Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Nerwica eklezjogenna - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Pozostałe (/forumdisplay.php?fid=25)
+--- Wątek: Nerwica eklezjogenna (/showthread.php?tid=3125)

Strony: 1 2 3 4


- Sivis Amariama - 17-04-2008 00:21

A jak ten tekst opublikują na wiara.pl?
Zmieni się poziom?


- Ks.Marek - 17-04-2008 00:23

Nieznacznie. A jeśli nawet, to zapewne w krytycznej formie. Jeśli nie, to zablokuję sobie ich adres...


- aga - 26-02-2011 22:13

Szukam informacji na temat nerwicy eklezjogennej i przypadkiem trafiłam na nasze forum, toteż pozwolę sobie zabrać głos w sprawie. Otóż tekst z racjonalisty czytałam jakiś czas temu i może nie ze wszystkim się zgodzę, jednak uważam, iż uzasadnione jest wprowadzenie terminu nerwicy eklezjogennej jako określenie jednostki chorobowej. Z własnego doświadczenia powiem, że jako dziecko byłam bardzo religijna, często chodziłam do kościoła, a wychowywałam się w fanatycznym środowisku rodzinnym. Wierzę, Dzisiaj mogę powiedzieć, że niewłaściwa interpretacja nauczania kościelnego, nadmierne nastawianie lękowe i wypaczanie obrazu Boga może prowadzić do natręctw i urojeń, w każdym razie do ostrych zaburzeń lękowych na tle religijnym i seksualnym. Zatem wzięłabym poważnie koncepcję tutaj wspomnianą. Jeśli o mnie chodzi, zaprzestanie chodzenia do kościoła i wypełnianie bezsensownych, kompulsywnych rytuałów, wpłynęło pozytywnie na moją psychikę. Czasowy "ateizm" pozwala na nabranie zdrowego dystansu i uporządkowanie na nowo swojej religijności w ramach normalności.
Wierzę, że nerwica eklezjogenna jest do wyleczenia.


- bashca - 28-02-2011 12:52

aga napisał(a):Jeśli o mnie chodzi, zaprzestanie chodzenia do kościoła i wypełnianie bezsensownych, kompulsywnych rytuałów, wpłynęło pozytywnie na moją psychikę.
bezsensowne kompulsywne rytuały , tzn :?:


- Sant - 28-02-2011 13:26

bashca napisał(a):bezsensowne kompulsywne rytuały , tzn
Dla osoby która ten stan przechodzi.- Chyba o to autorce chodziło
Ja również mam doświadczenie praktycznego ateizmu. I podobnie reagowałem. Mimo że nigdy nie zerwałem z Kosciołem, to praktycznie byłem poza nim. Byłem juz żonaty i dzieciaty, kiedy nastapił pewien splot wydarzeń (oczywiście to było rozłożone w czasie), który zainicjawał stopniowy powrót w pełni do Kościoła. Czyli, potrzebny był mi okres ateizowania, by z wiary infantylnej (a właściwie pewnej "rutyny pobożnościowej" - bo wiary tam było niewiele), stopniowo przechodzic do wiary dojrzałej. Oczywiście wcale nie twierdze, że jestem już w pełni ukształtowany. Jestem na drodze do wiary. Im jednak dalej "wędruję' tym większe braki w sobie dostrzegam. :wink:


- Scott - 28-02-2011 23:35

Racjonalista to z tego co widzę humanizm, z tym że odrzucający Boga więc humanizm masoński, jest na samym dole w hierarchii masonśkiej ale jednak tam się znajduje. Humanizm katolicki stawia Boga w centrum. Aga, jeśli ktoś niewłaściwie traktuje wiarę, źle naucza to zdrowe spojrzenie na sprawę jest konieczne, ale nie zakłada od razu tego że trzeba odejść od Boga, z prostego powodu, Boga trzeba postawić ponad to złe spojrzenie.


- aga - 01-03-2011 09:26

Scott napisał(a):Aga, jeśli ktoś niewłaściwie traktuje wiarę, źle naucza to zdrowe spojrzenie na sprawę jest konieczne, ale nie zakłada od razu tego że trzeba odejść od Boga, z prostego powodu, Boga trzeba postawić ponad to złe spojrzenie.
Ale ja wcale nie odeszłam od Boga, a powód nie jest prosty. Mówimy o staniu się "ateistą" po to, żeby móc postawić Boga "ponad to złe spojrzenie" i zobaczyć z dystansu, jaki On jest naprawdę. Przecież po to człowiek się izoluje czasem, żeby móc przemyśleć to i owo, wychodzi na "pustynię. Nie trzeba w tym celu dalej się traumatyzować kompulsywnymi praktykami religijnymi. Prawo jest dla człowieka, a nie człowiek dla Prawa.


- omyk - 01-03-2011 12:43

Co to znaczy "stać się ateistą"?


- aga - 01-03-2011 13:48

omyk napisał(a):Co to znaczy "stać się ateistą"?
W znaczeniu, o którym mówię - to znaczy przestać latać do kościoła przez jakiś czas, odrzucić rytuały, zakwestionować bezmyślność dotychczasowej wiary, żeby zacząć rozumieć, po co się to wszystko robi, a następnie móc wrócić do Kościoła (z którego de facto się nie wyszło i nie przestało wierzyć, mimo zarzucenia praktyk). Nerwice eklezjogenne, w moim odczuciu biorą się stąd, że robi się pewne rzeczy bezmyślnie, na zasadzie tradycji i przymusu (często zewnętrznego, a później już niestety wewnętrznego), bez rozumienia istoty rzeczy. Dlatego częstym zjawiskiem u katolików, którzy uznają jedynie mistycyzm, przesadne uduchowienie, z odrzuceniem racjonalizmu oraz którzy przestrzegają skrupulatnie Prawa, są zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (w tym tzw.skrupulanctwo - bo myśli się tylko o wypełnianiu przepisów,a gubi to, co jestnajważniejsze), myślenie magiczne, nieprawidłowy obraz Boga, wypaczenie religijności, niezrozumienie nauczania Kościoła i naginanie go do własnych celów i okoliczności (fanatyzm, o którym rozmawiamy w innym wątku). I choć może wydawać się to sprzecznością, to religia nie może odrzucać racjonalizmu a doświadczeniach religijnych, ponieważ umysł pozwala na logiczne (a nie bezmyślne) podejście do spraw wiary i rozumienie, po co się to wszystko robi. W przeciwnym razie grozi swoiste rozszczepienie mięðzy światem duchowym (tudzież światem emocji) a światem realnym (racjonalnym). W świecie musi zachodzić równowaga, w przeciwnym razie dochodzi do wypaczenia i dezintegracji. Tak również musi zachodzić równowaga myślenia religijnego (w którym nie wszystkie zjawiska są wytłumaczalne rozumowo) i myślenia racjonalnego (by nie zatracić się w duchowości i nie "odlatywać"). Widzę, że pojmowanie religii albo zbyt abstrakcyjnie, albo zbyt konkretnie (a tak też może być), jest jej wypaczeniem. Stąd zasadne jest pojęcie nerwicy eklezjogennej czy też religijnej. W pewnym momencie człowiek dostrzega bowiem brak spójności między emocjami a umysłem (wszak nerwica jest chorobą emocji) i że nie może podołać wymaganiom religijnym, które stoją w sprzeczności z naturalną popędowością.


- omyk - 01-03-2011 13:56

Nu tylko zarzucenie praktykowania jest jednoznaczne z porzuceniem życia sakramentalnego, tak?


- Sant - 01-03-2011 14:28

aga napisał(a):W pewnym momencie człowiek dostrzega bowiem brak spójności między emocjami a umysłem (wszak nerwica jest chorobą emocji) i że nie może podołać wymaganiom religijnym
Aga - ja cie naprawdę rozumiem, szkopuł w twoim całym rozumowaniu w tym, że napisałaś, że ów człowiek wchodzi w nerwicę, bo nie może podołać wymogom religijnym. Wiem, - jestem upierdliwy jak...(uleciało, jak co :-* )- nieważne, ale to co napisałaś nie ma odniesienia do chrześcijaństtwa. Z samej jego natury nerwice są wykluczone, chyba że ktoś traktuje je właśnie w kategoriach wyłącznie religijnych, tzn jako pewien zbiór zachowań i wymogów, nakazów i zakazów, co jest typowe dla religii. Bo praktycznie wszystkie religie na tym polegają, mają wydźwięk wybitnie moralistyczny. I przez wielu tak właśnie również chrześcijaństwo jest postrzegane. Jeżeli jednak spojrzymy na nie z innej perspektywy, zobaczymy je jako zaprzeczenie takiego oglądu i takich postaw. Mimo że, wielu robi z chrześcijaństwa właśnie typową religię, właściwie niczym się nie wyróżniającą od innych. Jeśli spojrzymy z innej perspektywy i zaczniemy je realizować zgodnie z ową perspektywą, to ów wytłuszczony przeze mnie fragment twojego postu okaże się fałszywy. Chrześcijaństwo tak naprawdę jest Dobrą Nowiną, wobec której każdy - dosłownie każdy wie jak ma sie zachować. Niepotrzebne są żadne nakazy ani zakazy którym nie jesteśmy w stanie sprostać. (a chęć sprostania im, i niemożność tego, jak słusznie sama zauważyłaś jest własnie przyczyną choroby)
Jeśli więc zniknie przyczyna nerwicy, to i nerwica się nie pojawi. A dobra nowina jest dobrą nowiną, czyli dobrą wiadomością, która interesuje każdego kto ma właśnie różne nerwice. Jest lekiem na nie, dlatego jest dobrą wiadomością. Jak masz raka, (a to powoduje olbrzymie nerwice) to dla ciebie taką dobrą nowiną będzie informacja, że pojawił się lek na tę chorobę. I natychmiast już sama wiadomość o tym poprawia twoje samopoczucie. Lek tym bardziej. I natychmiast wiesz jak się zachować. Tzn najpierw szukasz informacji, gdzie go mozna kupić, dowiadujesz się o cenę i sprzedajesz samochód i dom i wszystkie książki, które masz, byle tylko kupić ten lek. Bo wiesz, że on cię uleczy. Nie trzeba ci niczego wskazywać, niczego zakazywac i nakazywać. Sama wiesz co robić. I nie wystepuje wtedy żaden brak spójności między emocjami a umysłem.


- aga - 01-03-2011 14:44

Aby powstała nerwica, musi być stworzony do niej podatny grunt, a wiadomo, że różne czynniki się na to nakładają, zatem samo nauczanie kościelne nie spowoduje nerwicy, natomiast nerwicę spowoduje wypaczenie religijności. Jeżeli powstaną czynniki sprzyjające powstaniu zaburzeń nerwicowych to można zachorować na tle religijnym i w tym sensie możemy wówczas powiedzieć, iż religia powoduje nerwicę. Jeżeli rodzic karze tłumić naturalne popędy agresji i będzie się zasłaniać religią, żeby manipulować dzieckiem, to dziecko zaczyna myśleć, iż wszelka złość jest grzechem i zaczyna tłumić negatywne emocje, uważając je za grzeszne, gdy są one w istocie neutralne. W podobny sposób pojawiają się zaburzenia psychoseksualne.

omyk napisał(a):Nu tylko zarzucenie praktykowania jest jednoznaczne z porzuceniem życia sakramentalnego, tak?
Zarzucenie praktykowania jest jednoznaczne z porzuceniem życia sakramentalnego.


- spioh - 01-03-2011 15:23

Cytat:Zarzucenie praktykowania jest jednoznaczne z porzuceniem życia sakramentalnego.
w jaki sposób chcesz uczestniczyć w życiu sakramentalnym bez praktykowania sakramentów?

Cytat:Aby powstała nerwica, musi być stworzony do niej podatny grunt, a wiadomo, że różne czynniki się na to nakładają, zatem samo nauczanie kościelne nie spowoduje nerwicy, natomiast nerwicę spowoduje wypaczenie religijności.
czyż nie jest wypaczeniem religijności postawa "wierzę, ale nie praktykuję"?
jeśli wiesz co nakazuje wiara jaką przyjmujesz dobrowolnie a jednocześnie dążysz do frustracji pt. nie będę praktykować tego co zgodne z moją wiarą, toż to dopiero podłoże do nerwicy. nie sądzisz?


- aga - 01-03-2011 15:39

spioh napisał(a):w jaki sposób chcesz uczestniczyć w życiu sakramentalnym bez praktykowania sakramentów?
Po co zadajesz pytanie sprzeczne z logiką?
spioh napisał(a):czyż nie jest wypaczeniem religijności postawa "wierzę, ale nie praktykuję"?
Wypaczeniem jest sytuacja, w której rezygnuje się z praktyk religijnych, mając jednocześnie możliwość wyboru.


- Scott - 01-03-2011 15:44

aga napisał(a):Scott napisał/a:
Aga, jeśli ktoś niewłaściwie traktuje wiarę, źle naucza to zdrowe spojrzenie na sprawę jest konieczne, ale nie zakłada od razu tego że trzeba odejść od Boga, z prostego powodu, Boga trzeba postawić ponad to złe spojrzenie.

Ale ja wcale nie odeszłam od Boga, a powód nie jest prosty. Mówimy o staniu się "ateistą" po to, żeby móc postawić Boga "ponad to złe spojrzenie" i zobaczyć z dystansu, jaki On jest naprawdę. Przecież po to człowiek się izoluje czasem, żeby móc przemyśleć to i owo, wychodzi na "pustynię. Nie trzeba w tym celu dalej się traumatyzować kompulsywnymi praktykami religijnymi. Prawo jest dla człowieka, a nie człowiek dla Prawa.
Tylko zwróc uwage ze taki czlowiek jest w pulapce. Bo z jednej strony potrzebuje pomocy a z drugiej blokuje sie na uzdrowienie i pomoc Boga.