Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Spowiedż - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Nasza wiara (/forumdisplay.php?fid=15)
+--- Wątek: Spowiedż (/showthread.php?tid=3332)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26


- Rachel - 10-03-2009 15:51

Jednak trzeba wybrać, Boga bądź grzech. Może mocne, ale rozdwojenie zabija. A w grzechu długo człowiek nie da rady funkcjonować, i wybierze wreście właściwą drogę.
Żal to nie emocje, to powiedzenie, że to co uczyniłem jest złe, że to mnie zabija.


- ghost - 10-03-2009 16:38

aga napisał(a):Jednak nie zawsze da się żałować i to niekoniecznie wady. To sytuacja, kiedy ktoś nie umie żyć bez Boga, a jednocześnie nie umie żyć z Nim, a pojednać się nie może, bo żyje w grzechu i nie widzi powodu, żeby żałować.

troszkę to dziwne bo jakby sobie zaprzeczasz..


- aga - 10-03-2009 17:38

Nie zaprzeczam. Trzeba rozumieć o co chodzi.


- Rachel - 10-03-2009 21:07

aga napisał(a):Nie zaprzeczam. Trzeba rozumieć o co chodzi.
Jest w tym co piszesz zaprzeczenie. A to zaprzeczenie wynika, że grzech ciągnie w jedną stronę a wołanie Bożę w drugą. To jest owe rozdowjenie.
I doskonale wiesz, jaką drogę wybrać. Masz wiedzę, z której należy korzystać.
Czyli decyzja rozumu, woli gdy emocje mogą mówić co innego.


- aga - 10-03-2009 22:11

Znam osobę, która ma taki problem. Nie ma problemów z rozchwianiem emocjonalnym, tylko z tym, że nie da się żyć z Bogiem, a bez Niego też nie i ja się z tym zgadzam. Moje pytanie było konkretnie w kwestii spowiedzi. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś wreszcie na nie odpowiedział.


- Jarox - 10-03-2009 23:39

AGA napisała
Cytat:oto ktoś chce się wyspowiadać, ale właściwie nie żałuje i wie, że nie zerwie z grzechem.

Myślę, aga, że przedmówcy mają rację co do pomieszania pojęć a wiec pewnego rozdwojenia w twojej wypowiedzi. Jeśli ktoś chce się wyspowiadać to przyjmuje warunki Sakramentu Pokuty. Oczywiście, można by to rozumieć w sensie trywialnym: wyspowiadać się czyli pozbyć się niepokoju, być w porządku przed Bogiem. Ale Kościół chroniąc nawracającego się grzesznika przed błędnym rozumieniem ustanowił warunki sakramentu pokuty. (Wiemy dobrze, że nikt tak nas dobrze nie oszuka jak my sami siebie). Więc przyjmując warunki powinien doprowadzić się do stwierdzenia: czynię to a to źle, lamię prawo Boże, niszczę konkretne dobro. Jeśli taki grzesznik nie potrafi określić jakie dobro niszczy albo jakie zło czyni to nie może być mowy o żalu za grzechy. Wiec sugerowana przez ciebie rozmowa, przekonywanie ze strony spowiednika dotyczy właściwie tego uświadomienia. Kolejny krok: jeśli widzimy zło powinniśmy stwierdzić ze nie chcemy go czynić, choćby było bardzo korzystne albo przyjemne. Tutaj mieści się wybór z Bogiem albo przeciw Bogu, bo my kochamy to co Bóg kocha a to czego Bóg nienawidzi czyli grzechu i my nienawidzimy. Jasne że to ostre spojrzenie ale bardzo pomocne. Myślę, że ten dylemat że chce się żyć z Bogiem ale się nie umie może być prawdziwy u kogoś kto nie wprowadza w życie nauki Ewangelii, nie zamienia Słowa w czyn. Zdrowy człowiek (w sensie integralności osoby) , albo zdrowiejący albo po prostu wzrastający w wierze instynktownie będzie dążył do jedności wiary, przekonań, słów i czynów a co za tym idzie także pragnień. Ostatecznie ta osoba ma jakieś rozdwojenie w sobie. Niech pracuje nad dostrzeżeniem konkretnego zła swoich czynów ale też wielkości i miłości Boga aby w tym świetle móc żałować. Wg mnie to
Cytat:wie że nie zerwie z grzechem
dotyczy, przekonania, że będzie to bardzo trudne i raczej niemożliwe w krótkim czasie. Jednak dla Boga ważne jest "teraz" wiec teraz niech zerwie z grzechem, teraz niech ma chęć do niego nie powracać.


- aga - 10-03-2009 23:50

W mojej wypowiedzi nie ma rozdwojenia. Przecież nie można odrzucić sytuacji, w której ktoś chce się z Bogiem pojednać, ale jednocześnie nie może żałować i ma świadomość, że do spowiedzi pójść nie może, bo nie uzyska rozgrzeszenia, tak? Dlatego mówię o sytuacji, kiedy ktoś nie umie żyć z Bogiem, a jednocześnie nie umie żyć bez Niego. Dokładnie chodzi o rozdwojenie nie w sensie duchowym, ale rozdwojenie w człowieku. Można żałować ze względu na Boga, ale można nie żałować ze względu na siebie (i wówczas żaden aspekt duchowy, łamania Prawa itd. nie jest przekonujący). Jasne, że należy rozwiązać najpierw problem owego rozdwojenia w sobie, ale jak wiadomo, wymaga to nawet wielu lat hmm... terapii. A tymczasem...
Nie wiem, może niepotrzebnie pytam...

[ Dodano: Wto 10 Mar, 2009 23:04 ]
Księdzu za wypowiedź dziękuję. Jest już bardziej jasna i konkretna. Uśmiech


- Jarox - 11-03-2009 00:16

AGA napisała:
Cytat:Dokładnie chodzi o rozdwojenie nie w sensie duchowym, ale rozdwojenie w człowieku

Zgadzam się, że coś takiego może zaistnieć. Niemniej ten żal ze względu na Boga wystarcza aby odbyć spowiedź. Nie zawsze jest tak, że serce płacze, niemniej jak zauważyłaś, to jest problem rozdwojenia, które grzech wprowadza w człowieka, gdzie często ciało czy też pamięć, czy uczucia walczą przeciwko obranemu kierunkowi życia. Polecam, ze strony duchowej, trzymanie się ustalonych sposobów modlitwy a ze szczegółowych środków pomocy duchowej: dobry, ale też dostrzegający Boga i uczynione dobro rachunek sumienia; dzieła mistyków traktujące o miłości Boga aby poruszyć twarde serce oraz zaangażowanie sie w konkretne osoby, bycie dla nich. jeśli chodzi o terapię, jeśli są konkretne wskazania spowiednika, alarmujące sytuacje w zachowaniu to jak najbardziej jest to konieczne. Zacząłbym też od literatury terapeutycznej traktującej na temat problemów takiej osoby, aby bardziej poznała siebie.


- aga - 11-03-2009 01:10

A w danym momencie, kiedy spowiedź jest niemożliwa, to jak sądzę, odczekać z tą spowiedzią, aż będzie można spełnić jako tako warunki sakramentu? Ostatecznie nie każdy robi sobie przepraszam - jaja ze spowiedzi przy okazji zdobycia podpisu od księdza. Kiedyś ksiądz mówił, że jak przychodzi taki "delikwent" do spowiedzi i nie wie, po co przylazł, to z nim rozmawia, czemu ma żałować. Zastanowiło mnie natomiast jak to wygląda w sytuacji kogoś, kto nie jest ignorantem w kwestii spowiedzi i nie chce oszukiwać ani siebie, ani tym bardziej Pana Boga i że tak powiem jest bardziej "uświadomiony" duchowo. Niemniej za wszelkie próby udzielenia odpowiedzi dziękuję Uśmiech


- omyk - 13-03-2009 21:51

Czemu taka osoba chce się pojednać z Bogiem? Żeby się łatwiej żyło? Żeby było przyjemniej, bez wizji piekła? Żeby czuć się lepszym człowiekiem, pobożniejszym?
Czy ze względu na Boga, na Jego wielkość, Jego miłość, Jego Osobę?
Jeżeli wiem, że popełniłam grzech i jednocześnie prawdziwie chcę pojednania z Bogiem, to jak mogę nie żałować?
Skoro wiem, że zgrzeszyłam to wiem, że zraniłam Żywego Boga. Jeżeli chcę pojednania to znaczy, że uznaję Go moim Panem i chcę Jemu się podporządkować na nowo, prosząc o przebaczenie za to zranienie. W tym już zawiera się żal.

Chyba, że chodzi o powrót do pozornego spokoju sumienia, a nie powrót do Boga.


- aga - 13-03-2009 21:57

A znasz kogoś, kto nie chce się pojednać po to, by lepiej się poczuć i by życie było bardziej znośne? A nawet spowiedź ze strachu nie jest zła (ponoć może prowadzić do rzeczywistego nawrócenia). Czy ktoś powiedział, że jakaś motywacja jest lepsza lub zła? Po co człowiek się spowiada? Chyba także po to, żeby nie pójść do piekła. Jest to też motywacja ze względu na Osobę Boga, którą uwzględnia się jednak w swoim planie życia, tak teraźniejszego, jak i przyszłego.


- omyk - 13-03-2009 22:10

Powiem tak... Niestety przed nawróceniem miałam na tyle zdegenerowane sumienie, że wcale nie czułam tego, że "jest mi źle". Poczułam to dopiero potem, kiedy zobaczyłam różnicę. Wniosek dla mnie jest taki, że nie każdy spowiada się po to, żeby się lepiej poczuć. Przy moim nawróceniu spowiedź była dla mnie bardzo trudna i pewnie gdyby nie Bóg, gdyby nie Jego Osoba, w życiu bym nie poszła do konfesjonału.
Swoją drogą... niedługo mijają 4 lata... :jupi: :jupi: :jupi:
Taka dygresyjka ;P


- klapciu - 13-03-2009 23:43

Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale Agę rozumiem. Chyba wiem o czym mówi.
Często do tej pory, kiedy jestem już chyba uzależniona od pewnej rzeczy żałowałam ze względu na siebie, że ranię siebie ale nie widziałam w tym zadawaniu bólu Bogu albo odwrotnie. Czy żal względem siebie a nie Boga upoważnia do Sakramentu?
Nie wiem Aga czy Tobie konkretnie o coś podobnego chodziło ale ja rozumiem Twoje wypowiedzi ale też wiem, że przychodzi moment kiedy nie ma już przelewek i trzeba wreszcie się opowiedzieć za którąś ze stron, a nie być na zmianę ciepłym albo zimnym a co gorsza letnim.


- aga - 14-03-2009 01:21

kłapciu, doskonale rozumiesz, o co chodzi. I rozumiem dlaczego Oczko


- marsee - 14-03-2009 22:07

bo to jest tak, że jak jakimś grzechem niszczysz siebie w momencie, gdy uważasz, że tobie tylko się takie zniszczenie należy a Boga już nic nie obchodzisz, więc jak może Go to boleć, to potem gdy przychodzi żal i rozpacz itd. to właśnie żałujesz, ale tego, że jesteś 100 razy bardziej beznadziejny niż myślałeś (przed czynem)
albo druga strona - nie żałujesz w ogóle bo uważasz, że masz odpowiednią nauczkę i nie masz zamiaru żałować siebie (ani też dalej idąc Boga, ale w takich momentach nie zawsze myśli się, że tak powiem, dalej i głębiej) bo wiesz, że czyny wynikają z wstrętu do siebie przez co są uzasadnione
i trzecia sprawa - rozpaczliwie wołasz Boga i chcesz Go w swoim życiu, ale emocje są tak silne i nakazują Ci czyny, które są złe, ale bez których nie możesz się uspokoić

nie wiem aga na ile ta wypowiedź Ci pomoże, ale się starałam Oczko