Ankieta: Jaki model Rodziny preferujesz
"Partnerski"
"Tradycyjny"
Pośredni pomiędzy "tradycyjnym i partnerskim"
Życie w "wolnym związku"
Masz jeszcze inny pogląd na udane życie rodzinne - podaj jakie
[Wyniki ankiety]
 
Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Życie w rodzinie
Autor Wiadomość
ddv Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,873
Dołączył: Aug 2004
Reputacja: 0
Post: #16
 
Przepraszam, ale mam znów powazne braki czasu do pisania.
Zatem - na początek proponuję zastanowić sie nad trescią dyskusji, której fragment przytaczam:
Cytat:(...)
Łagodziński: Ja bym tak łatwo nie zwalniał państwa z odpowiedzialności za warunki, w jakich żyje moja rodzina czy przyszła rodzina mojego syna. Chciałbym, żeby państwo nie tylko tworzyło skuteczny system bezpieczeństwa, komunikacji itd., ale również, by tworzyło realną perspektywę dobrego życia dla mojego dziecka i moich wnuków. Chciałbym, żeby państwo zdjęło z rodzin ten kolosalny lęk, który rodzi się w kontakcie z rzeczywistością. I nie chodzi tylko o lęk o przyszłość, ale o tak proste sprawy, jak bezpieczeństwo w szkołach czy na ulicach.


Ochinowski: Przypomina się stara teza Chestertona z lat trzydziestych, że rodzina jest najsilniejszym miejscem oporu przed przemocą. Można jednak odnieść wrażenie, że Polacy nadwartościowują rodzinę, mają wobec niej zbyt duże oczekiwania.


Łagodziński: I tak, i nie. Bo tak zupełnie szczerze, to Polakom wcale nie chodzi o rodzinę samą w sobie, ale o matkę.


Ochinowski: Polska rodzina jest nadal matkocentryczna!


Łagodziński: Kobiety zatrudnione na pełnych etatach w Polsce są o 20 punktów lepiej wykształcone niż mężczyźni, a do tego jeszcze wychowują dzieci. Rewolucja lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku jest rewolucją matek. Dodajmy jednak, że jest to rewolucja dopiero rozpoczęta.


Terlikowski: A co z ojcami?


Ochinowski: Jakiś czas temu z moją żoną, która jest praktykującą terapeutką, prowadziliśmy szkolenie dla duszpasterstwa akademickiego na temat ról rodzinnych i stosunków wewnątrz rodziny oraz o zmianach, jakie zaszły na tym polu w Polsce i na świecie. Na zakończenie podeszło do nas bardzo młode małżeństwo i, co ważne, ona zaczęła nas przekonywać, że to, co mówimy o głównej roli matki, jest absolutnie nieprawdą. W Biblii jest wyraźnie napisane, że to mężczyzna ma być głową. Perorowała tak kilka minut, po czym szturchnęła męża łokciem i zarządziła: no, mów coś, przecież jesteś głową!
(...)
Ochinowski: Problem z kształtowaniem się relacji społecznych jest, jak sądzę, przejawem znacznie głębszego kryzysu cywilizacyjnego. Jak pokazał profesor David Hay - szkocki psycholog, który poszukiwał biologicznych podstaw życia religijnego, a przy okazji powiedział sporo o biologicznych podstawach życia społecznego - człowiek z natury nastawiony jest raczej na współpracę niż rywalizację, poszukuje relacji. Natomiast w cywilizacji zachodniej od mniej więcej XVII wieku jesteśmy świadkami "społecznej dekonstrukcji relacyjnej świadomości". Wzorce kulturowe, które obowiązują od tego czasu, nastawione są przede wszystkim na gloryfikację rywalizacji, a nie na współpracę. Doprowadziło to do tego, że naszą cywilizację można określić metaforycznie za Timothy Radcliffem: "parkiem jurajskim". Aby to zmienić, niezbędna jest zmiana systemu edukacji: budowanie więzi lokalnych, sąsiedzkich itd.


Terlikowski: To, o czym Państwo mówicie, nie nastraja szczególnie optymistycznie. Problemy w dorosłym życiu rodzinnym biorą się z nieprzygotowania do takiego życia w dzieciństwie. Każda rodzina, która się rozpada, jak wynika z badań psychologicznych, powiększa grupę osób, które potencjalnie będą miały problemy we własnych rodzinach. Kółko się zamyka i można odnieść wrażenie, że za kilkanaście, może kilkadziesiąt lat tradycyjna rodzina, o której tu mówimy, przestanie istnieć. Takie proroctwa formułuje na przykład Alvin Toffler.
(...)
http://www.nowe-panstwo.pl/10_2003_miesi...ta_ter.htm

"Chrześcijaństwo w żaden sposób nie sprzeciwia się racjonalnemu myśleniu.
Wręcz przeciwnie - jest dużą pomocą w racjonalnym poznawaniu świata"


Sancte Michael Archangele,
defende nos in praelio,
(...)
07-11-2005 22:07
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
NO Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 216
Dołączył: May 2005
Reputacja: 0
Post: #17
 
Cytat:Ale dla pocieszenia cię powiem,że ja mam tylko rentę 420 zł i mam już prawie dwójke dzieci, musze opłacić rachunki, ja nie pracuję,żona nie pracuje. I co ty na to powiesz?

To chyba memento skierowane do ddv ??? Bo ja, Tomaszu, CAŁKOWICIE Cię rozumiem i jeżeli chodzi o TĄ kwestię, PODZIELAM TWOJE zdanie.

Jednak musisz na to spojrzeć tak, że 800 zł, które dla Ciebie stanowią DWUMIESIĘCZNY dochód, to około 200 Eur. Takich jałmużn, czy datków (bo na pewno nie zasiłków) nie ma w żadnym cywilizowanym europejskim kraju.

Polska różni się od nich nie tym, że pieniędzy nie ma, tylko, że pieniądze są pożerane przez administrację oraz kradzione.

Niech ?yje gen Wojtek J.
08-11-2005 08:14
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
ddv Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,873
Dołączył: Aug 2004
Reputacja: 0
Post: #18
 
Offco ! Uśmiech
Obawiam się , ze na Tobie nieco nadmierne wrażenia wywarły ... hasła feministek Oczko ;P
Niestety - to co piszesz nie jest do końca prawdą ... Oczko
Offca napisał(a):Mama nie miała żadnych dochodów, więc musiała ciągle prosić ojca o pieniądze. A ile przy tym została razy upokorzona... Ani nigdzie nie mogła wyjść na zakupy bez jego wiedzy (bo przecież musiała prosić o pieniądze!), ani na kawę z koleżankami, ani kupić sobie żadnego drobiazgu... Dla mnie to horror. Teraz na szczęście od długiego czasu ma już pracę i jest bardziej niezależna.
Nie obraź się - jednak to nie jest prawdziwy obraz "rodziny tradycyjnej" ...
Owszem - zdarzały się takie sytuacje niegdyś - nie były jednak one regułą ...
Zauważ, że podobne sytuacje zdarzają się i dziś - pomimo tego, że kobieta zarabia na siebie - lub - po prostu - Rodziny się rozchodzą ... :cry:
Powód - jeden...
- nadmiernie rozbujane ambicje bądź nieustępliwość jednego (bądź obojga) Współmałżonków ...

No cóż - muszę, niestety wylać trochę zimnej wody na Twoją mądrą głowę ... Oczko
Po wstępie - proponuję zatem materiał zaczerpnięty z "Mateusza"
Cytat:(...)
Mężczyzno, kim jesteś?

