Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dziwne sposoby wypelniania swej duchowej pustki...
Autor Wiadomość
o. Pacyfik Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 265
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #1
Dziwne sposoby wypelniania swej duchowej pustki...
Wpadl mi w rece ostatnio ponizszy tekst:

O przyjazni
Twoj przyjaciel jest odzwierciedleniem twoich potrzeb. Jest polem, ktore obsiewasz z miloscia i z ktorego zbierasz zniwo z dziekczynieniem. Jest twym schronieniem i ogniem, ktory cie ogrzewa. Jako ze przychodzisz do niego glodny i szukasz go zlakniony spokoju. Gdy przyjaciel twoj mowi co mysli nie obawiaj sie powiedziec "nie", nie wstrzymuj sie tez ze slowem "tak". A gdy milczy, twoje serce niech nie ustaje w nasluchiwaniu jego serca. Gdyz w przyjazni wszystkie mysli, pragnienia i oczekiwania wszystkie bez slow sie rodza i dzielone sa z radoscia najszczersza. Gdy rozstajesz sie ze swym przyjacielem nie cierp. Jako ze to, co kochasz w nim najbardziej podczas jego nieobecnosci wyrazniejsza sie staje, tak jak gora alpiniscie wyrazniej sie jawi z rowniny. I niech celem twym w przyjazni nie bedzie skrywanie glebin swej duszy. Gdyz milosc, ktora dazy do czegos innego anizeli odkrycie swej wlasnej tajemnicy, nie miloscia jest, jeno zarzucona siecia i nic cennego w nia nie zlapiesz.
I badz dla swego przyjaciela najlepszym jakim mozesz. Jesli poznac musi twoje upadki, niechaj i wzloty twe pozna.
Bo coz bylby to za przyjaciel, gdybys go szukal dla zabicia czasu jedynie. Szukaj go dla wspolnego czasu przezycia. Bo nie twa pustke, lecz potrzeby twoje ma on wypelnic. I w slodyczy przyjazni niechaj i smiech wasz bedzie i przyjemnosci dzielenie. Jako ze w rosie malych rzeczy serce swoj poranek znajduje i pokrzepione odzywa." (Khalil Gibran - o autorze: http://www.palys.interq.pl/Dominicanes/Andrzej.htm )

Jak sadzicie? Dlaczego ludzie wypelniaja swoja wewnetrzna pustke (czasem nawet znajomosciami i przyjazniami) zamiast zajac sie swoim zycium wewnetrznym?
Przeciez nie mozna dawac komus czegos, czego sie nie ma.
Z pustego w prozne?

Czekam na Wasze mysli.
02-09-2005 10:15
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Daidoss Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,079
Dołączył: May 2004
Reputacja: 0
Post: #2
 
o. Pacyfik napisał(a):Wpadl mi w rece ostatnio ponizszy tekst:
No nie powiem, tekst robi wrażenie Uśmiech

Jak go czytałem wiedziałem, że jest to tekst o moim największym przyjacielu, którym jest Jezus.
o. Pacyfik napisał(a):Gdy przyjaciel twoj mowi co mysli nie obawiaj sie powiedziec "nie", nie wstrzymuj sie tez ze slowem "tak".
Niesamowita wolność jaką daje tylko Jezus. Tak sobie ostatnio myślałem jak bardzo jestem zniewolony przez świat. Przez różne osoby, przez materię.
Tak naprawdę to tylko Jezus może dac nam taka niesamowitą wolność. Tylko On może wypełnic te pustki.
Tak wiele razy próbowałem zaspokoić głód mojego serca czymś innym. Tak często moja pustke chciałem zapełnic kimś, czymś. To jednak nigdy nie dawało mi zabezpieczenia.
Tak naprawdę to tylko Jezus, to On mój los zabezpiecza. Nic nie może tej pustki zepełnić w mym zyciu jak tylko jego delikatna miłośc, która tak bardzo mnie koi, że aż chcę krzyczeć i wręc błagać o więcej.

o. Pacyfik napisał(a):A gdy milczy, twoje serce niech nie ustaje w nasluchiwaniu jego serca.
Tak czesto chcę poprostu zakrzyczeć Jezusa. Obarczyc Go swoimi problemami. Chcę mowic tylko ja, jak bardzo cierpię, jak bardzo Go Kocham. A czym niesamowitym jest słuchanie włsnie Jego. Wczoraj na Adoracji byłem tylko ja i On. On patrzył na mnie, ja patrzyłem na Niego. I musiałem powstrzymywać się by nie płakac z radości. Tak bardzo za Nim tęskniłem, tak bardzo Go potrzebowałem. Tak bardzo potrzebowałem tego wczorajszego spotkania z Nim w Eucharystji w Adoracji.
02-09-2005 11:45
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Andr2ej Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 365
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #3
Moja odpowiedź
Natomiast mi nasuwa się II rozdział z świetnej książki :
"Trzy Okresy Życia wewnętrzego" - str 36.

Cytat:"...Jeżeli człowiek jest z gruntu egoistą, jego obcowanie wewnętrzne z samym sobą czerpie natchnienie ze zmysłowości lub z pychy; myśli o przedmiocie swojej żądzy, swojej zazdrości, a ponieważ znajduje w sobie smutek, stara się uciec przed samym sobą,uzewnętrznić się, rozerwać, aby zapomnieć o pustce i nicości sego życia.

W tym obcowaniu wewnętrznym egiosty z samym sobą jest pewne, bardzo słabe poznanie siebie i równie niska miłość siebie.

Zna on przede wszystkim część zmysłową swojej duszy, która jest wspólna człowiekowi i zwierzęciu, ma więc radości zmysłowe i smutki zwysłowe, zależne od pogody lub niepogody, od dobrych zarobków czy strat; ma pragnienia i obrzydzenia tego samego rodzaju, a gdy go spotykają przeciwności, poddaje się zniecierpliwieniu i gniewowi płynącemu z nieuporządkowanej miłości własnej.

Ale egoista zna słabo część duchową swojej duszy, która jest wspólna człowiekowi i aniołowi..."
Trzeba by było wklepać kolejne zdania z tej książki żeby to rozwinąć ale chyba nie o to w tej dyskusji chodzi.

I jeszcze taka refleksja. Dziwią mnie ludzi którzy twierdzą czasmi że się nudzą. Wydaje mi się że właśnie wtedy daje o sobie znać ich wewnętrzna pustka. Zamiast się nad tym zastanowić, przemyśleć to i rozważyć włączają głośno muzyke lub oglądają jakiś program rozrywkowy. Zabijają swoje własne sumienie. :cry:

Bóg jest mi?o?ci?

Je?eli z?o nie jest napi?tnowane rozzuchwala si?.
02-09-2005 12:09
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Aslan Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 494
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #4
 
Andr2ej napisał(a):"...Jeżeli człowiek jest z gruntu egoistą, jego obcowanie wewnętrzne z samym sobą czerpie natchnienie ze zmysłowości lub z pychy; myśli o przedmiocie swojej żądzy, swojej zazdrości, a ponieważ znajduje w sobie smutek, stara się uciec przed samym sobą,uzewnętrznić się, rozerwać, aby zapomnieć o pustce i nicości sego życia.

W tym obcowaniu wewnętrznym egiosty z samym sobą jest pewne, bardzo słabe poznanie siebie i równie niska miłość siebie.

jeśliby natomiast traktować tekst 'o przyjaźni' jako rodzaj wypowiedzi o Jezusie, t myślę, że ten akurat akapit traktować jako kontrast do wczesniejszejego cytatu z Gibrana;
Tym przyjacielem, do którego się odnosimy, tym zapełnieniem pustki w życiu- czytaj: sercu człowieka jest Chrystus;
o. Pacyfik napisał(a):Jest polem, ktore obsiewasz z miloscia i z ktorego zbierasz zniwo z dziekczynieniem.
... z dziekczynieniem Chrystusowi, za obisanie pola jego miłością wszechogarniającą.

