Dlaczego wyznaczanie daty końca świata wg końca kalendarza Majów ma być naukowe? Może biedni Majowie znali liczby tylko do 2012? :lol2: A poważnie...
Takie dociekania są zabawne, żeby nie powiedzieć dosadniej. Nauka jest piękną sprawą i w doskonałej harmonii współgra z wiarą, ale odróżniajmy ją od zabobonów! Ewangelia mówi, że nikt nie zna dnia ani godziny, przestrzega nas przed próbami wyznaczania jakichkolwiek dat. Podejrzewanie, że kalendarz taki czy owaki, choćby najdokładniejszy z możliwych, mógłby "przewidzieć" koniec świata, albo choćby nastanie jakiejś nowej, przełomowej ery, jest w gruncie rzeczy stwierdzeniem, że być może jego twórcy - a więc w tym przypadku cywilzacja Majów - była w posiadaniu wiedzy, o której Jezus powiedział, że On sam, będąc na ziemi jej nie zna, i że nikt jej poznać nie może. Czyli jest to podważenie autorytetu Jezusa, a zarazem uczynienie z Niego kłamcy. Majowie nie mogli przewidzieć niczego, bo nie znali przyszłości. Chyba, że mówimy tu o formie nie astronomii, a astrologii, która wiąże się ściśle z wróżbiarstwem. Oczywiście każdy może sam wybrać w co wierzy. Ja natomiast nie będę się opierać na "supernaukowych" wyliczeniach cywilizacji, która była tak wysoce rozwinięta, że składała swym bóstwom ofiary z członków własnego plemienia. Naprawdę, nie dajmy się zwariować - to, że Majowie byli wysoko rozwinięci cywilizacyjnie nie znaczy, że potrafili przepowiadać przyszłość, ani odczytywać z wysoką precyzją zjawiska meteorologiczne, które miały nastąpić za ponad 20 tysięcy lat!
Nie ma takich sposobów, żeby odczytać to na niebie nawet przy dzisiejszych umiejętnościach naukowców i stopniu rozwoju techniki - a chyba nie sądzimy, że Majowie mieli lepiej rozwiniętą naukę i technikę od nas dziś... :roll: Są dwa wyjaśnienia skąd mogliby czerpać inspirację do takich "obliczeń" - pierwszym jest ludzka wyobraźnia, mogli popełniać kolosalne błędy opierając się na tym, co im się wydawało, a co niekoniecznie musi pokrywać się z rzeczywistością i dzisiejszą wiedzą naukową (podobnie i w późniejszych czasach proto-naukowcy niejednokrotnie popełniali błędy, z których ich następcy żartują do dziś), drugim natomiast - jest inspiracja demoniczna. Składając krwawe ofiary bożkom oczywiście mogli wchodzić w jakiś kontakt ze złym duchem, przez co w pseudo-mistycznych doświadczeniach otrzymywać jakieś tam dane. Tyle, że źródło tej inspiracji jest bardzo kłamliwe
zakładam więc, że podobnie i same dane
A z tą wieczną wiosną i utopijną cywilizacją chrześcijańską, to już w ogóle herezje, i to wcale nie żartuję. Jest to sprzeczne z wiarą chrześcijańską która uczy, że prawdziwie doskonała społeczność chrześcijańska zapanuje dopiero w niebie. Zresztą i Jezus w Ewangelii zapowiada, że aż do Jego Paruzji będzie na ziemi tylko coraz gorzej - wojny, głód, zaraza, trzęsienia ziemi, lokalne klęski... A to dopiero początek boleści. Będzie coraz gorzej, aż Syn Człowieczy powróci w chwale. Żadnej tam wiecznej wiosny, raczej wzrastanie chwastu razem z plonem, gdzie oddzielenie nastąpi dopiero przy powtórnym przyjściu Chrystusa w chwale. Jezus zapowiada, że będziemy jako chrześcijanie w nienawiści u wszystkich. I będzie tak strasznie, że gdyby Pan tego czasu nie skrócił - nikt by nie ocalał! Zbawieni będą ci, którzy wytrwają do końca. Tak więc widzimy - zero utopijnych bajeczek, zero chrześcijańskiej wiecznej wiosny - zresztą sam Jezus mówi, żebyśmy się modlili, aby nie wypadło to w zimie (co wskazuje jasno na to, że pory roku pozostaną do końca).
Totalne bzdety.