Bardzo dziękuję za obszerne wypowiedzi zwłaszcza Jackowi i Markowi, przyznam, że wnoszą one dużo w moje rozumienie spraw związanych z wiarą - choć czasem nie zgadzam się z przedstawionymi w nich poglądami.
Na przykład nie czuję się przekonany do istnienia różnych kerygmatów i sądzę, że istnieje tylko jeden, uniwersalny, ponaddenominacyjny, biblijny kerygmat - i że jego ekumeniczna czystość uwalniająca od troski o rozłamy w chrześcijaństwie urzeka do tego stopnia, że skłania czasem niektórych do pełnienia posługi misjonarza (znam jeden taki przypadek)...
jswiec napisał(a):Obawiam się, że tylko wołanie "Jezus żyje" moze byc w pełni "ponaddenominacyjne" ! Natomiast tam, gdzie już mówimy konkretnie o zbawieniu, pojawiają się spore różnice. W kerygmacie protestanckim Jezus przychodzi, aby uratować nas od piekła. W kerygmacie katolickim Jezus przychodzi, aby wykonać zamierzony od początku świata plan przebóstwienie człowieka, POMIMO JEGO STRASZLIWEGO UPADKU I GRZECHU. Jeśli jest tak różna wizja zbawienia - to muszą byc też różne środki uzyskania zbawienia. I nawet jeśli mamy jakis "wspólny kerygmat" z protestantami, to zaczyna się ZUPEŁNIE RÓŻNA INTERPRETACJA jego poszczególnych punktów.
Jak wiesz Jacku byłem przez szereg lat protestantem (studiując przy okazji biblistykę) i takie jak opisywane przez Ciebie podejście do kwestii zbawienia poznałem dopiero w ub.roku - właśnie przy okazji dyskusji na temat kerygmatu "katolickiego" i "protestanckiego" na "apologetyce", stąd trudno mi zgodzić się z Tobą.
W oczywisty sposób Jezus ratuje nas od Piekła - ale drogą do Zbawienia jest uświęcenie, poddanie się Łasce Bożej, i to uświęcenie (czyli wg Twoich określeń zapewne przebóstwienie przez Chrystusa?) stoi w centrum zdrowego nauczania, nie tracącego z oczu Krzyża. Trzymając się Łaski - nie utracę zbawienia, więc jest ono w pewnym sensie nieutracalne. Nie trzymając się Łaski, grzesze przeciw Duchowi Świętemu z konsekwencjami opisanymi w Biblii.
Na etapie głoszenia kerygmatu "być zbawionym" - wystarczy jeśli jest rozumiane jako "być autentycznie wolnym i szczęśliwym". Trafniej to oddaje istotę zbawienia niż rozważania o piekle, przebóstwianiu, udziale w wewnętrznym życiu Trójcy itp.
Używając tak nielubianego przez wielu apologetów.katolik.pl języka :wink: powiem, że każdy nowonarodzony chrześcijanin, który doświadczył nawrócenia i chrztu w Duchu Świętym, prędzej czy później stanie przed problemem "jak rozumieć zbawienie" i "na ile jest ono utracalne" - najpóźniej stanie przed tymi pytaniami wtedy, kiedy po okresie życia "pierwszą miłością" do Boga jednak upadnie... Do tego momentu powinien zostać przygotowany przez udział w katechizacji prowadzonej w troskiwej wspólnocie. Jeśli nie zostanie - grozi mu pójście za głosem 'agitatorów' o których wspominał Marek.
Nie ma "katolickiej" i "protestanckiej" wersji kerygmatu. Może być co najwyżej niebiblijna jego wersja, w której głosi się rzeczy niepotrzebne, na które ew. może przyjść czas na etapie katechizacji (np. zieloni mogą nawoływać od razu do chrztu - znamy to dobrze - albo katolicy do zagłębienia się w piękno liturgii eucharystycznej
.
Proponuję pozostać przy swoich zdaniach, czas pokaże, czy katolicyzm zaakceptuje używanie kerygmatu, czy też nie.
Deklaruje też gotowość do zweryfikowania swojego rozumienia kerygmatu, jeśli okaże się, że obszerne jego wersje, zawierające elementy doktrynalne wynikające z konstrukcji teologicznych, będą skuteczne (np. na misjach). Na razie brak mi logicznych przesłanek do zmiany mojego punktu widzenia.
I jeszcze taka uwaga: jeśli zestawia się fragmenty zabytkowego katechizmu heidelberskiego z wydanym niedawno Katechizmem Kościoła Katolickiego, to można śmiało zaproponować także zestawianie z tymże Katechizmem fragmentów katechizmów katolickich wydawanych w róznych diecezjach przed ostatnim Soborem. Szereg rzeczy wyjdzie równie głupio, a to znaczy, że metoda zestawiania tekstów sprzed paruset lat ze współczesnymi bez stosowania rozumnej hermeneutyki jest zła - uprzejmie proszę o zauważenie, że jest ona z lubością stosowana przez wielu neoprotestantów, bo świetnie nadaje się do szkalowania Kościoła.
Reszta jest offtopic i wymagałaby strrrasznie długiej dyskusji, więc tylko powiem w trzech punktach, że
1.
KKK 412 nie zmienia mojego rozumienia tego, że ostateczne zbawienie świata nie jest zakończone dzisiaj i że - jak pisze Biblia - oczekuje na nie całe Stworzenie oraz że było ono, jest i będzie Bożym zamiarem wobec Świata, a Rdz zawiera opis tego, jak Bóg ten zamiar wprowadzał w życie i jak człowiek się temu przeciwstawił w swojej wolności. Dzisiejszą moją "jakość życia" dzieli przepaść od tej, jaką opisują pierwsze rozdziały Biblii, ponieważ świat jest pogrążony w przekleństwie śmierci i grzechu.
2.
Nie zgadzam się z nazywaniem herezją mówienia o "nowym narodzeniu przez uznanie Jezusa osobistym Panem i Zbawicielem", oczekuję poparcia jednoznacznym stanowiskiem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła określającym, że jest to herezja (wyjście poza ortodoksyjną doktrynę).
Jeśli takowe nie były wydane, apeluję o umiar w doborze słów wobec ludzi którzy doświadczyli
czegoś co nazywają "nowonarodzeniem" z braku lepszej nazwy, ponieważ określenie "nowonarodzenie" niezwykle trafnie oddaje radykalną przemianę ich życia, porównywalną chyba rzeczywiście tylko z narodzeniem się na nowo, otworzeniem oczu na inną rzeczywistość - rzeczywistość Boga, na którą było się ślepym i głuchym . Jeśli teologia używa określenia "nowonarodzenie" w odniesieniu do tego co czyni sakrament chrztu, to te "nowonarodzenia" oznaczają dwa różne zjawiska.
Proszę więc nie pisać o herezji - rozumiem sprzeciw wobec określeń "odnowa
charyzmatyczna ", "
chrzest[/] w Duchu Świętym" itd. - ale nazywanie realnych rzeczy nazwami świetnie odającymi istotę tych rzeczy ale już używanymi przez teologię to nie herezja :roll:
(powiem więcej: powinno być ono przestroga i wyzwaniem dla teologii, bo bywa znakiem tracenia przez nią kontaktu z rzeczywistością!!!)
3. [i] (last but not least)
Uważam, że Biblia jest świetnie napisaną księgą i należy koniecznie nakłaniać ludzi do jej samodzielnego
pobożnego czytania - nikomu nigdy to nie zaszkodziło, propagowanie poglądu przeciwnego uważam za niepoważne [-X
Za półgodzinne pobożne czytanie Biblii - prywatne i samodzielne! - w Kościele katolickim uzyskuje się odpust zupełny pod zwykłymi warunkami. I można uzyskiwać go codziennie
Marku kochany - proszę nie podpierać się cytatem z 2P 1:20, ponieważ wielu egzegetów interpretuje go tak jak oddał jego sens w swoim przekładzie ks. bp. Romaniuk (w katolickiej Biblii Warszawsko-Praskiej):
Przede wszystkim jednak pamiętajcie o tym, że nikt nie jest w stanie sam zrozumieć żadnego z proroctw zawartych w Piśmie. - tzn. konieczna jest pomoc Ducha Świętego, ponieważ Pisma nie pisali ludzie sami sobie! I dlatego Pismo należy czytać pobożnie - co to znaczy można sobie wygrzebać w necie, jeśli komuś zależy np. na odpuście :aniol:
Drugi fragment (2P 3:15n.) staje się czytelniejszy, jeśli uświadomimy sobie, że także sam Paweł przestrzegał przed pewnymi trudnościami (1Kor 2:14 - idealnie współbrzmi z 2P 1:20)...
Nie wahajmy się więc wzywać ludzi do uczciwego, pobożnego obcowania z Bożym Słowem w Biblii - jest to gwarancją ich przyjścia do Kościoła Jezusa Chrystusa.
Podrawiam serdecznie