gradzia
Dużo pisze
Liczba postów: 583
Dołączył: Jun 2007
Reputacja: 0
|
Odpowiedź na pytanie heysela.
Cytat:Dlaczego właściwie to wszystko czynimy? Dlaczego w ogóle sprawujemy Eucharystię? Ponieważ tak polecił nam Pan — to powód wystarczający. Możemy wszakże pomyśleć również o tym, że Eucharystia jest sposobem, w jaki Pan jest obecny z nami w swojej rzeczywistości fizycznej 2 aż do końca czasów, aż do tej chwili, kiedy przyjdzie, aby być wymiarowo i widzialnie obecnym na ziemi. Możemy również zamyślić się nad tym tajemniczym faktem, że Pan chciał karmić nas sobą samym.
Moim zdaniem, jest to największa z tajemnic związanych z ofiarą eucharystyczną, większa nawet niż samo przeistoczenie, chociaż stanowiąca nieusuwalny składnik tego, co przeistoczenie dla nas znaczy. Próbując trochę to zrozumieć, zapytajmy się najpierw, co właściwie robił nasz Pan podczas Ostatniej Wieczerzy. Jeśli poprosi się ortodoksyjnego Żyda, aby odmówił modlitwę błogosławieństwa pokarmów przy stole, weźmie on do ręki kawałek chleba, pomodli się, połamie chleb i poda każdemu z obecnych po mniejszym kawałku. To właśnie uczynił Pan: pobłogosławił pokarm, a zrobił to dla uczczenia szczególnej okazji. Świętował Paschę — owa wieczerza była silnie zrytualizowanym posiłkiem otwierającym kilkudniowe uroczystości żydowskie. Żydzi świętują podczas tych obrzędów przejście anioła Pańskiego przez Egipt, które poprzedziło ich ucieczkę z niewoli. Mieli wówczas złożyć w ofierze baranka, zbierając się w grupach wystarczająco licznych, aby móc zjeść później całe ofiarowane zwierzę. Mieli także pokropić jego krwią odrzwia swoich domów. Anioł Pański ominął ich siedziby, zabijając pierworodne potomstwo we wszystkich domach, na których nie było znaku krwi baranka. Żydzi spożyli pospiesznie swoją ofiarę, wezwani przez Boga, aby zjeść wszystko za jednym razem i niczego po sobie nie pozostawić — by mogli być gotowi do drogi, do opuszczenia Egiptu. Ten właśnie posiłek, uczta przygotowująca do wyjścia z niewoli, był od tamtego czasu upamiętniony w wieczerzy paschalnej — nazywanej przez dzisiejszych Żydów seder — którą Jezus spożywał ze swoimi uczniami. Jednak do znanej modlitwy błogosławieństwa nasz Pan dodaje słowa „To jest moje ciało”, a po zakończeniu całego obrzędu bierze do ręki kielich i mówi o nim „To jest moja krew, która za was będzie wylana”. Powiedzieliśmy już, że te słowa wskazywały, iż Jego przyszła śmierć miała być ofiarą, którą On sam składał jako kapłan (Jego śmierć była całkowicie dobrowolna — nikt nie mógł odebrać Mu życia, jeżeli On sam nie oddałby go z własnej woli). Jego czyny podczas wieczerzy pokazały, że dla nas zastąpił On samym sobą baranka paschalnego, który pierwotnie stanowił zarówno ofiarę, jak i posiłek przed ucieczką z niewoli, a także znak różnicy między uchodzącymi Żydami a tymi, którzy chcieli ich zatrzymać w niewolniczym poddaństwie.
Są zasadniczo dwa rodzaje ofiary: holokaust, czyli całopalenie, w którym żertwa — ofiarowane zwierzę — niszczona jest w całości, oraz taka ofiara, w której ludzie jedzą to, co zostaje ofiarowane.
Chrystus uczynił z siebie ofiarę tego drugiego rodzaju; odmawiając modlitwę błogosławieństwa, najpierw przede wszystkim polecił uczniom, żeby spożywali to, co im daje. Dopiero w dalszym ciągu obrzędu okazało się, że sam zastąpił sobą baranka paschalnego, zajmując jego miejsce. Katolicy wierzą, że nie możemy jeść i pić tego, co nam polecił nasz Pan, jeżeli nie będziemy mieli udziału w tym samym chlebie i tym samym kielichu, a to możemy osiągnąć jedynie przez uobecnienie Jego własnej ofiary. Dlatego właśnie utożsamiamy ofiarę Ostatniej Wieczerzy z ofiarą krzyżową i z każdą Mszą świętą.
Jego ciało i krew są nam więc dane na pożywienie — a to jest przecież wielka tajemnica. Bez wątpienia jest to coś symbolicznego: nie odnawiamy wszakże swoich sił cielesnych, nie odżywiamy się fizycznie ciałem Chrystusa w tym samym sensie, w którym żydzi fizycznie karmili się mięsem baranka paschalnego.
Jako chrześcijanie przywykliśmy tak bardzo do idei komunii świętej, że najczęściej nie zauważamy wcale, jak tajemniczy jest już sam ten pomysł. Od dawna istniał między protestantami a katolikami spór o to, czy przyjmując chleb konsekrowany w Eucharystii, spożywamy coś, co jedynie symbolizuje ciało naszego Zbawiciela, czy też samo ciało Chrystusa; czy pijemy krew Chrystusa tylko symbolicznie, czy rzeczywiście. Z powodu tego sporu można było odnieść wrażenie, jakby to tylko katolicy byli w swojej wierze szalenie ekscentryczni, podczas gdy protestanci zdroworozsądkowo uczestniczyli jedynie w normalnym obrzędzie, w którym symbolicznie spożywają ciało Chrystusa i symbolicznie piją Jego krew! Niesamowitość takiej uczty, nawet jeśli miałaby ona odbywać się tylko symbolicznie, umknęła jakoś w sporach o przeistoczenie. Spróbujmy więc uprzytomnić sobie teraz, jak głęboko przedziwna jest sama idea spożywania ciała Boga przez ludzi.
Dlaczego miałby ktoś chcieć jeść czyjeś ciało albo pić czyjąś krew? „Krew Ci wypiję” — to mogłoby być ślubowanie złożone wrogowi. Rzeczywiście, w Starym Testamencie spożywanie ciała człowieka i picie jego krwi wyrażało śmiertelną wrogość. Także członkowie niektórych dzikich plemion chcieli na przykład zjeść ciało odważnego przeciwnika, aby zdobyć czy przejąć tym sposobem jego męstwo. Zastanawiając się nad ideą chrześcijańskiej Eucharystii, niezależnie od tego, czy odprawianej przez katolików, czy przez protestantów, ktoś mógłby zadać sobie pytanie, czy nie chodzi czasem właśnie o przejęcie pożądanych cech boga, którego składa się w ofierze — ale byłby w tym daleko od prawdy. Czy chrześcijanie są jak dzikie plemiona, które dla uczczenia specjalnych okazji jedzą mięso zwierząt, uznawanych w innych okolicznościach za zakazane? Nie, nie o to chodzi w chrześcijańskiej Eucharystii.
Chrześcijanie składają tę ofiarę przede wszystkim dlatego, iż posłuszni są poleceniu Zbawiciela. Powiedział On swoim uczniom, aby czynili to na Jego pamiątkę, to znaczy przypominając niejako Ojcu o tym, czego dokonał Jego Syn. Powiedział im również, że to, co jedzą i piją, jest Jego ciałem i krwią. Uczniowie mogliby twierdzić, że tego nie rozumieją, że nie wiedzą o całej sprawie nic ponad to tylko, że Pan nakazał im sprawować ten rytuał, który jest skuteczną pomocą w osiągnięciu życia wiecznego. Chodzi mi tutaj o to, że ten gest niekoniecznie musi być dla uczniów naturalny i zrozumiały. Chcąc to lepiej pojąć, wyobraźmy sobie przez chwilę takie ceremonie kościelne, oczywiście nieistniejące, jak np. całowanie stóp Zbawiciela albo przywiązywanie się do Niego. To byłyby gesty zrozumiałe, pojmowalibyśmy bowiem myśl, którą wyrażają. Ale jedzenie Zbawiciela?
Z pewnością owo jedzenie i picie są same w sobie czynnościami symbolicznymi. Chodzi o to, że — niezależnie od tego, czy spożywanie ciała i picie krwi dokonuje się dosłownie, czy tylko symbolicznie — same te akty oznaczają z kolei coś innego. Jeśli zatem spożywamy Jego ciało tylko symbolicznie, nie zaś rzeczywiście, nasze działanie jest symbolem drugiego stopnia — symbolem symbolu. Jeśli natomiast spożywamy Jego ciało dosłownie, nasze działanie jest symbolem bezpośrednim 3 Tak czy owak, nasze działanie jest bardzo dziwne przede wszystkim z tego powodu, że nie jest symbolem naturalnym ani łatwo zrozumiałym. To, jak ono symbolizuje, i to, co symbolizuje — to sprawy głęboko tajemnicze.
