Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
niezdatni do małżeństwa, których... rodzice takimi uczynili
Autor Wiadomość
Drizzt Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,576
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #46
 
Nicol@ napisał(a):Czyli ty odrzucasz pomoc fachowców: lekarzy - specjalistów od psychiki ludzkiej?
Tego nie rozumiem. Owszem, można sobie pomóc samemu, ale tylko w określonych granicach, można się leczyć, ale tylko "domowymi" sposobami. Rozumiesz o czym mówię?
Są dolegliwości, które wymagają rad specjalistów i o tych pisałam w swoim poprzednim poście. Ty temu zaprzeczasz.

Nicol@ - z tego, co zrozumiałem (jeśli źle zrozumiałem, to popraw mnie, MSA), MSA nie o to chodziło. Chodzi o to, że jakikolwiek psychoterapeuta, psychiatra, psycholog etc nie jest cudotwórcą, nie jest "mechanikiem duszy", który po prostu podokręca śrubki, ładnie pomaluje, i już, bez udziału pacjenta pacjent jest wyleczony.

Praca psychologów nie tak wygląda.

Psycholog proponuje pewne działania, przeprowadza ćwiczenia, czasami oddziałuje na świadomość i podświadomość. Ale bez woli pacjenta, bez jego aktywnego udziału, chęci pomożenia samemu sobie, chęci zmiany - psycholog nie zdziała kompletnie NIC.

Weźmy jako przykład zaburzenie w postaci ogromnych trudności z nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi. Co może w takiej sytuacji zrobić psycholog/psychoterapeuta? Może swojemu pacjentowi wyjaśnić sprawę, nakreślić charakter problemu, przeprowadzić ćwiczenia mające na celu wzmocnienie samooceny czy pewności siebie. Ale nic poza tym. Jeśli pacjent sam nie przemoże się i nie zacznie próbować nawiązywać tych kontaktów, korzystając z nowo poznanych "narzędzi", to psychoterapeuta może stawać na uszach, i i tak nic nie osiągnie.

Reasumując, terapeuta może nakreślić pewien schemat działań, "naszkicować" pewien "projekt", i dać pacjentowi odpowiednie "narzędzia". Ale to pacjent sam musi zacząć budować, korzystając z projektu i narzędzi.

Dlatego MSA napisał bardzo mądrze - psychoterapeuta pomaga, ale nie rozwiąże za pacjenta problemu. Pacjent musi sam rozwiązać problem, z pomocą terapeuty.

Umieram gdy widzę jak błądzimy we mgle.
Umieram, gdy czuję, że trwamy we śnie.
Umieram, bo wiem, że ty nie rozumiesz że ja...
Umieram, gdy widzę jak ty..."
20-08-2010 11:58
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #47
 
Jeśli będziesz wierzyć i ufać Bogu to napewno postawi na twojej drodze wielu ludzi, którzy ci pomogą. Nie trać wiary i nie poddawaj się. Próbuj odważnie stawiać czoła różnym przeciwnościom i odkrywaj w sobie talenty. Wiele możesz zrobić sama. Obawa jest czymś naturalnym i wiele ludzi się boi, że sobie z czymś nie poradzi, ale zawsze można prosić inych o pomoc i wtedy wspólnie przechodzić przez dany problem. Także Bóg będzie wspierał. Korzystaj z modlitwy.

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
20-08-2010 12:00
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Drizzt Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,576
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #48
 
EDIT:

Jeszcze dwie kwestie. Na pierwszy ogień kwestia "konieczności szukania pomocy u innych". Abstrahując od zupełnie subiektywnych kwestii, takich jak "pomoc Boga", i trzymając się raczej faktów i konkretów. nie do końca się z tym twierdzeniem zgadzam.

Przede wszystkim, każdy jest inny. To, co pomoże jednemu, drugiemu może nie tylko nie pomóc, ale nawet zaszkodzić. Nie sztuką jest szukać na siłę silnych stron, których się nie ma. Sztuką jest znaleźć faktycznie silne strony, i wykorzystać je na max. Jeżeli Aga znajduje siłę w samotności, w poczuciu, że sama musi sobie radzić, sama działać, to za bezsensowne uważam niejako wymuszanie na niej porzucenie tej silnej strony, gdyż komu innemu pomogło odwrotne podejście.

Aga, jeśli czujesz siłę w samotności, nie odrzucaj tego. Raczej rozważ, co Ci to daje, jakie plusy, jaką przewagę. Zobacz też krytycznie, jakie to ma wady. Na takim obrazie możesz potem budować dalsze działania, zmierzające do tego, by wyciągnąć z plusów jak najwięcej, a wady - zminimalizować, wprowadzając jakieś zmiany w zachowaniu.


Kwestia druga to to, że wciąż słyszę tu rady polegające na tym, by Aga się "przemogła" w jakimś obszarze życia. Tylko czy to ma sens?

Powiem szczerze - uważam, ze największym problemem wielu ludzi jest to, że natrafiając na problem, chcą uparcie szukać drogi pod prąd, "przemóc" się, niejako wymusić na sobie zmianę. Uważam, że nie tędy droga. Nie jest sztuką zatracać własną tożsamość, zmieniać wszystko w sobie, bo tak wymaga świat. O wiele lepiej poszukać drogi, która sama zaniesie nas do celu.

Co przez to rozumiem - dogłębna samoanaliza, zastanowienie się nad swoimi zaletami i wadami, nad tym, co nam pomaga, a co przeszkadza.

A co dalej? Bardzo często w tym momencie ludzi przechodzą do kwestii "zmień swoje wady, przezwycięż je". A czy nie lepiej, zamiast tego, wzmocnić swoje zalety, i za ich pomocą pokonać trudności? Czy nie lepiej, zamiast wyważać drzwi łomem, po prostu nacisnąć klamkę? O wiele lepszym rozwiązaniem jest eksploracja swoich zalet, wzmocnienie ich, a także poszukanie nowych elementów pomagających, zalte, które najczęściej gdzieś są, ale ich nie zauważamy. Wtedy wady same przestają przeszkadzać, bo je znamy, wiemy, jak je obejść, a korzystamy z zalet.

To tak oczywiście jedynie pokrótce, gdyż trudno mówić konkretnie bez znajomości konkretnego przypadku.

Umieram gdy widzę jak błądzimy we mgle.
Umieram, gdy czuję, że trwamy we śnie.
Umieram, bo wiem, że ty nie rozumiesz że ja...
Umieram, gdy widzę jak ty..."
20-08-2010 12:10
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #49
 
Drizzt napisał(a):Kwestia druga to to, że wciąż słyszę tu rady polegające na tym, by
:mrgreen: Szczęśliwy ...
Hłe hłe- problem polega na tym ze np ja nie radzę niczego nikomu, bo nie czuję się upoważniony do tego- choćby z racji że nie uważam się za mądrzejszego lub lepszego. :diabelek:
Natomiast ty już dwa wersy dalej piszesz:
Cytat:Aga, jeśli czujesz siłę w samotności, nie odrzucaj tego. Raczej rozważ, co Ci to daje, jakie plusy, jaką przewagę. Zobacz też krytycznie, jakie to ma wady.
To jest rada- uwarunkowana, ale jednak :-
Aga- dam ci dobrą radę- nigdy nie słuchaj czyichś rad. :mrgreen:- moich też. :roll2: :wink:

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
20-08-2010 12:26
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Drizzt Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,576
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #50
 
Sant - zabawna manipulacja pojęciami. Każde subiektywne stwierdzenie choćby lekko odnoszące się do sytuacji jest już formą rady. Możesz nazywać, rozróżniać, by wyszło JAKOŚ na Twoje, ale nie wiem, po co.

W innym temacie bardzo zaznaczasz, że bez spojrzenia na kontekst można wyciągnąć bezsensowne wnioski. A tutaj - dokładnie to robisz.

Zauważ, że kilka linijek wcześniej napisałem, że każdy człowiek jest inny, że nie każdemu pomoże to, co pomogło komu innemu. Z kolei z poprzednich wypowiedzi w tym wątku zauważyłem, że:

1. Aga zaznacza, że samotność daje jej siłę
2. Niektórzy forumowicze próbują przekonać ją do szukania siły... w czymś przeciwnym

Dlatego moja rada, polegająca na tym, by Aga szukała siły w tym, w czym czuje się dobrze, do czego nie musi się zmuszać, była radą w TEJ KONKRETNEJ sytuacji, bazująca na danych, które Aga sama wskazała.

Natomiast Ty stosujesz metodę erystyczną, polegającą na maksymalnym uogólnieniu mojej wypowiedzi, wycięciu jej z kontekstu, pozbawieniu ciągu logicznego.

A co do radzenia, to zupełnie nie rozumiesz, czym dla mnie jest rada. Jest stwierdzeniem: "Najpewniej, mając te dane, na Twoim miejscu zrobiłbym to i to". Nie wiem, skąd wyciągnąłeś twierdzenie, że radzenie jest równoważne ze stawianiem się powyżej kogoś. Bynajmniej. Osobiście uważam za oczywiste, że rada to tylko subiektywna sugestia, co ja bym zrobił na tym miejscu, z zaznaczeniem, że bazuję jedynie na dostępnych mi (a więc najpewniej niepełnych) danych.

Tyle tylko, że gdybym za każdym razem miał to podkreślać, abyś nie mógł się przyczepić, to moje posty miałyby długość po kilka stron jeden, z czego 2/3 to przypisy z gatunku "objaśnienie dla Santa, gdyby czasem nie zrozumiał, o co idzie". Może Tobie chce się w takie coś bawić, ale ja liczę na domyślność forumowiczów i ich zrozumienie całego toku myślowego, nie tylko wyrwanych z kontekstu fragmentów.

Umieram gdy widzę jak błądzimy we mgle.
Umieram, gdy czuję, że trwamy we śnie.
Umieram, bo wiem, że ty nie rozumiesz że ja...
Umieram, gdy widzę jak ty..."
20-08-2010 13:16
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #51
 
Drizzt napisał(a):1. Aga zaznacza, że samotność daje jej siłę
2. Niektórzy forumowicze próbują przekonać ją do szukania siły... w czymś przeciwnym
Akurat tak nie jest. Po pierwsze ja muszę mieć siłę, ponieważ na mojej rodzinie nie mogłam i nie mogę polegać, a nie że samotność daję mi siłę, bo jest wprost przeciwnie - jestem przerażona, że muszę i nie umiem być sama. I tak jak Tomasz napisał, będąc sama, muszę radzić sobie sama z przeciwnościami, umiejąc równocześnie szukać pomocy u innych ludzi, kiedy zajdzie taka potrzeba. Nie chodzi ani o to, by wyłącznie opierać się na kimś i zrzucać na kogoś odpowiedzialność, ani - z drugiej strony - by być przesadnie samowystarczalnym. Ja już i tak w domu nic nie mówię, tylko robię, co uważam za stosowne, bo nikt mnie i tak nie rozumie i w związku z tym nawet nie mam na co liczyć. I wcale nie czuję żalu z tego powodu, po prostu tak jest i być musi.
20-08-2010 13:32
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Drizzt Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,576
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #52
 
Aga - więc skoro tak, to warto znaleźć siłę w tym, co się ma, w swoich zaletach (bardzo ogólnie mówiąc, z braku czasu).

Umieram gdy widzę jak błądzimy we mgle.
Umieram, gdy czuję, że trwamy we śnie.
Umieram, bo wiem, że ty nie rozumiesz że ja...
Umieram, gdy widzę jak ty..."
20-08-2010 13:43
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #53
 
Drizzt napisał(a):Aga - więc skoro tak, to warto znaleźć siłę w tym, co się ma, w swoich zaletach (...)
Właśnie szukam - tych zalet Oczko
20-08-2010 14:01
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #54
 
Można szukać swoich zalet, tylko wielki będzie kryzys dopiero wtedy, kiedy się okaże, że tak naprawdę jesteśmy niczym - słabi, zależni, nieodpowiedzialni... Kiedy się okaże, że wszelkie cienie dobra, które są w nas i tak bardzo nikłe, przytłumione naszymi grzechami i głupotą, zawdzięczamy jedynie Bogu i że od Niego mamy wszelkie dobro, a i tak zawodzimy na całej linii. I w takiej konfrontacji z prawdą trzeba będzie wybrać - albo polegam tylko na Panu i uznaję, że w Nim jest moja siła, a z moich własnych słabości się szczycę - bo przez nie objawia się we mnie Jego wielka moc, albo - jeśli nie zaufam Jemu - będę się ciągle oszukiwać, pocieszać, usprawiedliwiać. Będę szukać szczęścia w zbijaniu kasy, udowadniać sobie własną doskonałość przez chorobliwą perfekcję, popadnę w aktywizm, żeby pocieszyć własne mniemanie o sobie. A tymczasem niczego to nie zmieni, niczego nie zaspokoi. I umrę nieszczęśliwa - jeśli nie zaufam Panu.

To jest prawda o nas, a im szybciej się ją uzna, tym lepiej.

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
20-08-2010 14:11
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #55
 
Masz też rację, omyk, ale ja raczej muszę odkryć to, że nie jestem nikim, a nie to, że jestem (bo to wiem niestety od zawsze) i odkryć, że mam jakiekolwiek talenty i że mogę sobie radzić w jakimś stopniu z tymi umiejętnościami, które mam.
20-08-2010 14:14
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Nicol@ Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,143
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #56
 
aga napisał(a):Właśnie szukam - tych zalet
I je masz, bo
- jesteś komunikatywna, jesli chodzi o kontakt z nami tu na forum
- potrafisz z nami fajnie dyskutować,( omijając wypowiedź omyka, że miałaś kiedyś tam jakieś kaprysy i fochy)
- podrzuciłaś temat, który osiągnął już 4 strony poważnej debaty :wink:
- i, co sama zauważasz - zmieniłaś się na plus :!:

Drizzt napisał(a):Nicol@ - z tego, co zrozumiałem (jeśli źle zrozumiałem, to popraw mnie, MSA), MSA nie o to chodziło. Chodzi o to, że jakikolwiek psychoterapeuta, psychiatra, psycholog etc nie jest cudotwórcą, nie jest "mechanikiem duszy", który po prostu podokręca śrubki, ładnie pomaluje, i już, bez udziału pacjenta pacjent jest wyleczony.
Oczywiście, że cudotwórcą nie jest, ale pomóc może i to w sposób znaczny i znaczący.
Dobry psychoterapeuta to połowa sukcesu, wierz mi, odczułam na swojej rodzinie, w kręgu najbliższych mi osób.
Jak już piszesz, Drizzt o tych śrubkach, to powiedzmy sobie, że właśnie podokręcanie takich luźnych pojedynczych śrubek w mechanizmie, jakim jest człowiek to ogromna pomoc dla organizmu i podregulowanie całej tej machiny zwanej stworzeniem bożym jest wielkim sukcesem psychologów, których pracy nie należy niedoceniać.

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSXjHIPlX5f6E6wjNuyBma...natOJIeMF7]
20-08-2010 14:31
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #57
 
To Aga raczej nie tyle personalnie, ile ogólnie - bo tam wyżej dawano rady, żeby się skupić na sobie, w sobie szukać... Myślę, że w sobie samym, tzn. we własnych siłach, po swojemu, itd. nikt z nas nie ma czego szukać, a już na pewno nie sukcesu hehehe Uśmiech
Mam wrażenie, że mówimy jednak o czymś innym - bo mi nie chodzi o takie smutne czy depresyjne wręcz stwierdzenie "jestem nikim", tylko o stwierdzenie w pełni radości przez Panem: "niczego sama z siebie nie potrafię" Uśmiech

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
20-08-2010 14:32
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #58
 
Rozumiem omyk, co masz na myśli (i się z tym też zgadzam) i wiem, że mówimy o czymś innym, bo reprezentujemy dwa podejścia do problemu. Jedno i drugie jest słuszne, moim zdaniem. Chodzi o równowagę między jednym a drugim.
Sama się dziwię, że już tyle stron jest w temacie Język

To ja jeszcze dodam, bo Annnika w innym miejscu forum podpowiedziała mi właściwe słowo: nie jestem sama (bo jest ze mną Bóg), lecz jestem sama w tym sensie, że muszę być samodzielna. :mrgreen:
20-08-2010 14:55
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
MSA Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 253
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #59
 
Nicol@ napisał(a):
MSA napisał(a):2. Jest tylko jedno "ale" - tak naprawdę każdy leczy się sam, bo "tylko ty sam możesz zmienić samego siebie".
3. Wszelkiego rodzaju terapie, psychologowie, porady itp. mogą tylko wpływać i stymulować naturalne procesy.
Czyli ty odrzucasz pomoc fachowców: lekarzy - specjalistów od psychiki ludzkiej?
Tego nie rozumiem. Owszem, można sobie pomóc samemu, ale tylko w określonych granicach, można się leczyć, ale tylko "domowymi" sposobami. Rozumiesz o czym mówię?
Są dolegliwości, które wymagają rad specjalistów i o tych pisałam w swoim poprzednim poście. Ty temu zaprzeczasz.
Nie rób z siebie chojraka i mędrca.
Faktycznie, nie zrozumiałaś. Chodzi o to, że nikt, choćby i był największym specjalistą, nie będzie w stanie nic zrobić jeżeli pacjent nie pozwoli mu dotrzeć wgłąb siebie. A i wtedy ingerencja z zewnątrz sprowadza się do umożliwienia naturalnych procesów.
Tak samo jest z nauką, żaden, choćby i najlepszy nauczyciel, nie włoży ci wiedzy do głowy. Nie da się. On może tylko wyjaśnić, "pokazać drzwi, przez, które musisz już sam/a przejść" (bardzo lubię to porównanie).

Drizzt też wyjaśnił, przeoczyłem 4ta stronę Oczko, ale już nie skreślam.

Nicol@ napisał(a):
ja:) napisał(a):Z reguły płeć piękna potrzebuje wsparcia i oparcia, natomiast mężczyźni - rozwiązują problemy sami i potrzebują na to czasu i motywacji.
No nie wiem, czy czasem nie bywa odwrotnie?!
Odpowiem tym co napisałem akapit wcześniej:
Cytat:Wszystko fajnie, ale to podejście tylko i wyłącznie do użycia na facetach. I to tych, którzy nie są umysłowo kobietami Oczko a wbrew pozorom takich jest coraz więcej.
Ja naprawdę zwracam na tyle mało uwagi na zewnętrzną powłokę, że płci nie rozróżniam po piersiach i zaroście Oczko. To co się ostatnio porobiło na tyle komplikuje sprawę, że ludzie są teraz dużo bardziej "pomieszani" jeśli chodzi o cechy (osobowości!) męskie/żeńskie.

Dlatego podejście indywidualne to podstawa.



Apropo samotności. Jest tu pewien dwuznacznik Duży uśmiech. Można czuć się samotnym, albo być sam ze sobą. Rozumiecie różnicę? To dwie różne rzeczy...

Przywołam stary podział na intro- i ekstra- wertyków. Działanie wbrew swojej naturze jest możliwe, ale zazwyczaj na krótką metę. Ja np. nie znoszę tłumów, im większy tym krócej mogę w nim przebywać. Przy czym żeby było śmieszniej, to nie chodzi o samą tylko ilość tych ludzi Uśmiech.

omyk napisał(a):Można szukać swoich zalet, tylko wielki będzie kryzys dopiero wtedy, kiedy się okaże, że tak naprawdę jesteśmy niczym - słabi, zależni, nieodpowiedzialni...

Wbrew pozorom kryzys nie ma negatywnego znaczenia, jak teraz próbuje się wmówić ludziom, ale neutralne. To nic więcej jak "moment przełomowy". Równie dobrze może zaszkodzić, albo pomóc.

omyk napisał(a):Kiedy się okaże, że wszelkie cienie dobra, które są w nas i tak bardzo nikłe, przytłumione naszymi grzechami i głupotą, zawdzięczamy jedynie Bogu i że od Niego mamy wszelkie dobro, a i tak zawodzimy na całej linii.

Z tym się bardzo nie mogę zgodzić. Chociaż... W sumie to chyba współczuję ludziom, którzy znajdą się w takiej sytuacji i będą tak myśleć.

omyk napisał(a):I w takiej konfrontacji z prawdą trzeba będzie wybrać - albo polegam tylko na Panu i uznaję, że w Nim jest moja siła, a z moich własnych słabości się szczycę - bo przez nie objawia się we mnie Jego wielka moc, albo - jeśli nie zaufam Jemu - będę się ciągle oszukiwać, pocieszać, usprawiedliwiać.
OK, ale ja widzę zupełnie inne możliwości Uśmiech. Tylko proszę, nie wspominaj o "radykalizmie ewangelicznym" Uśmiech. Ale zostawmy to, bo mam zupełnie inne podejście do własnych słabości i nie zwalam tak dużo rzeczy na Boga.
omyk napisał(a):Będę szukać szczęścia w zbijaniu kasy, udowadniać sobie własną doskonałość przez chorobliwą perfekcję, popadnę w aktywizm, żeby pocieszyć własne mniemanie o sobie. A tymczasem niczego to nie zmieni, niczego nie zaspokoi.
Hmm, to nie wiąże się bezpośrednio z poprzednim. Wszystkie te rzeczy można w życiu robić i być szczęśliwym, kwestia tylko dlaczego je robimy. A i owszem, mogą być destrukcyjne i niczego nie dawać.

omyk napisał(a):I umrę nieszczęśliwa - jeśli nie zaufam Panu.

To jest prawda o nas, a im szybciej się ją uzna, tym lepiej.
Przykro mi, ale prawda o ludziach jest znacznie bardziej dziwna i trudna do zrozumienia. No, przynajmniej ta "moja" prawda Duży uśmiech.
20-08-2010 15:30
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #60
 
MSA napisał(a):Apropo samotności. Jest tu pewien dwuznacznik Duży uśmiech. Można czuć się samotnym, albo być sam ze sobą. Rozumiecie różnicę? To dwie różne rzeczy...
Bo może ktoś być sam i nie być osamotniony.
20-08-2010 15:37
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów