Skoro nikt nie chcę czytać linków to może zamieszcze kolejną próbę wyrażenia swojego zdania na ten temat, by troche wyjaśnić pewne terminy- co tak na prawdę znaczą. Myślę, że jako przyszły etnolog, który nieustannie czyta o kulturze ludowej o religijności, obrzędowości, magii, szamaniźmie, inicjacjach itd mam tu coś do powiedzenia. Po to się zajmujemy różnymi innymi srawami, by podzielić się wiedzą której i tak nie ogarniemy,, nie...
http://www.teologiapolityczna.pl/gustave...styk-nieba
Jak mogłem go nie znać...
wszelkie "odkrycia" młodzieńca okazują się już odkryte. MOże więc jest już ktoś, kto nauczył się nimi żyć i da przykład...
podobnie było gdym czytał kard. Ratzingera.
Właśnie o to mi chodziło by odtworzyć właściwy stosunek do rzeczywistości, przez odnowę Tradycyjności- czyli postawy człowiekowi naturalnej, mającej wyznaczniki takie jak kultura ludowa, jaK KULTURA WZGLĘDNIE IZOLOWANYCH SPOŁECZEŃSTW LOKALNYCH. BO to ich zasady, a raczej dążenia i cele (nieraz osiągane opacznie z powodu ludzkiej ułomności, ale jednak tam tymi celami pozostające) stały się rzeczywistością w Chrystusie i Jego Kościele. Jak napisał Benedykt XVI w książce "Jezus z Nazaretu":
"Mity czekały na tego, w którym przedmiot pragnień stał się rzeczywistością"
Bo przecież kultura ludowa wyrażała się w obrzędowości opartej na strukturze mitu. I tą strukturę należało zachować, bo Chrsutus właśnie taką strukturę potwierdził i urzeczywistnił. Negowanie jej jako zabobonne, mające miejsce nawet w Kościele doprowadziło opacznie do kryzysu Kościoła, bo podsatwy jego dogmatów straciły im i rzeczywistości w ogóle właściwy kontekst. Owszem zdażało się często, że kultury tradycyjne popadały w formalizm, ale ten był raczej sprzeczny z zasadą kultury ludowej i powrócił z jeszcze większą siłą w tych kulturach nowoczesnych, które tak uporczywie powtarzały, że liczy się treść, to co w sercu, a nie forma, że forma jest zależna od kultury i nie można jej ograniczać, że poprzestały na formach które używały do wyrażenia owej treści- treści która ostatecznie zniknęła, sensu, który ostatecznie został obalony w tym, co bodajże Luckman, a później Włodzimierz Pawluczuk nazwał światopoglądem ułomnym, w którym nie ma nadrzędnego Sensu regulującego wszytkie sensy podrzędne, bo zeń wynikające. Jeśli bowiem mówi się, że liczy się tylko treść, sens, znaczenie, intencja form, że mogą być one dowolne jeśli tylko wyrażają słuszne treści, czy intencje, to paradoksalnie traci się owe treści. Bo sensy wyrażają się przez uporządkowania i struktury, a te mogą być rozpoznawane pamiętane i przypominane przez człowieka tylko jako uporządkowania form. Zresztą ową uporządkowanie potrzebujące nadrzednej zasady- Sensu, ma często swe źródło w Woli Logosu- Osoby, która jest jedna święta i Jedna Pierwotna, czyli która jest Stwórcą i Osobą. Gdyby nie istniało rozróżnienie na Stwórcę i Stworzenie, nie mogłaby isnieć spójność rzeczywistości, nie moglibyśmy mieć rozumu, który mamy, a który u swych podstaw koniecznych ma spójność- zgodę, niesprzeczność.
Ostatecznie człowiek, który ma naturalną potrzebę spójności wszystkiego, w wyniku nie donajdywania jej zaczął popadać w stan wymagający pschylologów psychiatrów i terapii polegających nie na czym innym, jak na zamieszkiwaniu przez czas jakiś w... skansenach. I to na skalę masową. Skansenach, czy li w przestrzernnym odbiciu mentalności ludowej. Czemu nie wykorzystaliśmy intuicji Norwida, który nakraślił piękną wizję kultury wyższej, wyrastającej z pieśnimi od ziemi- od kultury ludowej. Bo skąd pochodzą podstawy największych cywilizacji- z kultury którą kiedyś żył prosty lud, a którą później rozwinął w kulturę wyższą i rozprzestrzenił. Czy nie taką jest droga rozwoju cywilizacji? Rozwoju, który swój wzrost zawdzięcza trwaniu w tradycji, pamięci. Bo tradycja jest cieniem zapisanym w pamięci więzi, a więź sposobem istnienia miłości. I ta więź ukierunkowana na osobę, kiedy kierowana jest w stronę ziemi, odsyła nas koniecznie do Tego kto jest źródłem poczucia owej więzi, do Boga żyjącego w wiecznej Trynitarnej Więzi, czyli Miłości. Bo ziemia, nie odpowiada na nasze wołanie, ale ujawnia sens, czyli odpowiedź Kogoś, Kogo jest zamysłem. I czy nie taką jest droga narodu, również naszego Narodu Polskiego? Wciąż budować się w oparciu o więź i o usensownione formy kultury naszej ziemi, naszego ludu, naszej historii. NIe wyrzucać tego, co zawdzięczamy Włochom, NIemcom, Olędrom(czasem o tym nie wiedząc), bo to już stało się spoiwem więzi, to już zapisało się w zbiorowej pamięci...bo przecież przenikanie się kultur i tożsamość wielopoziomowa nie wyklucza ich tożsamości... (ale to już inny temat, może kiedyś wypiszę taki zbiór przykładowych elementów formalnych owej skarbnicy naszej tożsamości, do której warto organicznie włączyć formy ludu naszego, które na szczęście zostały egzemplarycznie zarejestrowane, zanim przestano nimi żyć)
By mazowieckie chociaż jedno płótno
było sztandarem w sztuce, by kościoły
już na ogivie polskim stały. By ciosowy
W krakowskiem kamień pamiętał rozmowy.
"Kto kocha - widzieć chce choć cień postaci,
I tak się kocha Matkę - Ojca - braci -
Kochankę - Boga nawet..."
By już nie wzdychał wieszcz, że mu jest smutno,
że mazowieckie ani jedno płótno...
*a to przeczytaj dla wyrozumienia:
http://literat.ug.edu.pl/cnprom/index.htm#spis
i to: Fortepian Szopena
Czy można przeczyć, że genialna w swojej głębi kultura chrześcijańska to ziarno rzucone przez Chrystusa właśnie na glebę troski i więzi człowieka kultury ludowej. To Ziarno, to Logos- Słowo Boże, które jednocześnie oznacza Sens nadrzędny, który był na począku. Bez którego nic się nie stało. To sens który jest jednocześnie Miłością. MIłością która przybrała postać owocu pracy ludu- Chleba i Wina.
Bo paradoksalnie w imię obrony ludu została ona obalona, w czym zgodzić się muszę z Gellnerem tak właśnie określającym działanie nacjonalizmów, rozumianych inaczej niż to się zwykło przyjmować...
Pewnie o to chodziło księdzu Georgowi Ratzingerowi, któregom kiedyś tu "prezentował":
MIałem jeszcze kilka myśli, ale zanim zdążyłem je spisać- uciekły.
Moze wrócą.
[ Dodano: Wto 14 Cze, 2011 18:31 ]
"skażona" kultura ludowa
Lepsza kultura ludowa, w której są elementy błędne-, niż kultura błędna, w której są tylko elementy dobre- elementy wykorzystywane jako przykrywki dla zła.