Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Marzenia młodego człowieka - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Chrześcijanie w Internecie (/forumdisplay.php?fid=7)
+--- Dział: Ciekawe Tematy (/forumdisplay.php?fid=27)
+--- Wątek: Marzenia młodego człowieka (/showthread.php?tid=5156)

Strony: 1 2 3


- M. Ink. * - 27-05-2010 23:26

Nicol@ napisał(a):wyda nam się właśnie nie śmieszne! Takie cudowne marzenie, tylko trochę spacerów, pielgrzymek i..a może pośpiewać byś zechciał? W niejednym chórze jest fajny materiał obu płci, ale bez żartów.
Dobrze się rozejrzyj wokół i kto wie?
dzięki za ciepłe słowa, Nicol@, ale... co za pech... właśnie dzisiaj dostałem kosza od pewnej dziewczyny z chóru ... #-o

Smutny zbiegi okoliczności bywają okropne ](*,)


- bashca - 28-05-2010 11:56

Nicol@ napisał(a):Swoja przyszłość bardzo mocno z tym wiązałam

Czyli już nie dążysz do tego celu?
Nie Smutny To marzenie musiałam włożyć do szuflady " marzenia nie do zrealizowania"
Nicol@ napisał(a):Bardzo, bardzo świetny cel, trochę samozaparcia,a Basiu uda ci się!
no własnie w tym problem że tutaj samozaparcie nie pomoże. antybiotyki uszkodziły mi słuch, tzn mogę gadac z ludźmi itd, ale 60 db ubytku na lewe ucho spowodowało utrate sluchu muzycznego. najpierw myślałam że to kwestia wyćwicenia, ale nie. ostatnie lata gimnazjum musiałam odłożyc wiolonczelę i grałam na gitarze. Na wiolonczeli nie ma progów, intonacje trzeba miec świetną, na gitarze nie było mi to aż tak potrzebne, bo sa progi.Ale do LO juz musiałam iść normalnego,bo dalsza edukacja muzyczna była bez sensu, bo oprócz instrumentu sa przedmioty gdzie słuch muzyczny jest niezbędny np umuzykalnienie,harmonia czy chór
Ale w tej mojej "niepełnosprawności" odkryłam też druga strone medalu Uśmiech

Cytat:http://www.youtube.com/watch?v=ZZO181GkGoI
dzięki za piosenkęUśmiech ktoś mi ją kiedys śpiewał i teraz mam do niej sentyment


- aga - 28-05-2010 13:53

Razen, dzięki za miłe słowa :oops:


- Razen - 28-05-2010 13:56

Nicol@ napisał(a):Razen zauważyłam, że ty jesteś realistą, może tak: REALISTA.
Nie zawsze marzenia są senne, uwierz w to, a może ubierz różowe okulary. Język
Może i jestem realistą - może, wole się nie określać.
Chodziło mi o to by podzielić "marzenia" na faktyczne marzenia i cele - tak aby wzbogacić i sprecyzować przyszłe posty. Bo np: o ile mam swoje cele to także czasem marzę o czymś (mimo iż jest to tylko iluzja... mmm ale jaka słodka) co chciałbym by się wydarzyło.
Tematycznie przypomniała mi się ta Piosenka


- Nicol@ - 28-05-2010 22:24

No i mam cię Razen.
Wreszcie się przyznałeś, że jednak masz malutkie marzenia.
Marzenia są jakby drogą do celów, jakie się chce osiągnąć. Choćby bez odrobinki iluzji nie da się żyć przeciętnemu człowiekowi.
Bo marzenia są motorem do działania, tak myślę.
Bardzo mi się spodobała piosenka, tylko była fonia bez wizji :roll: ale super.
Mnie przypomniał się "Dżem", bardzo lubię ten zespół, kiedyś i ten teraźniejszy. Może w ramach wdzięczności zaproponuję ci do wysłuchania
tę piosenkę


- omyk - 29-05-2010 09:46

A kto powiedział, że podział na realne cele i nierealne marzenia jest właściwy? Ja uważam, że marzeniami są cele mniej lub bardziej odległe, ale realne. To, co nierealne, nigdy nie jest celem.


- Razen - 29-05-2010 10:59

Nicol@ napisał(a):No i mam cię Razen.
Wreszcie się przyznałeś, że jednak masz malutkie marzenia.
Uśmiech Ciężko jest się ich zupełnie wyzbyć - czasem są zbyt natarczywe jak na moje możliwości.
Cieszę się, że spodobała Ci się piosenka.
Ten kawałek Dżemu także jest super - nawet mam na dysku fajną wersję tego kawałka wykonaną przez Muńka Staszczyka i Habakuka (Brodi).
omyk napisał(a):A kto powiedział, że podział na realne cele i nierealne marzenia jest właściwy?
Nikt - bo w końcu różnie można dzielić marzenia, ten podział jest tylko podziałem ze względu na realność - od osoby która ćwiczy się w życiu rzeczywistością Oczko
omyk napisał(a):Ja uważam, że marzeniami są cele mniej lub bardziej odległe, ale realne. To, co nierealne, nigdy nie jest celem.
Czyli w sumie nasz podział prawie wcale się nie różni:
Mój:
Marzenia - nierealne
Cele - realne
Twój:
Realne marzenia - cele
Praktycznie to samo Uśmiech


- omyk - 29-05-2010 22:25

Moim zdaniem zupełnie co innego Uśmiech
W Twoim odczuciu marzenia są z gruntu nierealnym bleblaniem. W moim odczuciu marzenia są cenne, pomagają osiągnąć cel, na który byśmy się nie szarpnęli bez nich, a który jest dla nas mimo wszystko osiągalny. Mojemu punktowi widzenia smaczku dodaje obietnica Jezusa: nie ma nic niemożliwego dla tego, który wierzy Uśmiech Po prostu wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia. I nie chodzi o jakieś bezsensowne bujanie w obłokach, ale o szukanie Bożej woli, która mnie swoim pięknem przerasta, ale która zawsze jest możliwa do zrealizowania. To trochę jakbyś usłyszał: 'zbuduj mi pałac', po czym dostał w prezencie talent, wszelkie potrzebne narzędzia, fundusze i ekipę osób, które są w stanie wykonać wszelkie projekty. Moim największym marzeniem jest to, żeby Jezus przyznał się do mnie i mojego życia przed Ojcem w niebie. Żeby przyjął mnie z pełną radością. To marzenie jest całkowicie realne. Ogrom pracy przede mną, ale jeżeli to miałoby się nie spełnić, to wszystko, co piękne na tym świecie nagle straciłoby swoje znaczenie. Życie nie miałoby sensu.
Mam jeszcze drugie marzenie, takie prawie ex-equo... Ale to prywatna sprawa, Jezus wie.
A oprócz tego sporo jest takich po prostu zwykłych marzeń Uśmiech


- Razen - 01-06-2010 14:58

omyk napisał(a):W moim odczuciu marzenia są cenne, pomagają osiągnąć cel
omyk napisał(a):Ja uważam, że marzeniami są cele
Mieszasz Oczko
omyk napisał(a):nie ma nic niemożliwego dla tego, który wierzy Uśmiech Po prostu wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia.
To mamy podobnie
omyk napisał(a):To trochę jakbyś usłyszał: 'zbuduj mi pałac', po czym dostał w prezencie talent, wszelkie potrzebne narzędzia, fundusze i ekipę osób, które są w stanie wykonać wszelkie projekty.
Yhy, to piękne, że wszystko czego potrzebujemy by zbudować owy pałac mamy już w sobie Oczko


- aga - 01-06-2010 16:02

Ponieważ musiałam przestać marzyć o rzeczach nierealnych, więc marzę jedynie, żeby moje życie było jako tako znośne i żebym nie musiała żyć na siłę. Dzisiaj największym moim marzeniem jest to, żeby nigdy nie wrócić do mojego rodzinnego domu, żeby znaleźć pracę jak najdalej od tego miejsca i zamieszkać w dużym mieście.


- Drizzt - 01-06-2010 16:29

A ja tu się całkowicie zgadzam z Razem. W zasadzie, to chciałem napisać coś dokładnie takiego samego Uśmiech

Czym innym są cele, czym innym marzenia (jak zwał, tak zwał, można też inaczej nazwać te kategorie).

Cele - to coś, do czego się dąży. Coś, co jest osiągalne, co można, co się da. Mogą być odległe, mogą być ekstremalnie trudne - ale spełnialne.

Marzenia - to coś, czego osiągnięcie jest niemożliwe bądź raczej niemożliwe. To coś, w kierunku czego, z racji nierealności, nawet nie podejmujemy działań.

Przykładowo: celem może być zostanie sławną gwiazdą rocka (trudne do spełnienia, ale realne). Marzeniem - zaśpiewanie razem z Elvisem (cóż, trudno zaśpiewać z nieboszczykiem).

Przykładowo, kiedyś moim wielkim marzeniem był pilotaż wojskowy (ujj, dawno to już było). Niestety, tylko marzeniem, bo mam wrodzoną wadę serca (dla zdrowia zwykłego człowieka niegroźna, dla pilota z ogromnymi przeciążeniami - zabójcza).


Inna sprawa, że granica między celami a marzeniami jest często płynna. Coś, co wydawało się nierealne 10 lat temu, teraz może przejść ze sfery marzeń do sfery celów (zmieniają się np warunki, i rzecz staje się całkowicie możliwa).


- Nicol@ - 04-06-2010 17:52

aga napisał(a):Ponieważ musiałam przestać marzyć o rzeczach nierealnych, więc marzę jedynie, żeby moje życie było jako tako znośne i żebym nie musiała żyć na siłę

Aga, nie bardzo cię rozumiem: "żyć na siłę", co to znaczy?
Wiem, że nikt z nas nie prosił się na świat, jednakże ten argument (bardzo dziwny) nie może być argumentem na lubienie lub NIE życia.
Pojawiliśmy się tu i mamy tu zostać dopóki Bóg nie zechce nas stąd wziąć.

Młodość predestynuje nas do łapania z życia wszystkiego co się "pojawia" po drodze, ale my jako ludzie wolnej woli musimy potrafić wybrać, czy to jest dobre, czy złe. Musimy osądzić subiektywnie, musimy stać się takim sądem dla samych ciebie. Czyli już w młodym wieku musimy umieć odróżnić co jest dobre dla nas, a co złe. Ja tego Aga nie piszę, żeby ci coś wytłumaczyć lub moralizować (nie daj Boże). Taka mnie naszła refleksja po odczytaniu twoich słów.

aga napisał(a):Dzisiaj największym moim marzeniem jest to, żeby nigdy nie wrócić do mojego rodzinnego domu
Rzadko kto tak chce? Musisz chyba mieć niemiłe wspomnienia z rodzinnego domu :?: :sad:


- Razen - 05-06-2010 11:10

Drizzt napisał(a):A ja tu się całkowicie zgadzam z Razem. W zasadzie, to chciałem napisać coś dokładnie takiego samego Uśmiech
Razenem ale to nic Oczko
Aga napisał(a):Ponieważ musiałam przestać marzyć o rzeczach nierealnych, więc marzę jedynie, żeby moje życie było jako tako znośne i żebym nie musiała żyć na siłę
Nicol@ napisał(a):Aga, nie bardzo cię rozumiem: "żyć na siłę", co to znaczy?
Wiem, że nikt z nas nie prosił się na świat, jednakże ten argument (bardzo dziwny) nie może być argumentem na lubienie lub NIE życia.
Pojawiliśmy się tu i mamy tu zostać dopóki Bóg nie zechce nas stąd wziąć.

Hmm znam owo uczucie "życia na siłę" - kiedy człowiek ma problemy, gdy jest przesiąknięty złymi wspomnieniami załamuje się i właściwie odechciewa się żyć... istnieje także druga opcja - łapanie się koła ratunkowego - czegoś co da nadzieję, że nie zatoniemy - owo koło to Bóg. Właściwie kiedyś miałem podobnie i rozumiem Cię Aga - wtedy bardzo zbliżyłem się do Katolicyzmu - nawet chciałem zostać Zakonnikiem (już wtedy było we mnie coś z "mnicha" Oczko ) później natknąłem się na Reggae - muzykę radości - później badałem jej źródło - Rastafari. Stałem się Rastamanem/Chrześcijaninem, poznałem swojego Mistrza któremu wiele zawdzięczam, zapoznałem się z filozofią E. Toll'a. Później chciałem poznawać inne religie aż w końcu dotarłem do bram ateizmu - jednak uświadomił mi tylko kilka faktów. Bóg nadal istniał - nieco inny - ale istniał. Później rozpoczęła się moja przygoda z dalszym poznawaniem Buddyzmu - ciągle dostawałem odpowiedzi na swoje pytania - powoli wszystko zaczęło się kształtować. Ostatnio uświadamiając sobie, że nie ma osobowego Boga - Ojca który z nieba spełnia nasze życzenia za naszą wiarę i ograniczenia poczułem się samotny. To bardzo dziwne uczucie - było inne niż zwykła samotność - to było jak pusta biała kartka która JEST jednak nie ma na niej już starych bohomazów - starłem je gumką - wiedzą. Teraz jestem sam na sam z pustą kartką której się przyglądam i którą badam - nie chcę już po niej pisać - jestem z nią szczęśliwy. To taka moja osobista historia jak niespełnione cele i marzenia zaprowadziły mnie aż pod drzwi skarbca w którym nie ma ani grama złota - jest za to coś znacznie cenniejszego... Oczko


- Nicol@ - 05-06-2010 22:10

Razen napisał(a):nie ma osobowego Boga - Ojca który z nieba spełnia nasze życzenia za naszą wiarę i ograniczenia poczułem się samotny
Czyli coś za coś, tak?
Jeżeli raz i drugi Bóg nie spełnił twoich życzeń (oczekiwań), ty po prostu uznałeś że tego Boga nie chcesz i już.

Razen napisał(a):jak pusta biała kartka która JEST jednak nie ma na niej już starych bohomazów - starłem je gumką - wiedzą.
Moja wiedza przekazana mi przez rodziców jest odmienna od twojej, jednak szanuję twoje dążenie do poznania TWOJEGO BOGA i skoro twoja wiedza tak ci dyktuje niech i tak będzie.
Razen napisał(a):To taka moja osobista historia jak niespełnione cele i marzenia zaprowadziły mnie aż pod drzwi skarbca w którym nie ma ani grama złota - jest za to coś znacznie cenniejszego...
Tak samo mogę powiedzieć o sobie.
Jestem pełna podziwu dla twoich dążeń, masz je sprecyzowane, czym nie każdy może się pochwalić. =D>


- Drizzt - 06-06-2010 07:16

Razen napisał(a):Razenem ale to nic Oczko

Ups, sorry, pisałem na szybko, stąd pomyłka. Razenem oczywiście Uśmiech