Natomiast w tym drugim fragmencie, zacytowanym przez Andrzeja, widać pustkę, która jest otwarta na działanie pewnego rodzaju osobowego zła- szatana, demona. dlaczego takie ostre słowa?
popatrzmy na temat: to, co nam wydaje się oczywiste, że duchowa pustka to coś nam (przynajmniej dla większości) obcego, wielu ludziom przysparza wiele kłopotów.
stąd postawy egoistyczne.
Andr2ej napisał(a):Ale egoista zna słabo część duchową swojej duszy, która jest wspólna człowiekowi i aniołowi..."
dalej nawiązuję: rzeczą czysto ludzką i potwierdzoną w praktyce jest zaniżona samoświadomość człowieka, który, nawet jako wierzący, praktykujący dajmy na to katolik, nie wierzy tak naprawdę, że może stać się świętym.
ta pewnego rodzaju beznadzieja również tworzy pustkę w sercu.
i tu jest pole do działania różnych demonów, które, przy pomocy, czasem nieświadomej człowieka, ta pustkę zasiedlają.
taki egoizm może być doskonałym tego zaczątkiem. dalej, pogłębia się on bardzo często, w końcu prowadząc do uświadomienia sobie, że człowiek w zasadzie nie jest godzien miłości drugiego człowieka (chodzi mi tu już o krańcowe stadium tej egoistycznej przywary). co więcej, drugi człowiek również w zasadzi nie zasluguje na miłość.
Andr2ej napisał(a):W tym obcowaniu wewnętrznym egiosty z samym sobą jest pewne, bardzo słabe poznanie siebie i równie niska miłość siebie.
i tutaj wypełnia się (świadomie bądź nieświadomie) to o czym mówiłem: jest to pole do działania różnych innych przywar- demonów. najczęściej zmysłowych:
Andr2ej napisał(a):ma więc radości zmysłowe i smutki zwysłowe, zależne od pogody lub niepogody, od dobrych zarobków czy strat;
więc dziwnym, ale zapewne nieprzemyślanym i rodzącym się przez nieuświadomienie jest taki sposób wypełniania pustki w sobie. ale do czego takie skoncentrowanie się na samym sobie, na swojej pustce może prowadzić? wyżej pewnien wariant odpowiedzi.
pozdrawiam!

Wydoby? mnie z do?u zag?ady
i z ka?u?y b?ota,
a stopy moje postawi? na skale
i umocni? moje kroki.
I w?o?y? w moje usta ?piew nowy,
pie?? dla naszego Boga.
Ps. 40
02-09-2005 16:19
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
o. Pacyfik Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 265
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #5
Mysli
Zastanawiam sie ostatnio nad faktem, iz trzeba oproznic swe serce z wszystkiego co zle, co swiatowe, by mogl zamieszkac tam Chrystus.
Pustka domaga sie wiec wypelnienia. Czlowiek, ktory tej relacji z Bogiem nie rozumie - zapelni ja czymkolwiek. Gorzej jesli zrobi to kosztem drugiego czlowieka. Staje sie wtedy swoistym pasozytem... Nie zyje swoim zyciem...

Idealna jest postawa sw. Pawla: "zyje juz nie ja, lecz zyje we mnie Chrystus"... "dla mnie zyc - to Chrystus, a umrzec to zysk..."
Mysle, ze mozna to nazwac interioryzacja Chrystusa. Przyjeciem Go do swego wnetrza i pozowlenie na przebostwienie siebie... Dobrowolnie. Z milosci.

Sw. Teresa Wielka napisala: "umieram, bo nie umieram" - pragnie zjednoczyc sie z Jezusem-Oblubiencem. Ale dokonuje sie to kosztem smierci wlasnego "ego" oraz wlasnego "ja". Czlowiek "znika" by mogl pojawic sie Chrystus....

Co Wy na to?
02-09-2005 16:28
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Andr2ej Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 365
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #6
Odpowiedź
Dla mnie oczywiste jest że aby się uświęcać trzeba coraz bardziej upodabniać się do Boga. Sam Chrystus mówił aby Go naśladować. Uświęcanie się jest powolnym wyzbywaniem się egoizmu a myśleniem tak jak Bóg. Jest to takie powolne umieranie mojego sposobu patrzenia na życie i świat a rodzenie się Bożego.

Cytat:Czlowiek "znika" by mogl pojawic sie Chrystus....

To przyobleczenie się w Chrystusa nie likwiduje naszej indywidualności, osobowości i tożsamości. Człowiek idealnie święty nie staje się "jakgdyby" Chrystusem lecz wciąż pozostaje sobą. Zmienia się jego wola. Staje się dzieckiem doskonale wypełniającym Wole Swego Ojca. Bóg szanuje naszą odrębność i niepowtarzalność.

Bóg jest mi?o?ci?

Je?eli z?o nie jest napi?tnowane rozzuchwala si?.
02-09-2005 19:25
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
o. Pacyfik Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 265
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #7
Bog sam wystarczy...
Kiedy sie czyta dziela sw. Jana od Krzyza i sw. Teresy z Avila odnosi sie wrazenie, ze chodzi jednak o glebsze zjednoczenie z Bogiem.
Sa trzy stopnie drogi do Boga:
1. Oswiecenie
2. Oczyszczenie
3. Zjednoczenie.

Mysle, ze Andrzej mowi wyraznie o 2 stopniu. Oczyszczenie - moze polegac na tym, ze czlowiek rezygnuje ze swego "widzimisie" i woli, na rzecz Boga.
Jak myslisz jak daleko mozna zajsc w zjednoczaniu sie z Bogiem?

Przypomina mi sie tutaj piekne podobienstwo poddane przez sw. Jana od Krzyza:
- Czlowiek owladniety Boza miloscia staje sie podobny do rozpalonego kawalka drewna. Rozzarzony do bialosci. Juz nie jest jak drewno ale jeszcze nie jest caly ogniem. Goreje. Kazdu powiew Bozego Ducha sprawia, ze staje sie jeszcze goretszy.
Z czasem caly staje sie ogniem... To co bylo jak drewno - stalo sie popiolem, nicoscia...
/to taka moja parafraza, ale mysl sw. Jana od + jest bardzo istotna/.
Ten kto oddaje sie Bogu - "znika". Nie staje sie bytowo Bogiem, ale jego "ja" juz nie jest ludzkie. Jest Boskie.

Przepraszam jesli zaciemnilem...

[ Dodano: Pią 02 Wrz, 2005 19:54 ]
"Ten ogień bowiem, który później łączy się z duszą napełniając ją chwałą, jest tym samym, który ją przedtem ogarnia i oczyszcza, podobnie jak ogień przenikając do wewnątrz drewna jest tym samym, który z początku ogarnia je i rani swymi płomieniami, osuszając je i oczyszczając ze wszystkich brudów, aż żarem swoim tak je przygotuje, iż będzie mógł wejść w nie i przeobrazić w siebie".

por. http://www.karmel.pl/czytelnia/plomien/strofa1.html

[glow=red]Polecam cale to dzielo... [/glow]
02-09-2005 19:36
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Gregoriano Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,192
Dołączył: May 2004
Reputacja: 0
Post: #8
 
o. Pacyfik napisał(a):Przypomina mi sie tutaj piekne podobienstwo poddane przez sw. Jana od Krzyza:
- Czlowiek owladniety Boza miloscia staje sie podobny do rozpalonego kawalka drewna. Rozzarzony do bialosci. Juz nie jest jak drewno ale jeszcze nie jest caly ogniem. Goreje. Kazdu powiew Bozego Ducha sprawia, ze staje sie jeszcze goretszy.
Z czasem caly staje sie ogniem... To co bylo jak drewno - stalo sie popiolem, nicoscia...
/to taka moja parafraza, ale mysl sw. Jana od + jest bardzo istotna/.
Ten kto oddaje sie Bogu - "znika". Nie staje sie bytowo Bogiem, ale jego "ja" juz nie jest ludzkie. Jest Boskie.

Przepraszam jesli zaciemnilem...

Może nic nie wniosę do dyskusji ale tylko sobie stwierdzę, że nic nie zostało zaciemnione. Tutaj mowa o szczególnie greckiej myśli przebóstwienia czyli wejścia w Boga. Trójjedyny Bóg otwiera dla nas swoje wnetrze aby nas do niego zaprosić /fajnie to oddaje ikona Rublowa/. Jednak najpierw człowiek musi się do Niego Chrystusa upodobnić. A nasza stara natura jest do tego kompletnie nie zdolna...

Pustynia i ciemna noc jest ?ask?!!!

Pozdrawiam

Grzegorz
04-09-2005 21:15
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
meta Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 287
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #9
Re: Dziwne sposoby wypelniania swej duchowej pustki...
o. Pacyfik napisał(a):Jak sadzicie? Dlaczego ludzie wypelniaja swoja wewnetrzna pustke (czasem nawet znajomosciami i przyjazniami) zamiast zajac sie swoim zycium wewnetrznym?
Przeciez nie mozna dawac komus czegos, czego sie nie ma.
Z pustego w prozne?

Czekam na Wasze mysli.
Niektórzy ludzie żyją w związkach małżeńskich i zajmowanie się swoim życiem wewnętrznym mogą traktować jako pewnego rodzaju separację, o ile druga połowa nie podziela wzlotów pierwszej. Byłaby to jakaś niewierność?

"Bóg jest wielki!"
14-11-2005 10:32
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
o. Pacyfik Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 265
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #10
 
Idac za ta mysla mozna by sadzic, ze sw. Jan w swoim liscie namawia do niewiernosci (por. 1 J 4, 7-21 oraz 1 J 5, 1-3) [-X
Milosc do Boga to calkiem inny wymiar osoby - dlatego nie mozna zabronic nikomu w malzenstwie poboznosci.
Problem powstaje kiedy jedna strona "ucieka" z domu do Kosciola lub ucieka od problemow.
Bog nie rozwiaze naszych problemow za nas. Moze nam jedynie pomoc je rozwiazac. Wtedy taka postawa nie jest "niewiernoscia" ale niedojrzaloscia.
14-11-2005 11:00
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
msg Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,107
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #11
 
Jak za pierwszym razem usłyszałem, że dla mnie najważniejszy powinien być Bóg, dopiero potem, żona, dzieci, rodzina i cała reszta (taka dokładnie kolejność), to dla mnie to zabrzmiało niemalże jak herezja, ale teraz jak już trochę czasu minęło od tamtej pory i w ten sposób staramy się z żoną żyć, to faktycznie wszystko jest jakoś poukładane, czyli faktycznie Bóg objawia się nam w codziennym życiu, że nie potrzebujemy uciekać od czegokolwiek (albo tak przynajmniej to momentami wygląda).

Nie ga? dopóki nie zbadasz, najpierw si? zastanów, a potem czy? wyrzuty,
Nie odpowiadaj, dopóki nie wys?uchasz, a w ?rodek s?ów nie wpadaj,
Nie wad? si? o rzecz, która ci nie jest konieczna, i nie mieszaj si? do sporu grzeszników!
Dziecko, nie bierz na siebie zbyt wielu spraw, bo je?li b?dziesz je mno?y?, nie b?dziesz bez winy.
I cho?by? p?dzi?, nie dop?dzisz, a uciekaj?c, nie umkniesz.

[Syr 11, 7-10]
14-11-2005 11:08
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
meta Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 287
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #12
 
o. Pacyfik napisał(a):Idac za ta mysla mozna by sadzic, ze sw. Jan w swoim liscie namawia do niewiernosci (por. 1 J 4, 7-21 oraz 1 J 5, 1-3) [-X
Milosc do Boga to calkiem inny wymiar osoby - dlatego nie mozna zabronic nikomu w malzenstwie poboznosci.
Problem powstaje kiedy jedna strona "ucieka" z domu do Kosciola lub ucieka od problemow.
Bog nie rozwiaze naszych problemow za nas. Moze nam jedynie pomoc je rozwiazac. Wtedy taka postawa nie jest "niewiernoscia" ale niedojrzaloscia.
To się łatwo mówi, jednak …
podam przykład:
Rano:
- jeden – po porannej toalecie, ubrany i na kolanach modli się.
- drugi w tym samym pokoju - nie wiadomo czy śpi, czy jest spokojny, czy rozdrażniony nadmierną „świętością” pierwszego – zmęczony i niekomunikatywny.

Rozmowa pierwszego z Bogiem siłą rzeczy jakoś odnosi się do drugiego, z którym nie ma kontaktu, i jest chyba jakąś skargą, a drugi gdy z Bogiem rozmawia, też się chyba skarży.
Znam takie małżeństwa, które pomimo dobrej woli obu stron – od początku do dziś – nie potrafią nawiązać ze sobą kontaktu, a żyją obok siebie jakby za ścianą niedomówień i cierpienia. Znam takie małżeństwa, i wiem że w niektórych przynajmniej jedna strona ogromnie cierpi. Inne pomimo widocznego dla mnie braku kontaktu między nimi sprawiają wrażenie jakby tego w ogóle nie dostrzegały i każdy „spokojnie” i z zaangażowaniem zajmuje się swoim życiem. Np. sam jeździ na pielgrzymki, o których się w domu nie rozmawia, poza czysto technicznymi i towarzyskimi ich aspektami.

"Bóg jest wielki!"
14-11-2005 12:01
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
msg Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,107
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #13
 
meta, to o czym piszesz jest niestety bardzo częste. Po prostu dla większości ludzi wiara oznacza koniecznośc pojścia w niedzielę do kościoła. Jak jedna ze stron chce coś więcej, czyli np. pójść na pielgrzymkę, to się słyszy: jak chcesz to idz, to twoja sprawa. No i skoro nie chce się mieć awantury w domu, to całuje się takiego męża/żonę w czółko i idzie się samemu.

meta napisał(a):Znam takie małżeństwa, które pomimo dobrej woli obu stron – od początku do dziś – nie potrafią nawiązać ze sobą kontaktu, a żyją obok siebie jakby za ścianą niedomówień i cierpienia. Znam takie małżeństwa, i wiem że w niektórych przynajmniej jedna strona ogromnie cierpi.
Na pewno cierpią obydwie strony, tylko najwyżej jedna z nich nie potrafi się do tego przyznać. W takich momentach wychodzi właśnie coś często nie do pojęcia, że małżonkowie mają dbać o siebie wzajemnie przede wszystkim, a dopiero potem o dzieci. Bo jeżeli tego nie robią, to właśnie dzieje się to, o czym piszesz, zaczynają żyć obok siebie, każde swoimi sprawami.

Nie ga? dopóki nie zbadasz, najpierw si? zastanów, a potem czy? wyrzuty,
Nie odpowiadaj, dopóki nie wys?uchasz, a w ?rodek s?ów nie wpadaj,
Nie wad? si? o rzecz, która ci nie jest konieczna, i nie mieszaj si? do sporu grzeszników!
Dziecko, nie bierz na siebie zbyt wielu spraw, bo je?li b?dziesz je mno?y?, nie b?dziesz bez winy.
I cho?by? p?dzi?, nie dop?dzisz, a uciekaj?c, nie umkniesz.

[Syr 11, 7-10]
14-11-2005 12:15
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
meta Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 287
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #14
Re: Dziwne sposoby wypelniania swej duchowej pustki...
o. Pacyfik napisał(a):Jak sadzicie? Dlaczego ludzie wypelniaja swoja wewnetrzna pustke (czasem nawet znajomosciami i przyjazniami) zamiast zajac sie swoim zycium wewnetrznym?
Przeciez nie mozna dawac komus czegos, czego sie nie ma.
Z pustego w prozne?Czekam na Wasze mysli.
Myślę, że często występują sytuacje, w których Kościół nie odpowiada na konkretne potrzeby ludzi zarówno młodych jak i starszych.
Młodzi nierzadko mają niechęć – większą lub mniejszą; słuszną lub nie – do swoich rodziców. Taka niechęć to problem z czwartym przykazaniem. Bywa, że niechęć jest uzasadniona, a młody człowiek nie doświadcza w konfesjonale miłosierdzia, a tylko krytykę. Jego poczucie krzywdy narasta, i wcale nie odczuwa on Bożego pokoju po spowiedzi, a raczej żal do Kościoła, o ile nie gniew, bo jego sprawa nie została rozwiązania, a więc w ogóle chodzenie do spowiedzi nie ma sensu, a więc życie życiem Kościoła też nie ma sensu.
Dorośli również doświadczają braku miłosierdzia, np. ktoś wypowiada formułkę wstępną i zostaje potraktowany kpiącą uwagą, że taki stary, a spowiada się jak dziecko, starsi ludzie nieraz skarżą się, że ksiądz nie ma ochoty zajmować się nimi, że czują się jakby już byli spisani przez niego na straty z racji swego wieku. Z tego co słyszę, ich odczucia po spowiedzi również są dalekie od Bożego pokoju.
Przepraszam, że tak ostro piszę, ale tak widzę te sprawy, a i ja nieraz odczuwam podobny żal. Pamiętam dobrze słowa J.P.II, który mówił mniej więcej tak, że gdy penitent pojawia się w konfesjonale, to ksiądz winien w duchu przed nim klękać, bo oto wydarza się wielka tajemnica otwarcia skruszonego i zranionego serca drugiego człowieka. Myślę, że gdyby ludzie bardziej doświadczali tego miłosierdzia i dobrej porady np. duchowej lektury, to wiele osób chętnie zajęłoby się życiem wewnętrznym, a tak, czują żal i nie dostają porady. Odmówią swoją pokutę – i pustka, którą muszą sami zapełniać tak jak potrafią.

"Bóg jest wielki!"
15-11-2005 23:19
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
o. Pacyfik Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 265
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #15
 
Meta... Czy sadzisz, ze religijnosc (nie myl z wiara) moze byc takim "wpelniaczem" tej tzw. pustki?
Czy sama poboznosc moze nam zastapic gleboka relacje z Bogiem?
16-11-2005 10:12
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów