Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Samobójstwo (przeniesiony ze starego forum) - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Ewangelizacja (/forumdisplay.php?fid=8)
+--- Dział: Ewangelizacyjna Pomoc (/forumdisplay.php?fid=22)
+--- Wątek: Samobójstwo (przeniesiony ze starego forum) (/showthread.php?tid=10)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11


- jagoda - 08-12-2005 19:21

ale zamiarem było...
tylko "znowu w życiu mi nie wyszło" :-({|= ale może i dobrze widocznie miałam zyc Uśmiech


- Harpoon - 08-12-2005 19:23

a teraz..?
już chcesz życ, prawda..? Uśmiech


- jagoda - 09-12-2005 11:53

Harpoon napisał(a):a teraz..?
już chcesz życ, prawda..?


pozostawiam bez komentarza Uśmiech :-k


- Terebint - 10-02-2009 04:54

Bardzo ciekawie zrealizowana spowiedź samobójcy.


- Rachel - 10-02-2009 13:42

Zgadza się i daje do myślenia. Jaby się wnikneło w człowieka, w jego umysł, serce i uczestniczyło w tym co przeżywa.


- nordlys - 11-02-2009 05:27

Harpoon napisał(a):żeby popełnić samobójstwo, trzeba być osobą odważną z jednej strony... A z drugiej trzeba bac się zycia.. i to bardzo..
Annika napisał(a):trzeba być egoistą
Napewno samobójcy są odważni ... i to bardzo - w chwili samobójstwa.
Z resztą można polemizować, ponieważ konstrukcja psychiczna każdego człowieka jest inna i tylko konkretna osoba lub Bóg wiedzą jakie uczucia wchodzą w grę w ostatecznej chwili życia. A osoby postronne patrzą na tą sytuację z całkiem innej pozycji - widząc "swój koniec nosa".

To, co jest jednak decydujące w podjęciu ostatecznej decyzji o samobójstwie, to całkowita utrata nadziei na rozwiązanie problemu/-ów, na pomoc (w tym rozwiązaniu) od osób, od których spodziewało się pomocy (bo innych rozwiązań się nie widzi/nie wie się o nich). Po tej decyzji pozostają jedynie sprawy "techniczne" samobójstwa, które być może były dopracowane w szczegółach już wcześniej, w procesie opisanym poniżej.

Do całkowitej utraty nadziei nie dochodzi z chwili na chwilę. To proces, który trwa ...
*czasem dłużej - wtedy postronni słyszą/widzą sygnały i mogą pomóc lub nie (bo nie chcą, nie umieją pomóc lub nie rozumieją powagi tych sygnałów i np. określają wołających o pomoc ""straszakami" :? )
*czasem krócej - wówczas czas na ratowanie zagrożonego człowieka skraca się.

Cały widz polega na przywróceniu nadziei zdesperowanej osobie przez otoczenie jej wielką miłością (nie mylić z "zagłaskiwaniem"; def. miłości zawarta w Hymnie o miłości: 1KOR 13.1-7), tak aby osoba ta czuła stałą opiekę i bliskość ... "pomocną dłoń" oraz zapewnienie, że już nie będzie musiała samotnie stawić czoła nierozwiązanym problemom.

Dla katolików doskonałą odnową nadziei jest m.in. wylanie Ducha Świętego i "odnalezienie" Boga, na Którym można rozpocząć budowę nowego życia. W Kościele jest wiele miejsc, które wychodzą naprzeciw zagubionym "duszyczkom", m.in. Odnowy w Duchu Świętym.


- nadinn - 11-02-2009 15:14

nordlys napisał(a):Dla katolików doskonałą odnową nadziei jest m.in. wylanie Ducha Świętego i "odnalezienie" Boga, na Którym można rozpocząć budowę nowego życia. W Kościele jest wiele miejsc, które wychodzą naprzeciw zagubionym "duszyczkom", m.in. Odnowy w Duchu Świętym.

Masz duzo racji, tylko w Kosciele odnajdziemy Boga, ale nie wszedzie sa grupy np.
Odnowy w Duchu Swietym, jest wiele miejscowosci w Polsce,ze nie maja zadnych wspolnot
przykoscielnych, tylko msze sw. Wlasnie takim "duszyczkom" trzeba poswiecic wiele swojego czasu i dobrego slowa.


- nordlys - 13-02-2009 06:17

nadinn,
z tą rzadkością występowania różnych grup, masz całkowitą rację.
Ale z życia wiem, że dla chcącego nic trudnego. U mnie ludzie przyjeżdżali na msze lub spotkania z miejscowości odległych o nawet ok. 20km.
Za granicą jest jeszcze gorzej. Jak nie zna się języka, to najczęściej jest "kaplica" ... choć niektórzy mają szczęście i mieszkają, tam, gdzie jest polski ksiądz.


- Vika - 13-02-2009 12:44

nordlys napisał(a):Cały widz polega na przywróceniu nadziei zdesperowanej osobie przez otoczenie jej wielką miłością (nie mylić z "zagłaskiwaniem"; def. miłości zawarta w Hymnie o miłości: 1KOR 13.1-7), tak aby osoba ta czuła stałą opiekę i bliskość ... "pomocną dłoń" oraz zapewnienie, że już nie będzie musiała samotnie stawić czoła nierozwiązanym problemom.
Ano właśnie- na tym polega problem samobójcy- odebrano mu nadzieję,pozostawiono
z problemami sam na sam, może odtrącono rekę wyciągnietą po pomoc, zbagatelizowano krzyk rozpaczy /w różnej formie się to przejawia/, często najbliżsi
swoją postawą popychają wręcz do takiego gestu rozpaczy i szaleństwa.
Bo trzeba zdać sobie sprawe iż rzadko kiedy samobójca jest świadom tego co robi.
Dawniej odmawiano pochówku na miejscu poświeconym, obecnie Kościół zmienił
radykalnie stanowisko mając na względzie stan w jakim się tak zdesperowany człowiek
znajduje. Nie zgodziłabym sie z oceną,ze jest to postawa egoistyczna. Tak to wygląda
z zewnatrz, tzn.wg. oceny ludzi. Trzeba naprawdę duzo wrażliwości i serca, nie wolno
lekceważyć sygnałów dziecka, współmażonka, nie wolno wogóle lekceważyć drugiego
człowieka , tak bardzo potrzebny jest dialog choć bywa to trudne.
Bardzo rzadko samobójca prosi wprost o pomoc,czy szuka jej w kościele. Zdarza się
że majacy mniej uprzedzeń człowiek idzie po prostu do psychiatry.
Ale leki nie rozwiązują problemów życiowych, mogą tylko łagodzić skutki doznanych zranień. Zanim powiemy o kimś po próbie samobojczej- o,jaki egoista, pomyślmy co go do tego doprowadziło.
Tak się wymądrzam moze, ale miałam kontakty z rodzinami pracując w pewnej instytucji,stąd znana jest mi ta problematyka.


- spioh - 13-02-2009 12:57

no to teraz dokonujesz prostego przeniesienia odpowiedzialności/winy z samobójcy na jego otoczenie. to też jest zbyt duże uproszczenie.


- Kinga93 - 13-02-2009 13:39

Nie można zrzucić całej winy na otoczenie jak i na samobójce... każde z nich miało w tym jakiś udział...


- Vika - 13-02-2009 14:28

spioh napisał(a):no to teraz dokonujesz prostego przeniesienia odpowiedzialności/winy z samobójcy na jego otoczenie. to też jest zbyt duże uproszczenie

Bez przesady,nie aż tak. Jednak oprócz otoczenia, działają różne czynniki,nie sposób wszystkiego w słowa ująć. Ktoś wine ponosi, to oczywiste. Nie wolno nam potępiać
załamanego człowieka i oceniać tak surowo. Jeśli to tylko możliwe,trzeba starać sie
pomóc,nawet tutaj na forach interetowych.


- spioh - 13-02-2009 14:33

owszem. nie stosuje się tu także powiedzonko, że "prawda zawsze leży po środku" Uśmiech

[ Dodano: Pią 13 Lut, 2009 13:47 ]
Viko, hehe. trzeba się starać pomóc, a przynajmniej nie zaszkodzić Duży uśmiech
wiadomo, że problem jest złożony i trudny nawet do opisania. gdyby tak nie było to byłoby na świecie co najmniej kilkanaście gotowych recept jak człowiekowi wyperswadować samobójczy pomysł i problem by znikł sam z siebie.


- nordlys - 20-02-2009 03:58

spioh napisał(a):no to teraz dokonujesz prostego przeniesienia odpowiedzialności/winy z samobójcy na jego otoczenie. to też jest zbyt duże uproszczenie ... "prawda zawsze leży po środku"
To nie jest uproszczenie, bo "środek" znika w momencie odejścia osoby na zawsze. Pozostaje otoczenie, najczęściej zszokowane, jednak nie śmiercią samobójcy, ale skrytymi wyrzutami sumienia, że nie zareagowało się w porę, i/lub jawnymi pretensjami/złością na bezczelność delikwenta, który swoim czynem zburzył dotychczasowe relacje międzyludzkie.
A inaczej ujmując: nieodpowiedzialne, egoistyczne otoczenie zapatrzone w siebie, z pretensjami do całego świata, że samobójca śmiał naruszyć egoistyczny, niczym niewzruszony dotąd byt.


- spioh - 21-02-2009 14:38

piszesz z własnego doświadczenia, jak mniemam?