W naszych czasach niektórzy teologowie próbowali wyjaśnić przeistoczenie w kategoriach tzw. transsygnifikacji. „Substancją” niektórych rzeczy miałoby być w tym ujęciu to, co znaczą one w ludzkim życiu. Niewątpliwie jest to prawda w odniesieniu do pewnych rzeczy, np. pieniędzy. Wspomniani teologowie chcieli dodatkowo powiedzieć, że jest to prawda także w przypadku chleba i wina — że nie są to substancje chemiczne, ale rodzaje ludzkiego pożywienia: pokarm i napój. Teza, że nie są to osobne substancje, jest oczywiście prawdziwa, ale należy równocześnie pamiętać, że chleb i wino przeznaczone do użycia w obrzędzie eucharystycznym określone są jednoznacznie ze względu na rodzaje naturalne, z których są wytwarzane: pszenicę i winogrona. Co do reszty, może to być prawda, tyle że znowu umyka nam tutaj — często niezauważalna — niezwykłość Eucharystii. W omawianym ujęciu zasadza się ona na tym, że transsygnifikacji podlegają wcale nie chleb i wino, ale właśnie ciało i krew Chrystusa, które stają się dla nas pokarmem i napojem. I to jest sedno tajemnicy.
Kiedy Jezus mówił: „Ja jestem chlebem, który zstąpił z nieba”, Jego słowa wyrażały metaforycznie tę samą tajemnicę. Można by sparafrazować tę przenośnię w takich słowach: „Sam będę pokarmem życia, o którym mówię”. Mowa to niejasna, podobnie jak Jego słowa: „Ja jestem drogą”, „Ja jestem prawdą”, „Ja jestem życiem” albo „Ja jestem bramą”. Nie „Moja droga jest jedyną drogą” albo „Ukażę wam prawdę”, tylko „Ja jestem drogą i prawdą”. Podobnie nie mówi nam Chrystus Pan: „Mam dla was pokarm”, lecz: „Ja jestem chlebem”. Nakazane przez Pana spożywanie Jego ciała wyraża dokładnie tę samą metaforę co przytoczone słowa, niezależnie od tego, czy interpretujemy opis działań eucharystycznych dosłownie czy symbolicznie. Nawet jeśli słowa: „Ja jestem chlebem (czyli pokarmem), który zstąpił z nieba”, należy interpretować literalnie, ich dosłowne znaczenie — rzeczywistość posiłku, do której się dosłownie odnoszą — symbolizuje w dalszym ciągu coś innego.
Najjaśniejszą z metafor Jezusa jest przenośnia winnego krzewu. Wyraża ona, iż owo życie dla nas, o którym mówi Chrystus, jest Jego własnym życiem, tak samo jak życie winnych latorośli jest życiem krzewu. Jest to zatem nauka, że uczniowie są więcej niż tylko uczniami — mają uczestniczyć w życiu Bożym, w naturze samego Boga. Tutaj znów nasze rozumienie zawodzi. Pozostaje tylko niejasne przekonanie, mglista intuicja, dlaczego Chrystus nie mówi jedynie, że wskazuje nam drogę, prawdę i życie oraz dostarcza tego, co nam do owego życia niezbędnie potrzebne (tak jak nauczyciel podsuwa uczniowi to, czym ten żywi się w pracy intelektualnej), ale mówi o sobie, że jest drogą, jest prawdą, jest życiem. Nikt jednak nie może wiedzieć, co znaczy dla nas żyć życiem samego Boga. Dlatego właśnie twierdzę, że sens symbolu eucharystycznego — znaczenie tego, że spożywamy ciało Chrystusa i pijemy Jego krew, dosłownie czy symbolicznie — jest tak głęboko tajemniczy. Nie ma się co dziwić, że gdy pierwszych chrześcijan oskarżano w związku z Eucharystią o dziwaczne orgie, ich jedyną odpowiedzią na takie zarzuty było zaprzeczenie, jakoby podczas obrzędu dochodziło do jakichkolwiek nieobyczajności czy kanibalizmu.
