Scott
Moderator
Liczba postów: 2,259
Dołączył: Oct 2006
Reputacja: 0
|
Za niedługo do kin wejdzie film będący w opozycji do znanych "Egrozorcyzmów Emily Rose"
Cytat:Portret rodziny wierzącej (kino)
Niemiecka prowincja, lata 70-te ubiegłego stulecia. Dla Michaeli nastał wielki dzień - właśnie dostała się na upragnione studia. W życiu większości młodych osób jest to ważna chwila, lecz dla Michaeli i jej rodziny ma ona szczególne znaczenie. Dziewczyna nie jest bowiem typową nastolatką. Od kilku lat prześladują ją dziwne zaburzenia: halucynacje, napady padaczkowe, ataki paniki. W pewnym momencie jej sytuacja stała się tak zła, że musiała porzucić szkołę. Rodzice, chcąc pomóc córce, prowadzali ją po różnych specjalistach, lecz badania fizykalne nie dawały konkretnych rezultatów. Przy braku jednoznacznej diagnozy, lekarze wdrożyli terapię lękową prowadzoną pod kątem możliwej epilepsji. Różne medykamenty dawały najrozmaitsze rezultaty, nigdy w pełni zadowalające. Jednak stan Michaeli zdawał się być stabilny i w wieku 21 lat, pomimo wahań i niechęci rodziny (w szczególności matki), dziewczyna udaje się na pobliski uniwersytet.
Michaela pochodzi z głęboko religijnej rodziny o wysokich standardach moralnych. Chroniona przed grzesznym światem, wychowywana na hagiografiach, a w szczególności na życiu i śmierci św. Katarzyny, nie była do końca przygotowana na zetknięcie z wielkim światem. O ile jednak Michaela w wielki świat wyruszała z wielkimi nadziejami, jej matka miała tylko same obawy, których nie kryła przed córką. Tylko dzięki działaniom ojca, za plecami matki, Michaela zawdzięcza oswobodzenie się z więzów rodzinnych. Jedyną osobą, która darzy dziewczynę bezwarunkową miłością jest jej młodsza siostra. I tylko ona zdaje się być naturalna w swych kontaktach z Michaelą.
Świat uniwersytetu w niczym nie przypominał pełnego wiary i Boga świata, w jakim Michaela dorastała. Wśród jej rówieśników mało kto wierzy, nie mówiąc już o regularnym uczęszczaniu na msze. Studenci, kiedy tylko nie muszą zakuwać, bawią się i korzystają ze swobody pijąc, paląc, tańcząc i flirtując. Za sprawą Hanny, Michaela zaczyna poznawać ten świat. Po raz pierwszy w życiu dokonuje tak impulsywnej rzeczy, jak kąpiel w rzece bez kostiumu. Z Hanną uczęszcza na zabawy, pije alkohol. Grzeszny świat pociąga Michaelę, co prowadzi do wewnętrznego konfliktu z wpojonymi jej zasadami i głęboką wiarą w boże przykazania. Rozbudzone uczucia i popędy rozgorzeją na dobre, kiedy dziewczyna pozna nieco starszego studenta, Stefana. Młodzi szybko przypadają sobie do gustu, a Michaela pełna jest nieczystych myśli, później grzesząc także uczynkiem. Jakże odległe jest to od surowych zasad chrześcijańskich, w jakich została wychowana! Konflikt wpojonej wiary i odczuwanych emocji budzi uśpione demony, choroba stopniowo, lecz nieubłaganie, rozwija się. Jej objawy to urojenia i omamy o charakterze religijnym, do tego dochodzą zmienne nastroje, zmniejszone łaknienie i znaczny ubytek masy ciała. Im bardziej pogrąża się w "grzesznych" przyjemnościach, tym silniejsze stają się objawy. Dziewczyna nie może się modlić. Czuje przemożną odrazę, kiedy ma dotknąć krzyża. Buntuje się przeciwko rodzicom, a zwłaszcza przeciwko matce, która w swej głębokiej wierze nie akceptuje tak trywialnych rzeczy jak choćby modny strój, jaki córka sobie sprawiła. Stres związany z nauką tylko przypieczętowuje jej los. Fundamentem jej szaleństwa, jedyną nicią, która zdaje się łączyć ją ze światem 'normalnych', jest żywot św. Katarzyny. Michaela wzoruje się na niej, chwytając się męczeństwa i walki z diabłem jako jedynej metody na poradzenie sobie z konfliktem pomiędzy jej uczuciami a uczuciami jej rodziców (matki). Jej mesjanistyczne urojenia uzyskają wsparcie katolickiego kapłana, który sugeruje rodzicom egzorcyzmy. Ci wolą wierzyć, że córka jest opętania, niż że jest szalona. Michaela zgodnie z własnym pragnieniem zostanie męczennicą.
W ten oto sposób Hans-Christian Schmid opowiada historię Anneliese Michel, studentki, która w 1976 roku zmarła z wycieńczenia po odbytych egzorcyzmach. Widzowie historię tę mogli już poznać za sprawą filmu "Egzorcyzmy Emily Rose". Choć oba filmy wzorują się na tej samej historii, są absolutnie do siebie niepodobne. "Egzorcyzmy" to wersja Muldera, używając porównania do "Z archiwum X". Widzimy wizje Emily, obserwujemy zmagania z demonami i ostateczne poddanie się śmierci, dla dobra ludzkości. To film, w którym wątpliwości rozstrzygane są na korzyść świata nadprzyrodzonego. "Requiem" z kolei to wersja Scully. Tu widzimy tylko zachowanie dziewczyny. Wizje są tylko w jej głowie. Jesteśmy obserwatorami, a reżyser, niczym Scully, każde zdarzenie próbuje interpretować przez pryzmat racjonalnego umysłu. W tej wersji nie ma nic, co sugerowałoby działanie sił nadprzyrodzonych. Zachowanie bohaterki z łatwością daje się wyjaśnić przy użyciu DSM-IV czy też ICD-10. Michaela mogłaby żyć, gdyby zamiast w ręce fanatyków religijnych, została oddana w sprawne ręce psychiatrów. W ten sposób film Schmida jest intrygującą polemiką z "Egzorcyzmami Emily Rose". Obejrzenie obu tych obrazów z pewnością pozwoli na wyrobienie sobie szerszego obrazu rzeczywistych zdarzeń.
Jednak obraz Schmida nie jest prostą opowieścią o tamtych zdarzeniach. "Requiem" to przede wszystkim obraz rodziny, jej specyficznych relacji wewnętrznych. Ukazana w nim surowa miłość, oparta nie na uczuciach a na przekonaniach, wierze, mimo całej swej siły i mocy, staje się narzędziem śmierci. Nie, nie ‘mimo‘, a właśnie z powodu swej mocy. Matka rzeczywiście kocha Michaelę. Zrobiłaby dla niej wszystko. To 'wszystko' to w jej mniemaniu postaranie się, by córka była dobrą chrześcijanką, moralną i tak czystą, jak to tylko możliwe. Paradoksalnie prowadzi to jednak do ograniczenia córki, narzuca na nią więzy i oczekiwania, którym ta nie jest w stanie sprostać. Kiedy pojawiają się problemy, rodzice interpretują je poprzez pryzmat swoich przekonań i poprzez nie próbują jej pomóc. Czy są nieszczerzy? Nie! Z całej siły i mocy pragną pomóc córce. Robią wszystko, co w ich mocy. Wierzą, że jej pomagają. Jednak to zaślepienie prowadzi właśnie do tragedii. U Schmida miłość rodzicielska okazuje się bardziej druzgocąca niż jej brak, gdyż żyjąc w jej cieniu następuje stłamszenie delikatnego organizmu, jakim jest psychika. Bez światła swobody, niczym roślina, osobowość obumiera.
"Requiem" to interesujące studium natury ludzkiej. Wyraziste, wiarygodne postaci sprawiają, że widz z łatwością wchodzi w świat przedstawiony. Za sprawą sprawnej ręki operatora Bogumiła Godfrejowa poczuć się możemy, jakbyśmy byli rzeczywistymi obserwatorami tych zdarzeń. Dramat Michaeli, nieporadne próby jej ratowania, to wszystko przeżywa się wraz z bohaterami. W kilku miejscach twórcy pozwolili sobie na powielenie filmowych stereotypów, lecz w sumie "Requiem" okazało się być dziełem niezmiernie satysfakcjonującym. Schmid spreparował obraz dojrzały, przemyślany, może z nazbyt oczywistą tezą, która jednak nie przeszkadza w odbiorze. Z całą pewnością jest inspiracją dla przemyśleń na temat wiary, rodziny, miłości.
http://requiem.filmweb.pl/Rekwiem+2006+r...,id=289650
nie ma sie co dziwić przecież:
Cytat:Opinia społeczeństwa niemieckiego dzisiaj
Wśród większej części społeczeństwa niemieckiego, panuje przekonanie o chorobie psychicznej kobiety i o słuszności wyroku sądowego. Według lokalnej ludności Klingenbergu rodzice Anneliese Michel są współodpowiedzialni za śmierć swojej córki.
Obecne opinie w środowiskach katolickich w Niemczech
Kościół katolicki, mimo że biskup diecezjalny pozwolił na ten egzorcyzm, później wydał dokument, że Anneliese nie była opętana. Ale nadal wielu surowych wiernych, szczególnie wśród tradycjonalistów, wierzy, że Anneliese przyjęła na siebie cierpienia związane z egzorcyzmem za innych, za grzeszników w drodze do piekła i dla przebywających w czyśćcu.
Niemała liczba wiernych uważa też, że wypowiedzi "demonów" świadczą o szkodliwych skutkach modernizacji w Kościele katolickim i potwierdzają opinie tradycyjne, np. że kapłanom nie wolno się żenić, że osoby zakonne zawsze muszą nosić habit i że komunię trzeba przyjąć wyłącznie bezpośrednio na język. Zwolennicy pewnych nieuznanych objawień maryjnych (np. w San Damiano we Włoszech i Heroldsbachu w Niemczech) też znajdują poparcie w tym, co mówiły "demony". Niemieckie wydawnictwo Ruhland, które jest dobrym źródłem dla dokumentacji z punktu widzenia wierzących w opętanie młodej kobiety, wydaje też nowenny do Anneliese Michel.
Według opinii wielu tradycyjnych katolików Anneliese umarła w stanie świętości i zostanie nieoficjalnie beatyfikowana.
Cytat:W obronie egzorcyzmów w tamtym czasie nie stanął żaden z niemieckich biskupów, a Joseph Stangl, biskup Würzburga, który sam wydał wcześniej zgodę na egzorcyzm Anneliese, stwierdził publicznie, że „szatan nie istnieje, a opętanie jest chorobą". Od tego czasu aż po dziś dzień w Kościele niemieckim nie odprawia się egzorcyzmów.
Ale co tam kogo obchodzi że:
Cytat:Badania prof. Felicitas D. Goodman
Powyższe fakty zostały udokumentowane w sposób wiarygodny w oparciu o setki zebranych materiałów dowodowych w tej sprawie przez amerykankę prof. Felicitas D. Goodman, antropologa kultury, religioznawcę i językoznawcę.
W swojej książce "Egzorcyzmy" Felicitas D. Goodman przeprowadziła gruntowne badania naukowe tej sprawy, potwierdzając fakt opętania Anneliese i demaskując przy tym dotychczasowe błędy, przesądy i fałszywe pseudonaukowe opinie w ocenie tego zjawiska. Według opinii Felicitas D. Goodman, Michel zmarła nie wskutek średniowiecznych przesądów religijnych, a oświeceniowych przesądów naukowych. Prof. Goodman posiadała jedną z największych na świecie dokumentacji na temat opętań, religijnych transów i stanów mistycznych, zebraną wśród szamanów, czarowników i wyznawców religii animistycznych.
Książka ta stała się później dla Scotta Derricksona inspiracją do stworzenia filmu - "Egzorcyzmy Emily Rose".
Badania dr Theo Weber-Arma
Lektura prac prof. F. Goodman zainspirowała do badań także szwajcarskiego naukowca dr Theo Weber-Arma. Zajął się on analizą przebiegu choroby z medycznego punktu widzenia. Odkrył on, że badania EEG robione w 1969, 1972 i 1973 r. nie wykazały u Anneliese śladów epilepsji, natomiast wycieńczenie organizmu podane jako przyczyna jej zgonu jest identyczne ze skutkami zatrucia wywołanymi długotrwałym przyjmowaniem leków antyepileptycznych.
Doszedł do wniosku, że na ławie oskarżonych powinni zasiąść nie egzorcyści, lecz lekarze, którzy błędnie zdiagnozowali religijny stan wyjątkowy jako padaczkę. Twierdził, że "nie sposób za objawy epilepsji uznać wstrząsania głową w prawo i w lewo z taką szybkością, że świadkowie mieli wrażenie, jakby oglądali film na przyspieszonych obrotach". nie ma to jak zamykanie sie na obiektywną prawde.
kogo też obchodzi że:
Cytat:Jak wynika z dzienników, które prowadziła, a także świadectw lekarzy i egzorcystów, nie zrezygnowała z pomocy medycznej. Poddawana była systematycznemu leczeniu medycznemu (które - jak się okazało - nie przynosiło żadnych rezultatów). Sama poszkodowana podkreślała jednak wielokrotnie, iż stosowane od wielu lat leki nie przynosiły żadnych pozytywnych rezultatów, a wręcz przeciwnie - zwiększały dolegliwości. Według niej znaczną ulgę w cierpieniu przynosiła jej natomiast pomoc duchowa.
Stosowane leki antyepileptyczne zentropil, aolept i tegretal, mogą wywołać poważne skutki uboczne.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Anneliese_Michel
http://www.mamre.pl
"Jeżeli ze wszystkich burz i klęsk ocalicie Trójce Świętą i wasz Kościół- macie wszystko." kard. Wyszyński
|
|