Zmiany jednak nadchodzą, a z nimi sporo zamieszania i niepewności. Z jednej strony upada stereotyp silnego macho rodem z reklamy Marlboro: brutalni, silni i bezwzględni mężczyźni zostali dawno surowo potępieni. Jednakże tzw. nowy mężczyzna, delikatny i opiekuńczy, dbający o urodę i niekryjący uczuć, który w razie potrzeby zajmie się domem i dziećmi, wciąż budzi mieszane uczucia, wciąż wydaje się zbyt kobiecy. Mężczyźni naprawdę mają prawo czuć się niepewnie. Na naszych oczach zmieniają się zwyczaje, kultura — rodzą się dylematy. Czy na randce pocałować dziewczynę w rękę, przepuścić przez drzwi, zapłacić rachunek — a jeśli dziewczyna okaże się feministką i potraktuje te formy jako opresję? To temat żartów, ale i nowa rzeczywistość. Mężczyźni stają się ironiczni. Próbują się zorientować, czego chce od nich kultura, czego oczekują kobiety. Na to pytanie niezmiernie jednak trudno odpowiedzieć, to teren niekończących się ambiwalencji, gdzie nasze wyobrażenia i idee niejednokrotnie brutalnie zderzają się z rzeczywistością.

Weźmy na przykład jedną z takich aporii — uzyskane przez kobiety prawo do pracy zawodowej i postulowane w tej dziedzinie równouprawnienie. Rola mężczyzny przestaje być utożsamiana z rolą żywiciela, może równie dobrze realizować się w domu, kobieta zaś rozwijać swoje talenty na rynku pracy. Rozłożenie trudu utrzymania domu na dwoje partnerów ułatwia przecież życie, sprawia, że role życiowe nie są sztywne, że obie płcie mogą wieść życie bardziej twórcze i urozmaicone. Dlaczego więc utrata pracy przez mężczyznę często równoznaczna jest z utratą tożsamości? Dlaczego wielu mężczyzn czuje się niekomfortowo, kiedy chwilowo rodzina pozostaje na utrzymaniu żony albo gdy żona więcej zarabia? Niestety, w naszym społeczeństwie zajmowanie się domem to wciąż degradujące zadanie dla mężczyzny — nawet jeśli para deklaruje postępową równość, zamiana tradycyjnych ról sprawia, że niepostrzeżenie w małżeństwie narasta kryzys. Okazuje się, że (przynajmniej na razie) równouprawnienie i wolność od tradycyjnego podziału społecznych ról jest fikcją, rzeczywistością bardziej z wyobrażeń i pragnień.

A szkoda. Współczesne spory ideologiczne na temat równouprawnienia i początki przemian obyczajowych stanowią dobry moment na przemyślenie raz jeszcze roli ojca i szansę wyjścia z kryzysu, który od dziesiątek lat dotyka europejskiej rodziny. Chodzi o brak ojca. Świat współczesny woła dziś o powrót ojca i czasy raczej temu sprzyjają. Dlaczego więc bycie ojcem to nie jest odpowiednie zadanie dla współczesnego mężczyzny?
Zniknięcie ojca i kryzys męskości

Nie zawsze ojciec był nieobecny w domu. Dopiero przełom XIX i XX wieku przyniósł wielką zmianę organizacji życia wielu rodzin — rewolucję przemysłową. Miliony mężczyzn zaczęły zarabiać pieniądze poza domem — normą stała się praca w fabryce charakteryzująca się monotonią, automatyzmem. Typowo męskie cnoty, jak siła, odwaga, inwencja, które dotąd determinowały pojęcie męskości, okazały się już niepotrzebne — to był początek kryzysu, rozmywania się męskiej tożsamości. Przede wszystkim jednak ojciec przestał być obecny w domu, a role kobiet i mężczyzn uległy całkowitej polaryzacji. I tak już zostało — dało to początek modelowi rodziny nazywanemu dziś „tradycyjną rodziną” — nastąpił znamienny zwrot mężczyzn w stronę świata, a kobiet w stronę „Kinder, Küche, Kirche”. Mężczyźni stali się znów łowcami zdobywającymi środki do życia dla rodziny, kobiety zaś przejęły całkowicie troskę o domostwo i wychowanie dzieci. Rewolucja przemysłowa sprawiła, że mężczyzna szukał pracy poza domem — to wtedy narodził się robotnik i szef wielkiej firmy, postaci kluczowe do dziś (choć tyle się mówi o ponowoczesności…), narodził się wyzysk robotnika, pracoholizm, domy bez mężczyzn i dzieci pozbawione ojców.

Brak ojca to syndrom naszych czasów — to kryzys nowoczesności, odwrotna strona kapitalistycznego dobrobytu, smutna rzeczywistość dzieci tęskniących za tatusiem. To również narastający kryzys męskości, jak pisze Elizabeth Badinter, autorka głośnej książki XY Tożsamość mężczyzny. Mężczyźni nie mają czasu, by zająć się wychowaniem dzieci, a zwłaszcza synów. Wynikiem tego jest generacja chłopców wychowanych przez matki, bez ojca i męskich wartości. Problem narósł również i z tego powodu, że omawiany przełom XIX i XX wieku to także czas narodzin feminizmu — ideologii wyzwolenia kobiet. Kobiety rosły w siłę, panując nie tylko nad domem, ale i walcząc o prawo do pracy, kariery — tym samym ostatni bastion mężczyzn, pozycja żywiciela rodziny uległa również zachwianiu. Dziś często kobiety dobrze ustawione w życiu zadają sobie pytanie z dowcipów i komedii, ale coraz groźniej brzmiące: „do czego służy mężczyzna?”. Upowszechnił się model rodziny niepełnej, w wielu kręgach nie dziwi już chęć posiadania dziecka bez ojca, który sprowadzony zostaje do roli dawcy komórek rozrodczych (ilustruje to powtarzane niedawno w różnych kolorowych magazynach zdanie pewnej popularnej piosenkarki, która orzekła, że łatwiej dziś o dawcę nasienia niż kandydata na męża i ojca). Państwo wspomaga samotne matki — zjawisko to dotyczy już nie tylko marginesu społecznego, ale także warstwy młodych, dobrze wykształconych kobiet.

Feministki głoszą dziś, że tzw. męskość to nic innego jak społeczny stereotyp, a tzw. męskie cechy, jak siła, odwaga, pomysłowość, przestały być męskimi, odkąd kobiety wkroczyły do świata kariery zawodowej. „Silna męskość” nie ma dziś już punktu odniesienia, którym była onegdaj „słaba kobiecość”, a więc tożsamość mężczyzny w ogóle stoi pod znakiem zapytania. A bywało przecież tak pięknie…
Pan Ojciec, czyli jak to drzewiej bywało

Wielu może zdziwić, że z pozoru tradycyjny podział ról w rodzinie (matka troszczy się o dom, ojciec o utrzymanie) jest w rzeczywistości zjawiskiem nowoczesnym, a dawniej — w epoce przedprzemysłowej — było niemalże na odwrót. Wiadomo, że te zamierzchłe czasy to patriarchat — ale co to właściwie znaczy? Władza mężczyzny w rodzinie kojarzy się dziś głównie z hasłem dyskryminacji kobiet — z zarządzaniem majątkiem przez męża, statusem rodziny, z prawami publicznymi, które nie przysługiwały białogłowom. W jakimś stopniu dotyczyło to również władzy nad dziećmi — mężczyzna był wszak głową rodziny, podejmował decyzje, zarządzał dobrami, finansował naukę. Tymczasem się okazuje, że patriarchat oznaczał głównie ojcostwo, że głównym polem męskiej działalności był dom, że to do mężczyzny — głowy rodziny — adresowano książki kucharskie (sic!) i nazywany był przez wszystkich domowników „ojcem” nawet wtedy, gdy był młokosem i nie miał jeszcze dzieci. Rola matki zaś skupiała się na produkcji — kobieta była główną siłą roboczą w gospodarstwie domowym. Jej zadaniem było też rodzenie dzieci, ale już opiekę nad nimi przejmował mąż (pisze o tym profesor Barbara Szacka w rozdziale „Strefa reprodukcji”, w niedawno wydanym podręczniku Wstęp do socjologii, cytując obszernie badania na ten temat).

Władza w rodzinie oznaczała więc przede wszystkim służbę domowi. Mężczyzna nigdy nie poświęcał się jakiejkolwiek działalności zewnętrznej kosztem troski o dom, która była jego prawdziwym powołaniem. Wynikało to przede wszystkim z warunków społecznych — gospodarstwo domowe było przeważnie samowystarczalną jednostką produkcyjną, jego członkowie: żona, dzieci, krewni, służba czy parobkowie — siłą roboczą i głowa domu — szefem. Zakres opieki ojca nad domem był naprawdę imponujący — oprócz zarządzania włościami, zajmował się dziećmi, i to od samego początku: organizował mamkę, która dziecko karmiła (dzieci migrowały wtedy swobodnie niezależnie od sfery społecznej, rola matki była utożsamiana z rodzeniem, a nie z opieką), zajmował się edukacją, podejmował wszelkie decyzje dotyczące dzieci.

Możemy dostrzec analogie społeczeństwa europejskiego sprzed rewolucji przemysłowej z współczesnymi społeczeństwami tradycyjnymi. Na przykład, praca w krajach islamskich nigdy nie zajmuje takiego miejsca, jak na Zachodzie — nie spotyka się tam pracoholizmu i całkowitego poświęcania się mężczyzn karierze. Jak mówią muzułmanie, praca jest po to, by zarobić środki na utrzymanie domu i na właściwe życie, czyli życie rodzinne. Nie do pomyślenia jest, aby życie rodzinne, domowe traktować jako degradujące i mniej wartościowe od kariery i życia światowego.

Ten tradycyjny model rodziny jest zalecany chyba przez wszystkie religie. Również chrześcijaństwo, choć stara się odnaleźć w nowożytnej, kapitalistycznej rzeczywistości, nieustannie upomina się o właściwe proporcje między pracą, działalnością dla świata a życiem rodzinnym.

Praca i kariera nie powinny odbywać się ze szkodą dla życia rodzinnego, wychowania dzieci — należy wygospodarować czas na bycie ojcem, mimo że w dzisiejszych czasach jest to trudne zadanie i wymaga w jakimś stopniu drogi pod prąd. Mężczyzna, ojciec jest potrzebny w domu — zarówno synom, jak i córkom, wnosząc świat męskich wartości, który dla córki jest źródłem psychicznej równowagi i bezpieczeństwa, a dla chłopca niezbędnym budulcem osobowości. Nieobecność ojca rodzi duże problemy — przewaga lub wyłączność wychowania przez kobiety daje specyficzne rezultaty i nie pozostaje bez znaczenia. Przyjrzyjmy się tylko jednemu aspektowi współczesnej, sfeminizowanej rodziny, w której ojciec jest nieobecny ciałem — lub duchem.
Matriarchat konsumpcyjny

Pozornie w Polsce mamy patriarchat. Pozornie, bo, jak wiadomo od zamierzchłych czasów, rzeczywistość ma się trochę inaczej — co symbolizuje znane polskie przysłowie: mężczyzna jest głową domu, ale kobieta szyją. W każdym razie socjologowie mówią o takich wskaźnikach, jak np. fakt, że (przynajmniej do niedawna) kobiety w Polsce nie czują się dyskryminowane ze względu na płeć, obie płcie są zadowolone ze specjalnych polskich grzeczności świadczonych płci pięknej, większość Polek zaś odżegnuje się od feminizmu. Oczywiście powoli i tutaj docierają zachodnie trendy, a od dobrych kilkudziesięciu lat upowszechnia się tzw. partnerski model związków. Jednakże zasadniczo pozycja panów jest dość wysoka, wciąż zarabiają więcej, często są głównymi żywicielami rodzin, przeważają w życiu publicznym i zawodach związanych z polityką, finansami i biznesem.

Co z tego jednak, skoro życie przeciętnej współczesnej rodziny odbywa się pod zupełnymi rządami kobiet. Oczywiście, ma to swoje plusy. Wreszcie kobiety uzyskały należne im uznanie w rodzinie i społeczeństwie po wiekach spychania na boczny tor. Trzeba jednak przyjrzeć się, co z tego wynika, chociażby w dziedzinie zmiany stylu życia. Badacze kultury konsumpcyjnej są zgodni: to kobiety są zupełnie nieodporne na pokusy konsumpcji, to dla nich często świat kręci się wokół promocji i wyprzedaży. To one dyktują styl życia, rytm zakupów i niedzielnych pokłonów w „świątyniach” kupowania i zjadania. Za konsumpcyjny styl życia rodzin, wskazywany jako główną przyczynę laicyzacji i odchodzenia od religijnych praktyk, odpowiadają więc w dużej mierze współczesne panie domu — ponieważ to kobiety, nie wiedzieć dlaczego, tradycyjnie odpowiedzialne są w Polsce za życie religijne. (Oczywiście, bez porównania większą winą należy obarczyć mężczyzn, którzy często pozostają bierni w tej dziedzinie). To kobiety wreszcie kształtują rynek rozrywki i organizują czas wolny swoich rodzin — zazwyczaj są głównymi odbiorcami coraz bardziej infantylnych telenowel, seriali i teleturniejów, przed którymi zasiadają współczesne familie. To kobiety wreszcie udzielają się na wywiadówkach i (do spółki z paniami nauczycielkami) kształtują niepodzielnie nowe zastępy polskiej młodzieży.

Przeważającą część mężczyzn cechuje natomiast bierność, wycofywanie się na ubocze — nie wiedzą, w której szkole uczą się dzieci, gdzie kupuje się dla nich ubrania, dlaczego akurat tam jadą na wakacje, w co dzieci grają na komputerze. Tak ciężko przecież pracują… Mają też swoje zabawki, dzięki którym można odreagować zły humor szefa: sporty ekstremalne albo wędka, albo piwo… Nie tak dawno telewizja pokazywała — bodajże w Niemczech — supernowoczesne markety ze specjalną przechowalnią, w której można zostawić bezpiecznie męża. Żony poświęcają się poważnym sprawom, czyli zakupom — oni zaś dostają swoją kość, czyli golonkę, dwa piwa i mecz futbolowy, i za parę godzin można ich odebrać w nienaruszonym stanie — znak czasów? Czyżby nastał czas męskiego upupienia, gdy zdegradowany, do niczego już niepotrzebny w kulturze konsumpcji facet dostaje od żony po wypłacie kieszonkowe na swoje chłopięce przyjemności i przez parę godzin może być bohaterem z kolegami w piwnym barze?