„On daje nam swoje ciało — pisał Augustyn — aby uczynić z nas swoje ciało”. To zdanie pokazuje bardzo dobrze, w jaki sposób sakrament symbolizuje jedność Kościoła i skutecznie sprawia, że ludzie, którzy łączą się, aby celebrować Eucharystię i przyjmować komunię świętą, stają się jednym w Chrystusie. „Mistyczne ciało Chrystusa”, jak nazywamy Kościół, jest ciałem w sensie przenośnym. O jedności rodzaju ludzkiego mówi się już w podobnej metaforze, wedle której wszyscy rodzimy się jako „członki Adama”. Mówienie w tym kontekście o jednym ciele, tak jakby wszyscy ludzie składali się na jednego ogromnego człowieka, jest oczywiście metaforą, ale sama jedność życia, podkreślona wyraźnie w tej przenośni, nie ma już charakteru metaforycznego — wszyscy bowiem, bez względu na rasę i kolor skóry, jesteśmy jednej krwi. Mówi się, że przez chrzest zostajemy wszczepieni w ciało nowego Adama. Widzimy, że tutaj znowu występuje przenośnia ukazująca ludzi jako członki należące do jednego człowieka. I znowu, jedność odnowionego w chrzcie życia wskazana przez metaforę nie jest metaforyczna sama w sobie. Chrystus nazwał siebie pokarmem tego życia, pokarmem życia Bożego, które zgodnie z obietnicą już się w nas zaczęło; wiatyk na drogę w nieustannej ucieczce z Egiptu, którym jest dla nas niewola grzechu; żertwa ofiarna, przez którą zostaliśmy pojednani z Bogiem; znak naszej jedności z sobą nawzajem w Chrystusie. Jest to tajemnica wiary taka sama dla prostych i dla uczonych. Jedni i drudzy wierzą bowiem w to samo, a to, co pojmują prości, nie jest wcale lepiej rozumiane przez uczonych — ich służba polega jedynie na usuwaniu śmieci, które rozum ludzki tak często rozrzuca na drodze, stwarzając przeszkody.
zródło
Cytat:O. Jacek Salij - "Rozmowy ze Świętym Augustynem"
Byłoby oczywiście absurdem przeciwstawiać sobie pokarm Słowa Bożego i pokarm Eucharystii.
Słowo Boże to jest nasz chleb codzienny, ale nie dla żołądka, tylko dla duszy. Teraz, kiedy pracujemy w winnicy, jest on nam niezbędny. Jest pokarmem, nie nagrodą. Robotnika dwie rzeczy sprowadzają do winnicy: pokarm dla podtrzymania życia oraz nagroda, która sprawi mu radość. Naszym codziennym pokarmem na tej ziemi jest słowo Boże, które w kościołach jest rozdawane codziennie, nagrodą naszą po trudach jest życie wieczne.1
O chleb codzienny modlimy się w "Ojcze nasz". Ale zazwyczaj sądzi się, że prosimy tam o zwyczajny chleb.
Modląc się: "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj", prosimy Ojca o rzeczy potrzebne dla naszego ciała, chleb bowiem symbolizuje to wszystko, co jest nam niezbędne. Albo też przez chleb powszedni rozumiemy Chleb, który bierze się z ołtarza. Powinniśmy prosić o to, żeby dał nam tego Chleba. O cóż się bowiem wówczas modlimy, jeśli nie o to, żebyśmy się nie dopuścili jakiegoś zła, które by nas od tego Chleba oddzieliło? Również Słowo Boże, jakie codziennie jest głoszone, jest chlebem.2
Warto więc pamiętać o tym, że w "Ojcze nasz" modlimy się zarówno o chleb doczesny, jak o chleb Słowa Bożego - żebyśmy go szukali, rozumieli i wykonywali - a również o Chleb eucharystyczny. Ojcze, co to jest Eucharystia?
Na ołtarzu widzicie Chleb i Kielich. Otóż oczy wasze temu się sprzeciwiają, ale żąda tego wasza wiara: Chleb jest Ciałem Chrystusa, w kielichu jest Krew Chrystusa. Dlatego zaś, bracia, nazywa się to sakramentem, bo co innego widzimy, a co innego przyjmujemy. To, co widzimy, ma postać cielesną; to, co przyjmujemy, owocuje duchowo.3
Nie pierwszy to raz stwierdzamy, że Bóg w miłości do człowieka posuwa się aż do ostateczności, aż do punktu, za którym zaczyna się niemożliwość i absurd. Przecież to prawie niemożliwe: żeby człowiek miał spożywać Ciało Boże! I to nie w jakimś tam sensie symbolicznym, ale prawdziwie!
