omyk
Administrator
Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
|
No i tak się właśnie rodzi sztuczne obnoszenie się na czarno wśród osób, które wcale żałoby nie przeżywają we własnej psychice. W ten sposób można dojść do wniosku, że skoro śmierć małżonka nie odebrała mi apetytu, ani nie spowodowała samooskarżania się, to nie kochałam go wystarczająco? Absurd. Zrozum, Myszkuniu, że każdy przeżywa różne ważne wydarzenia w swoim życiu inaczej. Jeden będzie przez rok płakał po stracie matki czy ojca, a inny już po kilku dniach będzie wstanie wrócić do normalności. W dodatku wydaje mi się, że Wikipedia nie jest dobrym wyznacznikiem tego, w jaki sposób powinni zachowywać się chrześcijanie po śmierci swoich bliskich. O wiele lepszym wyznacznikiem tego jest Słowo Boże, również cytowany przeze mnie fragment z 1 Tes.
P.s. mam wrażenie, że sama przeżyłaś jakąś ciężką żałobę i trudno Ci się było po niej pozbierać, dlatego piszesz w ten sposób, żeby było Ci psychicznie lżej wiedząc, że Twoje przeżywanie śmierci jest normalne. Owszem, jest normalne - dla Ciebie. Tu nie ma norm ogólnych, są pewne normy dla każdego człowieka indywidualnie.
Pozdrawiam Cię. I proszę, nie złość się o brzmienie tematu. Jeśli ten jest zły, to zaproponuj lepszy.
[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 12:58 ]
Kyllyanie - więc teraz całkowicie poważnie:
Sobór Florencki, dekret dla Jakobitów, 4. II 1441 napisał(a):Święty Kościół Rzymski mocno wierzy, wyznaje i głosi, że nikt, kto nie jest w Kościele katolickim, nie tylko poganie, ale i żydzi, albo heretycy i schizmatycy, nie mogą dostąpić żywota wiecznego; lecz pójdą w ogień wieczny ‘który zgotowany jest diabłu i aniołom jego’ (Mt 25:41), jeżeli przed końcem życia nie będą przyłączeni do niego (Kościoła)... Nikt też, choćby nie wiedzieć jakie dawał jałmużny, a nawet przelał krew dla Imienia Chrystusowego, nie może być zbawiony, jeżeli nie wytrwa w łonie i jedności Kościoła katolickiego.
I teraz tak. Sobór mówi bardzo wyraźnie, że:
1) nikt kto nie jest w Kościele nie może dostąpić życia wiecznego, jeżeli nie będzie włączony do Kościoła przed końcem ziemskiego życia
2) dobre uczynki nie mają żadnej wartości same z siebie jeśli nie są czynione wewnątrz Kościoła
3) nawet osoba prześladowana dla Imienia Pana nie może być zbawiona, jeśli później by od Kościoła i wiary odstąpiła (dokonała apostazji)
Wiemy również, że nie tylko Sobór Florencki, ale każdy Sobór Powszechny jest nieomylny. W takim samym stopniu Sobór Florencki, jak i Sobór Watykański II. Jeżeli ktoś uważa inaczej - cóż, sam siebie wyklina.
KK 25 napisał(a):Choć poszczególni biskupi nie posiadają przywileju nieomylności, to jednak głoszą oni nieomylnie naukę Chrystusową wówczas, gdy nawet rozproszeni po świecie, ale z zachowaniem więzów łączności między sobą i z Następcą Piotra, nauczając autentycznie o rzeczach wiary i obyczajów, jednomyślnie zgadzają się na jakieś zdanie, jako mające być definitywnie uznane. A zachodzi to w sposób tym bardziej oczywisty wtedy, gdy zebrani razem na Soborze powszechnym, dla całego Kościoła są nauczycielami i sędziami, w sprawach wiary i obyczajów, i ich orzeczenia należy przyjąć posłuszeństwem wiary.
Cóż, wynika z tego, że nie przyjmując nauczania soborowego (któregokolwiek z Soborów), okazuje się nieposłuszeństwo w wierze.
Ciągnąc więc temat dalej, dochodzimy do jeszcze wcześniejszej części Konstytucji Dogmatycznej o Kościele, gdzie napisane jest tak:
KK 14 napisał(a):Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać.
A jest to dokładnie to, co napisałam do Drizzta w moim poście, który się Tobie nie spodobał. Kiedy piszę o sprawach dotyczących zbawienia, piszę zgodnie z nauczaniem Kościoła Katolickiego. Nie z nauczaniem Kościoła zatrzymanym w fazie rozwoju z IV wieku, ani nie z XV wieku, ale z XXI wieku. Źle by było, gdybyśmy w 2010 roku byli na tym poziomie rozwoju, na którym byliśmy na I Soborze Nicejskim, czy na Soborze Florenckim. Na ówczesne czasy był to dobry poziom. Na dzisiejsze - nie. Nie znalibyśmy całej prawdy, którą dzisiaj znamy, nie mielibyśmy wszystkich dogmatów, i tak dalej.
Kościół jest rzeczywistością dynamiczną. Jezus powiedział Apostołom, że jeszcze wiele ma im do powiedzenia, ale wtedy znieść nie mogli!
Idąc dalej tekstami nieomylnego nauczania Soboru Watykańskiego II dochodzimy również do dalszych wniosków, które zapewne Ty sam już znasz na pamięć, ale pozwól, że zacytuję, bo inni na forum - niekoniecznie mieli okazję zagłębiać się w dyskusje tego rodzaju.
KK 13-17 napisał(a):Do nowego Ludu Bożego powołani są wszyscy ludzie. Toteż Lud ten, pozostając ciągle jednym i jedynym, winien się rozszerzać na świat cały i przez wszystkie wieki, aby spełnił się zamiar woli Boga, który naturę ludzką stworzył na początku jedną i synów swoich, którzy byli rozproszeni, postanowił w końcu w jedno zgromadzić (por. J 11,52). Na to bowiem posłał Bóg Syna swego, którego ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy (por. Hbr 1,2), aby był Nauczycielem, Królem i Kapłanem wszystkich, Głową nowego i powszechnego ludu synów Bożych. Na to wreszcie zesłał Bóg Ducha Syna swego, Pana i Ożywiciela, który dla całego Kościoła i dla poszczególnych oraz wszystkich razem wierzących jest zasadą zespolenia i jedności w nauce apostolskiej oraz w obcowaniu wzajemnym, w łamaniu chleba i modlitwach (por. Dz 2,42 gr.).
Wśród wszystkich tedy narodów ziemi zakorzeniony jest jeden Lud Boży, skoro ze wszystkich narodów przybiera on sobie swoich obywateli, obywateli Królestwa o charakterze nie ziemskim, lecz niebiańskim. Wszyscy bowiem wierni rozproszeni po świecie mają ze sobą łączność w Duchu Świętym i w ten sposób "mieszkaniec Rzymu wie, że Hindusi są członkami tego samego co on organizmu". A ponieważ Królestwo Chrystusowe nie jest z tego świata (por. J 18,36), przeto Kościół, czyli Lud Boży, wprowadzając to Królestwo, nie przynosi żadnego uszczerbku dobru doczesnemu jakiegokolwiek narodu, lecz przeciwnie, wspiera i przyswaja sobie uzdolnienia i zasoby oraz obyczaje narodów, o ile są dobre, a przyjmując oczyszcza je, umacnia i podnosi. Pamięta bowiem o tym, że winien zbierać wespół z tym Królem, któremu narody dane zostały w dziedzictwo (por Ps 2,8) i do którego miasta przynoszą dary i upominki (por Ps 71 (72),10, Iz 60,4-7, Ap 21,24). To znamię powszechności, które zdobi Lud Boży, jest darem samego Pana, dzięki temu darowi Kościół katolicki skutecznie i ustawicznie dąży do zespolenia z powrotem całej ludzkości wraz ze wszystkimi jej dobrami z Chrystusem - Głową w jedności Ducha Jego.
Dzięki tej katolickości poszczególne części przynoszą innym częściom i całemu Kościołowi właściwe sobie dary, tak iż całość i poszczególne części doznają wzrostu na skutek tej wzajemnej łączności wszystkich oraz dążenia do pełni w jedności. Dzięki temu Lud Boży nie tylko stanowi zgromadzenie rozmaitych ludów, lecz także sam w sobie składa się z rozmaitych stanów. Istnieje bowiem wśród jej członków rozmaitość - bądź to według funkcji, wyrażająca się tym, że niektórzy dla dobra braci swoich sprawują święte szafarstwo, bądź według stanu i określonego sposobu życia, polegająca na tym, że duża liczba ludzi w stanie zakonnym, dążąc do świętości bardziej stromą drogą, przykładem swym dodaje bodźca braciom. Stąd też we wspólnocie kościelnej prawomocnie istnieją partykularne Kościoły, korzystające z własnej tradycji, przy czym nienaruszony pozostaje prymat Stolicy Piotrowej, która całemu zgromadzeniu miłości przewodzi, nad prawowitymi odrębnościami sprawuje opiekę, a równocześnie pilnuje, aby odrębności nie szkodziły jedności, lecz raczej jej służyły. Stąd wreszcie między poszczególnymi częściami Kościoła istnieją więzy głębokiej wspólnoty co do bogactw duchowych, pracowników apostolskich i doczesnych pomocy. Albowiem członkowie Ludu Bożego powołani są do wzajemnego udzielania sobie dóbr i również do poszczególnych Kościołów odnoszą się słowa Apostoła: "Jak każdy otrzymał łaskę, tak niech usługuje jeden drugiemu na wzór dobrych szafarzy rozlicznej łaski Bożej" (1 P 4,10).
Do tej zatem katolickiej jedności Ludu Bożego, która jest znakiem przyszłego pokoju powszechnego i do niego się przyczynia, powołani są wszyscy ludzie i w różny sposób do niej należą lub są jej przyporządkowani zarówno wierni katolicy, jak inni wierzący w Chrystusa, jak wreszcie wszyscy w ogóle ludzie, z łaski Bożej powołani do zbawienia.
Sobór święty zwraca się w pierwszym rzędzie do wiernych katolików. Uczy zaś, opierając się na Piśmie świętym i Tradycji, że ten pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawienia. Chrystus bowiem jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia, On, co staje się dla nas obecny w Ciele swoim, którym jest Kościół, On to właśnie podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu (por. Mk 16,10, J 3,5) potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę. Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać.
Do społeczności Kościoła wcieleni są w pełni ci, co mając Ducha Chrystusowego w całości przyjmują przepisy Kościoła i wszystkie ustanowione w nim środki zbawienia i w jego widzialnym organizmie pozostają w łączności z Chrystusem rządzącym Kościołem przez papieża i biskupów, w łączności mianowicie polegającej na więzach wyznania wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego oraz wspólnoty (communio). Nie dostępuje jednak zbawienia, choćby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła "ciałem", ale nie "sercem". Wszyscy zaś synowie Kościoła pamiętać winni o tym, że swój uprzywilejowany stan zawdzięczają nie własnym zasługom, lecz szczególnej łasce Chrystusa, jeśli zaś z łaską tą nie współdziałają myślą, słowem i uczynkiem, nie tylko zbawieni nie będą, ale surowiej jeszcze będą sądzeni.
Katechumeni, którzy za sprawą Ducha Świętego z wyraźnej woli swojej pragną być wcieleni do Kościoła, już dzięki temu pragnieniu są z nim w łączności, toteż Matka - Kościół już jak na swoich rozciąga na nich swą miłość i troskę.
Co zaś się tyczy tych ludzi, którzy będąc ochrzczeni noszą zaszczytne imię chrześcijan, ale nie wyznają całej wiary lub nie zachowują jedności wspólnoty (communio) pod zwierzchnictwem Następcy Piotra, to Kościół wie, że jest z nimi związany z licznych powodów. Wielu bowiem jest takich, którzy mają we czci Pismo święte, jako normę wiary i życia, i wykazują szczerą gorliwość religijną, z miłością wierzą w Boga Ojca wszechmogącego i w Chrystusa Syna Bożego, Zbawiciela, naznaczeni są chrztem, dzięki któremu łączą się z Chrystusem, a także uznają i przyjmują inne sakramenty w swoich własnych Kościołach czy wspólnotach kościelnych. Wielu z nich posiada również episkopat, sprawuje Świętą Eucharystię i żywi nabożeństwo do Dziewicy Bogarodzicielki. Dochodzi do tego łączność (communio) w modlitwie i w innych dobrodziejstwach duchowych, a co więcej, prawdziwa jakaś więź w Duchu Świętym, albowiem Duch Święty przez swe łaski i dary wśród nich także działa swą uświęcającą mocą, a niektórym spośród nich dał nawet siłę do przelania krwi. Tak oto we wszystkich uczniach Chrystusowych Duch wzbudza tęsknotę i działanie, aby wszyscy, w sposób ustanowiony przez Chrystusa, w jednej trzodzie i pod jednym Pasterzem zjednoczyli się w pokoju. Aby zaś to osiągnąć, Kościół - Matka modli się ustawicznie i trwa w nadziei i rozwija działalność, a synów swoich zachęca do oczyszczenia się i odnawiania, żeby znamię Chrystusa jeszcze mocniej jaśniało na obliczu Kościoła.
Ci wreszcie, którzy jeszcze nie przyjęli Ewangelii, w rozmaity sposób przyporządkowani są do Ludu Bożego. Przede wszystkim więc naród, który pierwszy otrzymał przymierze i obietnice i z którego narodził się Chrystus wedle ciała (por. Rz 9,4-5), lud dzięki wybraniu szczególnie umiłowany ze względu na przodków, albowiem Bóg nie żałuje darów i wezwania (por. Rz 11,28-29). Ale plan zbawienia obejmuje także i tych, którzy uznają Stworzyciela, wśród nich zaś w pierwszym rzędzie muzułmanów, oni bowiem wyznając, iż zachowują wiarę Abrahama, czczą wraz z nami Boga jedynego i miłosiernego, który sądzić będzie ludzi w dzień ostateczny. Także od innych, którzy szukają nieznanego Boga po omacku i wśród cielesnych wyobrażeń, Bóg sam również nie jest daleko, skoro wszystkim daje życie, tchnienie i wszystko (por. Dz 17,25- 28), a Zbawiciel chciał, aby wszyscy ludzie byli zbawieni (por. 1 Tm 2,4). Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie. Nie odmawia też Opatrzność Boża koniecznej do zbawienia pomocy takim, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga, a usiłują nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie. Cokolwiek bowiem znajduje się w nich z dobra i prawdy, Kościół traktuje jako przygotowanie do Ewangelii i jako dane im przez Tego, który każdego człowieka oświeca, aby ostatecznie posiadł życie. Nieraz jednak ludzie, zwiedzeni przez Złego, znikczemnieli w myślach swoich i prawdę Bożą zamienili w kłamstwo, służąc raczej stworzeniu niż Stworzycielowi (por. Rz 1,21 i 25), albo też żyjąc i umierając na tym świecie bez Boga, narażeni są na rozpacz ostateczną. Toteż, aby przyczynić się do chwały Bożej i do zbawienia tych wszystkich, Kościół mając w pamięci słowa Pana, który powiedział: "Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu" (Mk 16,16), pilnie troszczy się o wspieranie misji.
I teraz, Kyllyanie, mamy 2 możliwości:
1) możemy interpretować teksty Soboru Florenckiego w świetle dalszego nauczania Kościoła i zobaczyć, że wcale nie zachodzi tam sprzeczność, a jedynie większe naświetlenie problemu i objaśnienie ze strony SWII
2) możemy interpretować teksty Soboru Florenckiego bez światła, które rzuca na nie dalsze nauczanie Kościoła, odrzucając SWII i rozumiejąc S. Florencki po swojemu.
Jest to o tyle kiepska sytuacja, że Duch Święty pouczający i prowadzący Urząd Nauczycielski Kościoła działał tak samo w XV jak i w XX wieku. Te 5 wieków naprawdę nie osłabiło Ducha Bożego i nie zaćmiło Jego Prawdy. Ten sam Duch inspirował wszystkie Sobory Powszechne i działał "po tej samej linii", pouczając i prowadząc do poznania pełnej prawdy, jak obiecał Jezus. Negowanie tego jest zarzucaniem Jezusowi kłamstwa.
Kyllyanie, jeżeli obierasz interpretację nr 2 i odrzucasz postanowienia Świętego Soboru Powszechnego, jakim jest Sobór Watykański II, to sam siebie stawiasz poza Kościołem w nieposłuszeństwie wierze.
Nie popełniaj błędu schizmatyków. Abpa Lefebvre, wcześniej ks. Lutra... Nie popełniaj.
Oni też "chcieli dobrze", też "pragnęli tylko oczyścić Kościół" z tego, co im się nie podobało. Oboje doszli do tego samego - do schizmy, lub sytuacji grożącej schizmą, bo swoje widzimisie (może nawet słuszne? nie rozsądzam) postawili ponad posłuszeństwo Kościołowi.
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
|
|