których rządy nie miały by się troszczyć przede wszystkim o interesy tychże katolików.
Pytanie jak wyżej - czy rzeczywiście katolików opowiadających się przeciw aborcji jest tak ogromna większość? Jeśli tak - to jakim cudem badania wskazują, że więcej niż 50% społeczeństwa jest za aborcją? Wychodziłoby z tego, że wierzących katolików jest najwyżej 50% (zakładam, że pozostałe 50% to tylko wszyscy zdeklarowani katolicy, pomijam niezdecydowanych). W takim układzie katolików jest CO NAJMNIEJ o 40% mniej, niż mówi statystyka (czytaj - oficjalne dane o przynależności religijnej).
Nota bene, sam mam w papierach "katolik", choć się za takiego absolutnie nie uważam.