Andr2ej napisał(a):Tomaszu32 człowiek żyje na świecie aby realizując miłośc do Boga i bliźnich stawać się świętym a przez to osiągnąć zbawienie. Nigdy nikt nie jest na tyle świętym aby uznać że osiągnął jakiś kres.Do czego zmierzam ? Bóg pragnie aby człowiek żył jak najdłużej.
Zatwardziały grzesznik aby się w końcu nawrócił.
Nawrócony aby stał się świętym.
Święty aby się bardziej uświęcał.
Tomaszu32 piszesz:
Cytat:Bóg daje człowiekowi życie i może je odebrać.
Bóg jest wszechmocny i wszystko może. Jednak nie chciałbym aby to zabrzmiało że Bóg jest jakimś katem. Bóg jest miłością. Jeżeli mówimy o śmierci to mam na myśli że Bóg zaprasza nas do nieba a nie że zabiera nam życie bo już wystarczająco długo sobie pożyliśmy.
Offca pisze:
Cytat:Jeśli (Bóg) będzie chciał kogoś zabrać, to zabierze i tak, bezwzględu na to, czy będziemy tego kogoś uporczywie reanimować czy nie.
Chciałbym w tym miejscu podjąć jakąś polemike na temat tzw.
- odbieranie życia człowiekowi przez Boga czy też
- zabieraniem przez Boga człowieka do siebie.
Jest to sprawa na tyle istotna gdyż rzutuje na cały obraz Boga jaki jest w nas. Pojawia się tu przy okazji kwestia przeznaczenia i wolnej woli człowieka. Moim zdaniem Bóg nikogo nie uśmierca ani nikomu nie wyznacza jakiegoś określonego czasu życia na ziemi. Określenia typu : "Bóg go powołał do siebie" są na ogół źle rozumiane. Tą kwestie chciałbym w końcu wyjaśnić.
Wiesz Andrzeju, mi nie chodziło, że Bóg człowieka uśmierca, po prostu go wzywa do siebie, ponieważ gdyby tak było, to rzeczywiście Bóg stał by się katem. A bóg jest miłoscią,jednak to nie człowiek decyduje kiedy ma odejść, ale Bóg. Gdyby człowiek panował nad śmiercią to mógłby żyć znacznie dłużej. Każdy został powołany do świętości i kazdy moze ją osiągnąć pełniąc wolę Boga a nie swoją. Czy dążenie do świętości nie jest misją człowieka na ziemi? Ja uważam, ze jest to jakaś misja, tylko nie kazdemu sie to udaje, wiadomo dlaczego.
Co do wypowiedzi Offci, którą zacytowałeć,to bym jej przyznał rację. Jeśli reanimował byś człowieka ze wszystkich sił to jak Bóg bedzie chciał go wezwać do siebie to tak się stanie i nie mamy na to wpływu. Nie przywrócisz mu przecież zycia. Może jednak człowiek skrócic sobie życie na tej ziemi po przez samobójstwo, ale nie jest to zgodne z wolą Boga, Bóg dał człowiekowi prawo wyboru i skoro człowiek sam sobie odbiera zycie to chce robić po swojemu a nie według woli Boga co jest równoznaczne z grzechem.. Sam jednak go wydłużać nie może w nieskończoność. Nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy Bóg wezwie go do siebie.
Ale masz rację co do tego zaproszenia do nieba, naprawdę świetnie to ująłeś, bardzo dobrze to brzmi w porównaniu z wezwaniem czy powołaniem, chociaż takie określenia także nie wydaja mi się złe, poniewaz jesli sam Bóg nas powołuje do siebie, to takie określenie nie wiąże się z czyms złym, tylko z czyms wspaniałym.
Ale warto używać określeń, które kojarza nam się z czyms naprawde przyjemnym a słowo "zaproszenie" brzmi znacznie lepiej.
Tak naprawdę dużo tu nie wyjaśnisz, mozesz tylko trochę zmienić słownictwo. Katolikowi czy też chrześcijaninowi słowo "powołanie" bedzie się kojarzyć tylko z dwiema sytuacjami:
1.Bóg powołuje człowieka do siebie
2.Bóg powołuje człowieka do jakiegoś konkretnego zadania: dążenie do świętosci (do tego jest powołany kazdy człowiek), do sakramentów czyli kapłaństwo lub małżeństwo.
Jednak gdy zastąpimy słowo "powołanie" słowem "zaproszenie", to wtedy powołanie będzie się kojarzyło tylko z tym zadaniem czy też misją człowieka.
Ostatnio mnie denerwują stwierdzenia: "że ktoś umarł".
Czytając żywoty świętych często spotykałem się z innymi, bardziej miłymi wyrażeniami: "zasnął w Panu", "pożegnał ziemię dla nieba"- to chyba bardziej miłe wyrazenia określające odejście z tego świata? Śmierć kojarzy się z czymś nieprzyjemnym, a takie określenia kojarzą się z czymś dobrym i tak powinno być, ponieważ skoro Bóg kocha człowieka to wszystko co się kojarzy z Bogiem będzie miłe, a tym bardziej zaproszenie do nieba.
Pozdrawiam