spioh napisał(a):a co wstydliwszych pewnie odstraszą...
Mogłabyś rozwinąć tą myśl? Bo nie za bardzo rozumiem, czemu szklane drzwi miałyby wstydliwszych odstraszać... ksiądz i tak słyszy (bo taka przecie jego rola - między innymi), a postronni ludzie - już nie.
A co do tego, jak zmienił się charakter wspólnot chrześcijańskich:
Otóż w początkach Kościoła grupy wiernych były niejako zamkniętymi, małymi społecznościami, w których ludzie się nawzajem znali. Stąd przyznanie się do jakiegoś grzechu przed innymi było jak przyznanie się przed drugą rodziną - nie tylko z założenia i nazwy, czy też wiary, ale faktycznie - przed grupą ludzi, których się znało, z którymi miało się kontakt. Takiej bezpośredniej (w odróżnieniu od pośredniej, jaka może zaistnieć dzisiaj) jedności i znajomości sprzyjały (paradoksalnie) prześladowania - bezpieczeństwo grupy, jej spójność i stałość zależały od wzajemnego zaufania i braku tajemnic.
Obecnie grupy katolickie (takie jak parafie) są znaaacznie większe. Nie ma możliwości, by ludzie się znali, choćby z imion czy widzenia (owszem, niektórych można kojarzyć, ale raczej w skali mikro niż makro). Stąd jedność Kościoła jest raczej jednością i braterstwem duchowym, a nie fizycznym, faktycznym.
Zresztą, o ile kiedyś, w mniejszych i bardziej zamkniętych grupach braterstwo możliwe było do wypracowania (łatwiej ufać i uznawać za "swojego" kogoś, kogo się osobiście zna), o tyle obecnie jest to znacznie, znacznie trudniejsze (trudniej traktować jak "swojego", czy wręcz jak brata/siostrę kogoś, kogo widzi się pierwszy raz na oczy).
Stąd i struktura mocno kolektywistyczna nabrała obecnie wielu cech indywidualistycznych. A za tym poszła poufność spowiedzi - człowiek sam rozlicza się z własnych grzechów, mało prawdopodobne, by ktokolwiek (nawet najbardziej wierzący) chciał w czasie mszy stanąć przed tłumem ludzi, których nigdy nie spotkał, i wyspowiadać się w ich obecności, również przed nimi.
Spowiedź stała się więc czymś indywidualnym, i nie ma co usilnie zaprzeczać temu faktowi ładnymi, choć mało funkcjonalnymi i nie przystającymi do sytuacji stwierdzeniami, że spowiedź jest przed wszystkimi wiernymi - bo obecnie po prostu NIE JEST.
A skoro nie jest, skoro nawet wprowadzono tajemnicę spowiedzi (jasny wyraz tego, że spowiedź jest obecnie czymś indywidualnym, intymnym), nie ma sensu utrudniać sprawy wiernym - szklane drzwi dają poczucie stanięcia sam na sam z Bogiem, kapłanem i swoim sumieniem. Zapewniają prywatność, jednocześnie ciszę i możliwość refleksji.
EDIT:
Zresztą, tym, którzy dalej są zwolennikami twierdzenia, że spowiedź to spowiedź przed całym Kościołem, proponuję proste doświadczenie: Niech porozmawiają przed mszą z księdzem, by, zgodnie z tradycją, wyspowiadał ich przed obecnym całym Kościołem. Niech spróbują takiego czynu - ciekawe, czy dalej będą zwolennikami tego, co propagują. Gdyż - jak zawsze - łatwo się mówi, jak powinno być, a trudniej robi - mimo, że jest to jak najbardziej możliwe do wykonania w kwestiach technicznych.