Pan powiedział: "Jeżeli nie będziecie spożywali mego Ciała i nie będziecie pili Krwi mojej, nie będziecie mieć życia w sobie" (J 6,53). Powiedział to Ten, który sam jest Życiem. Śmiercią byłoby dla człowieka sądzić, że Życie skłamało. Otóż kiedy Pan to powiedział, zgorszyli się Jego uczniowie, wprawdzie nie wszyscy, jednak liczni, i pomyśleli sobie: "Twarda jest ta mowa, któż jej słuchać może?" (J 6,60) Kiedy Pan to poznał, odpowiedział na nie wyrażone głośno zarzuty: "To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem?" Oto co chciał przez to powiedzieć: Sądzicie, że to ciało moje podzielę na części, i członki pokroję i dam wam? A co będzie, jeśli ujrzycie Syna Człowieczego, jak wstępuje tam, gdzie był przedtem? Ten, który cały wstąpił do nieba, z pewnością nie może być strawiony. Zatem dał nam zbawczy posiłek swojego Ciała i Krwi, a zarazem rozwiązał pytanie o swoją integralność. Niech więc spożywają ci, którzy spożywają, niech piją ci, którzy piją, niech łakną i pragną - bo Życie spożywają, bo Życie piją. Spożywać je, to znaczy się wzmocnić, ale kiedy się wzmocnisz, nie słabnie to, czym się wzmacniasz. Pić je, to tyle samo, co żyć. Spożywaj Życie, pij Życie, a będziesz miał Życie i całością jest Życie. Wówczas to się stanie, to znaczy życiem dla każdego będzie Ciało i Krew Chrystusa. W sakramencie spożywamy je widzialnie, w rzeczywistości duch nasz spożywa i pije.4
To w pełni zrozumiałe, że tylko człowiek napełniony Bogiem może stać się zdolny do życia wiecznego. Ojcze, wytłumacz jeszcze, jakie jest miejsce Eucharystii w całości dzieła Chrystusowego.
Pan nasz Jezus Chrystus chciał zostawić nam zbawienie w swoim Ciele i Krwi. Dlaczego zaś każe nam spożywać swoje Ciało i Krew? Bo jest pokorny. Gdyby nie był pokorny, nie moglibyśmy Go spożywać ani pić. Patrz na Jego nieskończoność: "Na początku było Słowo i Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo" (J 1,1). Oto Pokarm wiekuisty: lecz spożywają Go aniołowie, spożywają moce najwyższe i duchy niebieskie. Spożywając, nabierają mocy, a Ten, który obdarza ich nasyceniem i radością, pozostaje nie naruszony. Otóż, co człowiekowi do tego Pokarmu? Kto znajdzie serce dostosowane do takiego Pokarmu? Zatem w mleko się On przemienił i dostosował do maluczkich. Oto w jaki sposób Mądrość Boża karmi nas tym Pokarmem: "Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas" (J 1,14). Patrzcie, co za pokora! "Dałeś im Chleb z nieba, Chleb aniołów spożywa człowiek" (Ps 77,24). Słowo Przedwieczne, którym żywią się aniołowie, równe Ojcu, jest spożywane przez człowieka. Ponieważ "istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby być na równi z Bogiem" - takim właśnie żywią się aniołowie - "lecz ogołocił samego siebie" - aby człowiek mógł spożywać Chleb aniołów - "przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci na krzyżu" (Flp 2,6-8) - abyśmy z krzyża otrzymali Ciało i Krew Pańską jako nową ofiarę.5
A więc to nie jest żadna metafora, kiedy Syna Bożego dającego się nam spożywać pod postaciami chleba i wina nazywasz Chlebem aniołów.
Napisano w Psalmie: "Dałeś im Chleb z nieba, Chleb aniołów spożywał człowiek" (77,24n). Któż jest tym Chlebem z nieba, jeśli nie Chrystus? Aby człowiek mógł spożywać Chleb aniołów, Pan aniołów stał się człowiekiem. Gdyby to się nie stało, nie mielibyśmy Jego ciała, nie spożywalibyśmy Chleba z ołtarza. Śpieszmy się do dziedzictwa, bo otrzymaliśmy już stamtąd wspaniały zadatek. Bracia moi, pragnijmy życia Chrystusowego, bo jako zadatek otrzymaliśmy śmierć Chrystusa. On, który wycierpiał nasze nieszczęścia, miałby nam nie dać swojego szczęścia?6
zródło
[ Dodano: Pią 26 Paź, 2007 21:57 ]
a co do cudów to co z nimi, bo nie rozumiem heysel twojego pytania??
Tam gdzie niezgoda na siebie, Ty Boże wkraczasz ze swoim uzdrowieniem
|
|