Oczywiście wizja konsumpcyjnego matriarchatu jest obrazem uproszczonym — bez trudu znajdziemy mężczyzn bardzo podatnych na reklamę czy szczególnie na nią odporne kobiety. Jednak istnieją też prawidłowości statystyczne, a co za tym idzie, konkretne skutki feminizacji dzisiejszej kultury — podobnie, jak kiedyś istniały skutki jej maskulinizacji.

Czy jednak możliwy jest powrót mężczyzny — silnego, ważnego?
Mężczyzna na miarę czasów

Męskość w naszej kulturze niesie cechy związane z duchem, intelektem — kobiecość zaś symbolizuje praktyczną stronę życia. Od kiedy życiem rodzinnym rządzą panie, prymat praktycznego, cielesnego nad duchowym, intelektualnym, wydaje się tego oczywistą konsekwencją. Szczególnie w naszej epoce — materialistycznej, konsumpcyjnej, pełnej pokus. W tych pokusach toną żony i dzieci — mężczyźni wprawdzie bardziej oporni na reklamę (udowodnione), pozostają bierni i pozwalają, by życie toczyło się samo, szczęśliwi, gdy mogą zadowolić finansowo rodzinę, że stać ich na większość pomysłów żony i niechcących dorosnąć nastolatków. A gdyby tak wrócić do patriarchatu — nie symbolizowanego przez kapcie, piwo i telewizję po ciężkim dniu w pracy, ale poprzez wychowanie dzieci, bycie prawdziwą głową rodziny, autorytetem? Czy to jest dzisiaj możliwe — w czasach kryzysu męskości, alienacji męskości? Niektórzy twierdzą, że wręcz konieczne. Młodzież cierpi na brak autorytetów, szkoła i środowisko to za mało, by wychować współczesnego człowieka, matka nie zawsze może zastąpić ojca. Pokolenia wychowane bez ojców coraz częściej poddają się wieloletniej psychoterapii. Chłopcy wychowywani przez matki nie nabywają męskich cech osobowości, nie czują przynależności do męskiego świata, nie znają już męskich wartości. Nie wiadomo, co robić w dzisiejszej kulturze z agresją, odwagą, energią — nie wiadomo, jak być mężczyzną. Dla dziewczynek brak ojca też jest wielką stratą — powinny bowiem uczyć się one swojej kobiecości w konfrontacji z męskością ojca, powinny być jego „księżniczkami”: to miłość ojca buduje poczucie własnej wartości i szacunek do samej siebie. (Mogą się o tym przekonać czytelnicy biografii małej Tereski od Dzieciątka Jezus — nietrudno odnaleźć związek między jej niezachwianą, dziecięcą silną wiarą i pewnością bycia kochaną przez Boga a gorącą, przepełnioną bezwarunkową miłością, relacją między dziewczynką i jej ziemskim ojcem). Wreszcie obecność ojca neutralizuje wpływy matki, harmonizuje środowisko, w którym wzrasta młody człowiek — ojciec powinien być ostoją pewności, stałości, konsekwencji, spokoju, powinien równoważyć uczuciowość czy nadopiekuńczość matki. Powinien wreszcie być uosobieniem wartości, autorytetem duchowym — jakże ważne to w dzisiejszym kryzysie wartości!
Najwyższy czas na powrót ojca, na naukę męskości! Pewną koncepcję takiej filozofii przedstawił Robert Bly w głośnej swego czasu książce Żelazny Jan. Rzecz o mężczyznach. Otóż snuł tam wizję powrotu do męskich pierwotnych cech, takich jak natura wojownika, dzikość, waleczność. Jego zdaniem, współczesna kultura zagubiła niezwykle cenne rytuały przejścia, które były dla młodych chłopców inicjacją w męskość.
(...)
;P
http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr386/03-wdr.htm
Po czym - chciałbym przejśc do danych zaczerpniętych z portalu zajmującego się psychologią - w tym psychologią rodzinną ... Oczko

"Chrześcijaństwo w żaden sposób nie sprzeciwia się racjonalnemu myśleniu.
Wręcz przeciwnie - jest dużą pomocą w racjonalnym poznawaniu świata"


Sancte Michael Archangele,
defende nos in praelio,
(...)
08-11-2005 18:09
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Offca Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 6,619
Dołączył: Sep 2004
Reputacja: 0
Post: #19
 
Wiem ddv, że gdy mężyczyźni zatracają funkcję ojca rodziny, to niestety popadają wówczas w takie patologie jak alkoholizm, narkomania, czy inne. Bo tą funkcję pełnili od początku w zasadzie. I ja wcale tego mężczyznom nie odmawiam! Jestem jak najbardziej za, żeby mój przyszły mąż był głową rodziny, ale nie popieram tego, żeby w rodzinie przez to panował jakiś totalitaryzm :!: Czy uważasz, że to sprawiedliwe, że żona nie ma prawa wyrazić swojego zdania??? Że nie ma prawa także decydować, tylko ślepo zdawać się na łaskę i niełaskę męża? Nie prawa robić tego co lubi, czyli np. spełniać się w jakimś zawodzie???
Nie ddv, to nie z wrażenia na hasła feministek, bo feministką nie jestem i nigdy nie będę, ale niestety w paru sprawach miały rację. Podoba Ci się taki model rodziny "tradycyjnej", gdzie mąż pomiata żoną, bo ona nie ma prawa się odezwać, bo jest tylko babą do sprzątania, gotowania, bawienia dzieci i ewentualnie zaspokajania potrzeb seksualnych męża??? Temat o seksualności kobiet to był od wieków temat tabu, a nie jesteśmy żadnymi kosmitkami i mamy takie same prawa jak mężczyźni i mamy taką samą seksualność jak oni! Nie ddv, nie podoba mi się rola kobiety jako służącej, nie mającej własnego zdania. A tak niestety było przez wiele, wiele epok! Siedź kobieto, nie odzywaj się bo tylko ja mam rację, pierz, gotuj, sprzątaj, wychowuj dzieci i nic więcej nie ma prawa cię obchodzić!
Proszę Cię bardzo, traktuj swoją żonę jak popychadło, ja nie mam zamiaru tak żyć. Czasy są niestety już inne.
Wracając to Twoich definicji rodziny.
Po pierwsze, model rodziny tradycyjnej zależy ściśle od tradycji danej kulury w danym kraju. To co podałeś jest niestety czymś bardzo ograniczonym, bo definicji którą podałeś niestety nie da rady dopasować nawet do większości krajów Europy, gdyż co kraj to obyczaj. Pojęcie rodziny tradycyjnej rozpatruje się pod względem kultury i tradycji danego kraju, nie ma definicji ogólnej na rodzinę tradycyjną.
I nie ma czegoś takiego jak model partnerski rodziny :krzywy:

[Obrazek: e48477fab7.png]

[Obrazek: 30e8538467.png]

Nigdy nie postanawiaj nic nie robi? tylko dlatego, ?e mo?esz zrobi? bardzo ma?o. Rób co mo?esz.
08-11-2005 20:57
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
ddv Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,873
Dołączył: Aug 2004
Reputacja: 0
Post: #20
 
Offca napisał(a):I ja wcale tego mężczyznom nie odmawiam! Jestem jak najbardziej za, żeby mój przyszły mąż był głową rodziny, ale nie popieram tego, żeby w rodzinie przez to panował jakiś totalitaryzm
Oczywiście, Offco - ja również jestem za tym i sam totalitaryzmu nie popieram - i to w żadnej formie.
Zrozum, proszę, jednak jedną rzecz - "tradycyjny" model rodziny nie opiera się na żadnym "totalitaryźmie" :!:
Tradycyjny" model - To doskonały wręcz wzór Rodziny w której role męża i żony są sobie nawzajem podporządkowane :!:
Przyznam, ze rola "ojca/męża- tyrana" jest czymś absolutnie wstrętnym i wręcz nie do pomyślenia w tradycyjnym modelu.
Pod warunkiem, że każde z Małżonków dokładnie "wypełnia" swoją rolę.
Owszem - zdarzają się "tyrani" w rodzinie - w równym (lub nawet mniejszym) stopniu, jak zdarzają się "zaborcze kobiety" tyranizujące rodzinę, buntujące dzieci przeciwko ojcu/mężowi...
Zrozum jedną rzecz - kobieta wcale nie jest mniej agresywną osobą od mężczyzny - jednak kobieca agresja wyraża się inaczej i inaczej jest ukierunkowana (potwierdzają to również badania).
Mężczyzna reaguje agresja fizyczną - kobieta agresja skierowaną w psychikę mężczyzny...
Zatem - jeżeli coś "nie gra" w rodzinie - to jest to zazwyczaj wina obydwu stron a nie jednej - i rzadko bywa inaczej ... :cry:
I to niezależnie od tego w jakiej rodzinie - czy to 'tradycyjnej" czy też "nowoczesnej".

Nie zarzucam Ci tego, ze jesteś jakąś "feminstką".
Doskonale jednak zdaję sobie sprawę z faktu, że obraz rodziny Tradycyjnej został w powszechnej opinii zafałszowany. Głównie - właśnie na skutek działań "feministek" posługujących się głównie hasłami 'wolności osobistej" kobiety.
I o to własnie mi chodziło w poprzednim poście.
Tymczasem - zgodne życie w rodzinie to ścisłe podporządkowanie się sobie nawzajem.
"Wolnośc osobista człowieka" kończy sie bowiem w miejscu, gdzie zaczyna to godzić w inną osobę. szczególnie zaś w rodzinie, gdzie istnieje cały szereg wzajemnych zależności.
Offca napisał(a):Proszę Cię bardzo, traktuj swoją żonę jak popychadło, ja nie mam zamiaru tak żyć.
I dlaczego znów sądzisz, że ja traktuję swoją żonę "jak popychadło" :shock:
Zrozum - ja nie znam czegoś takiego.
Dla mnie żona jest najważniejszą Osobą w życiu.

Żoną jest dla mnie Osobą której winien jestem oddawać swoją pensję - po to by miała zajmować się Domem i Dziećmi.
Dokładnie to, o czym napisałem w jednym z poprzednich postów.
To właśnie wyniosłem ze swojego wychowania w rodzinie TRADYCYJNEJ.
I to samo własnie obserwowałem wśród ogromnej większości Rodzin w moim otoczeniu.
Inne postawy miały miejsce wśród rodzin ... wśród których źle się działo.
Wśród rodzin o których - tak na dobrą sprawę - nie można było powiedzieć , ze są rodzinami "tradycyjnymi"
To właśnie wyniosłem ze swojego wychowania w rodzinie TRADYCYJNEJ.
Obawiam się, moje droga, że masz "nieco" wypaczony obraz takiej rodziny, jeżeli uważasz że życie w tradycyjnej rodzinie jest związane z pomiataniem kobietą - i tak dalej :cry:
Przepraszam, ale nie powiem w miejscu publicznym tego, co sądzę o pomiataniu (szczególnie zaś w rodzinie)- kimkolwiek.
Obojętnie - meżczyzna kobietą - czy kobieta mężczyzną.

"Chrześcijaństwo w żaden sposób nie sprzeciwia się racjonalnemu myśleniu.
Wręcz przeciwnie - jest dużą pomocą w racjonalnym poznawaniu świata"


Sancte Michael Archangele,
defende nos in praelio,
(...)
08-11-2005 22:41
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
NO Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 216
Dołączył: May 2005
Reputacja: 0
Post: #21
 
Obydwoje chyba z Offcą analizowaliśmy przecież nie jakieś "uduchowione" artykuły, ale TWOJĄ OSOBISTĄ wypowiedź, która NIJAK nie przystawała do współczesnych realiów i współczesnej europejskiej kultury.

I to o tym chcieliśmy rozmawiać. Ty jednak (jak zwykle) zbyłeś milczeniem wtpliwości a skupiłeś się nad przerobieniem, tym razem nie mnie, ale Offcę, na zwyczajnego głupola, co to nic a nic nie rozumie.

Tak nie jest. My rozumiemy, co do nas piszesz, ddv. Ale mamy też swoje małe, bo małe ale jednak rozumki. Posiadanie przeze mnie lub Offcę WŁASNEGO zdania nie poczytuję za grzech...

Niech ?yje gen Wojtek J.
09-11-2005 08:14
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
ddv Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,873
Dołączył: Aug 2004
Reputacja: 0
Post: #22
 
No !
Znam aż za dobrze twoje posty i doskonale wiem o tym, ze są one nastawione wyłacznie na "mącenie" a nie wnosza nic pozytywnego do tematu.
Zatem - nie czytam ich nawet - weź to pod uwagę.

Offco !
Jestem wychowany w typowo śląskiej rodzinie gdzie ogromną rolę zawsze stanowił ojciec - i rodzina opoparta na ojcowskim autorytecie.
To, o czym piszesz - znęcanie się nad rodziną - było dla nas czymś zupełnie obcym.
Czymś, co było gdzies tam widoczne - jednak rzadko dotykało naszych Rodzin.
I na pewno nie stanowiło jakieś "reguły" - lecz wyjątku od reguły.
Pietnowanego we wszelkich opowieściach w których powoływano się na takie przykłady po to, by powiedzieć jak nie należy postępować.
Czymś o czym dowiadywaliśmy się jako o "złu, które należy omijać".
I mówił nam o tym zarówno ojciec - jak i matka.
Nie ukrywam - w śląskiej rodzinie zawsze istniał silny ojcowski autorytet - do tego stopnia, że Rodzic (nieważne - ojciec czy matka ) mieli prawo skarcić nawet dorosłe dziecko a dziecko nie miało prawa się "oburzyć".
Z tym tylko, że oficjalna władza Rodziców kończła się w momencie ślubu dziecka - jednak nawet od tego momentu w sytuacji gdy istniało powazne uzasadnienie - Rodzic również miał prawo do użycia przemocy.
Niezależnie od tego czy dziecko miało 15 - czy 40 lat ...
A Rodzice działali w imieniu szeroko pojętego dobra dziecka i wnuków - czyli do zachowania trwałości małżeństwa

Jeżeli zatem dziecko "zgrzeszyło" wobec Współmałżonka/i - rodzic miał prawo skarcić dziecko działając w kierunku "dobra wspólnego"
(Mówiąc inaczej - gdyby syn zaczął bić synową to czekała go rozprawa z Rodzicami - którym nie miał prawa się "odpyrsknąć". Gdyby córka nie wypełniała obowiązków żony - nie dbała o męża lub o dzieci - to rodzice nie próbowali zwalać winy na zięcia - tylko przede wszystkim "zabierali się" za własna córkę)
No cóz - specyfika regionu ...
Gdzieniegdzie jeszcze tylko zachowana obecnie :cry:

Jak wyglądało zycie w takiej rodzinie - doskonale opisują słowa piosenki ludowej ze Śląska Cieszyńskiego:
Cytat:Ojcowski dom to istny raj,
Dar Ojca niebieskiego,
Chociażbyś przeszedł cały świat,
Nie znajdziesz piękniejszego.

Tuś się dziecino pierwszy raz
Do matki uśmiechnęła,
Tuś się uczyła Boga znać,
Tuś modlić się zaczęła.

Tutaj na każdym kroku Cię
Oczy ojcowskie strzegły.
Tutaj w zabawach ciągłych Ci
Dni twoje młode biegły.

A gdy ci przyjdzie wynijść stąd
I odejść w świat daleki
Ojcowski dom dziecino, miej
W pamięci swej na wieki.


słowa:

Jan Kubisz

muzyka:

ludowa śląska

Naprawdę nie wiem skąd u Ciebie, Offco, taka niechęć do tradycyjnej rodziny i przekonanie, ze w "tradycyjnej rodzinie znęca sie mąż nad rodziną" :shock:
To przecież absurd ...

Do wszystkich:
Może - dobrze by jednak było wymienić się uwagami o "tradycjach regionalnych" w innych częsciach Polski na temat życia w rodzinie tradycyjnej :coo: :?:
A moze - wpierw wyjaśnijmy skąd bierze się obecne ogólne pojęcie "chłopa co znęca się nad rodziną" :coo: :?: :?:

"Chrześcijaństwo w żaden sposób nie sprzeciwia się racjonalnemu myśleniu.
Wręcz przeciwnie - jest dużą pomocą w racjonalnym poznawaniu świata"


Sancte Michael Archangele,
defende nos in praelio,
(...)
09-11-2005 18:25
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Offca Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 6,619
Dołączył: Sep 2004
Reputacja: 0
Post: #23
 
ddv...
Jak już napisałam, wcale nie mam zamiaru podważać autorytetu ojca jako głowy rodziny. Napisałam też, że nie mam nic przeciwko jeśli mój mąż będzie głową rodziny. Uważam, że rola męża w tym wypadku jako głowy rodziny jest jak najbardziej na własciwym miejscu. Ale są przypadki kiedy facet nie jest w stanie być z różnych powodów tą głową! Czy uważasz, że wtedy nie jest to już rodzina tradycyjna???
W starożytnym Rzymie pozycja ojca w rodzinie była tak wysoka, że sprawował on władzę nad wszystkimi z rodziny oraz nad całym rodzinnym majątkiem. Każdy mu podlegał, każdy był posłuszny. Innymi słowy, wszystko co robił ojciec z karaniem włącznie, było święte. Żeby wyzwolić się spod władzy ojca, syn albo córka musieli składać tzw emancipatio , bo dopóki ten ojciec żył, członkowie rodziny w świetle prawa nie byli osobami samodzielnymi. Gdy dochodziło do wyemancypowania członka rodziny, tracił on wszelkie prawa do majątku, był w zasadzie wydziedziczany z rodziny.
I tak to w Rzymie wyglądało.


ddv napisał(a):Naprawdę nie wiem skąd u Ciebie, Offco, taka niechęć do tradycyjnej rodziny i przekonanie, ze w "tradycyjnej rodzinie znęca sie mąż nad rodziną" Wstrząśnięty / Zszokowany
To przecież absurd ...

Tak ddv, to absurd, ale niestety w wielu rodzinach tak się właśnie działo!!! Kobieta nie miała prawa głosu i była traktowana przedmiotowo. Podoba Ci się taka forma, bo mnie nie.
Nie odpowiedziałeś mi na zadne pytanie, które zadałam. Czy wg. Ciebie złem jest jeśli kobieta pragnie spełniać się w jakimś zawodzie? Czy wg. Ciebie jeśli kobieta pracuje, mężczyzna pracuje, to już nie jest to tzw. rodzina tradycyjna? Czy uważasz, że każda kobieta powinna posiadać status kury domowej, bo taki był stereotyp w społeczeństwie? Czy uważasz, że jeśli małżonkowie wspólnie decydują na drodze porozumień i kompromisów o życiu rodziny, to czyni to tą rodzinę "nietradycyjną"? Czy uważasz, że jeśli mąż przejmuje czasem obowiązki żony z jakichś powodów i jeśli żona pomaga mężowi w jakichś sprawunkach, których wg. stereotypów nie powinna się nawet dotykać "bo jej nie wypada", to wypacza obraz rodziny tradycyjnej?

Po drugie jeszcze raz powtarzam, że pojęcie rodziny tradycyjnej, jest pojęciem względnym i nie da się go zamknąć w ściśle określony schemat. W Afryce panuje taka tradycja, że w niektórych plemionach facet ma po 10 żon, musi każdej zapewnić mieszkanie i utrzymanie i to jest czymś normalnym. Tak właśnie w niektórych plemionach wygląda rodzina tradycyjna. W innych kulturach panuje matryjarchat, gdzie kobieta jest głową rodziny i to też jest model rodziny tradycyjnej!
Rodzina tradycyjna miała inny charakter 500 lat temu i inny ma dzisiaj. I to jest naturalne, że dostosowuje się ten model do odpowiednich czasów. To nie jest coś skostniałego. Podobnie jest z Kościołem. Też nie stoi w miejscu, nie zatrzymał się na czasach średniowiecza. Ale idzie dalej do przodu. Wszystko ma prawo się zmieniać, nawet modele rodziny. To coś naturalnego. W dzisisejszych czasach jest tak, że określeniem rodziny tradycyjnej mianuje się te rodziny, które żyją w stałym związku małżeńskim i mają po prostu dzieci. A dzieje się tak w obliczu nowej "mody" na wolne związki, których niestety coraz więcej.

[Obrazek: e48477fab7.png]

[Obrazek: 30e8538467.png]

Nigdy nie postanawiaj nic nie robi? tylko dlatego, ?e mo?esz zrobi? bardzo ma?o. Rób co mo?esz.
09-11-2005 20:03
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
ddv Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,873
Dołączył: Aug 2004
Reputacja: 0
Post: #24
 
Offco !
Zauważ, że żyjemy w Europie a nie w Afryce i nie żyjemy też w czasach rzymskich ... :?
Zauważ, że rodzina o której mówię jako o "rodzinie tradycyjnej" to rodzina w pełni oparta na wartościach chrześcijańskich.
Zauważ również, że współczesna rodzina to związek dwóch osób w których wartości chrześcijańskie zanikają - zwiększa się również ilość rozbitych rodzin.
Nie jest to - co prawda jeszcze tak widoczne w Polsce, gdzie wartości chrześcijańskie - mimo tego, że podważane jednak nadal w pewien sposób scalają Rodzinę
- Jednak jest bardzo mocno widoczne w Europie, gdzie nastąpił juz dość poważny rozpad wartości.
Dla mnie zatem rodzina "Tradycyjna" - to rodzina w pełni oparta na wartościach chrześcijańskich.
Nie tak ważne dla mnie jest czy żona pracuje - uważam, że kobieta również winna się oddawać swojej "pasji" - jednak w taki sposób by nie była przepracowana ponad miarę i by właściwie mogła - wspólnie z mężem - spełniać swoje obowiązki rodzicielskie. Pracującą w domu, zajmującą się tą "bezpośrednią" opieką nad dziećmi to może i byłby "ideał" takiej rodziny- jednak nie to jest dla mnie najważniejsze.
Ważne dla mnie jest to, by wspólnie się dogadywali - i żyli szczęśliwie bez wzajemnych emocji i egoizmu - tak ostatnio widocznego we wszelakich "działaniach" - w tym w postępowaniu rodzin. Tak, jak niegdyś.
By Małżonkowie potrafili poświęcić się sobie nawzajem - i skupili się na wspólnym wychowywaniu dzieci.
By sobie ufali - i uzupełniali się nawzajem. Zgodnie z naturalnymi predyspozycjami.
I rozwijali się - również zgodnie z predyspozycjami. Bez egoizmu poświęcili się wspólnej pracy - i wspólnemu wypoczynkowi i radości.
Przyznam, ze najbardziej odpowiada mi model tradycyjnej rodziny śląskiej - ten bowiem najlepiej poznałem. Jednak - nie neguję wartości innych modeli "tradycyjnych" rodzin z różnych stron Polski.
Uważam, że ten "tradycjonalizm" należy tylko nieco przystosować do tego, co dzieje się we współczesnych czasach - i ten model - udoskonalony - nadal będzie najlepszym z możliwych modeli życia w Rodzinie .
Dlatego, ze wykorzystuje naturalne cechy kobiety i mężczyzny, odrzuca egoizm i w naturalny sposób związany jest z wartościami chrześcijańskimi w których istotną rolę odgrywa poświęcenie dla drugiego człowieka zaś najważniejsza jest Miłość - do Boga i do człowieka.

piszesz:
Offca napisał(a):Tak ddv, to absurd, ale niestety w wielu rodzinach tak się właśnie działo!!! Kobieta nie miała prawa głosu i była traktowana przedmiotowo. Podoba Ci się taka forma, bo mnie nie.
A czy w tej chwili się tak nie dzieje :coo: :?:
Przecież - również i w obecnych czasach dzieje się dokładnie tak samo ...
Mało tego - dzieje się jeszcze gorzej bo stawia się "dobro własne" ponad "dobro wspólne" ...
A coś takiego nigdy do niczego dobrego tak naprawdę nie doprowadziło ... :x
Odrzucasz "tradycyjny" model bo obawiasz się, że będziesz traktowana "podmiotowo" przez męża - a zauważ, że to, co podałaś jako Twój "model rodziny tradycyjnej współczesnej" to - przepraszam za wyrażenie -ale zbiór pobożnych życzeń zbliżony bardziej do tego modelu który ja określam jako "tradycyjny śląski" niż do tego, co tak naprawdę dzieje się we współczesnych czasach... :cry:

Sorry - nie chcę przedłużać za bardzo tego postu.
Zatem - w następnym postaram się - na podstawie tego tekstu przytoczonego za "Mateuszem" oraz na podstawie następnych materiałów - pokazać trochę lepiej jak wyglądał faktycznie i na czym się opierał ten "śląski model rodziny" jaki poznałem- oraz przyrównam to z następnymi materiałami.
OK :coo: :?:

"Chrześcijaństwo w żaden sposób nie sprzeciwia się racjonalnemu myśleniu.
Wręcz przeciwnie - jest dużą pomocą w racjonalnym poznawaniu świata"


Sancte Michael Archangele,
defende nos in praelio,
(...)
09-11-2005 23:46
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
NO Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 216
Dołączył: May 2005
Reputacja: 0
Post: #25
 
Cytat:No !
Znam aż za dobrze twoje posty i doskonale wiem o tym, ze są one nastawione wyłacznie na "mącenie" a nie wnosza nic pozytywnego do tematu.
Zatem - nie czytam ich nawet - weź to pod uwagę.

Specjalnie mnie to nie dziwi. Nie uważam jednak, by taktyka strusia była najlepsza, gdy brakuje argumentów i dlatego pozwolę sobie nadal komentować Twoje wypowiedzi, Drogi Kolego.

Cytat:Jestem wychowany w typowo śląskiej rodzinie

Teraz rozumiemy: nie chodziło o tradycyjny model rodziny, tylko o tradycyjną rodzinę śląską. To różnica.

Bradzo optymistyczne jest to, że:

Cytat:To, o czym piszesz - znęcanie się nad rodziną - było dla nas czymś zupełnie obcym.

Ale dalej przedstawiasz model skrajnie totalitarny, w którym:

Nie ukrywam - w śląskiej rodzinie zawsze istniał silny ojcowski autorytet - do tego stopnia, że Rodzic (nieważne - ojciec czy matka ) mieli prawo skarcić nawet dorosłe dziecko a dziecko nie miało prawa się "oburzyć".

A co gorsza, i co przeczy pierwszemu cytatowi o znęcaniu:

Cytat:Rodzic również miał prawo do użycia przemocy.

Jeszcze wikszą ODRAZĄ napawa mnie kolejny cytat:

Cytat:Niezależnie od tego czy dziecko miało 15 - czy 40 lat ...

CZY KTOŚ Z CZYTAJĄCYCH TO CHCIAŁBY DOSTAWAĆ LANIE OD MAMY ALBO TATY W WIEKU 40 LAT ??????

Jestem daleki od jakichkolwiek negatywnych osądów, ale moim zdaniem, to PATOLOGIA.
Być może mająca głęboki podtekst seksualny (być może!) i jako taka wymagałaby zbadania i specjalistycznej terapii.

Ja nie mogę się zgodzić, czy to kogoś obraża, czy nie, z tym, że ktoś będzie wypisywał, że BICIE 40 LETNIEJ KOBIETY (CÓRKI) PRZEZ MĘŻCZYZNĘ (OJCA) JEST NORMALNE I JESZCZE W DODATKU ZGODNE Z NAUKĄ KOŚCIOŁA KTOLICKIEGO !!!!

Z jednej strony zapewniasz Offcę, że Mąż nie znęcał się nad Żoną a zdrugiej piszesz, że robił to w stosunku do innych dorosłych osób !!! Nigdy ale to nigdy nie chciałbym znaleźć się w takiej koszmarnej sytuacji !!!

Cytat:No cóz - specyfika regionu ...

No nie wiem. Rodzina ze strony Ojca pochodzi ze Śląska i tam od dawna mieszka. NIGDY nie słyszałem o PODOBNYCH zasadach od nikogo z rodziny. Ojciec, też wychowany w takiej tradycyjnej śląskiej rodzinie, nigdy nawet nie próbował stosować jakichkolwiek, opisanych przez Ciebie, ddv, metod. Nigdy też nie wspominał, by wobec niego ktoś stosował takie metody.

Cytat:Zauważ, że żyjemy w Europie a nie w Afryce i nie żyjemy też w czasach rzymskich ...

Zauważ, że żyjemy w Polsce w normalnych rodzinach a nie na Śląsku...

Cytat:Zauważ, że rodzina o której mówię jako o "rodzinie tradycyjnej" to rodzina w pełni oparta na wartościach chrześcijańskich.

Według mnie opisany przez Ciebie model nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem prócz nazwy.

Cytat:Zauważ również, że współczesna rodzina to związek dwóch osób w których wartości chrześcijańskie zanikają - zwiększa się również ilość rozbitych rodzin.

To tradycjonalistyczne podejście. Wszystko co dawne jest OK a co nowe jest BE.

Cytat:Nie jest to - co prawda jeszcze tak widoczne w Polsce, gdzie wartości chrześcijańskie - mimo tego, że podważane jednak nadal w pewien sposób scalają Rodzinę. - Jednak jest bardzo mocno widoczne w Europie, gdzie nastąpił juz dość poważny rozpad wartości.

Teraz to chyba żartujesz ???

Niech ?yje gen Wojtek J.
10-11-2005 08:50
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Offca Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 6,619
Dołączył: Sep 2004
Reputacja: 0
Post: #26
 
ddv napisał(a):Dla mnie zatem rodzina "Tradycyjna" - to rodzina w pełni oparta na wartościach chrześcijańskich.
Nie tak ważne dla mnie jest czy żona pracuje - uważam, że kobieta również winna się oddawać swojej "pasji" - jednak w taki sposób by nie była przepracowana ponad miarę i by właściwie mogła - wspólnie z mężem - spełniać swoje obowiązki rodzicielskie. Pracującą w domu, zajmującą się tą "bezpośrednią" opieką nad dziećmi to może i byłby "ideał" takiej rodziny- jednak nie to jest dla mnie najważniejsze.
Ważne dla mnie jest to, by wspólnie się dogadywali - i żyli szczęśliwie bez wzajemnych emocji i egoizmu - tak ostatnio widocznego we wszelakich "działaniach" - w tym w postępowaniu rodzin. Tak, jak niegdyś.
By Małżonkowie potrafili poświęcić się sobie nawzajem - i skupili się na wspólnym wychowywaniu dzieci.
By sobie ufali - i uzupełniali się nawzajem. Zgodnie z naturalnymi predyspozycjami.
I rozwijali się - również zgodnie z predyspozycjami. Bez egoizmu poświęcili się wspólnej pracy - i wspólnemu wypoczynkowi i radości.

Dziękuję Ci bardzo ddv, bo pisałam właśnie o tym w poprzednich postach, ale chyba zrozumiałeś mnie tak jak chciałeś mnie zrozumieć.
ddv napisał(a):A czy w tej chwili się tak nie dzieje
Przykro mi, nie tak często jak kiedyś.


ddv napisał(a):Odrzucasz "tradycyjny" model bo obawiasz się, że będziesz traktowana "podmiotowo" przez męża - a zauważ, że to, co podałaś jako Twój "model rodziny tradycyjnej współczesnej" to - przepraszam za wyrażenie -ale zbiór pobożnych życzeń zbliżony bardziej do tego modelu który ja określam jako "tradycyjny śląski" niż do tego, co tak naprawdę dzieje się we współczesnych czasach...
CO?????????????????? Gdzie ja napisałam, że odrzucam tradycyjny model rodziny??????? Teraz to mnie obraziłeś. Na początku polecam jeszcze raz wnikliwie poczytać moje posty.
Dziękuję, do widzenia.

BTW - nigdy nie dam się traktować podmiotowo przez męża, bo mam swoją godność i należy mi się taki sam szacunek jak innym ludziom czy to ze strony męża czy kogoś innego. O szacunek będę walczyć jeśli go nie będzie. Nie chcę, żeby powtórzyło się to, co dzieje się bardzo często między moimi rodzicami.

[Obrazek: e48477fab7.png]

[Obrazek: 30e8538467.png]

Nigdy nie postanawiaj nic nie robi? tylko dlatego, ?e mo?esz zrobi? bardzo ma?o. Rób co mo?esz.
10-11-2005 10:37
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
msg Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,107
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #27
 
Offca napisał(a):O szacunek będę walczyć jeśli go nie będzie. Nie chcę, żeby powtórzyło się to, co dzieje się bardzo często między moimi rodzicami.
No to musisz bardzo uważać, żeby nie stało się to twoją "projekcją" na małżeństwo. Zresztą jak kiedyś zostaniesz żoną, to zobaczysz że "po drugiej stronie barykady" wygląda wszystko trochę inaczej niż przed ślubem.

Nie ga? dopóki nie zbadasz, najpierw si? zastanów, a potem czy? wyrzuty,
Nie odpowiadaj, dopóki nie wys?uchasz, a w ?rodek s?ów nie wpadaj,
Nie wad? si? o rzecz, która ci nie jest konieczna, i nie mieszaj si? do sporu grzeszników!
Dziecko, nie bierz na siebie zbyt wielu spraw, bo je?li b?dziesz je mno?y?, nie b?dziesz bez winy.
I cho?by? p?dzi?, nie dop?dzisz, a uciekaj?c, nie umkniesz.

[Syr 11, 7-10]
10-11-2005 11:12
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
NO Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 216
Dołączył: May 2005
Reputacja: 0
Post: #28
 
Tak to niestety, Offco, wygląda, że w tym, nazwijmy to śląsko-tradycyjno-ddv-owym modelu rodziny, rodzice mają dominującą pozycję w stosunku do dzieci NAWET DOROSŁYCH. Ponieważ model dopuszcza zastosowanie PRZEMOCY i rozciąga to uprawnienie nawet wobec osób dorosłych, to spodziewam się, że to jednak MĘŻCZYZNA jako FIZYCZNIE SILNIEJSZY będzie z TEGO PRAWA korzystał.

Jeżeli, jak pisze ddv, takiemu samcowi nie wydaje się dziwne, że może BIĆ SWOJĄ 40 LETNIĄ CÓRKĘ, to nie sądzę, żeby wogóle miał jakiekolwiek hamulce moralne przed biciem kogokolwiek a kobiet (w tym żony) w szczególności.

Tak jak napisałem uprzednio dla mnie to jakiś koszmar.

Niech ?yje gen Wojtek J.
10-11-2005 11:23
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
msg Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,107
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #29
 
Ja to bym może mniej patrzył się na możliwość bicia, bo to dla mnie nie do pojęcia, ale smutnym jest fakt, że rodzice uzurpują sobie tak mocno prawo do decydowania o życiu dorosłego dziecka - to już jest szkodliwe dla małżeństwa.

Nie ga? dopóki nie zbadasz, najpierw si? zastanów, a potem czy? wyrzuty,
Nie odpowiadaj, dopóki nie wys?uchasz, a w ?rodek s?ów nie wpadaj,
Nie wad? si? o rzecz, która ci nie jest konieczna, i nie mieszaj si? do sporu grzeszników!
Dziecko, nie bierz na siebie zbyt wielu spraw, bo je?li b?dziesz je mno?y?, nie b?dziesz bez winy.
I cho?by? p?dzi?, nie dop?dzisz, a uciekaj?c, nie umkniesz.

[Syr 11, 7-10]
10-11-2005 12:53
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
meta Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 287
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #30
 
Cytat:śląsko-tradycyjno-ddv-owym modelu rodziny, rodzice mają dominującą pozycję w stosunku do dzieci NAWET DOROSŁYCH
Katolicki model zakłada hierarchię osób w rodzinie:

1/ mąż – żona
2/ dzieci
3/ rodzice małżonków
4/ przyjaciele
5/reszta

to tak mniej więcej – tak myślę. Rodzice mają decydujący głos – o ile nie namawiają do przestępstwa – tak długo jak jesteśmy od nich zależni w sensie bytowym. Tutaj mogą być odstępstwa, kiedy ktoś pracuje, utrzymuje się sam, płaci rodzicom za swoją część mieszkania, ale nie stać go na oddzielne mieszkanie, albo ktoś dorosły, kto z przyczyn ogólnie uznane za niezależne od niego nie może sam siebie utrzymać.

"Bóg jest wielki!"
10-11-2005 15:51
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów