Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Moralność Świadków Jehowy - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Magia, sekty i wszystko inne (/forumdisplay.php?fid=17)
+--- Wątek: Moralność Świadków Jehowy (/showthread.php?tid=5058)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10


- Scott - 07-09-2010 20:51

spioh napisał(a):o ile wiem ŚJ mają aspiracje do wyższej półki moralności, więc nie ma znaczenia współwyznawca czy nie.
Od kiedy? Ja czegoś nie wiem?


- spioh - 08-09-2010 16:34

ok, nie wiem jak cały organizm ŚJ ale ci z którymi dane było mi rozmawiać byli takiego zdania.


- MSA - 08-09-2010 21:53

Czy ja wiem czy bym go oceniał... W zasadzie "oko za oko" chyba nie ma jakiegoś wielkiego oceniania (?). Zostawmy to.

Chodziło mi głównie o 2 sytuacje:

1. Gdy dana grupa stosuje swoją moralność wobec swoich członków/współwyznawców. Dajmy na to: nie wolno nosić czerwonych skarpetek. Dane zachowanie jest tylko w obrębie "swoich".

2. Gdy dana grupa chce narzucić swoją moralność innym - np. argumentując to, że jest większościową grupą, a jest demokracja itp. I żąda wprowadzenia zakazu noszenia czerwonych skarpetek. Ew. organizuje jakieś bojówki, uprzykrza życie tym którzy noszą czerwone skarpetki itp.

W syt 1 nic mnie to nie obchodzi. W syt 2, nawet jeśli nigdy, przenigdy bym nie założył czerwonych skarpetek, to będę przeciwko tej grupie i walczył na tyle ile mogę.
Czy różnica jest wyraźnie widoczna?


- spioh - 08-09-2010 23:05

tak. przedtem też była.
to może inaczej: najpierw podział pod kątem tego, że zawsze istnieją 3 "stany" danego czynu/nakazu/zakazu:
- moralnie dobry (np. pomoc bliźniemu)
- moralnie obojętny (np. czerwone skarpetki)
- moralnie zły (np. robienie krzywdy)

w 2 pierwszych można sobie rozgraniczać czy dana zasada obowiązuje tylko w obrębie grupy czy poza też jest wymuszana i się wykłócać "o swoje". natomiast trzecia grupa nie ma znaczenia czy dzieje się powszechnie czy tylko w obrębie swoich wyznawców - zawsze jest zła i domaga się obrony ofiary.


- Drizzt - 09-09-2010 07:33

spioh napisał(a):- moralnie zły (np. robienie krzywdy)

(...)

natomiast trzecia grupa nie ma znaczenia czy dzieje się powszechnie czy tylko w obrębie swoich wyznawców - zawsze jest zła i domaga się obrony ofiary.

Tylko widzisz, Spioh, tu pojawia się szkopuł. Bo moralność nie jest czymś stałym i z góry ustalonym, i różni się wraz z ludźmi. Trudno byłoby ustalić jedną, "wzorcową" moralność, obowiązującą wszystkich - to znaczy, owszem, dałoby się, ale byłoby to nic innego, jak absolutyzowanie swojej moralności i twierdzenie, że wszyscy taką muszą mieć.

Dlatego, moim zdaniem, taki podział nie ma racji bytu - bo z jakiej racji pan Jasio ma dostosować się do moralności pana Stasia, a nie na odwrót?


- spioh - 09-09-2010 09:35

Drizzt, zależy na jakim poziomie uszczegóławiać - patrz przykład podany pare postów wyżej


- Drizzt - 09-09-2010 10:29

spioh napisał(a):Drizzt, zależy na jakim poziomie uszczegóławiać - patrz przykład podany pare postów wyżej

Problem w tym, że już sam wybór "punktu uogólnienia" jest subiektywny.


- MSA - 09-09-2010 16:16

spioh, ok, zaraz będzie bardzo kontrowersyjny przykład Uśmiech. Odbiegam od ŚJ, ale przykład jest wg. mnie trafiony.

Widziałem na forum temat o samobiczowaniu. Patrząc na to "z zewnątrz", jako, że biczowanie sprawia ból, można stwierdzić, że mamy tu do czynienia z zachowaniem autoagresywnym. Ponieważ moralnie złe jest, żeby "człowiek robił sobie krzywdę", a sprawianie sobie celowo bólu uznajemy za robienie krzywdy, należy ten proceder zwalczać.

Ok, ale przecież to ma uzasadnienie religijne, od wieków, w dodatku ktoś to robi sam sobie. Czyt. "nie należy tego ścigać". Więc zmieniamy przykład:

Dodajemy 2. osobę. Następuje podział na biczującego i biczowanego. Teraz to jedna osoba sprawia ból drugiej. Z zewnątrz teraz będzie to wyglądało na ewidentną przemoc i znęcanie się. No tu chyba się zgodzisz, że trzeba to zwalczać i ścigać?


Jest tylko jeden problem - są takie przypadki, gdzie w sytuacji drugiej zadawanie bólu wcale nie jest robieniem krzywdy. Wg. oczywiście uczestników tej "sceny". Jeśli są dorośli, to nie widzę powodu, by im tego zakazywać. Ani również ich przymusowo "leczyć".


W sumie, to dotyczy to całkiem pierwotnej moralności. Różnica między grupą a "ogółem" sprowadza się do tego, kiedy ból = krzywda.


- spioh - 10-09-2010 08:38

Drizzt, jak w każdej kwestii można tu określić jakiś kompromis, konsensus.

MSA, widzę, że spędzimy gro czasu na dopracowywaniu alegorii :mrgreen:
co innego samobiczowanie, a co innego biczowanie kogoś, które jest zabronione w chrześcijaństwie bo jest robieniem krzywdy komuś. po drugie samobiczowanie też nie może przejść w robienie sobie samemu krzywdy, bo będzie grzeszne - w chrześcijaństwie nie ma takiej paranoi (póki co :wink: ), że grzechem jest np. palenie (wolne i mało bolesne robienie sobie krzywdy) a czynem chwalebnym zalanie się krwią po samobiczowaniu.
także czekam na bardziej trafiony przykład, jeśli chciałeś mi dać pod uwagę coś czego nie biorę.


- MSA - 10-09-2010 09:17

To jest bardzo trafiony przykład Uśmiech. Tylko, że "dwuetapowy" Oczko.

Bo tak się składa, że ja znam ludzi, którzy lubią być biczowani, a o dziwo nie są masochistami. Ból ma tu nieco inne znaczenie. Oczywiście do tanga trzeba dwojga, a partner do "czegoś takiego" to nie jest pierwsza lepsza osoba.

Tylko, że po tym mogą pozostać jakieś widoczne "znaki", choć nie zawsze, ślady na skórze itp. O dziwo nie odbierane jako krzywda, ale "przyjemne pamiątki".

Dziwne? Może i tak. Chore? Nie sądzę, ci ludzie są całkiem mili Uśmiech, taka choroba by mi odpowiadała.

I co, mam im zakazać zabawy podpierając to moją moralnością? Dorosłym ludziom, którzy uważają, że nie dzieje się im żadna krzywda?