Myślę, że ten obrazek ukazuje to co jest naprawdę ważne : węzeł jakim wiążą się małżonkowi podczas przyjmowania sakramentu małżeństwa. Węzeł, który ma oznaczać przymierze Boga z człowiekiem, z rodziną i na tym właśnie przymierzu powinno być oparte małżeństwo. Przymierze z Bogiem, wiara w nierozerwalnosć małżeństwa to klucz do przetrwania małżeństwa, przetrwania nawet najtrudniejszych chwil. I wystarczy, że jedna ze stron będzie chciała zerwać ten węzeł a całe małżeństwo może się rozpaść jak domek z kart. I to co pisał merkaba o działaniu diabła jest tutaj bardzo istotne, gdyż włąśnie on jest tym, który chce niszczyć to co zostało uświęcone, to co łączy człowieka z Bogiem. W rodzinę uderza chyba najmocniej.Jak się przed tym bronić? Jednosć małżeńska w modlitwie a więc wspólna modlitwa małżonków lub całej rodziny - gdy są dzieci, broń, która uderza w diabła jak bicz, tarcza, która chroni przed atakami złego.
Dlaczego jest jednak tyle rozwodów? Ponieważ upada wiara, czyni się z niej coś, co w obecnych czasach jest mało ważne, mało istotne. Przed wiarą znajduje się wiele innych rzeczy,spraw - bożków, które niszczą ta relację miedzy rodziną/człowiekiem a Bogiem.
Ale wystarczy spojrzeć na tak częste czytanie podczas Eucharystii ślubnych, które jasno mówi o tym co jest lub co powinno być najistotniejsze w życiu małżonków, to co buduje ten związek, czyni go trwałym : WIARA, NADZIEJA I MIŁOSĆ. "Hymn o miłości" pochodzący z Listu św. Pawła do Koryntian jasno ukazuje nam czym jest wiara, czym jest miłość.
Jeśli dopuszczamy do upadania naszej wiary to co będzie chroniło to przymierze z Bogiem?
Było podawanych kilka powodów, które to przyczyniają się do upadku małżeństwa: teściowie:
Cytat:wierzący byle jak
i wtrącający się ciągle w życie małżonków, często jest to namawianie do nieposłuszeństwa żonie lub mężowi.
Owszem, bywa tez tak, że teściowie rujnują życie małżonków - swoich włąsnych dzieci, ale czyż młodzi ludzie nie mają nic do powiedzenia? Czyż nie powinni przeciać tej pępowiny łaczącej ich z rodzicami, tym bardziej, gdy rodzice pakują się z butami w ich życie? Jeśli rodzina kieruje się wartościami chrześcijańskimi to nie dopuszczą, aby rodzice wtrącali się w ich życie, co wcale nie oznacza braku szacunku dla rodziców. To jest konieczność, aby małżeństwo mogło normalnie funkcjonować. Uważam jednak, że to nie rodzice/teściowie są problemem, ale stosunek do wartości chrześcijańskich, do wiary. Jeśli żyje się tym co ma dawać nam przyjemności, wygody to szybko zapomina sie o Bogu. Nie chodzi o to, aby człowiek był nieszczęśliwy, że Bóg pragnie dla człowieka tylko cierpienia, ale chodzi o to wszystko co nie jest w życiu tak istotne jak wiara czy wartości chrześcijańskie. Często w pogoni za dobrami człowiek zapomina, że oprócz nich są znacznie ważniejsze sprawy, które mają znacznie większą wartość, na których opiera się małżeństwo. Jeśli tak ważne sprawy się zawala to tak, jakby sie kopało dołek w który się potem wpadnie, to tez tak, jakby się niszczyło fundament pod domem w którym się mieszka.
WIARA jest tym fundamentem, wiara w Boga, wiara w Chrystusa, wiara w nierozerwalność sakramentu małżeństwa. Każdy chrześcijanin powinien dbać o to, aby to przymierze, ten sakrament nigdy nie został rozwiązany. Zgoda na złamanie tak ważnej przysiegi to przyłożenie ręki do zerwania tego przymierza z Bogiem. W małżeństwie chrześcijańskim nie ma czegoś takiego jak rozwód. Chrześcijanin w chwili przyjmowania sakramentu małżeństwa przyjmuje na siebie ciężar krzyża, który jest obecny w związku małżeńskim i niesie go do końca - aby tylko przymierze z Bogiem mogło trwać, Nie pozostaje jednak sam, może modlić sie o pomoc, aby Bóg pomógł mu w tym niesieniu krzyża.
Czy w waszym zyciu także kierujecie się wartościami chrześcijańskimi? Czy za wszelką cenę bronilibyście waszego związku przed rozpadem czy może w sytuacjach poważnego kryzysu, sytuacji np zdrady czy innych, które dla wielu ludzi są podstawą do rozwiązania małżeństwa wy także podjęlibyście decyzję o rozwiązaniu małżeństwa? A może bylibyście w stanie wybaczyć małżonkowi te słabości, upadki? Czy pomoglibyście wyjść z tej trudnej sytuacji, aby tylko uratować ten sakrament przed rozwiązaniem?