Wątek zamknięty 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Smoleńsk - teorie spiskowe
Autor Wiadomość
Scott Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,259
Dołączył: Oct 2006
Reputacja: 0
Post: #47
 
godunow napisał(a):Cytat:
I to jest własnie problem całego tzw Salonu.

Konkretniej jakiego..??
całego.

Cytat:Cóż to jest: salon? Przeciętny ankietowany odpowie, że jest to główne pomieszczenie, główna (reprezentacyjna) komnata pałacu domu, mieszkania, wszelakiego przyzwoitego lokum. Solidniej wykształcony człowiek, którego o to spytają, zauważy, że termin ma również inne znaczenia, mniej lub bardziej metaforyczne („salon fryzjerski”, „salon handlowy”, „salon wystawowy” itp.). Najlepiej edukowany człowiek wskaże jeszcze jeden obszar znaczeniowy terminu, obszar wysublimowany i już trochę archaiczny, tyczący towarzyskich i światopoglądowych kręgów. Spójrzmy do leksykonu: „Salon (przestarzałe) — a) Elitarne zebranie towarzyskie odbywające się stale w danym domu. b) Grono uczestników tych spotkań". Bogatsze kompendium wyjaśni też profanowi, iż pierwociną Salonów (wolę, dla odróżnienia od „salonu kosmetycznego", stosować tu dużą literę) były „salony artystyczne” lub „salony literackie” dawnych stuleci, a więc miejsca regularnych zebrań światka elitarnego — intelektualnego, artystycznego, literackiego, naukowego, polityczne go itp. Mówiąc ciut dosadniej: każdy taki Salon był sitwą opiniotwórczą, będę więc używał wobec nich nazwy: Salon Wpływu. Pierwsza kontrowersja tyczy chronologii i zawiera się w pytaniu: kiedy powstały takie wpływowe towarzystwa-środowiska?

Zdominowanie kultury europejskiej tudzież myśli intelektualnej Europy (od XVIII wieku do początków wieku XX) przez Francję, plus gigantyczny wpływ, który na całą racjonalistyczną świadomość Europejczyków wywarło francuskie Oświecenie — to chyba główna przyczyna sytuowania (przez historyków) korzeni Salonu Wpływu nad Sekwaną wieku XVIII. Nie sądzę, aby było to słuszne. Każda epoka (również każda cywilizacja starożytna) musiały mieć tego typu koterie stale się ze sobą kontaktujące na gruncie towarzysko-strategicznym, vulgo: nie tylko dla rozrywki czy zabicia czasu, lecz i dla montowania mód, prądów, sposobów działalności, czy też wpływów lobbystycznych kształtujących władzę i lansujących figury, bądź metod twórczych kreujących zbiorowy gust, ukierunkowujących opinię publiczną etc. Starożytnych kamaryl tego rodzaju nie znamy, lecz już renesansowe czy barokowe (a więc wyprzedzające mocno francuski XVIII-wieczny Salon Wpływu) dobrze znamy:

O różnych salonowych sitwach politycznych można całe tomy pisać, jednak nawet gdybyśmy się skupili włącznie na „salonie intelektualno-artystycznym", czy (jeszcze bardziej wąsko) na „salonie literackim" — znajdujemy mnóstwo przypadków wcześniejszych aniżeli Salony Francji XVIII-wiecznej. Ich matecznikami były choćby dwory wielkich włoskich magnatów Odrodzenia, przede wszystkim florenckich Medyceuszów (to środowisko uczyniło Florencję kolebką i królową włoskiego Renesansu, a właściwie całego Renesansu Europy), lecz także Sforzów (Mediolan), Gonzagów (Mantua), Este'ów (Ferrara) czy Montefeltrów (Urbino). „Salon literacki" prowadziła w swej posiadłości (Wiltshire) pani M. Sidney hrabina Pembroke (początek XVII wieku), tak znakomita literatka doby Elżbietańskiej, iż dzisiaj toczone są dyskusje scjentyczne wokół hipotezy, że światła Mary była współautorką dzieł Szekspira, bądź wręcz ich prawdziwą autorką. Prof. G. Waller z nowojorskiego Purchase College nazwał ten Salon „wylęgarnią rewolucji literackiej". Notabene — kobiety (nie zawsze literatki lub artystki) bardzo często były gospodyniami Salonów (dawały zbierającej się socjecie intelektualnej, czy gronu dyskutantów, pomieszczenie, wyżywienie i właściwą oprawę w swych rezydencjach), lecz jak widać, nawet ta tradycja niekoniecznie jest francuska.

O ile Salon hrabiny Pembroke stał się „wylęgarnią rewolucji literackiej", o tyle francuskie Salony XVIII wieku stały się wylęgarnią rewolucji politycznej (Rewolucji Francuskiej) — przygotowały grunt ideologiczny dla gilotyn Robespierre'a. Zaczęło się to wszystko „niewinnie", trochę literacko, a trochę erotycznie, we Francji i w Niemczech XVII wieku. We Francji, bo francuski autor, H. d'Urfé, spłodził romans pt. „Astrea", gdzie setka czułych bohaterów i bohaterek zbiera się, by głosić sobie sentymentalne frazesy. Romans zrobił furorę w całej Europie; niemiecka arystokracja tak się nim przejęła, że zaczęła te fikcyjne literackie zgromadzenia małpować na gruncie salonowym czyli realnym, pod nazwą „Akademia Prawdziwych Kochanków”. Francuzi nie chcieli być gorsi, i tak powstał pierwszy francuski Salon — „Hotel de Rambouillet" (przed 1644). Historyk obyczajów, W. Łoziński, pisze (1920): „Wpływ, który salon markizy de Rambouillet wywarł na obyczaje, na stosunki towarzyskie, a nawet na literaturę swego czasu, byt bardzo znaczny".

W XVIII i w XIX wieku Salony francuskie rozmnożyły się niczym króliki. Gospodarzami-organizatorami byli mężczyźni (P. Th. Holbach, Ch. Nodier, V. Hugo i in.) lub rolę te pełniły kobiety (panie de Lambert, de Tencin, de Staël, Recamier i in.). Analogicznie zresztą (choć z opóźnieniem) działo się w zapatrzonej we Francję Warszawie (Salony T. Mostowskiego, W. Krasińskiego, A. Nakwaskiej, K. Lewockiej, pań Łuszczewskich i in.). Ewolucja francuskich Salonów przebiegała od seksu do polityki, przy stale formalnym szyldzie literatury, sztuki, etc. Pierwsze francuskie Salony były areną frywolnych kontaktów pod pretekstem kontaktów dyskusyjno-literackich (tak jak i rokokowe teatry, które bardziej stanowiły miejsce schadzek niźli miejsce kontemplowania sztuk; Casanova kpił wówczas, że większość arystokratów została poczęta w lożach teatralnych i operowych). Salony ery Neoklasycyzmu były już piekielnie rozpolitykowane — nie bez przyczyny cesarz Napoleon wygnał do Szwajcarii panią H. de Staël, w której Salonie zbierała się cała opozycja antybonapartystowska, by knuć i pod pozorem dyskusji literackich kontaktować się z agentami brytyjskiego wywiadu. Jed nak główną rolę polityczną odegrały francuskie Salony wcześniej, u schyłku XVIII wieku, przygotowując dyskusjami i literaturą (krytyczną tudzież propagandową) wybuch Rewolucji. Jako prekursorski taki Salon historycy wskazują „salon pani Geoffrin”.

Pani Geoffrin nie była arystokratką, lecz mieszczanką (Rewo lucja Francuska też nie była rewolucją herbową, lecz burżuazyjną). Dzięki majątkowi męża otworzyła Salon wszechpotężny, ściągając doń nie tylko śmietankę politykujących Francuzów (Monteskiusz, Wolter, d'Alembert e tutti quanti) — również cudzoziemców (Hume, Franklin, Walpole etc.). Niemiecki historyk kultury i obyczajów, M. Boehn, pisze: „Wszyscy obcy, przyby wający do Paryża, zabiegali, by móc wejść tam". W. Łoziński pisze to samo: „ Wszystkie kraje były tu reprezentowane. Dom pani Geoffrin był kluczem do całego światka towarzyskiego w Paryżu. Kto przyjmowany byt chętnie przez nią, ten nabywał tym samym patent wykształcenia i towarzyskiej ogłady, otrzymywał paszport do wszystkich innych salonów. Nic więc dziwnego, ze każdy cudzoziemiec przybywający do Paryża, chcąc poznać wszystko co w nim było świetnego i znakomitego, starał się najpierw dostać do salonu pani Geoffrin. Z tego też powodu Sainte-Beuve nazywa salon ten «wielkim centrum i rendez-vous wieku». Na takich «rendez-vous» europejskich w salonie pani Geoffrin nie brakło też i Polaków. Do znakomitych cudzoziemców, których spotykano u pani Geoffrin, należał i Stanisław Poniatowski, późniejszy król polski. Pani Geoffrin była poniekąd pierwszą jego nauczycielką i mentorką, i — niestety lichego wychowała nam króla"'. Owszem, lichego, bo cały czas zapatrzonego w Petersburg, tak jak dwieście lat później, u krańca PRL-u, prominentni członkowie polskiego dysydenckiego „Salonu" zapatrzeni byli w Moskwę (vide rozdział 4 części III).

Wyraźne są też analogie między francuskimi salonowcami (lewicującą lub wprost lewicową elitą intelektualną) tamtych, schyłkowoburbońskich czasów, a różowymi salonowcami III Rzeczypospolitej. Intelektualistów ówczesnej Francji zwano „filozofami" (nie istniały wtedy terminy „intelektualiści", „inteligenci". „inteligencja twórcza" etc.). Tak oto przedstawia ich M. Boehn („Rokoko we Francji"): „Filozofowie mówili wprawdzie o masach ludowych i mniemali, że działają na ich korzyść, ale o ludzie nie mieli wprost pojęcia i nie utrzymywali z nim żadnych stosunków (...) Zapomniano zupełnie, ze klasy niższe stworzone są z tego samego materiału co i wyższe, że w owej chwili składały się one z ludzi bezustannie uciskanych, poniewieranych i gnębionych, że ludzie ci w ciągu całego życia mieli na oczach rozrzutność innych ludzi, ich nadużycia i niesprawie dliwość i że na pokrycie kosztów wszystkich tych nadużyć oni właśnie pracować musieli"*. Czyż nie taki jest również, wypisz wymaluj, dzisiejszy stosunek między inteligenckim „Salonem" III Rzeczypospolitej a biedującą większością narodu? Miał świętą rację G. Nenning, który na początku lat 90-ych XX wieku autokrytycznie scharakteryzował własną klasę, lewicową inteligencie pisząc m.in.: „Bezmyślność, oschłość, zgodne wyśmiewanie Kościoła, a przede wszystkim brak serca i odwagi, by dojrzeć sytuację, w jakiej znajduje się naród".
Kilkunastoletni okres między Salonem pani Geoffrin a Rewolucją wypełniło w Paryżu kilka Salonów, coraz bardziej upolitycznianych. Masoni (prekursorzy dzisiejszej lewicy, nienawidzący Kościoła równie mocno co ona), rozmaitej maści libertyni (wolnomyśliciele), „filozofowie”, adwokaci, literaci i biurokraci (przyszli Jakobini), słowem wszelka ateistyczna lewackość — retorycznie „ruszali z posad bryłę świata", podpalając słowami lont. Słowami kuszącymi jak rajskie jabłko, exemplum firmowe zawołanie masonów („Wolność, równość, braterstwo"), które później stało się hasłem paryskich rewolucjonistów-gilotynowców. Te ich przedrewolucyjne Salony stworzyły wówczas coś większego — „Salon". Już nie konkretny Salon w salonie mającym pawiment, drzwi, ściany, okna i sufit, lecz ponadsalonowy światopoglądowy „Salon", jednoczący wszystkie konkretne Salony Wpływu, obejmujący całe buntowniczo filozofujące środowisko inteligenckie i promieniujący na całą Europę. Jego ponadlokalna siła propagandowa — siła salonowego Paryża — była znaczna. M. Boehn: „Umysł francuski, który w wieku XVIII cały świat uzależnił od siebie, znajdował ogniska skupiające w kołach towarzyskich. Duch francuski zrodził się w salonie i rozpowszechniał się, przechodząc z jednego do drugiego, dopóki nie obiegł całego świata (...) Tylko Paryż mógł stać się ośrodkiem życia umysłowego w rozmiarach, jakich dotychczas nie znano, gdyż jednoczył w sobie wszystkie korzyści, jakie daje fakt, że w stolicy gromadzili się ludzie najwybitniejsi. Wszyscy oni znali się, obcowali ze sobą (...) Ruch umysłowy zbliżał najróżniejsze koła i przyczynił się do wytworzenia warstwy społecznej, w której jako w elicie jednoczyły się wszystkie wybitniejsze umysły"*. Tę „warstwę społeczną" obdarzono później (dopiero w XX stuleciu) mianem „środowiska inteligencji" vel „środowiska intelektualistów" — lewicowych, rzecz jasna, bo czyż inteligencja ludzka w ogóle może być prawicowa?
Waldemar Łysiak "RP Kłamców"

http://www.mamre.pl

"Jeżeli ze wszystkich burz i klęsk ocalicie Trójce Świętą i wasz Kościół- macie wszystko." kard. Wyszyński
06-07-2010 15:00
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Wątek zamknięty 


