Razen, o deserach można by dłuuugo i bardzo smacznie.
Ale
ad rem.
W tych relacjach międzyosobowych czy to z Bogiem czy z ludźmi jest tak, że czasem potrzebuje się przytulenia, czasem wspólnego coś zrobienia, a czasem rozmowy. I działa się wg tych pragnień. I każda z tych aktywności jest jakoś tam owocna.
Ale czasem też jest tak, że przychodzisz i jesteś przekonany, że dziś potrzebujesz/chcesz przytulenia a tu: "nie, dziś musimy porozmawiać"; a kiedy indziej chcesz pogadać, a zostaniesz tylko (albo aż) przytulony czy zachęcony/wciągnięty w zrobienie czegoś.
Nie bez przyczyny mamy takie a nie inne własności, w tym komunikację werbalną. Gdybyśmy potrzebowali tylko przytulania z pewnością na każdej płaszczyźnie by nam wystarczyła komunikacja pozawerbalna i ani byśmy się nie nauczyli mówić, ani pewnikiem nie posiadali stosownych do tego narządów.
Odnośnie modlitwy i jej sposobów też ma to swoje znaczenie i zastosowanie - czasem przychodzimy wejść w harmonie w milczeniu, a czasem porozmawiać. Nie tylko wygadać się, ale właśnie porozmawiać. I tutaj buba: jeśli Bóg jest nieosobowy to z nami nie porozmawia, co więcej, sam nic nam nie pokaże, nic dla nas nie zdziała, nie odpowie w żaden sposób na nasze wołanie/postępowanie. A uczucia, które rodzą się w nas w takiej medytacji/modlitwie do boga bezosobowego, jakiejś siły bezrozumnej, nie jest spotkaniem - chyba, że spotkaniem samym ze sobą: wyciszyłem/łam się, pozwalam różnym uczuciom płynąć, w rezultacie uspokajam się, odczuwam harmonię z tym co mnie otacza, problemy nie wydają się być aż tak problematyczne itd.
I jak najbardziej, relaksowanie się, wyciszanie, poczucie jedności/przyjaźni a nie wrogości/antagonizmu z przyrodą nam sprzyja i jest dla nas dobre. Aczkolwiek to jeszcze nie (wracając do metafor żywnościowych) nasz obiad, to dopiero przystawka - ona choć pozornie koi pierwszy głód, de facto pobudza apetyt na nasz właściwy posiłek. Na spotkanie z kimś więcej niż moje ja i przyroda mnie otaczająca.
Piszesz dalej m.in. o Nirwanie. Kurczę, to pojęcie jak mało co mnie elektryzuje i włos mi się na rękach jeży… Z jednej strony fantastyczna obietnica niesamowitego przeżycia, jedności, (że tak to nazwę)wszechświadomości, niesamowitej harmonii itd. A z drugiej taki zgrzyt, bo same ku temu zaprzeczenia. Skoro jestem bytem osobowym to pełne zaspokojenie potrzeb związanych z byciem osobą da mi tylko inna osoba. Skoro mam swoje głębokie poczucie tożsamości to pogłębianie/poszerzanie mojej samoświadomości czy świadomości w ogóle nie może powodować "rozpływania się" mojego "ja", mojej tożsamości, ale dawać jej głębsze i silniejsze poznanie, a przez to tym samym umacniać moje poczucie tożsamości, umacniać mnie w moim "ja". Skoro mam coś takiego jak instynkt samozachowawczy, staram się unikać śmierci, okaleczenia, cierpienia, i ten instynkt pomaga mi, chroni mnie przed wieloma niebezpieczeństwami, to jak mogę upatrywać swojego dobra w zniszczeniu go, w zatraceniu swojego "ja".
Cytat:warto mieć cel i powinien być b. ważny - jednak czy jesteś w stanie stwierdzić w 100% czym on jest?
Pytasz czy wiem co chcę osiągnąć/zdobyć? Czy pytasz czy wiem jak to do czego dążę będzie wyglądało (tzn. czy mam taką pewność, jak np. gdy idę kupić buty to zanim zapłacę to oglądam, wybieram, przymierzam czy pasują i dopiero kupuję)?
Jeśli to pierwsze to tak, mam 100% pewności co chcę osiągnąć. Jeśli o to drugie to mam 100% że spełni to moje oczekiwania, da mi radość i satysfakcję; mam taką pewność jak w przypadku kiedy np. zbliżają się moje urodziny, tato pyta jaki chcę prezent, mówię mu np. tato w tym roku auto; więc on szykuje mi prezent i jeszcze dla pewności czy oprócz parametrów podoba mi się też desing i kolor pokazuje mi zdjęcie. Widziałam co dostanę? Nie. Ale wiem co, bo mi powiedział i w jakiś sposób pokazał. Czy zdjęcie lub opis parametrów może w pełni oddać czym jest ów samochód? Nie. Ale daje wystarczający pogląd na sprawę. Analogicznie ma się z moim dążeniem do Boga i przebywania z Nim w wieczności. Mam opis/zdjęcie tego do czego dążę, mam jasno wskazaną najprostszą z możliwych dróg dojścia tam. Daje mi to 100% pewności tego, iż dojdę, a cel mojej podróży będzie przynajmniej tak fantastyczny jak się już spodziewam.
Cytat:To znaczy, że nie da się jednoznacznie stwierdzić czy On Istnieje czy jak wolisz nie istnieje.
Ja myślę, że się da. Tylko, że tutaj nie szuka się dowodów matematycznych czy nie prowadzi się badań eksperymentalnych jak w naukach przyrodniczych. Byłby to błąd metodologiczny, ale to chyba oczywiste.