Wybory

[Adam]

Futrzak napisał(a):A wracając do wyborów - najtragiczniejsza była frekwencja, ale miejmy nadzieję, że kiedyś będzie lepiej.

To nie frekwencja była najtragiczniejsza, ona jest odbiciem tragicznej sytuacji w kraju, którego większość obywateli nie ma z kim się identyfikować politycznie a na scenie politycznej nie ma żadnej sensownej opcji ani dla ludzi z lewa ani prawa.
Przyznam, że nie lubię prawicy bo drażni ona jarmarcznością, gdzie najważniejsze są teczki i rozliczenia a ewentualny program jest conajwyżej ukłutym na kolanie w przededniu kampani wyborczej stekiem wzajemnie sprzecznych sloganów. Do tego taki PiS jak łatwo zauważyć składa się z szarych eminencji niesławnej pamięci buzkorządu ( tzw pampersy ), którzy widząc dryfowanie AWSowskiej łajby na dno opierając się na autorytecie świeżowskrzeszonego mocą stryczka Lecha Kaczyńskiego poczuli możliwość jakiegoś przestwania do następnych wyborów. LPR to naiwna absurdalizacja może i słusznych haseł chadecko-patriotycznych, ciągłe życie teczkami ( choć niegdyś Myśl Polska i Stronnictwo-Nardowo - Demokratyczne postulowało z tym skończyć ), tym bardziej gdy wielki wódz Roman G. zapragnął ucznić ze swego klubu pół - sektę podporządkowując wszystko ciasnym ale posłusznym umysłowością Młodzieży Wszechpolskiej. A to pierwsze krok do katastrofy. Nie spełniły się oczekiwania ani na desant pragmatyków z PSL czy b.SND jak Dariusz Grabowski, Pęk, Dobrosz, których odstrzelono albo zmarginalizowano.

Na lewicy jeszcze gorzej, jeśli coś takiego w ogóle istnieje, skoro oba rządy lewicy i prezydent słyną głownież z nawrócenia na neoliberalizm, a ostatni premier tej formacji nawet skończył karierę jako ... polityk Partii Demokratycznej ( swoją drogą czym się to różni od PO ? ). Do tego lewica przynajmniej oficjalnie chce legalizacji aborcji i związków homoseksualnych, co dla nas jest nie do przyjęcia. Chociaż przez cztery lata swoch rządów w przyjaxni z prezydentem jakos nie kwapili się do realizacji tu swoich obietnic. Więc wciąż trudno ocenić, kto tu jest właściwie mniejszym złem.

Cytat:Trochę mnie zaskoczył PiS, że wygrał. Osobiście wolałbym PO, bo miałem nadzieję, że gospodarka ruszy z kopyta, ale mam nadzieję, że koalicja PiS-PO się dogada i będą razem rządzić długo i szczęśliwie (dla obywateli).

Mam nadzieję, że prezydentem jednak zostanie Donald Tusk.

Jejku, co oni takiego w sobie mają ? Ich ,,program" to już zupełna sieczka, jedyny konkret to ten nieszczęsny przereklamowany podatek liniowy, tylko że mnie jakoś wciaż nikt nie przekonał, że on przyniesie jakieś korzyści gospodarce ( opisałem moje wątpliwości kiedyś w taki sposób ):

Cytat:A tak w ogóle - znowu zaczynamy dyskusję na zasadzie kto zyska, kto straci, jak to wspaniale będzie bogatym i jak źle biednym pod rządami podatku liniowego. Apologeci PL oczywiście zyskują argument - że podatek liniowy przyczyni się do ożywienia gospodarki więc skorzystają na tym wszyscy. A podnoszona nieraz jego niesprawiedliwość jest conajwyżej pozorna.

Otóż, na razie nikt z przeciwników podatku liniowego nie zaprzeczył temu twierdzeniu, a przecież najłatwiej pokonań przeciwnika jego własną bronią.

A być może ta broń nie jest wcale skomplikowana - bo przyznam, że wśród ochów i achów nad podatkiem liniowym nikt nie udowodnił, że rzeczywiście wprowadzenie PL przyniesie jakieś korzyści gospodarce. W miarę konstruktywna dyskusja na temat podatków toczyła się w latach 1998 - 2000, kiedy Balcerowicz próbował obniżać podatki ( docelowo miał być wprowadzony podatek liniowy ). Pamiętam - dość żywo obserwowałem tę dyskusję, miałem wtedy również stosunkowo dużo wolnego czasu, aby śledzić dyskusje w Sejmie, parasie, telewizyjnych programach publicystycznych i wcale argumenty zwolenników obniżenia podatku dochodowego mnie nie przekonały.

Bo czym właściwie jest podatek dochodowy ? Czy wysokość podatku dochodowego uiszczana jest od tych środków pieniężnych , które służą przedsiebiorcy do prowadzenia przezeń działalności gospodarczo-inwestycyjnej ? Czy dopiero od tego, co po odliczeniu wszelkich tego rodzaju kosztów pozostaje mu w kieszeni do jego swobodnej dyspozycji ? To rozróżnienie i tak jak mi się zdaje, dotyczy jedynie przedsiębiorców drobnokapitałowych, u których trudno jest odróżnić ich prywatny kapitał od kapitału przedsiębiorstwa. W obrocie wielkokapitałowym to wszystko jest precyzyjnie oddzielone, tak więc osoba płacąca podatek dochodowy, a prowadząca działalność gospodarczą w formie spółki kapitałowej, podatek płaci z zupełnie innej ,,kupki" niż wydaje na koszty swojego biznesu.
Jaki więc wpływ ma tu podatek dochodowy od osób fizycznych na prowadzoną działalność gospodarczą i związane z tym inwestycje ?

A co wreszcie z kolejną grupą podatników, którzy w ogóle nie mają żadnego związku z prowadzeniem działalności gospodarczej, a więc w żaden sposób nie przyczyniają się do rozwoju, ale jednocześnie osiagają spore dochody, sytuujące ich w najwyższej grupie podatkowej ?
CHodzi mi o chociażby posłów, senatorów, pracowników administracji pubklicznej, dyrektorów przedsiębiorstw państwowych, sędziow, prokuratorów przynajmniej od okręgu w zwyż ?
Są wreszcie pracownicy prywatni, którzy jednak też spore dochody mają. Adwokaci, asystenci w firmach, radcowie prawni, księgowi, którzy nie wykonują działalności gospodarczej prowadzonej na własny rachunek, są po prostu zatrudnieni jako pracownicy najemni w wielkich przedsiębiorstwach ?

No i tu rodzi się pytanie, w jaki sposób obniżenie podatków dla tych grup podatników może korzystnie wpłynąć na rozwój gospodarczy ? Co poza uszczupleniem dochodów budżetu dadzą niższe podatki płacone przez posła czy prezydenta miasta ?

I wreeszcie, wprowadzenie podatku liniowego ma wiązać się ze szlabanem na wszelkie ulgi, odpisy . Czy to nie uderzy w tę przedsiębiorczość drobnokapitałową ? Jesli ja będę prowadził działalność gospodarczą jako powiedzmy przedsiębiorca jednoosobowy albo jako wspólnuk spółki cywilnej ( co na jedno wychodzi ). Jeżeli poniosę koszty np na szynsz za wynajem lokalu, na beznynę ( w której jest akcyza ) , na przejazd autostradą ( np w celu zakupu towaru ), załatwiania wszelkich czynności urzędwoych, od których pobierane są opłaty i potem tego nie będę mógł odpisać sobie od dochou - to pytam - czy na prawdę moje koszty ponoszone na prowadzoną działalnośc gospodarczą staną się mniejsze ?
A co z podatkami pośrednimi ? Czy nie dojdzie tu poniekąd od wielokrotnego opodatkowania ? Przypomina mi się tu pewien casus, którego świadkiem byłem w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Gliwicach. Rozpatrywano skargę pani, która odwołała się od decyzji nakładającej na nią obowiązek zapłacenia podatku od alimentów. Ona wywodziła, że skoro alimenty płaci jej mąż emeryt, który otrzymuje emeryturę pomniejszoną już o podatek i z niej płaci alimenty, to ona nie powinna płacić podatku gdyż następuje wtedy podwójne opodatkowanie. Czy podatek liniowy wyeliminuje tego typu patologie czy jedynie je pogłębi
I czy rzeczywiście ( biorąc pod uwagę podatki pośrednie, gdyby nie można ich odpisywać ) fiskalizm państwa w istocie nie wzrośnie ?
Bo wracając nawet do Balcerowicza i jego usiłowania reformy podatkowej w latach 1998-2000. Wtedy też miał być obniżony podatek dochodowy, ale wzrosnąć miały VAT i akcyza. Inny zaś liberał miłościwie nam premierujący Belka dzisiaj z PD też zaczął swoją karierę od opodatkowania dochodów z lokat bankowych. No a potem wszystko się zaprawia populistycznym sloganem o liniowym podatku i to 15 % i obiecuje krainę mlekiem i miodem płynącą...
Wierzyć czy nie wierzyć ?

Reszta to już plaplapla o tym jak to trzeba obudzić w Polakach wiarę, która wyzwoli wielką energię. W sumie libaralny populizm.

W sumie to z dziewięciorga złego to już chyba wolę ten PiS, bo choć niczego oryginalnego nie wymyślili, ale może jednak rokują jakąś tam szansę, że z tego pokracznego tworu w przyszłości wyrośnie jakaś sensowna partia prawicowa o profilu chrześcijańsko-demokratycznym, wiedząca czego chce.