Godunov - ja bym dodał jeszcze jedno. Zauważyłem, że im bardziej radykalne wypowiedzi i zachowania ortodoksyjnych katolików, tym więcej ludzi wybiera jednak ów "neo-katolicyzm". Po prostu, słysząc często mocno na wyrost wypowiedzi "ortodoksów" często zbliżające się do niechęci czy nawet nienawiści, nacechowane radykalizmem (nie twierdzę oczywiście, że wszystkie takie są, bez obaw), odcinają się od tego, nie identyfikując się czy nie chcąc być identyfikowani z taką postawą.
Jak głosi stara mądrość ludowa: "Im mocniej zaciśniesz dłoń na garści piasku, tym więcej ziaren ci się wyślizgnie".
Dlatego uważam, że wszelkie radykalne wypowiedzi, radykalne projekty i pomysły, czy bardzo jednostronna (i często krzywdząca) ocena działań innych ludzi paradoksalnie prowadzi do tego, że więcej ludzi nie identyfikuje się (wcale lub po części) z naukami Kościoła.
[ Dodano: Sro 07 Lip, 2010 12:52 ]
Dodam jeszcze jedno. Uważam, że, paradoksalnie, taka radykalizacja stanowiska jedynie niszczy obraz Kościoła i powoduje skutki odwrotne do oczekiwanych.
Przykładem (z innych tematów, i mocno wałkowanych zresztą, ale wyrazistych) są wypowiedzi ludzi związanych z Kościołem na temat in vitro. Bardzo ostre oskarżanie o przyzwalanie na "morderstwo", stawianie oponentów w pozycji ludzi depczących życie, ostre obelgi pt "zabójcy", "amoralni" itp.
Zauważmy - czy przynosi to jakiś efekt? Wprost - ŻADEN! Statystycznie około 70% Polaków popiera in vitro (czyli tylko 30% ludzi jest przeciw - a gdzie pozostałe rzekome 67%, które też uznawane są za Katolików?). Dlaczego? Gdyż sprzeciw wobec in vitro stał się tak agresywny i zajadły, że wielu ludzi, którzy może i mieli czy mają zastrzeżenia do in vitro, na skutek sprzeciwu wobec tak agresywnego oskarżania drugiej strony, ucieka od tych poglądów, odcina się od nich.
Pytanie więc: czy Katolicy mają nie walczyć o to, co jest dobre wedle nich? Owszem, walczyć mogą. Ale walczyć można innymi metodami, nie tak agresywnymi, a jednocześnie o wiele bardziej skutecznymi.
Przykładowo, istnieje coś takiego jak NaProTechnologia (zresztą, jest o tym na forum). Metoda, która mogłaby w znacznej większości przypadków in vitro zastąpić.
W czym więc problem? Ano w tym, że NPR obecnie jest kojarzona mocno z orientacją ortodoksyjnie katolicką, wręcz fanatycznie katolicką (co skutecznie odstrasza od niej innowierców czy owych "neo-katolików"). Jednocześnie, w społeczeństwie pokutuje przekonanie, że na bezpłodność tylko in vitro.
Czy więc, zamiast agresywnie zwalczać in vitro, nie lepiej pokojowo wypromować metodę konkurencyjną, NPR, tak, by to ona, a nie in vitro stała się w umysłach ludzi tą "główną" metodą leczenia bezpłodności?
Jak? Bardzo prosto, wystarczy kilka kroków:
1. Odciąć całkowicie NPR od światopoglądu katolickiego. Nie oferować takich usług, jak "konsultacje z kapłanem", a za argumenty nie podawać nic w stylu "ta metoda nie powoduje śmierci nienarodzonych dzieci". Trzymać się faktów, czyli jakości i skuteczności metody. A w tym celu...
2. Przeprowadzić rzetelne badania, do których zaproszeni by byli różni badacze - zarówno ze strony katolickiej, jak i niekatolickiej. Chodzi o to, by widać było, że badania są naukowe, a nie mające na celu wspieranie ideologii. Wykazać w ten sposób, porównawczo, że NPR może być tak samo skuteczna (lub bardziej), jak in vitro (jeśli oczywiśćie tak jest)
3. Wskazać na plusy NPR, takie jak większa naturalność, mniejsze obciążenie dla organizmu, całościowa metoda leczenia, a nie jedynie nakierowana na jedną kwestię.
4. Kasę, która marnuje się na bezsensowne anty-reklamy in vitro, zainwestować w dobrą, nieideologiczną reklamę NPR.
Myślę, że takie działanie pozwoliłoby o wiele lepiej "wykorzenić" in vitro. Dałoby ludziom poczucie, ze rezygnując z in vitro, nie tracą, a zyskują coś lepszego, skuteczniejszego i bezpieczniejszego (NPR). Jednocześnie, byłoby to akceptowalne zarówno dla katolików, jak i innowierców, a brak haseł związanych z katolicyzmem, brak agresji i oskarżeń, przydałoby metodzie wiarygodności, nie powodując jednocześnie sprzeciwu.
Cóż, nieco przydługi post mi wyszedł. Chciałem jednak pokazać, że da się walczyć o swoje, robiąc to z troską o innych, rozumiejąc ich problemy, nie oskarżając, nie oczerniając, nie powodując jednym słowem sprzeciwu, który budzą agresywne metody.
Umieram gdy widzę jak błądzimy we mgle.
Umieram, gdy czuję, że trwamy we śnie.
Umieram, bo wiem, że ty nie rozumiesz że ja...
Umieram, gdy widzę jak ty..."
|