Wiadomości w tym wątku
Smoleńsk - teorie spiskowe - Dawid - 03-05-2010, 11:04
RE: Smoleńsk - teorie spiskowe - Dawid - 19-08-2011, 20:40
[] - Mordimer_Madder - 03-05-2010, 11:15
[] - Scott - 03-05-2010, 11:41
[] - Dawid - 03-05-2010, 14:39
[] - Scott - 03-05-2010, 21:11
[] - Dawid - 03-05-2010, 22:09
[] - Scott - 04-05-2010, 18:57
[] - PS - 04-05-2010, 19:37
[] - Dawid - 04-05-2010, 20:46
[] - Mordimer_Madder - 05-05-2010, 10:46
[] - Kyllyan - 05-05-2010, 18:29
[] - omyk - 05-05-2010, 19:24
[] - Drizzt - 06-05-2010, 07:52
[] - Mordimer_Madder - 06-05-2010, 14:24
[] - Scott - 06-05-2010, 18:09
[] - Mordimer_Madder - 06-05-2010, 19:21
[] - Scott - 06-05-2010, 20:20
[] - Mordimer_Madder - 07-05-2010, 10:50
[] - Scott - 08-05-2010, 16:54
[] - Mordimer_Madder - 08-05-2010, 18:58
[] - omyk - 08-05-2010, 23:14
[] - Mordimer_Madder - 09-05-2010, 20:43
[] - Scott - 10-05-2010, 18:12
[] - godunow - 10-05-2010, 18:15
[] - Mordimer_Madder - 11-05-2010, 19:37
[] - M. Ink. * - 26-06-2010, 15:21
[] - bashca - 27-06-2010, 01:57
[] - Mordimer_Madder - 27-06-2010, 11:06
[] - Drizzt - 27-06-2010, 11:35
[] - bashca - 27-06-2010, 12:08
[] - godunow - 28-06-2010, 18:08
[] - M. Ink. * - 01-07-2010, 18:27
[] - Dawid - 03-07-2010, 00:43
[] - godunow - 05-07-2010, 11:31
[] - Sant - 05-07-2010, 12:41
[] - godunow - 05-07-2010, 15:36
[] - M. Ink. * - 05-07-2010, 17:18
[] - godunow - 05-07-2010, 17:36
[] - M. Ink. * - 05-07-2010, 18:26
[] - Sant - 05-07-2010, 18:34
[] - godunow - 05-07-2010, 21:27
[] - Sant - 06-07-2010, 08:37
[] - Drizzt - 06-07-2010, 10:55
[] - Sant - 06-07-2010, 12:44
[] - Drizzt - 06-07-2010, 13:25
[] - godunow - 06-07-2010, 14:46
[] - Scott - 06-07-2010 15:00
[] - godunow - 06-07-2010, 16:05
[] - Mordimer_Madder - 06-07-2010, 17:49
[] - Sant - 06-07-2010, 21:08
[] - godunow - 07-07-2010, 07:05
[] - Sant - 07-07-2010, 09:48
[] - Drizzt - 07-07-2010, 10:29
[] - Sant - 07-07-2010, 12:54
[] - Drizzt - 07-07-2010, 12:59
[] - Sant - 07-07-2010, 19:17
[] - Drizzt - 08-07-2010, 10:42
[] - Sant - 08-07-2010, 17:35
[] - Scott - 16-07-2010, 12:36
[] - Scott - 11-12-2010, 21:32
[] - TOMASZ32-SANCTI - 12-12-2010, 01:03
[] - Mordimer_Madder - 12-12-2010, 12:16
[] - Scott - 12-12-2010, 13:13
[] - Mordimer_Madder - 12-12-2010, 13:35
[] - TOMASZ32-SANCTI - 12-12-2010, 16:09
[] - Mordimer_Madder - 12-12-2010, 16:49
[] - Scott - 12-12-2010, 22:28
[] - Mordimer_Madder - 13-12-2010, 08:40
[] - Scott - 15-12-2010, 11:47
[] - Wojtek37 - 21-12-2010, 23:49
[] - Sant - 21-12-2010, 23:54
[] - Scott - 15-01-2011, 10:10
[] - Scott - 01-02-2011, 10:55
[] - Mordimer_Madder - 01-02-2011, 15:51

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
2 gości

Wróć do góryWróć do forów