Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Samotność jako krzyż
Autor Wiadomość
Adam Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 211
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #31
 
Dosyć dobre jak mi się zdaje postawienie sprawy. Choć może nie do końca pasujące do mojego artykułu

http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=1149

To mówi Pan Wszechmogący. Nie mam upodobania w śmierci bezbożnego, lecz aby sie nawrócił i żył (Ez 33,11).
05-03-2006 14:58
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
tendencja Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 467
Dołączył: Oct 2005
Reputacja: 0
Post: #32
 
Adam napisał(a):Ja jednak myślę, że droga celibatu jest trudniejsza, bo jest niejako przeciw naturze
Przepraszam za dobitne okreslenie,ale to moim zdaniem kompletna bzdura...Nie mozna mówić,ze jedna droga jest trudniejsza bo coś,a druga bo coś tam!Bo dla każdej opcji można mnożyc argumenty i za i przeciw.Ważna jest Twoja droga i krzyż który niesiesz!Dla mnie celibat może jawić się jako droga bardzo trudna,moze nawet nie do przejsćia.A dla jakiegoś księdza zycie w rodzinie jest najtrudniejszą z dróg. Odwołałeś się do natury...jezeli już idziemy tym tropem to dlaczego nie powiedzieć,ze człowiek to istota stadna i najbardziej do tego schematu pasowałaby poligamia.Życie z jednym człowiekiem wcale nie jest łatwiejsze od życia w celibacie.
A co do samotności wiersz mojego ukochanego poety:
"Przyszedłem Ci podziękować
za samotności różne
za taką gdy nie ma nikogo
lub gdy sie razem płacze
i taką,że niby dobrze
ale zupełnie inaczej
za najbliższą kiedy nic nie wiadomo
i taką,że wiem po cichu ale nie powiem nikomu
za taką kiedy się kocha i taką kiedy się wierzy
że szczęście sie połamało bo mnie się nie należy
jest samotnością wiadomość
list dworzec pusty milczenie
pieniądz genialnie chory
mnuty jak ciężkie kamienie
czas zawsze szczery bo każe iść dalej i prędzej
mogą nią być nawet włosy
których dotknęły ręce
są samotności różne
na ziemi w piekle i w niebie
tak rozmaite ze jedna
ta co prowadzi do Ciebie"
ks. J. Twardowski

"Gdy cz?owiek wolny ponosi pora?k?, to nikogo za to nie wini" Josif Brodski
05-03-2006 19:22
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Adam Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 211
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #33
 
Tendencja napisał(a):Dla mnie celibat może jawić się jako droga bardzo trudna,moze nawet nie do przejsćia.A dla jakiegoś księdza zycie w rodzinie jest najtrudniejszą z dróg. Odwołałeś się do natury Odwołałeś się do natury...jezeli już idziemy tym tropem to dlaczego nie powiedzieć,ze człowiek to istota stadna i najbardziej do tego schematu pasowałaby poligamia

Nie jestem psychologiem więc trudno mi się do tego odnosić poza mętnymi sloganami od zdrowym rozsądku. Jak kiedyś pytałem, dlaczego większość ludzi wybiera drogę związku z kimś a tylko nieliczni decydują się na celibat to mi odpowiedziano, że kolekcjonowanie kart telefonicznych to też hobby nielicznych. No cóż, można i tak, ale moim zdaniem to tylko sprytna sztuczka erystyczna.

A co do stadności - do tego nie potrzeba poligami, wystarczą sąsiedzi albo współbracie ( współsiostry ) z zakonu. Nie wiem jak ma się monogamia do natury nie mi sądzić ( nie jestem psychologiem ), ale ludzie jakoś ten model łatwo kupili, nie tylko z motywacji religijnych chyba, bo ateiści też żyją w tej kwestii ,,po bożemu". Psychologowie też mają rodziny, też się żenią i za mąż wychodzą. Więc chyba ta opcja tak całkiem obca naturze nie jest, jak w latach 60 mówili. Zresztą monogamia/poligamia, to zdaje się dotyczy ilości partnerów seksualnych, a to choć ważne to chyba nie jest jednak alfą i omegą życia.

Z tym się przy okazji wiąże fakt, że ten wątek nie miał być o celibacie, ale o samotności nie z wyboru. A to w ogóle czyni, że nasze teraźniejsze dywagacje są kompletnie nie na temat.

To mówi Pan Wszechmogący. Nie mam upodobania w śmierci bezbożnego, lecz aby sie nawrócił i żył (Ez 33,11).
05-03-2006 21:56
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
tendencja Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 467
Dołączył: Oct 2005
Reputacja: 0
Post: #34
 
[quote="Adam"]Z tym się przy okazji wiąże fakt, że ten wątek nie miał być o celibacie, ale o samotności nie z wyboru. A to w ogóle czyni, że nasze teraźniejsze dywagacje są kompletnie nie na temat.[/quo
Sorki,ze pociągnełam kwestie celibatu(po prostu stanowczo nie zgadzam się tym co napisałeś).Ale oki,koniec tematu, bo to nie na temat(masło maślaneOczko).Naszczęście wierszyk był na temat!

"Gdy cz?owiek wolny ponosi pora?k?, to nikogo za to nie wini" Josif Brodski
05-03-2006 23:12
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sonia Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 67
Dołączył: Jul 2006
Reputacja: 0
Post: #35
 
a czy ktos z was jest tak naprawde samotny??? mysle ze nie Oczko nawet jesli tego nie widzimy, nie odczuwamy zawsze On przy nas jest Uśmiech zawsze jest Bóg Uśmiech a aniołowie?? przeciez kazdy ma swojego Anioła Stróża Uśmiech hmm sama to pisze a czuje sie samotna, tak bo oczekuje, ze ktos mnie wysłucha i poradzi w trudnej sytuacji, powie co moze mogłabym zrobic, albo kiedy jestem szczesliwa bedzie cieszyc sie razem ze mna... jesli nie ma takiej osoby to jestem samotna... ale to jest błedne myslenie!! nie moge powiedziec ze jestem sama, moge powiedziec ze nie mam tej bliskiej osoby ktora moze mogłaby mi pomoc... ale to chyba tez jest taki hmm "okres przejsciowy" Uśmiech bo przeciez sa przyjaciele, czy osoby nam bliskie, moze nie ma ich akurat w tym momencie, ale przyjdzie czas kiedys spotkamy tego prawdziwego przyjaciela Uśmiech a doszłam jeszcze dzisiaj do wniosku ze nawet te przyjaznie, ktore nie przetrwaja rozłaki czy proby czasu, ktore tak naprawde nie sa prawdziwe sa mimo wszystko wartosciowe Uśmiech fajnie jest czuc ze ma sie do kogo "usta otworzyc", ale tez nie mozna sie bardzo smucic ze takiej osoby nie ma, musimy sie starac ja znalezc Oczko a samotni nie jestesmy Uśmiech

Czas oczy otwiera, stare nawyki gin? gdzie?
A ja Tw? mi?o?ci? jak kocem otulam si?
Nie chce by? my?la?, ?e s?owem kupi? Ci? chc?
Panie ja poprostu Kocham Ci?!! UśmiechUśmiech
02-07-2006 19:37
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Adam Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 211
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #36
 
Esej, którym zapoczątkowałem ów wątek, i który ściągnął na moją głowę tyleż gromów potępienia Uśmiech kilka dni temu postanowiłem uzupełnić o jeszcze kilka rzeczy. Oczywiście, nie odwołując niczego z rzeczy, które wcześniej pisałem.

***

Samotność bez wątpienia daje człowiekowi większe możliwości całkowitego poświęcenia się Bogu, Kościołowi czy bliźnim. Nie chodzi bowiem o to, aby przez całe życie wsłuchiwać się w siebie, w swoje niespełnione doczesne życie. Ale żeby je właśnie spełnić, acz w bardziej nietypowy sposób. To jeden z głównych powodów, dla którego Kościół zobowiązał do życia w celibacie duchownych. Również ludzie świeccy oddają się samotnemu życiu, aby móc częściej myśleć o Bogu, czy aby mieć więcej czasu na służbę bliźnim. Takie, bardziej praktyczne rady daje również Apostoł, pisząc, ten, kto nie ma żony, zabiega tylko o sprawy Pana i zabiega o to, by się Panu podobać. Natomiast mężczyzna żonaty zabiega o sprawy świata, by się żonie podobać (...) podobnie kobieta niezamężna (...) ( por. I Kor. 7,32-34 ). Nie jest oczywiście tajemnicą, że drogą, aby podobać się Panu jest nie tylko kontemplacyjne życie zakonnicy czy mnicha albo księdza, ale również człowieka jak najbardziej świeckiego. Służbą Bogu jest również wykonywanie świeckich zawodów, służących dobru ludzkości, zajmowanie stanowisk, kierowanie przedsiębiorstwem, w którym znajdują zatrudnienie ludzie, które płaci podatki i zaopatruje społeczność w towary czy usługi.

Ktoś jednak zapyta. Skoro tak samo jak kapłaństwo służbą Bogu jest zajmowanie jakiegoś stanowiska w administracji, wykonywanie zawody lekarza, nauczyciela, zajmowanie się biznesem, działalnością charytatywną to dlaczego nie własną rodziną ?
Przede wszystkim, nie sugeruję, że zawody świeckie są równe służbie kapłana czy zakonnicy. Po drugie, nie deprecjonuję rodziny.
Nie mniej jednak, warto zwrócić uwagę na ogromną wieloznaczność kluczowego dla chrześcijanina słowo miłość. Słowo, które w języku polskim ma wiele znaczeń, jednak już w grece czy łacinie, różne rodzaje miłości określane są różnymi określeniami. Miłość, która łączy kobietę i mężczyznę zwie się eros lub amor, natomiast miłość bliźniego, to agape lub caritas. Ponieważ sama problematyka miłości nie jest przedmiotem niniejszego artykułu ( wkrótce powinien się takowy ukazać ), pozwolę sobie na pewne skróty myślowe, które z wiadomych jednak powodów nie oddadzą w pełni mojego rozumienia tematy.

Otóż, miłość w rozumieniu eros oparta jest na pewnej więzi psychicznej, na pewnej bliskości dwojga pokrewnych osób. W miłości takiej, kocha się drugą osobę, gdyż jest nam bliska. Związek na niej oparty polega na wzajemności praw i obowiązków wobec siebie. Miłość taka jest wzajemna, obie strony czerpią z niej korzyści i co najważniejsze, w powinna być źródłem obopólnej przyjemności. Natomiast miłość w rozumieniu agape ( caritas ) jest to miłość wobec każdego bliźniego. Wobec każdego człowieka. Bez względu na uczucia, nawet w brew uczuciom . Agape możemy ( jako chrześcijanie powinniśmy nawet ) darzyć ludzi, wobec których nie żywimy pozytywnych uczuć. Pamiętając przy tym, że miłować powinniśmy wszystkich ludzi, w każdym zakątku świata, których co zrozumiałe, w większości nawet nie znamy.

I dlatego właśnie, że podmiot miłości caritas jest nieograniczony, niezależny od naszych emocji, a nawet wiedzy o istnieniu konkretnego bliźniego jest rodzajem miłości, szczególnie właściwej chrześcijaństwu. Życie zaś samotne, jeśli toczy się w duchu Chrystusa, powinno sprawić, że luki, jakie stanowi brak eros wypełnione powinny zostać przez agape.

Ostatnią refleksję chciałbym poświęcić dylematowi, jaki mógłby nasunąć się po przeczytaniu słynnego niedobrze jest by człowiek był sam. Uczynię mu więc pomoc, jakby jego odpowiednik. I utworzył Bóg z ziemi wszelkie dzikie zwierzęta i wszelkie ptactwo nieba. Ale jak się później okazało, to wszystko człowiekowi nie wystarczało, gdyż odpowiedniej pomocy dla siebie nie znalazł. I dopiero kość z kości moich i ciało z ciała mego okazała się zdolna uczynić człowieka naprawdę szczęśliwym ( por. Rdz. 2,18- 27 ). Z zacytowanego fragmentu Księgi Rodzaju wynika, że człowiek dobrze, szczęśliwie czuje się dopiero, gdy znajdzie się w związku z drugą osobą, płci przeciwnej. I ani praca ani piękno przyrody, ani śpiew ptaków nie jest mu w stanie tej pustki rekompensować.

No cóż. W pierwszej części niniejszych rozważań doszliśmy do wniosku, że samotność to krzyż. Teraz spróbujmy jeszcze nieco pogłębić tę refleksje, odwołując się do pięknych rozważań pani. Prof. Anny Świderkówny, która w książce Nie tylko o Biblii . Autorka wychodzi tam z założenia, że dla ludzi Biblii, starożytnych Żydów obrazem samotności była pustynia. Pustynia sama w sobie nie budziła w śród Żydów pozytywnych skojarzeń, podobnie jak w śród ludzi dzisiejszych czasów samotność. Pustynia, tak jak samotność sama w sobie miała być bezpłodna, niebezpieczna, pełna dzikich zwierząt a nawet demonów. Ziemia, sucha, ciemna, której nikt nie może przebyć ani na niej zamieszkać( Jr 2,6 ). Kraina dzikich zwierząt i złych duchów ( Iż. 35,7 ). Z drugiej jednak strony nie jest chyba tajemnicą, że na pustyni swą karierę zaczynało wielu proroków, mistyków, pustelników, którzy tam bądź to przygotowywali się do rozpoczęcia przeznaczonej im przez Boga misji jak Eliasz czy Jezus, a z pośród świętych chrześcijańskich św. Hieronim czy św. Jan Chryzostom ,bądź wręcz całe swoje życie spędzili na pustyni jak np. św. Jan Chrzciciel. Również Mojżesz nie przypadkiem prowadził Żydów do Ziemi Obiecanej, oczyszczając i próbując ich wierność na pustyni. Wiemy, że sama wędrówka Żydów przez pustynię trwała nadzwyczaj długo, bo pustynię tę można było przejść w ciągu kilku dni. Tymczasem Żydzi wędrowali 40 lat.


Jako chrześcijanie powinniśmy z każdego wydarzenia opisanego w Biblii starać się wyciągać wnioski dla siebie. Dlatego też, nie zagłębiając się w suche opisy kronikarskie, na przykładzie Żydów powinniśmy widzieć swoje własne losy. Innymi słowy – losy Narodu Wybranego odczytać jako swój własny życiorys. A wędrówkę do Ziemi Obiecanej jako własną pielgrzymkę po ziemi do Nieba. A gdy spotykają nas rzeczy nie zrozumiałe pamiętać, że Bóg często działa w taki sposób, ku naszemu oczyszczeniu.

Dlatego też, jeśli żyjemy samotnie, powinniśmy potrafić ofiarować to Bogu. Samotność daje nam możliwość oczyszczania, jeśli tylko przyjmiemy ją z wiarą. Nie ograniczać się do uskarżania się na swój los. Owszem, nie bójmy się tego. Czasem dobrze i ponarzekać W końcu sam Bóg powiedział, że niedobrze jest, żeby człowiek był sam. W końcu krzyż jest po to, żeby czasem ponarzekać. I sam Jezus prosił, aby Ojciec odsunął od niego kielich goryczy. Ale jeśli takie jest nasze powołanie, postarajmy się być jak Jezus czy Eliasz na pustyni. Pustynia zaś samotności daje nam możliwość, aby bardziej zatroszczyć się o sprawy Pana. Możemy więc znaleźć więcej czasu na modlitwę, medytacje, udział we Mszy Świętej w dni powszednie, czy lekturę książki albo prasy religijnej oraz jej bardziej dogłębne rozważenie. Możemy też znaleźć więcej czasu na służbę bliźniemu, społeczności w której żyjemy czy całej ludzkości, również ludzkimi środkami. Więcej możemy mieć czasu na pracę w godzinach nadliczbowych podczas dyżuru w szpitalu, na posterunku policji czy innej, ważnej dla społeczeństwa instytucji.

To mówi Pan Wszechmogący. Nie mam upodobania w śmierci bezbożnego, lecz aby sie nawrócił i żył (Ez 33,11).
18-02-2007 22:46
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów