Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Taniec uwielbienia w Kościele
Autor Wiadomość
inkwizytor Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 156
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #31
 
Powiem za ojcem Tomaszem Kwietniem OP.
" Jedyną dopuszczalną formą tańca liturgicznego jest procesja i okadzenie"
Pozdrawiam
17-09-2005 01:12
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
baranka Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 214
Dołączył: Apr 2005
Reputacja: 0
Post: #32
 
A reszta to grzech ciezki z ktorgo trzeba sie spowiadac i nie wiadomo czy sie rozgrzeszenie dostanie? Szczęśliwy Sorry za ironie.
Oki, taniec liturgiczny. To tanczmy po liturgii Język
17-09-2005 09:18
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Annnika Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 5,771
Dołączył: Jun 2005
Reputacja: 1
Post: #33
 
Nadal mówię, że nie chodzi o disco w świątyni ani żadne wygibasy, ale choćby w kręgu czy coś takiego Smutny - obraz radości a nie wygłupy...

[Obrazek: RMNUp2.png] [Obrazek: ByBEp1.png]
17-09-2005 22:22
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Wojtek37 Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 1,321
Dołączył: May 2005
Reputacja: 0
Post: #34
 
A ja pytam, gdzie KRzK - takie zmiany do liturgii Eucharystii w Polsce wprowadził? Jeśli nie - to o czym mowa?. Eucharystia nie jest przecież Liturgią podlegającom zachciankom duszpasterzy, czy wiernych.

To musi kieć solidne uzasadnienie, chyba , że zbliamy się do protestantyzmu i Eucharystia, za moment, przestanie być SAKRAMENTEM!.

"Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy".
Św. Jan Kasjan
19-09-2005 20:12
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #35
 
Wojtku
Bardziej przerażające jest to, ze kościół traktuje się jako instytucję, która ma na celu tylko moralizowanie innych, obowiązek pomagania innym, którzy powinni otrzymać pomoc,bo kościół ma pieniądze więc jest zobowiązany pomagać.
Kościół to miejsce spotkania z Bogiem a nie instytucja charytatywna. Bardzo dużo pomaga, ale nie taki jest jego głowny cel.

Sam taniec po zakończeniu eucharystii, po momencie błogosławieństwa nie jest niczym złym, tym bardziej, ze w ten sposób można wielbić Boga. On nie jest jakimś tyranem, który wszystkiego zabrania. Jest Ojcem, który kocha swoje dzieci i pragnie by były także radosne, a skoro jest obecny w Kościele to myślę, że bardzoo się cieszy, gdy jego dzieci chwalą Jego imię w ta radosny sposób. To jest także sposób na wyrażanie swojej radości, że Bóg jest obecny i nas kocha.

Naturalnie powaga Eucharystii powinna być zachowana.

Pozdrawiam

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
20-09-2005 00:19
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
msg Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,107
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #36
 
TOMASZ32 napisał(a):Bardziej przerażające jest to, ze kościół traktuje się jako instytucję, która ma na celu tylko moralizowanie innych, obowiązek pomagania innym, którzy powinni otrzymać pomoc,bo kościół ma pieniądze więc jest zobowiązany pomagać
Myślę, że gorzej jest jak wiele osób traktuje Kościół, jako instytucję która na siłę moralizuje innych. Chociaż opinie o obowiązku pomocy finansowej przez Kosciół też budzą we mnie różne odczucia.

TOMASZ32 napisał(a):Sam taniec po zakończeniu eucharystii, po momencie błogosławieństwa nie jest niczym złym, tym bardziej, ze w ten sposób można wielbić Boga.
No właśnie, tez tak myślę, że już po nie widzę powodów dla których takie coś miałoby być niewłaściwe. Ale na pewno może być problematyczne przez pewien okres czasu dla wszystkich "niewspólnotowców".

Nie ga? dopóki nie zbadasz, najpierw si? zastanów, a potem czy? wyrzuty,
Nie odpowiadaj, dopóki nie wys?uchasz, a w ?rodek s?ów nie wpadaj,
Nie wad? si? o rzecz, która ci nie jest konieczna, i nie mieszaj si? do sporu grzeszników!
Dziecko, nie bierz na siebie zbyt wielu spraw, bo je?li b?dziesz je mno?y?, nie b?dziesz bez winy.
I cho?by? p?dzi?, nie dop?dzisz, a uciekaj?c, nie umkniesz.

[Syr 11, 7-10]
20-09-2005 08:49
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #37
 
Myślę, że pomału by się przyzwyczaili, tym bardziej do tak radosnej formy uwielbiania Boga. Kiedyś jak były w mojej parafii misje czy rekolekcje, to był jakiś ksiądz, który tak prowadził te spotkania z dorosłymi i młodzieżą, że na zakończenie, gdy wszyscy byli razem była tak wspaniała atmosfera, że czuło się jak w jednej wielkiej rodzinie,nawet dorośli klaskali podczas pieśni.
Myślę, ze taki sposób wielbienia Boga spodobał by się także przeciętnym katolikom, a nie tylko wspólnotowcom. Tym bardziej, że powaga samej Mszy byłaby zachowana.

Pozdrawiam

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
20-09-2005 15:26
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Olgaa Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 242
Dołączył: May 2005
Reputacja: 0
Post: #38
 
A mojej wspólnocie niedawno zabroniono nawet klaskac w kościele bo powiedziano ze to nie dyskoteka... A my bylismy tacy pełni zycia i radości... I entuzjazmu... Skrytykowali nawet to ze graliśmy na gitarze...

[ Dodano: Sro 21 Wrz, 2005 14:39 ]
To przyzwyczajanie się ludzi troche zajmie...
21-09-2005 14:39
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #39
 
Napewno, trudno by ktoś, kto jest przyzwyczajony do tradycjonalistycznej Mszy świętej od razu lub w krótkim czasie przyzwyczaił się do takich zmian. Ale wierzę, ze to dobry sposób na jednanie ludzi, na atmosferę prawdziwej wspólnoty ludzi, którzy jak jedna rodzina wielbi Boga. Tylko wszystko musi mieć swoje właściwe miejsce, inaczej nikt tego nie przyjmie.

Pozdrawiam

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
21-09-2005 16:18
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
inkwizytor Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 156
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #40
 
No dobra, to powiedzcie mi czy taki taniec ma jakieś potwierdzenie w tradycji Koscioła Katolickiego?
Byłem kiedys na liturgi w neokatechumenacie i uważam że te pseudożydowskie tańce nie mają nic wspulnego z katolicyzmem, zresztą tak samo jak cała liturgia neońska.
Pozdrawiam
21-09-2005 19:39
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #41
 
Za to mają bardzo wiele wspólnego z chrześcijaństwem, tym bardziej, że cały przebieg Liturgii został zatwierdzony w statutach Drogi, więc po co krytykujesz coś, co est potwierdzone przez Kościół. Sam chyba należysz do wspólnoty?
Gdyby było coś nie tak w przebiegu Liturgii to statuty nie zostałyby zatwierdzone, tak więc poczytaj sobie statuty, a później pogadamy.

Pozdrawiam

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
21-09-2005 20:46
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
inkwizytor Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 156
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #42
 
Do wspulnoty neokatechumenalnej żeczywiscie kiedyś należałem, ale dzieki Bogu było to dawno. Neońskie dziwactwa liturgiczne zawsze mnie odrzucały. Pewien dominikanin naświetlił mi przy tym sekciarsti charakter takich wspulnot.
pozdrawiam
21-09-2005 21:28
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #43
 
Sektą moze jest twoja wspólnota, a nie Neokatechumenat i może trochę powstrzymasz się od takiego krytykanctwa, bo widać za krótko należałeś, bo nie masz pojęcia o Drodze.

Pozdrawiam

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
21-09-2005 22:29
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Aslan Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 494
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #44
 
inkwizytor napisał(a):Byłem kiedys na liturgi w neokatechumenacie i uważam że te pseudożydowskie tańce nie mają nic wspulnego z katolicyzmem, zresztą tak samo jak cała liturgia neońska.

dlaczego pseudożydowskie? o ile wiem, chasydzkie tańce w zupełnie innym celu są praktykowane, i oczywiście nie są to tańce żydowskie, tylko chasydzkie, a to różnica Uśmiech

powiedz mi, czy uważasz za złą rzecz chwalenie Boga radością, która od Niego pochodzi?
czytałeś może 'imię róży' u. eco?
tam przez x stron przewija się dyskusja, w zasadzie cała fabuła jest osnuta na cieniutkiej nici problemu, czy Chrystus się uśmiechał. dyskusji oczywiście jałowej, ale zdumiewającej w argumentach przeciwników tezy o radości Jezusa.

Bóg jest miłością, daj nam radość. wcale nie każe się smucić! Chwalić Pana można nie tylko słowami, ale także radosną ekspresją ciała.

'chwalcie Pana tańcem i śpiewem'...

oczywiście, nie w trakcie liturgii, ale podczas Uwielbienia?
z Bogiem, który daje radość!

Wydoby? mnie z do?u zag?ady
i z ka?u?y b?ota,
a stopy moje postawi? na skale
i umocni? moje kroki.
I w?o?y? w moje usta ?piew nowy,
pie?? dla naszego Boga.
Ps. 40
21-09-2005 22:38
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
inkwizytor Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 156
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #45
 
Nie mam nic przeciwko tańcom i radosci ale nie na Mszy Świetej. Msza Świeta jest REALNA OFIARA CHRYSTUSA NA KRZYRZU. Jeżeli tańczycie na Mszy to tak jakbyście tańczyli w okół Krzyrza. A może powiecie że Chrystus tańczył podczas ostakniej wieczerzy a Maryja pod Krzyrzem? Co do uwielbienia należy czynic to stosownymi pieśniami i żarliwą modlitwą a nie dzikim pogo czy tańcem w okół ołtarza.
Co do drogi to juz same załozenia są sekciarskie.
Bardzo dobrze przedstawia to w swoim tekscie Ks. Prof. dr hab. Andrzej Zuberbier

Uwagi dotyczące Neokatechumenatu

1. Neokatechumenat zorganizowany jest w szereg etapów czy stopni wtajemniczenia rozłożonych na wiele (kilkanaście) lat. Zastrzega się ich pełną tajemnicę w stosunku do tych, którzy do tych etapów jeszcze nie doszli. Wytwarza się w ten sposób swoisty ezoteryzm. Są wtajemniczeni i niewtajemniczeni. Nie znając ani poszczególnych etapów "drogi", ani punktu dojścia (w istocie jest nim podporządkowanie całego życia celom "drogi" neokatechumenalnej) nie można od początku, tzn. wchodząc na drogę neokatechumenatu podjąć świadomej i wolnej decyzji o wejściu na tę drogę. Stawiane stopniowo, krok po kroku, wymagania coraz to większego zaangażowania, utrudniają wycofanie się z "drogi" i nie są pozbawione cech psychicznej manipulacji.

2. W Neokatechumenacie nie istnieje komunikacja z "dołu" do "góry", tzn. od członków grup (wspólnot) młodszych do starszych, do tzw. katechistów. Nie ma miejsca na dialog, na wyjaśnianie wątpliwości. Liczy się jedynie transmitowany z "góry" nakaz, katecheza, czy decyzja wyższych katechistów.

3. W Neokatechumenacie nie podejmuje się teologicznego czy katechetycznego kształtowania członków "drogi". Całe kształcenie polega na przekazywaniu od "góry" katechez - pouczeń. Katechezy te powtarza się aż do poszczególnych wspólnot, przy czym, im "niżej", tym katechezy te - powtarzane na ogół przez ludzi nie znających szerzej nauki Kościoła - są doktrynalnie coraz bardziej zdeformowane. Katechiści - głosiciele katechez wstępnych, a następnie katechez na konwiwencjach, skrutiniach itp. uczą się ich głoszenia uczęszczając na takie katechezy prowadzone przez starszych katechistów. Istnieją (drukowane? powielane?) zbiory głównych katechez, nie są one jednak dostępne dla ogółu członków wspólnot. Nie jest wiadome, czy mają one kościelne imprimatur.

4. Przynajmniej praktycznie nie wierzy się w autentyczność dotychczasowego, tzn. przedneokatechumenalnego życia chrześcijańskiego, nawet sakramentalnego. W Neokatechumenacie wszystko zaczyna się od nowa, jakby Bóg w życiu członków wspólnot dotychczas nie działał, owszem, jakby Jego jedynym działaniem było doprowadzenie człowieka do neokatechumenatu. W czasie pierwszego skrutinium (już po dwóch czy trzech latach) dokonuje się na każdym z członków wspólnoty egzorcyzmu, dokonywanego w liturgii chrześcijańskiej w stosunku do nieochrzczonych. Po następnych latach, w czasie tzw. drugiego skrutinium członkowie wspólnot stają się "uczniami Chrystusa". Zapowiada się im przy różnych okazjach, że Eucharystię zrozumieją po paru kolejnych latach, gdy odbędą poświęconą jej, specjalna konwiwencję. Wszystko to dzieje się w stosunku do chrześcijan (często pobożnych i praktykujących przez całe życie, także w stosunku do księży), którzy przecież w czasie swego chrztu zostali wyrwani spod panowania szatana i stali się uczniami Chrystusa. Potwierdzali zaś po wielokroć przez praktykę swego życia i udział w Eucharystii.

5. Chrześcijańska przemiana życia człowieka (np. że wyrzeka się "idoli" tzn. przede wszystkim, że wyrzeka się zabezpieczenia materialnego, że staje się uczniem Chrystusa, że już umie się modlić itp.) wiązana jest z określonymi wydarzeniami na "drodze" neokatechumenalnej (z odpowiednimi katechezami, konwiwencjami, skrutiniami ...) tak, jakby to te wydarzenia, te przeżycia na "drodze" identyfikowały się z duchową. Chrześcijańską przemianą człowieka, nie wiązaną z jego długotrwałym, moralnym wysiłkiem.

6. Wartosci ludzkie - praca zawodowa, nauka, różne zamiłowania itp. - a także wartości międzyludzkie - kontakty rodzinne, przyjacielskie itp. - uważa się raczej za przeszkodę w realizacji neokatechumenalnego chrześcijaństwa, niż za dobro, które wiara ma objąć i pozwolić we właściwy sposób realizować.

7. Osobna sprawa jest rola prezbiterów ograniczana do przewodniczenia Eucharystii i udzielania sakramentu pokuty. Prezbiter nie ma żadnego wpływu na istotny nurt neokatechumenalnego nauczania i na kształt życia wspólnoty. Niestety, także i posługa biskupia we wspólnotach neokatechumenalnych dokonuje się w ramach ściśle przez neokatechumenalny rytuał przewidzianych dla biskupa czynności i służy jako legitymizacja prawowierności "drogi". Realnego wpływu na życie wspólnot neokatechumenalnych nawet biskupi wydają się nie mieć.
Cały pion "pasterski" Kościoła (Biskup - prezbiterzy) traktowany jest w neokatechumenacie "równolegle" do życia wspólnot, kierowanych przez z zasady teologicznie niewykształconych świeckich, a nie "nadrzędnie", jako jedyna kościelna posługa, której należy się podporządkować. Znane mi seminarium neokatechumenalne uczy alumnów patrzenia na życie chrześcijańskie, powołanie prezbitera i na Kościół - z perspektywy neokatechumenatu, nie zaś patrzenia na neokatechumenat z perspektywy Kościoła, jako na jeden ze współczesnych ruchów w Kościele.

8. Wiele z poruszanych tu spraw wskazuje nato, że neokatechumenat identyfikowany jest przez swych członków, zwłaszcza przez kierujących wspólnotami katechistów, z chrześcijaństwem. Znajduje to swój bezpośredni wyraz w sformułowaniach sugerujących niedwuznacznie, że wejście na drogę neokatechumenalną jest wejściem nie tylko na drogę życia chrześcijańskiego, lecz na drogę zbawienia (np. ceremonia wpisywania imion członków wspólnoty w czasie pierwszego skrutinium do ksiąg Pisma św. właśnie na znak zapisania ich w księdze zbawienia). Odstąpienie od drogi neokatechumenalnej traktowane jest jako odstąpienie od Kościoła, Chrystusa i drogi zbawienia.
Tej identyfikacji sprzyja sprawowanie liturgii eucharystycznej, liturgii sakramentu pokuty, wigilii paschalnej, chrztu itp. poza zwykłym życiem kościelnym i parafialnym. Śpiewa się wyłącznie własne pieśni religijne (wyłącznie z własnymi melodiami części śpiewanych w liturgii eucharystycznej).nie czyta się z reguły ogłoszeń parafialnych, listów pasterskich ... Źle się patrzy na zaangażowanie członków neokatechumenatu w inicjatywy czy struktury parafialne, w działalność charytatywną.

9. Najwyższą obawę budzi wiązanie tak a nie inaczej pomyślanej drogi neokatechumenalnej, konkretnych decyzji wyższych katechistów i całkowitego, bezwzględnego posłuszeństwa w stosunku do nich strony członków wspólnot - z działaniem Ducha Świętego. Z drugiej zaś strony wszelki sprzeciw i krytyka "drogi" i ich własnego neokatechumenalnego zaangażowania, jako na prześladowania, które będą gotowi znosić dla Chrystusa.

10. Budzi niepokój interpretacja pewnych postaw moralnych, z założenia słusznych i chrześcijańskich, prowadząca jednak do ich istotnego wypaczenia. Oto trzy przykłady.


W neokatechumenacie podkreśla się bardzo mocno, jako jedną z najważniejszych zasad postępowania, tzw. "słowo nienawiści" (Łk 14, 26: "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci ..." itd.). interpretuje się je praktycznie jako wymaganie przedkładania obowiązków neokatechumenalnych ponad obowiązki wobec najbliższych. Stawia się za przykład Pana Jezusa, który miał się wyrzec materialnej troski o swoją matkę, nazywając swoich słuchaczy swą matka i braćmi (Mk 3, 31-35).


Postuluje się usilnie "szczerość" w publicznych wypowiedziach o osobie samym i o "braciach i siostrach" ze wspólnoty, na co jest miejsce czy to we wspólnych liturgiach czy tzw. konwiwencjach. W rzeczywistości postuluje się wręcz nawet uwłaczanie innym przez publiczne wyrażanie o nich negatywnych opinii w oparciu jedynie o własne odczucia i oceny. Postuluje się także ujawnianie wobec innych - bez poczucia wstydu - własnych grzechów i pożądań.


Głosi się, że Bóg miłuje nas takimi, jakimi jesteśmy i że wyzwolenia z grzechów jest darem Bożym, którego należy oczekiwać. Łatwo sprowadza się to do tolerancji w stosunku do własnych grzechów i słabości, do rezygnacji z aktywnego dążenia do moralnej doskonałości.

11. W rezultacie droga neokatechumenalna prowadzi często do swoistego zniewolenia człowieka. Winien on wypełniać wiernie liczne, czasochłonne wymagania "drogi" aż do całkowitego podporządkowania jej swego życia rodzinnego, zawodowego, materialnego i oczywiście religijnego. Kształtuje się w ten sposób ludzi - chrześcijan nie o wysokim stopniu osobowej dojrzałości, samodzielnych, zaangażowanych w życie społeczne, zdolnych do dialogu z inaczej myślącymi. Lecz ludzi oddanych jedynie neokatechumenatowi, często fanatycznych jego zwolenników, nie akceptujących żadnej jego krytyki.
Na takie ukształtowanie wielu członków wspólnot neokatechumenalnych wpływają różne czynniki, które powinny zostać starannie zanalizowane. Wśród nich znajduje się stopniowe niszczenie osobistych więzi rodzinnych, przyjacielskich, zawodowych, pozbawianie członków wspólnot materialnej niezależności, a także łamanie naturalnego poczucia wstydu, wrażliwości sumienia i granic najbardziej osobistych relacji do Boga i najbliższych ludzi przez wymaganie publicznego ujawniania spraw intymnych dotyczących tych właśnie relacji. Nie bierze się pod uwagę rozróżniania między forum externum a forum internum, między tym - co stanowić może przedmiot żądanej publicznie wypowiedzi, a przedmiotem spowiedzi.

12. Ze względów wychowawczych budzi sprzeciw wymagana obecność dzieci w czasie tzw. echa słowa (w liturgii eucharystycznej, przed homilią), gdy rodzice i inni, znani im członkowie wspólnoty, oskarżają się o złe postępowanie, mówiąc w tym także o dzieciach i swoim stosunku do nich.
21-09-2005 23:09
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów