Shou napisał(a):No jasne
Hmm-m jeśli polegasz na sobie, na własnym natężeniu się, to...ciekawe na jak długo starczy ci sił? :roll:
Shou napisał(a):ale jak sam wiesz wychodzi różnie..
Hmm- skąd wiesz, że ja wiem?
Piszesz, że wychodzi różnie...- a ja myślę, że to dlatego, że z tym radykalizmem ewangelicznym jest coś nie tak. No i jeszcze zależy co rozumiesz przez słowo "radykalizm"?
Shou napisał(a):Stąd też moja myśl, że życie Katolika różami usłane nie jest.
No właśnie- jeśli chrześcijaństwo jest dla ciebie wysiłkiem, tzn że usiłujesz sam je realizować \
/ - własnymi siłami. Rzecz w tym, aby oprzeć się całkowicie na Jezusie, zacząć serio traktować te katechezy, których udziela, modlić się do Ducha Świętego -
Widzisz, Panie, że samemu nic mi nie wychodzi, ciągle jest trudno, ciągle - jak Abraham opieram się na sobie, kombinuję, i jest mi ciężko- pomóż mi, uzdolnij mnie, bym z rozkoszą, z radością i lekkością wchodził w to wszystko co mi dałeś, Daj Twojego Ducha, Ducha Jezusa, bym nauczył się dźwigać mój krzyż, bym pokochał go i przylgnął do niego
I wtedy i te róże się pojawią. I chrześcijaństwo nie będzie ci problemem. Bo jak na razie to chyba akceptujesz je tylko intelektualnie. Gorzej z akceptacja egzystencjalną? Tak? - To przynajmniej wynika z tego co napisałeś. :wink:
Piszesz, że życie katolika nie jest usłane różami? Jakież róże miał Jezus podczas swego pobytu na ziemi? Począwszy od narodzin na kupie gnoju, gdzieś w stajni, bo nie było dla niego nawet miejsca w gospodzie.
Lisy maja nory, ptaki maja gniazda a Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy skłonić - tak się żalił jako dorosły. A jak skończył? Jak bandyta i złodziej, na krzyżu. Nawet po śmierci drwili z Niego i do dzisiaj to robią. A On nadal kocha. Tak Shou-chrześcijanin to drugi Jezus. I na tym polega radykalizm ewangeliczny. Zaprzeć się samego siebie i iść za nim. A dokąd On idzie? Właśnie na Golgotę. Z miłości do nieprzyjaciół. Stąd moje pytanie, czy to robisz.