M. Ink. *
Stały bywalec
Liczba postów: 3,145
Dołączył: Jul 2006
Reputacja: 0
|
Cytat: Czy Nauka odciaga ludzi od Boga?
... z cytatów nieskromnych:
Cytat:I. WSTĘP
W trakcie Zatokowego Sylwestra miałem przyjemność [w końcu nie tylko ja] porozmawiać z nathalyą. Nie da się ukryć, że nathalya jest osobą mądrzejszą i lepiej ode mnie wykształconą - co już nie raz udowodniła w toku polemik na temat relacji damsko-męskich, które mieliśmy okazję swego czasu prowadzić. W naszej sylwestrowej dyskusji poruszyliśmy liczne wątki [m.in. kwestię piękna języka łacińskiego, kwestię najnowszego tłumaczenia Tomasza, niektóre wątki związane z jego filozofią, mówiliśmy także o feministkach i ich antykatolickich argumentach, wymieniliśmy opinie na temat wiary, ateizmu i agnostycyzmu (przy okazji zdeklarowałem się jako - hi hi - "wierzący agnostyk", ale nie bierzcie tego do końca na poważnie), wspomnieliśmy też o wiarygodności Kościoła i autorytetach, oraz o wolności ludzkiego wyboru]. W czasie tej rozmowy pokusiłem się o przedstawienie mniej lub bardziej prawdopodobnych tez [np. tej, że młodzi ludzie - choć nie tylko oni - mają specyficzny zwyczaj wynajdywania sobie nowych autorytetów w miejsce odrzuconych, nie-uznanych, zanegowanych]. Rozmowy z mądrymi osobami mogą być dla nas inspiracją i ta rzeczywiście takową dla mnie była. Pogawędka nasza sprowokowała kilka mych myśli - niektóre głębsze, inne płytsze - i jedną z nich chciałbym Wam dziś przedstawić
II. SEDNO
Obrazoburczy obraz, jaki wygenerował mój zarażony wiele lat wcześniej mózg, jednych może zdziwi, innych zmartwi, a niektórych w ogóle nie wzruszy Jego obrazoburczość wytłumaczę później, teraz jedynie nadmienię, że łudząco przypomina ono (zdanie opisujące ów wygenerowany obraz) twierdzenie doskonale nam wszystkim znane dzięki radosnej twórczości niektórych komunistów.
W skrócie brzmi tak: WIEDZA TO OPIUM DLA MAS
Ponieważ nie jesteśmy minimalistami, to nie skupimy się na tych bła(c?)hych kilku słowach, ale zanurzymy się nieco głębiej w mroczne korytarze ludzkich pomysłów
III. ROZWINIĘCIE
Rozbijmy sobie - dla ułatwienia, bądź dla komplikacji [jak kto woli] - twierdzenie wyjściowe na dwie części:
1. wiedza
2. to opium dla mas
Ad.1. Czym jest wiedza i czy używam tego słowa w znaczeniu dosłownym, czy raczej przenośnym? jeżeli w dosłownym, to czy mam na myśli wszelką wiedzę, czy tylko wybrane jej aspekty? jeżeli w przenośnym, to jaka treść zawiera się w tym słowie? Niewątpliwy brak precyzji powinien wytrącać z "równowagi intelektualnej" te osoby, które czytając ten tekst dotarły aż dotąd... Jednak potencjalna dyskusja nie miałaby głębszego sensu bez jasnego określenia. Przyjmijmy więc kilka możliwości, dla których można rozpatrywać to twierdzenie:
a. wiedza w znaczeniu dosłownym, w zakresie węższym = "ogół wiarygodnych informacji o rzeczywistości, wraz z umiejętnością ich wykorzystania, utożsamiana [choć nie w pełni] z wiedzą naukową"
b. wiedza w znaczeniu dosłownym, w zakresie szerszym = "zbiór informacji, poglądów, wierzeń, itp. którym przypisuje się wartość poznawczą lub praktyczną [może całkowicie odbiegać od nauki i obejmować twierdzenia z nią sprzeczne nie poszukując dla nich uzasadnień, np. w społecznościach nie korzystających z dorobku naukowego]" [def. wg PWN-owskiej siedmio(z suplementem)tomówki]
c. wiedza w znaczeniu przenośnym jako przekonanie o własnej wiedzy czy wręcz nieomylności na dany temat, będące jednocześnie kryterium oceny zjawisk, oraz osób
d. wiedza w znaczeniu przenośnym jako pewna "nadwyżka" informacji, którą posiada człowiek, a która nie ma dla niego żadnej wartości praktycznej i jest postrzegana jako zbędny balast umysłowy
e. wiedza w znaczeniu pośrednim - między dosłownym a przenośnym - bądź innym [nie przenośnym i nie dosłownym], jeśli tylko ktoś potrafi określić taki typ wiedzy [ja nawet nie wiem czy taka może istnieć]
Ad.2. Czym jest opium - każdy wie. Nie wiem czy można uniknąć spekulacji na temat konsekwencji wykorzystania tego środka w medycynie, oraz całej tej historii z innymi opiatami, dołączając do tego barbituriany i benzodiazepiny, a nawet - popuszczając wodze fantazji - wspomnieć o doświadczeniach Stanislava Groffa z pogranicza ludzkiej duchowości, przeprowadzane w [jak się później okazało] pewnej amerykańskiej "fabryce" New Age'u.
Coby nas wiatr-myśli za daleko nie uniósł, poprzestańmy na stwierdzeniu, że z substancjami psychoaktywnymi jest jak z... czołgiem: specjalista potrafi go użyć do ochrony życia, a amator z łatwością zniszczy nim wiele dobrego [zwróćmy uwagę, że specjalista to nie tylko "technik", ale również człowiek kierujący się zasadami etycznymi; podobnie amator to w tym ujęciu również amator co do tych zasad].
Powróćmy więc do twierdzenia wyjściowego - czy wiedzę rzeczywiście możemy traktować jak opium dla mas. Zastąpmy słowo opium terminem "znieczulacz". Czy wiedza znieczula nas, wywołując stan sztucznej euforii i przy okazji może spowodować nieodwracalny w skutkach nałóg/trwałe uzależnienie całych społeczeństw/mas?
IV. OBIECANA OBRAZOBURCZOŚĆ
Tu również pokuszę się o rozbicie zagadnienia na części:
1. nauka jest dziś kultem, a bogiem [w tym wypadku koniecznie przez małe "b"] jest wiedza; ów bóg może Cię doskonale przeniknąć i być zarówno immanentny, jak i transcendentny w stosunku do Ciebie - uczyli Cię tego już w podstawówce; wszak, gdy tylko "wiesz", to jesteś już pod "natchnieniem" owego nowoczesnego boga i stajesz się prorokiem współczesnej "religii", a wiele drzwi staje przed Tobą otworem, co można postrzegać niemal jak cud...
2. ponoć religia - ta wcześniejsza i "zacofana" - uczy ludzi głupoty i prowadzi wprost do kołtuniarskiego ciemnogrodu [dlatego też część współczesnych "oświeconych" - tak łatwo i bez mrugnięcia powiek - zalicza ją do zabobonów, bądź zbiorowych histerii]; na pierwszy rzut oka wpisuję się do owego grona "fanatyków religijnych", którzy nieomal maniakalnie zachęcają ludzi do niewiedzy, ślepej wiary i równie ślepego posłuszeństwa watykańskiej machinie; no tak... ale skoro moją alternatywą jest bycie ślepym fanatykiem kultu nauki i negowania "starej" religii, oraz fanatykiem ślepej wiary w efekty "zbawiennego" działania wiedzy, to...
cóż - pewnie znów powiedzą, że katolik ciemnotę wciska: jak zwykle zbyt wiele w nim fides, a zbyt mało ratio; znów "nowi prorocy" zakrzykną: nie wiesz i tylko dlatego wierzysz!
V. PUENTA
Puentę pozostawiam Waszym rękom i klawiaturom
VI. SUMA
A wracając już na koniec do WSTĘPU ... Jeśli jestem nastolatkiem i dziś odrzucam autorytet nauczyciela, który uczy w mojej klasie [bo on jest taki tępy, że nie może zrozumieć jakim dobrodziejstwem jest marycha (no a przecież DJ-jakiś-tam nie raz już udowadniał na techno-party, jakie pozytywne wibracje ona powoduje)], to cóż mnie powstrzyma przed potępieniem za kilkanaście lat papieża [bo on jest taki tępy, że nie może zrozumieć jakim dobrodziejstwem jest prezerwatywa (no a przecież seksuolog-mgr-inż-jakiś-tam-nadzwyczajny nie raz już udowadniał w swoich książkach, jakie pozytywne sensacje ona wywołuje)]...
Jeśli jestem nastolatkiem, to sami rozumiecie...
VII. ODWAŻNYM: POWODZENIA w mierzeniu się z tą moją - nie do końca gorzką - ironią
W skrócie... nauka to opium dla mas, chyba że coś przekręciłem :diabelek:
"Bóg ukrył się dlatego, aby móc okazać miłosierdzie tym, którzy nie rozpoznali Jego ukrytej obecności".
|
|