Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Śmierć bliskich - żałoba czy radość z narodzin dla nieba?
Autor Wiadomość
Augustus Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 356
Dołączył: Mar 2009
Reputacja: 0
Post: #16
 
Ludzie przeżywają różnie śmierć swoich bliskich. Na pewno zależy to od zawiązanych więzi emocjonalnych. Przerwanie więzi dość często jest bolesne, bo zawsze to jakiś bodziec, który działa na układ nerwowy. Są ludzie bardzo wrażliwi, którzy długo przeżywają, lamentują po śmierci najbliższych osób, ale są też osoby wrażliwe, które nie przeżywają mocno utraty najbliższych, ponieważ żyją w przekonaniu, że śmierć ciała rozpoczyna nowy etap życia człowieka.
Dwa lata temu byłem na pogrzebie rocznego dziecka mojej znajomej. Nie płakała. Jej mąż też nie płakał. Zanim zamknięto małą trumienkę, małżeństwo podeszło do nieżyjącego dziecka, pocałowali w główkę i z delikatnym uśmiechem, podobnym do uśmiechu Mona Lisy, pożegnali się. To pożegnanie zinterpretowałem jako mowę rodziców do dziecka: nie martw się, dzieli nas chwila. Po tym zakręciła mi się łezka w oku, ale zawsze mi się kręci, kiedy słyszę, jak ludzie z organistą śpiewają:
Anielski orszak niech twą duszę przyjmie,
Uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
A pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi,
Aż przed oblicze Boga Najwyższego.

Nie wiem czemu zawsze w tym momencie kręci mi się łezka w oku, nie zastanawiałem się i nie chcę się nad tym zastanawiać.
Zastanawia mnie, jak przeżyłbym śmierć własnego dziecka? Jak podmiot liryczny w trenach Kochanowskiego? Czy może skarżyłbym się światu, jak podmiot liryczny w Posłuchajcie bracia miła? Gdybym był zmuszony wybierać, to chyba wolałbym treny. Ale nie mogę być pewny, jak bym to przeżył. Na razie przyjmuję do swojej świadomości:

Cytat: Dziecko, wylewaj łzy nad zmarłym i jako bardzo cierpiący zacznij lament, odpowiednio do oceny jego osoby, pochowaj ciało i nie lekceważ jego pogrzebu. Płacz gorzko i z przejęciem uderzaj się w piersi, zarządź żałobę odpowiednio do jego godności, dzień jeden lub dwa, dla uniknięcia potwarzy, potem już daj się pocieszyć w smutku! Ze smutku bowiem śmierć przychodzi. Smutek serca łamie siłę. Wraz z nieszczęściem trwa także smutek, a życie biedaka zależy od jego serca Nie oddawaj smutkowi swego serca, odsuń go, pomnąc na swój koniec. Nie zapominaj, że nie ma powrotu, tamtemu nie pomożesz, a sobie zaszkodzisz.
Syr 38, 16-21 BT

Cytat:Nie wydawaj duszy na pastwę smutku ani nie zadręczaj się mędrkowaniem. Radość serca to życie człowieka, a wesołość męża przedłuża dni jego. Przetłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce i oddal długotrwały smutek od siebie; bo smutek zgubił wielu i nie ma z niego żadnego pożytku. Zazdrość i gniew skracają dni, a zmartwienie sprowadza przedwczesną starość.
Syr 30, 21-24 BT

Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy (...) Przez wiarę poznajemy, że słowem Boga wszechświat został tak stworzony, iż to, co widzimy, powstało nie z rzeczy widzialnych. Hbr 11, 1-3 BT
13-03-2010 23:54
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #17
 
piano napisał(a):Czy tylko ze śmiercią kojarzy się Natalis?
Pewnie że nie, tyle że takim określeniem a starożytnym kościele nazywano śmierć. Dies Natalis.

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
14-03-2010 00:57
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
paprotka Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 183
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #18
 
Smierc najblizszych to bol, jezeli jestesmy z ludzmi gleboko zwiazani ale dziekowac Bogu, ze nasza wiara uczy nas jak do niej podejsc. Nie kazdy moze myslec o narodzinach w Niebie, kiedy traci mame/tate czy dziecko. Ale wiara w ich zycie pozagrobowe jest powodem do tego aby nie myselc tylko o tym ziemskim zyciu. Choc ono jest bardzo wazne.


Pozdrowienia z Canady,
lucynka
Uśmiech

[Obrazek: profile1.jpg]
14-03-2010 01:37
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Myszkunia Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,371
Dołączył: Jun 2006
Reputacja: 0
Post: #19
 
omyk napisał(a):że to nie nad Nim należy w sytuacji Kalwarii i Golgoty płakać
nie powiedzial nic o płaczu po Jego smierci!
A Jego uczniowie? Smucili się!

reszta, Dawida ładnie napisał i z większościa jego wypowiedzi się zgodze.

[ Dodano: Pon 15 Mar, 2010 19:58 ]
omyk napisał(a):Cytat:
Jesli u kogos się nie pojawia, jest to osoba z zaburzeniami.
Żałoba trwa kilka lat ( w ujeciu psychologicznym).

Żałoba po kim trwa kilka lat? Po sąsiedzie? Ciotce? Siostrze? Ojcu? Żonie? Dziecku? Przyjacielu? Po kim?
po bliskich sercu.

[ Dodano: Pon 15 Mar, 2010 20:00 ]
uważam,ze tytuł tematu jest nieodpowiedni.

[Obrazek: mysz4.gif]
15-03-2010 20:57
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #20
 
Myszkunia - czy Ty ten wątek odbierasz jako atak na siebie? Tak nie jest - to nie atak.
To po prostu rozmowa.

Jezus powiedział jednoznacznie. Szedł zakrwawiony Drogą Krzyżową. Niósł krzyż, upadał, słaniał się na drżących nogach. Pokaleczony, ubiczowany, posiniaczony, opuchnięty, lepki od krwi i potu. W takim stanie mówi do kobiet, które de facto były zawodowymi "płaczkami": "Nie płaczcie nade Mną. Płaczcie raczej nad sobą i nad swoimi dziećmi". To jasne wskazanie na to, kto tutaj potrzebuje litości. Nie On - nie Król, który z miłości oddaje swoje życie za sługi. To my potrzebujemy litości.

Czy mogłabyś przytoczyć źródła, które podają, że "w ujęciu psychologicznym" żałoba po bliskich sercu trwa kilka lat? Osobiście nie zakładam czarnych ciuchów na znak żałoby po kimkolwiek i nie zamierzam tego zmieniać. Wierzę w życie wieczne.

p.s. Być z Chrystusem... to o wiele lepsze Uśmiech

[ Dodano: Wto 16 Mar, 2010 17:09 ]
p.s. Tak mi się dzisiaj skojarzyło z wątkiem...
1 Tes 4,13-14; BT napisał(a):Nie chcemy, bracia, waszego trwania w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie smucili jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei. Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim.

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
15-03-2010 23:17
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Vika Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 244
Dołączył: Jan 2009
Reputacja: 0
Post: #21
 
omyk napisał(a):Wierzę w życie wieczne.

Ja także,ale przyznam boję się,nie jestem idealna,bez skazy.
Tak samo boję się o życie po śmierci najbliższych. Nie wiem, czy odeszli do Pana
zupełnie oczyszczeni z win.
A żałobę po ś.p. Mamusi noszę, bo nie wyobrażam sobie wesołych,jaskrawych kolorów
/wprawdzie też nie przepadam za nimi/,
gdy mam w sercu bolesną pustkę,gdy ciągle mi Jej brak.

Przeszłość moją Panie,
polecam Twojemu miłosierdziu,
terażniejszość moją polecam Twojej miłości,
a moją przyszłość oddaję w ręce Twojej Opatrzności.
16-03-2010 20:17
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Kyllyan Offline
peregrino
*****

Liczba postów: 1,068
Dołączył: Nov 2005
Reputacja: 0
Post: #22
 
Dies natalis kolego Sant to dzień narodzin, a nie dzień smierci.

[Obrazek: 764919eb84c6980d44424b316918db5d.png]


„Bez wiary potykamy się o źdźbło trawy, z wiarą przenosimy góry.” S. Kierkegaard
17-03-2010 07:57
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Myszkunia Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,371
Dołączył: Jun 2006
Reputacja: 0
Post: #23
 
omyk napisał(a):Myszkunia - czy Ty ten wątek odbierasz jako atak na siebie? Tak nie jest - to nie atak.
To po prostu rozmowa.
nie odbieram tego tak, choc powinnam, bo tytuł jest nie taki, jak potrzeba i mozna go odebrac tylko w sposób negatywny dla żałoby.

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 08:33 ]
omyk napisał(a):Jezus powiedział jednoznacznie. Szedł zakrwawiony Drogą Krzyżową. Niósł krzyż, upadał, słaniał się na drżących nogach. Pokaleczony, ubiczowany, posiniaczony, opuchnięty, lepki od krwi i potu. W takim stanie mówi do kobiet, które de facto były zawodowymi "płaczkami": "Nie płaczcie nade Mną. Płaczcie raczej nad sobą i nad swoimi dziećmi". To jasne wskazanie na to, kto tutaj potrzebuje litości. Nie On - nie Król, który z miłości oddaje swoje życie za sługi. To my potrzebujemy litości.
nie ma to związku z żałobą, bo Jezus nie powiedział,że po śmieci mają sie radować.
Jego słowa można zrozumiec nawet tak,ze po Jego smierci maja płakać ,ale nad sobąOczko

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 08:40 ]
Żałoba - termin mający dwa różne znaczenia:
Spis treści
[ukryj]

* 1 Emocje
* 2 Tradycja
* 3 Zwyczaje innych krajów
* 4 Zwyczaje żałoby w różnych religiach
o 4.1 Chrześcijaństwo
o 4.2 Islam
o 4.3 Judaizm
* 5 Żałoba narodowa
* 6 Zobacz też

Emocje [edytuj]

Stan emocjonalny stanowiący proces przystosowania po stracie oraz zwyczaj mający na celu oddaniu szacunku osobie zmarłej, manifestowany przez osoby, z którymi była ona związana, zazwyczaj przez noszenie czarnych ubrań, (w Chinach białych ubrań), oraz przez powstrzymywanie się od korzystania z rozrywki, najczęściej od tańca i picia alkoholu. Jako reakcja emocjonalna trwa zazwyczaj około roku. Przedłużająca się żałoba, tzw. patologiczna może skutkować stanami depresyjnymi.
Tradycja [edytuj]

W wielu kulturach tradycja nakazuje, aby osoby blisko związane ze zmarłym okazywały żałobę. Dla bliskiego krewnego (małżonek, rodzic, dziecko, rodzeństwo) powinna trwać ona rok, w przypadku dalszej rodziny może być krótsza. Okazuje się ją na kilka sposobów: ubieraniem się w całości na czarno (lub inny, przyjęty w danej kulturze, kolor), noszeniem choć jednej czarnej rzeczy, pokazanej wyżej żałobnej wstążki, lub czarnej opaski z krepy na ramieniu. Żałoba jest tradycyjnym uzewnętrznionym odzwierciedleniem tego co się dzieje z kimś, kto stracił bliską sobie osobę. Żałoba, a przeżywanie straty to dwie różne rzeczy, bo przeżywanie straty zachodzi niejako w środku.
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBa%C5%82oba

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 08:42 ]
6. Fazy dojrzale przeżywanej żałoby

Nikomu nie jest łatwo zająć dojrzałą postawę wobec śmierci osoby, którą kochał i którą nadal kocha. W procesie dochodzenia do równowagi i dojrzałości w tym względzie można zaobserwować następujące fazy rozstania z osobą zmarłą:

* przyjęcie do wiadomości faktu straty kogoś bliskiego oraz nowej rzeczywistości, jaka teraz zaistniała - oznacza to uwolnienie się od naturalnego buntu wobec śmierci kochanej przez nas osoby;

* świadome doświadczanie bólu związanego ze stratą kogoś bliskiego;

* uczenie się nowej sztuki życia po stracie bliskiej osoby;

* znalezienie dla osoby zmarłej nowego miejsca w naszym życiu.


Kochać to pragnąć, by kochana przez nas osoba żyła zawsze i by zawsze była z nami. Największym cierpieniem dla kogoś, kto kocha, jest rozstanie z ukochaną osobą. Gdy rozstanie to jest jedynie chwilowe, wtedy przeżywamy bolesną tęsknotę. Gdy rozstanie to jest ostateczne w perspektywie doczesności, wtedy przeżywamy żałobę, która jest czymś o wiele bardziej bolesnym niż najboleśniejsza nawet tęsknota.

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/...zycie.html

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 08:49 ]
Najczęściej wymienia się cztery stadia żałoby:

I. wstrząs i szok, uczuciowa anestezja, otępienie – bezpośrednio po śmierci,
II. gwałtowny szloch, protest – minuty, godziny,
III. dezorganizacja – godziny lub dni, miesiące,
IV. reorganizacja – 6 miesięcy
http://www.sciaga.pl/tekst/36247-37-zalo...hologiczny

[Obrazek: mysz4.gif]
17-03-2010 09:29
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #24
 
Kyllyan napisał(a):Dies natalis kolego Sant to dzień narodzin, a nie dzień smierci.
Tym określeniem własnie, kolego Kyllyan, określano moment śmierci.
Jako dzień narodzin dla życia wiecznego. Ponieważ traktowane je (życie) jako element przygotowujący do życia prawdziwego, wiecznego. Inaczej mówiąc, po polsku - śmierć jest dniem narodzin dla życia. A po łacinie Dies Natalis znaczy właśnie Dzień Narodzin. Mort es Dies Natalis pro Vitae. - jakoś tak (niestety słabo znam łacinę)proszę lingwistów o korektę.
A jeśli ci się to nie podoba, to miej do nich (pierwszych chrześcijan) pretensję, że są nielogiczni, a nie do mnie.
Myszkunia napisał(a):W wielu kulturach tradycja nakazuje, aby osoby blisko związane ze zmarłym okazywały żałobę. .
My tu nie rozmawiamy o róznych kulturach i tradycjach, tylko o chrześcijaństwie. W innych kulturach i tradycjach wraz ze zmarłym na stosie palono jego żony i konkubiny oraz ulubionego konia.
na znak żałoby. Czy tez wg ciebie tak mamy robić?
Cytat:Dla bliskiego krewnego (małżonek, rodzic, dziecko, rodzeństwo) powinna trwać ona rok, w przypadku dalszej rodziny może być krótsza
Kto ustalał owe zasady? Możesz zapodać jakieś źródło?

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
17-03-2010 10:01
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Myszkunia Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,371
Dołączył: Jun 2006
Reputacja: 0
Post: #25
 
"Nie wolno nakazywać człowiekowi pogrążonemu w żałobie, aby +wziął się w garść+, nie należy zapewniać go, że +zmarłemu jest teraz lepiej+ albo pomniejszać rozmiarów straty" – przestrzega specjalistka. Jej zdaniem, podobne słowa mogą zaowocować tylko niepotrzebną agresją i poczuciem niezrozumienia.
http://www.eduskrypt.pl/o_smierci_i_zalo...-3326.html

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 09:31 ]
sant napisał(a):Cytat:
Dla bliskiego krewnego (małżonek, rodzic, dziecko, rodzeństwo) powinna trwać ona rok, w przypadku dalszej rodziny może być krótsza

Kto ustalał owe zasady? Możesz zapodać jakieś źródło?
podaję linki, nie denerwuj mnie.

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 09:32 ]
Cytat:W wielu kulturach tradycja nakazuje, aby osoby blisko związane ze zmarłym okazywały żałobę. .
My tu nie rozmawiamy o róznych kulturach i tradycjach, tylko o chrześcijaństwie. W innych kulturach i tradycjach wraz ze zmarłym na stosie palono jego żony i konkubiny oraz ulubionego konia.
na znak żałoby. Czy tez wg ciebie tak mamy robić?
to wikipedia, czytaj całość.

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 09:36 ]
Żałoba jest naturalną reakcją na utratę obdarzonego uczuciem obiektu, nieodłącznie związaną z:
- głębokim, bolesnym przygnębieniem,
- utratą zainteresowania światem zewnętrznym,
- utratą zdolności kochania i przywiązania,
- niemożnością zastąpienia utraconego obiektu miłości innym,
- pełną świadomością tego, co zostało utracone,
- silnym kryzysem tożsamości,
- częstym zaniedbywaniem własnej osoby,
- wyobcowaniem i zagubieniem.
http://www.psychologia.edu.pl/index.php?...is&id=7531

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 09:38 ]
To w jaki sposób przebiega żałoba, kiedy i czy w ogóle minie zależy od wielu rzeczy. Od tego, kim dla nas była zmarła osoba i jakie spustoszenie w naszym życiu uczyniło jej odejście. Sposób przeżywania żalu po stracie zależy od naszego wieku i od wieku osoby, którą utraciliśmy. Także od tego, czy byliśmy wcześniej przygotowani na to rozstanie, i od tego, jak do własnej śmiertelności i samego umierania podchodził ten, kto umarł. Żałoba zależy od naszej siły wewnętrznej i od zewnętrznego oparcia w innych ludziach. Składają się na nią różnorodne doznania, przeżycia i zachowania, takie jak: smutek, lęk, gniew, poczucie winy, poczucie osamotnienia i poszukiwanie sensu życia ( J. Makselon, 1989 ). I oczywiście na żałobę mają wpływ wszystkie zdarzenia związane z innymi stratami w całym dotychczasowym życiu. Erich Lindemann, psychiatra uważany za jednego z pionierów interwencji kryzysowej, opisał typowe doznania związane z żałobą ( M. Lis – Turlejska, 1989 ). Zaliczył do nich:

· dolegliwości somatyczne ( osłabienie, brak apetytu ),
· zaabsorbowanie wyobrażeniami o zmarłym, częste poczucie, że się widzi lub słyszy utraconą osobę,
· poczucie winy wypowiadanie, oskrżeń pod swoim adresem,
· gniewną irytację, odczuwanie obecności ludzi jako drażniącej,
· pobudzone, chaotyczne działanie.

Mimo tylu różnych czynników wpływających na przebieg żałoby, wydaje się jednak, że cechują ją pewne uniwersalne prawidłowości. Opisywali je Zygmunt Freud i Elisabeth Kubler – Ross, wielokrotnie pisali o nich poeci, zawsze podkreślając, że żal po stracie jest uczuciem statycznym. Żałoba prowadzi przez zmieniające się, niekiedy zachodzące na siebie fazy kolejnych stanów emocjonalnych. Przeważnie po roku, rzadko szybciej, a bywa, że dopiero po kilku latach, żałoba osiąga swój kres. Stopniowo wygasa i w końcu mija całkowicie. W bólu i rozpaczy trudno słuchać teoretycznych rozważań o fazach żałoby. Nie ma łatwych recept. Jeżeli osoby dowiedzą się, czym w istocie jest żal po stracie i jak przebiega – nie po to, by się do tego stosować, lecz po to, by zrozumieć, co się z nimi dzieje lub działo – mogą sobie pomóc przejść przez najgorsze z zwiększą akceptacją. Łatwiej im będzie również przyjąć własne wahania emocjonalne jako etapy tego trudnego procesu.
http://www.psycholog.alleluja.pl/tekst.php?numer=3619

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 09:44 ]
Spróbujcie nas zrozumieć. Poznaj oczekiwania rodziców, którzy stracili dziecko. Artykuł ukazał się w "Dziecku" nr. 3/2006. Przygotowały Justyna Dąbrowska, Olga Niecikowska
http://www.dlaczego.org.pl/d/index.php?o...&Itemid=48
http://www.dlaczego.org.pl/d/index.php?o...&Itemid=48

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 09:50 ]
http://www.echo.siedlce.net/?p=23&id=52
fajny artykuł

[Obrazek: mysz4.gif]
17-03-2010 10:29
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Kyllyan Offline
peregrino
*****

Liczba postów: 1,068
Dołączył: Nov 2005
Reputacja: 0
Post: #26
 
Moja droga Omyk: Sobór Florencki - w sposód nieomylny- roztrzygtnął. kto idzie do Nieba, a kto do Piekkła.

[Obrazek: 764919eb84c6980d44424b316918db5d.png]


„Bez wiary potykamy się o źdźbło trawy, z wiarą przenosimy góry.” S. Kierkegaard
17-03-2010 11:13
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #27
 
Myszkunia napisał(a):podaję linki,
A nie mogłabyś swoimi słowami przyblizyć, odpowiedzieć na pytanie? Jako że ten temat niespecjalnie mnie interesuje, nie chce mi sie ich czytać i wyszukiwać odpowiedzi.
Myszkunia napisał(a):podaję linki, nie denerwuj mnie
Doprawdy nie rozumiem - czym cię denerwuję?
Myszkunia napisał(a):to wikipedia, czytaj całość.
ale co to ma wspólnego z katolickim spojrzeniem na świat?
Myszkunia napisał(a):Erich Lindemann, psychiatra uważany za jednego z pionierów interwencji kryzysowej, opisał typowe doznania związane z żałobą ( M. Lis – Turlejska, 1989 ). Zaliczył do nich:... Freud....
Jak wyżej.
I wydaje mi się że zmieniasz temat na:"psychologiczne aspekty śmierci osób bliskich"
A ten temat mnie niespecjalnie interesuje. Gdybym wierzył że psychologia daje zbawienie, to zająłbym sie psychoanalizą a nie głoszeniem J.Chr. I to ukrzyżowanego.
Co nie znaczy że podważam czy deprecjonuję psychologię. Doceniam, ale to nieco inna bajka.

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 11:21 ]
Kyllyan napisał(a):Sobór Florencki - w sposód nieomylny- roztrzygtnął. kto idzie do Nieba, a kto do Piekkła.
A mógłbyś przytoczyć?

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
17-03-2010 12:20
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #28
 
No i tak się właśnie rodzi sztuczne obnoszenie się na czarno wśród osób, które wcale żałoby nie przeżywają we własnej psychice. W ten sposób można dojść do wniosku, że skoro śmierć małżonka nie odebrała mi apetytu, ani nie spowodowała samooskarżania się, to nie kochałam go wystarczająco? Absurd. Zrozum, Myszkuniu, że każdy przeżywa różne ważne wydarzenia w swoim życiu inaczej. Jeden będzie przez rok płakał po stracie matki czy ojca, a inny już po kilku dniach będzie wstanie wrócić do normalności. W dodatku wydaje mi się, że Wikipedia nie jest dobrym wyznacznikiem tego, w jaki sposób powinni zachowywać się chrześcijanie po śmierci swoich bliskich. O wiele lepszym wyznacznikiem tego jest Słowo Boże, również cytowany przeze mnie fragment z 1 Tes.

P.s. mam wrażenie, że sama przeżyłaś jakąś ciężką żałobę i trudno Ci się było po niej pozbierać, dlatego piszesz w ten sposób, żeby było Ci psychicznie lżej wiedząc, że Twoje przeżywanie śmierci jest normalne. Owszem, jest normalne - dla Ciebie. Tu nie ma norm ogólnych, są pewne normy dla każdego człowieka indywidualnie.

Pozdrawiam Cię. I proszę, nie złość się o brzmienie tematu. Jeśli ten jest zły, to zaproponuj lepszy.

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 12:58 ]
Kyllyanie - więc teraz całkowicie poważnie:

Sobór Florencki, dekret dla Jakobitów, 4. II 1441 napisał(a):Święty Kościół Rzymski mocno wierzy, wyznaje i głosi, że nikt, kto nie jest w Kościele katolickim, nie tylko poganie, ale i żydzi, albo heretycy i schizmatycy, nie mogą dostąpić żywota wiecznego; lecz pójdą w ogień wieczny ‘który zgotowany jest diabłu i aniołom jego’ (Mt 25:41), jeżeli przed końcem życia nie będą przyłączeni do niego (Kościoła)... Nikt też, choćby nie wiedzieć jakie dawał jałmużny, a nawet przelał krew dla Imienia Chrystusowego, nie może być zbawiony, jeżeli nie wytrwa w łonie i jedności Kościoła katolickiego.

I teraz tak. Sobór mówi bardzo wyraźnie, że:
1) nikt kto nie jest w Kościele nie może dostąpić życia wiecznego, jeżeli nie będzie włączony do Kościoła przed końcem ziemskiego życia
2) dobre uczynki nie mają żadnej wartości same z siebie jeśli nie są czynione wewnątrz Kościoła
3) nawet osoba prześladowana dla Imienia Pana nie może być zbawiona, jeśli później by od Kościoła i wiary odstąpiła (dokonała apostazji)

Wiemy również, że nie tylko Sobór Florencki, ale każdy Sobór Powszechny jest nieomylny. W takim samym stopniu Sobór Florencki, jak i Sobór Watykański II. Jeżeli ktoś uważa inaczej - cóż, sam siebie wyklina.

KK 25 napisał(a):Choć poszczególni biskupi nie posiadają przywileju nieomylności, to jednak głoszą oni nieomylnie naukę Chrystusową wówczas, gdy nawet rozproszeni po świecie, ale z zachowaniem więzów łączności między sobą i z Następcą Piotra, nauczając autentycznie o rzeczach wiary i obyczajów, jednomyślnie zgadzają się na jakieś zdanie, jako mające być definitywnie uznane. A zachodzi to w sposób tym bardziej oczywisty wtedy, gdy zebrani razem na Soborze powszechnym, dla całego Kościoła są nauczycielami i sędziami, w sprawach wiary i obyczajów, i ich orzeczenia należy przyjąć posłuszeństwem wiary.
Cóż, wynika z tego, że nie przyjmując nauczania soborowego (któregokolwiek z Soborów), okazuje się nieposłuszeństwo w wierze.

Ciągnąc więc temat dalej, dochodzimy do jeszcze wcześniejszej części Konstytucji Dogmatycznej o Kościele, gdzie napisane jest tak:
KK 14 napisał(a):Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać.
A jest to dokładnie to, co napisałam do Drizzta w moim poście, który się Tobie nie spodobał. Kiedy piszę o sprawach dotyczących zbawienia, piszę zgodnie z nauczaniem Kościoła Katolickiego. Nie z nauczaniem Kościoła zatrzymanym w fazie rozwoju z IV wieku, ani nie z XV wieku, ale z XXI wieku. Źle by było, gdybyśmy w 2010 roku byli na tym poziomie rozwoju, na którym byliśmy na I Soborze Nicejskim, czy na Soborze Florenckim. Na ówczesne czasy był to dobry poziom. Na dzisiejsze - nie. Nie znalibyśmy całej prawdy, którą dzisiaj znamy, nie mielibyśmy wszystkich dogmatów, i tak dalej.
Kościół jest rzeczywistością dynamiczną. Jezus powiedział Apostołom, że jeszcze wiele ma im do powiedzenia, ale wtedy znieść nie mogli!

Idąc dalej tekstami nieomylnego nauczania Soboru Watykańskiego II dochodzimy również do dalszych wniosków, które zapewne Ty sam już znasz na pamięć, ale pozwól, że zacytuję, bo inni na forum - niekoniecznie mieli okazję zagłębiać się w dyskusje tego rodzaju.

KK 13-17 napisał(a):Do nowego Ludu Bożego powołani są wszyscy ludzie. Toteż Lud ten, pozostając ciągle jednym i jedynym, winien się rozszerzać na świat cały i przez wszystkie wieki, aby spełnił się zamiar woli Boga, który naturę ludzką stworzył na początku jedną i synów swoich, którzy byli rozproszeni, postanowił w końcu w jedno zgromadzić (por. J 11,52). Na to bowiem posłał Bóg Syna swego, którego ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy (por. Hbr 1,2), aby był Nauczycielem, Królem i Kapłanem wszystkich, Głową nowego i powszechnego ludu synów Bożych. Na to wreszcie zesłał Bóg Ducha Syna swego, Pana i Ożywiciela, który dla całego Kościoła i dla poszczególnych oraz wszystkich razem wierzących jest zasadą zespolenia i jedności w nauce apostolskiej oraz w obcowaniu wzajemnym, w łamaniu chleba i modlitwach (por. Dz 2,42 gr.).
Wśród wszystkich tedy narodów ziemi zakorzeniony jest jeden Lud Boży, skoro ze wszystkich narodów przybiera on sobie swoich obywateli, obywateli Królestwa o charakterze nie ziemskim, lecz niebiańskim. Wszyscy bowiem wierni rozproszeni po świecie mają ze sobą łączność w Duchu Świętym i w ten sposób "mieszkaniec Rzymu wie, że Hindusi są członkami tego samego co on organizmu". A ponieważ Królestwo Chrystusowe nie jest z tego świata (por. J 18,36), przeto Kościół, czyli Lud Boży, wprowadzając to Królestwo, nie przynosi żadnego uszczerbku dobru doczesnemu jakiegokolwiek narodu, lecz przeciwnie, wspiera i przyswaja sobie uzdolnienia i zasoby oraz obyczaje narodów, o ile są dobre, a przyjmując oczyszcza je, umacnia i podnosi. Pamięta bowiem o tym, że winien zbierać wespół z tym Królem, któremu narody dane zostały w dziedzictwo (por Ps 2,8) i do którego miasta przynoszą dary i upominki (por Ps 71 (72),10, Iz 60,4-7, Ap 21,24). To znamię powszechności, które zdobi Lud Boży, jest darem samego Pana, dzięki temu darowi Kościół katolicki skutecznie i ustawicznie dąży do zespolenia z powrotem całej ludzkości wraz ze wszystkimi jej dobrami z Chrystusem - Głową w jedności Ducha Jego.
Dzięki tej katolickości poszczególne części przynoszą innym częściom i całemu Kościołowi właściwe sobie dary, tak iż całość i poszczególne części doznają wzrostu na skutek tej wzajemnej łączności wszystkich oraz dążenia do pełni w jedności. Dzięki temu Lud Boży nie tylko stanowi zgromadzenie rozmaitych ludów, lecz także sam w sobie składa się z rozmaitych stanów. Istnieje bowiem wśród jej członków rozmaitość - bądź to według funkcji, wyrażająca się tym, że niektórzy dla dobra braci swoich sprawują święte szafarstwo, bądź według stanu i określonego sposobu życia, polegająca na tym, że duża liczba ludzi w stanie zakonnym, dążąc do świętości bardziej stromą drogą, przykładem swym dodaje bodźca braciom. Stąd też we wspólnocie kościelnej prawomocnie istnieją partykularne Kościoły, korzystające z własnej tradycji, przy czym nienaruszony pozostaje prymat Stolicy Piotrowej, która całemu zgromadzeniu miłości przewodzi, nad prawowitymi odrębnościami sprawuje opiekę, a równocześnie pilnuje, aby odrębności nie szkodziły jedności, lecz raczej jej służyły. Stąd wreszcie między poszczególnymi częściami Kościoła istnieją więzy głębokiej wspólnoty co do bogactw duchowych, pracowników apostolskich i doczesnych pomocy. Albowiem członkowie Ludu Bożego powołani są do wzajemnego udzielania sobie dóbr i również do poszczególnych Kościołów odnoszą się słowa Apostoła: "Jak każdy otrzymał łaskę, tak niech usługuje jeden drugiemu na wzór dobrych szafarzy rozlicznej łaski Bożej" (1 P 4,10).
Do tej zatem katolickiej jedności Ludu Bożego, która jest znakiem przyszłego pokoju powszechnego i do niego się przyczynia, powołani są wszyscy ludzie i w różny sposób do niej należą lub są jej przyporządkowani zarówno wierni katolicy, jak inni wierzący w Chrystusa, jak wreszcie wszyscy w ogóle ludzie, z łaski Bożej powołani do zbawienia.

Sobór święty zwraca się w pierwszym rzędzie do wiernych katolików. Uczy zaś, opierając się na Piśmie świętym i Tradycji, że ten pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawienia. Chrystus bowiem jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia, On, co staje się dla nas obecny w Ciele swoim, którym jest Kościół, On to właśnie podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu (por. Mk 16,10, J 3,5) potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę. Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać.
Do społeczności Kościoła wcieleni są w pełni ci, co mając Ducha Chrystusowego w całości przyjmują przepisy Kościoła i wszystkie ustanowione w nim środki zbawienia i w jego widzialnym organizmie pozostają w łączności z Chrystusem rządzącym Kościołem przez papieża i biskupów, w łączności mianowicie polegającej na więzach wyznania wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego oraz wspólnoty (communio). Nie dostępuje jednak zbawienia, choćby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła "ciałem", ale nie "sercem". Wszyscy zaś synowie Kościoła pamiętać winni o tym, że swój uprzywilejowany stan zawdzięczają nie własnym zasługom, lecz szczególnej łasce Chrystusa, jeśli zaś z łaską tą nie współdziałają myślą, słowem i uczynkiem, nie tylko zbawieni nie będą, ale surowiej jeszcze będą sądzeni.
Katechumeni, którzy za sprawą Ducha Świętego z wyraźnej woli swojej pragną być wcieleni do Kościoła, już dzięki temu pragnieniu są z nim w łączności, toteż Matka - Kościół już jak na swoich rozciąga na nich swą miłość i troskę.

Co zaś się tyczy tych ludzi, którzy będąc ochrzczeni noszą zaszczytne imię chrześcijan, ale nie wyznają całej wiary lub nie zachowują jedności wspólnoty (communio) pod zwierzchnictwem Następcy Piotra, to Kościół wie, że jest z nimi związany z licznych powodów. Wielu bowiem jest takich, którzy mają we czci Pismo święte, jako normę wiary i życia, i wykazują szczerą gorliwość religijną, z miłością wierzą w Boga Ojca wszechmogącego i w Chrystusa Syna Bożego, Zbawiciela, naznaczeni są chrztem, dzięki któremu łączą się z Chrystusem, a także uznają i przyjmują inne sakramenty w swoich własnych Kościołach czy wspólnotach kościelnych. Wielu z nich posiada również episkopat, sprawuje Świętą Eucharystię i żywi nabożeństwo do Dziewicy Bogarodzicielki. Dochodzi do tego łączność (communio) w modlitwie i w innych dobrodziejstwach duchowych, a co więcej, prawdziwa jakaś więź w Duchu Świętym, albowiem Duch Święty przez swe łaski i dary wśród nich także działa swą uświęcającą mocą, a niektórym spośród nich dał nawet siłę do przelania krwi. Tak oto we wszystkich uczniach Chrystusowych Duch wzbudza tęsknotę i działanie, aby wszyscy, w sposób ustanowiony przez Chrystusa, w jednej trzodzie i pod jednym Pasterzem zjednoczyli się w pokoju. Aby zaś to osiągnąć, Kościół - Matka modli się ustawicznie i trwa w nadziei i rozwija działalność, a synów swoich zachęca do oczyszczenia się i odnawiania, żeby znamię Chrystusa jeszcze mocniej jaśniało na obliczu Kościoła.

Ci wreszcie, którzy jeszcze nie przyjęli Ewangelii, w rozmaity sposób przyporządkowani są do Ludu Bożego. Przede wszystkim więc naród, który pierwszy otrzymał przymierze i obietnice i z którego narodził się Chrystus wedle ciała (por. Rz 9,4-5), lud dzięki wybraniu szczególnie umiłowany ze względu na przodków, albowiem Bóg nie żałuje darów i wezwania (por. Rz 11,28-29). Ale plan zbawienia obejmuje także i tych, którzy uznają Stworzyciela, wśród nich zaś w pierwszym rzędzie muzułmanów, oni bowiem wyznając, iż zachowują wiarę Abrahama, czczą wraz z nami Boga jedynego i miłosiernego, który sądzić będzie ludzi w dzień ostateczny. Także od innych, którzy szukają nieznanego Boga po omacku i wśród cielesnych wyobrażeń, Bóg sam również nie jest daleko, skoro wszystkim daje życie, tchnienie i wszystko (por. Dz 17,25- 28), a Zbawiciel chciał, aby wszyscy ludzie byli zbawieni (por. 1 Tm 2,4). Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie. Nie odmawia też Opatrzność Boża koniecznej do zbawienia pomocy takim, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga, a usiłują nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie. Cokolwiek bowiem znajduje się w nich z dobra i prawdy, Kościół traktuje jako przygotowanie do Ewangelii i jako dane im przez Tego, który każdego człowieka oświeca, aby ostatecznie posiadł życie. Nieraz jednak ludzie, zwiedzeni przez Złego, znikczemnieli w myślach swoich i prawdę Bożą zamienili w kłamstwo, służąc raczej stworzeniu niż Stworzycielowi (por. Rz 1,21 i 25), albo też żyjąc i umierając na tym świecie bez Boga, narażeni są na rozpacz ostateczną. Toteż, aby przyczynić się do chwały Bożej i do zbawienia tych wszystkich, Kościół mając w pamięci słowa Pana, który powiedział: "Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu" (Mk 16,16), pilnie troszczy się o wspieranie misji.

I teraz, Kyllyanie, mamy 2 możliwości:
1) możemy interpretować teksty Soboru Florenckiego w świetle dalszego nauczania Kościoła i zobaczyć, że wcale nie zachodzi tam sprzeczność, a jedynie większe naświetlenie problemu i objaśnienie ze strony SWII
2) możemy interpretować teksty Soboru Florenckiego bez światła, które rzuca na nie dalsze nauczanie Kościoła, odrzucając SWII i rozumiejąc S. Florencki po swojemu.
Jest to o tyle kiepska sytuacja, że Duch Święty pouczający i prowadzący Urząd Nauczycielski Kościoła działał tak samo w XV jak i w XX wieku. Te 5 wieków naprawdę nie osłabiło Ducha Bożego i nie zaćmiło Jego Prawdy. Ten sam Duch inspirował wszystkie Sobory Powszechne i działał "po tej samej linii", pouczając i prowadząc do poznania pełnej prawdy, jak obiecał Jezus. Negowanie tego jest zarzucaniem Jezusowi kłamstwa.

Kyllyanie, jeżeli obierasz interpretację nr 2 i odrzucasz postanowienia Świętego Soboru Powszechnego, jakim jest Sobór Watykański II, to sam siebie stawiasz poza Kościołem w nieposłuszeństwie wierze.
Nie popełniaj błędu schizmatyków. Abpa Lefebvre, wcześniej ks. Lutra... Nie popełniaj.
Oni też "chcieli dobrze", też "pragnęli tylko oczyścić Kościół" z tego, co im się nie podobało. Oboje doszli do tego samego - do schizmy, lub sytuacji grożącej schizmą, bo swoje widzimisie (może nawet słuszne? nie rozsądzam) postawili ponad posłuszeństwo Kościołowi.

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
17-03-2010 13:30
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Kyllyan Offline
peregrino
*****

Liczba postów: 1,068
Dołączył: Nov 2005
Reputacja: 0
Post: #29
 
Sobór Watykański Drugi, w vodróżnieniu od Soboru Klorenckiego Nie był Soborem Dogmatycznym i niec nie roztrzygnął w sposób nieomylny.

[ Dodano: Czw 18 Mar, 2010 06:12 ]
Ech, tak mnie się wydaje, że na stare lata robię się bardziej prawosławny niż łaciński

[ Dodano: Czw 18 Mar, 2010 06:35 ]
Cytat:Kyllyanie, jeżeli obierasz interpretację nr 2 i odrzucasz postanowienia Świętego Soboru Powszechnego, jakim jest Sobór Watykański II, to sam siebie stawiasz poza Kościołem w nieposłuszeństwie wierze.
Nie popełniaj błędu schizmatyków. Abpa Lefebvre, wcześniej ks. Lutra... Nie popełniaj.
Zastanów się co piszesz, bo za miesią, dwa mozy Ci być z powodu tych słów trochę głupio. Oczko

[Obrazek: 764919eb84c6980d44424b316918db5d.png]


„Bez wiary potykamy się o źdźbło trawy, z wiarą przenosimy góry.” S. Kierkegaard
18-03-2010 06:59
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #30
 
Kyllyan napisał(a):Zastanów się co piszesz, bo za miesią, dwa mozy Ci być z powodu tych słów trochę głupio.
Kyllyan- jeśli myślisz o tym samym co ja, to nie sądzę. Ojciec zawsze z tęsknotą wyczekiwał na powrót młodszego syna. I dał mu nawet po powrocie prezenty i wyprawił agapę. I ten drugi syn nawet miał mu za złe, że tak przywitał tego młodszego. Ale on był zawsze z ojcem i wszystko co ojca było i jego. I jeśli temu starszemu było głupio, to tylko dlatego że nic biedaczek nie rozumiał. Nie sądzę, by Omyk niczego nie rozumiała. 8) #-o

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
18-03-2010 09:23
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów