Spioh, masz rację, że w dzisiejszych czasach takie widowisko przyćmiłoby to, co dla nas na mszy najważniejsze. Ale kluczowym stwierdzeniem w powyższym zdaniu jest "w dzisiejszych czasach" i "dla nas." Moim zdaniem, to kwestia przede wszystkim kulturowa. Nie wiemy jak rozwinie się nasza cywilizacja, jakie będziemy mieli gusty i jaki poziom rozproszenia uwagi. Rzecz w tym, że to się zmienia z pokolenia na pokolenie. Prababcia Cię nie przekonuje to zaproś sobie w wyobraźni przodka z XVIII wieku. Założę się, że uznałby naszą współczesną celebrację za profańską, jeśli nie wprost bluźnierczą.
A Ty, omyk, mylisz pojęcia. Twój przykład obrazuje raczej różnorodność, niż jedność kultu. Ale tak, obie idee - jakkolwiek przeciwstawne - są obecne w Kościele. I tej równowagi właśnie jestem adwokatem.
Nigdy nie byłeś na nabożeństwie na leśnej polanie? Polecałbym wakacyjne rekolekcje, najlepiej wędrowne z jakąś młodzieżową wspólnotą.
Teraz zresztą może jest więcej wyspecjalizowanych ośrodków rekolekcyjnych ale pierwsze msze jakie naprawdę w życiu przeżyłem odprawiane były na drewnianym stole w remizie strażackiej na pewnej zapadłej wsi. I z tego, jaką wagę przykładała ówczesna formacja do liturgii wnoszę, że były absolutnie poprawne.