Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Czy tylko nieliczni będą zbawieni? - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Nasza wiara (/forumdisplay.php?fid=15)
+--- Wątek: Czy tylko nieliczni będą zbawieni? (/showthread.php?tid=604)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


- Gregoriano - 24-11-2005 10:39

jswiec napisał(a):Natomiast to, że było to akurat na rzymskiej szubienicy i w takich, a nie innych okolicznosciach - to rzeczywiście przypadek.

To też chciałem ukazać. Dzięki za objaśnienie mojego skrótu myślowego. :wink:


- msg - 24-11-2005 10:41

A jak to się ma do tego, że nic nie dzieje się przypadkowo??? :-k


- jswiec - 24-11-2005 11:29

Tak się to ma, że "Pan Bóg pisze prosto na krzywych liniach ludzkich dziejów".
W odwieczne postanowienia Boże jest także wpisana wolność człowieka i jego wkład w dzieło stworzenia: zarówno negatywny jak i pozytywny.

W jakim konkretnie kontekście realizują się Boże obietnice zależy wyłącznie od człowieka, nie od Boga. Zdumiewające jest jednak, że niezależnie od ludzkich działań Boże zamiary są urzeczywistniane, tak jednak, że nie cierpi na tym ludzka wolność...


- msg - 24-11-2005 11:37

Właśnie! Teraz tak przeczytałem swoje wcześniejsze pytanie i może nie jest ono zrozumiałe, ale potwierdzileś to, o co mi chodziło, że nic nie dzieje się przypadkowo w naszym życiu.


- TOMASZ32-SANCTI - 24-11-2005 15:50

Gregoriano napisał(a):
TOMASZ32 napisał(a):Chodzi o to,że Jezus był bez grzechu w przeciwieństwie do człowieka, który grzeszy przeciw Bogu i zasłużył na karę, dlatego tak to ująłem, bo patrząc na oblicze Chrystusa który został ukrzyżowany za nasze grzechy to tak naprawdę patrząc się na nasze postępowanie, my powinnismy zająć to miejsce na krżyzu.
Ale tak się nie stało,ponieważ Bóg zna naturę człowieka i wie,że człowiek jest słaby i z miłości do człowieka Bóg posłał swojego Syna, by wybawił ludzi od śmierci jaką jest grzech, by śmierć nie panowała nad człowiekiem.

Wg mnie znów podkeślasz naruszenie Bożego porządku ordo, za którego przekroczenie należy się kara. To mi sie kłóci z Bogiem, który jest Miłością. Może starasz się odciąć od tej teologii ale jakoś to trudno ci wychodzi.

TOMASZ32 napisał(a):Możesz tego nie przyjmować, możesz się z tym nie zgadzać, ale tak jest. Doświadczyło tego wielu świętych i miało to samo przekonanie,że to oni powinni wisieć, a nie Chrystus.

Moja opinia: gdy spoglądali na krzyż, kontemplowali go i widzieli orgom cierpienia, który spadł na Jezusa nie słuszne z naszej winy, z powodu grzechu, dostrzegali wielkość ludzkiego odejścia od Boga. Widzieli nie słuszność cierpienia Boga a zarazem Jego miłość, która w tej perspektywie okazuje się przymiotem Boga bez dna!!!! Cóż z tego wynika? Dla mnie - nie ma miejsca tutaj na karę jaka ponoć należną człowiekowi za grzech. Niby mówisz, że za grzech nie należy się krzyż ale zdaje się mówisz otwarcie o karze? Nie ważne jaka ona jest. Krzyż to pochylenie się Boga nad ludzką przepaścią grzechu w dwojakim sensie - ogrom grzechu oraz ogrom miłości. Bóg niekarze człowieka za Bogobójstwo tylko usprawiedliwa. Zmartwychwstanie jest dla nas.

TOMASZ32 napisał(a):Warto też pamiętać,że każdy grzech, który popełniamy nadal jest traktowany jako rana, którą się zadaje Chrystusowi, jakby się wbijało w jego ręce gwożdzie, jakby się go znowu przybijało do krzyża. Za co? Za to,że wybawił nas os śmierci?

Dobrze. Jednak Bóg nie karze dodatkowo za to człowieka.

TOMASZ32 napisał(a):Zatem moja wypowiedź jest oparta na logicznym myśleniu, czyli porównaniu osoby Chrystusa ze mną, jego życia z moim, kazdego z nas. My go przybiliśmy do krzyża, swoimi grzechami, ale czy on miał nam to za złe,nie przeklinał nas, nie złorzeczył, ale modlił się za tych, którzy go przybijali, którzy go tak skatowali i za nich i za nas umarł, nie my, lecz On.

Chyba wychodzisz z założenia, że skoro za mnie umarł to ja również musiałbym podobnie umrzeć???? To raczej jest nie do przyjęcia. Krzyż jest czymś akcydentalnym, przypadkowym a doprowadzili do tego ludzie sami! Jezus natomiast dlatego umarł, iż trwał niezmienne w miłości Boga.

TOMASZ32 napisał(a):Wątpię. Tym bardziej,że on już nie ma natury człowieka, lecz Boga, moze jego to nie boli? On cierpi nadal widząc takich, którzy odrzucają jego miłość, to co uczynił dla nas.

Jezus ma naturę człowieka tylko obecnie jego natura ludzka jest w pełni przebóstwiona. Gdyby to podważyć to całe zbawienie "bierze w łeb" jakby to powiedzieć. Tu coś niejasny jesteś.

TOMASZ32 napisał(a):Czy widzisz tutaj coś błędnego z nauką Kościoła,bo ja nie, złego?

W tym, że Jezus umarł przez nasze grzechy nie wiedzę nic złego, natomiast w aluzjach do jakieś kary, która Jezus wycierpiał za nas to mam wątpliwości.

Może ujmę to w ten sposób, może wtedy będzie ci łatwiej zrozumieć to co mam na myśli. Fakt,że mam często problem z dobraniem odpowiednich słów, by wyrazić to co myślę, ale widać taka moja natura. Dlatego wybacz,że to jest takie pokręcone, ale napewno nie staram się odbiegać od nauki Kościoła.

Chodzi mi więc o to,że stawiając się na miejscu takiego łotra, który został ukrzyżowany za swoje winy wraz z Chrystusem i widząc za co umarł Chrystus mogę widzieć ogrom miłości Boga względem mnie, że ja naprawdę zasługuję na karę, ale Bóg mnie kocha nawet takim jakim jestem, takim okropnym grzesznikiem i cały czas okazuje mi swoje miłosierdzie przebaczając mi moje grzechy. Nie znaczy to,że karą za mój grzech ma być krzyż, ma być przybicie do niego. Odpowiedzią Boga na mój grzech jest przebaczenie, którego Bóg udziela z chwilą sakramentu pojednania.
Konsekwencją mojego grzechu jest cierpienie, które przchodzi po tym, jak wejdę w grzech, że odbija się to później w moim życiu w różnych sytuacjach. Bóg będąc miłością nie musi już mnie karać,on stara się mnie jeszcze z tego grzechu wyprowadzać, bo wie,że jestem za słaby,by dać sobie samemu radę z takim cierpieniem. Ale działa tylko wtedy, jesli widzi z mojej strony działanie w zmaganiu się z grzechem. Daje przecież wolność i pokazuje mi to, do czego prowadzi mnie grzech, ŻE PROWADZI MNIE DO CIERPIENIA.

Jeżeli Jezus umarł za moje grzechy to ja wcale już nie muszę umierać, ale bym był zbawiony. To jest podstawą śmierci Chrystusa na krzyżu, ZBAWIENIE WSZYSTKICH LUDZI.

Jezus nie cierpiał żadnej kary, od przyjął cierpienie za nas, za nasze grzechy, ale to nie była dla niego kara, ale wypełnienie woli Boga, do samego końca. Po to go Bóg posłał, by wybawił świat od śmierci i dał każdemu zbawienie.

Chyba nie ma co więcej tłumaczyć, mam nadzieję,że teraz choć trochę zrozumiesz, jeśli nie, to zobacz siebie jako grzesznika, wtedy zrozumiesz, postaw się na miejscu takiego grzesznika, takiego łotra a zobaczysz o co mi chodziło.

Pozdrawiam


- jswiec - 24-11-2005 16:56

Tomaszu, to już jest nieco jaśniejsze, ale lepiej by było, abyś przytoczył nam obiecane cytaty świętych.
TOMASZ32 napisał(a):Chodzi mi więc o to,że stawiając się na miejscu takiego łotra, który został ukrzyżowany za swoje winy wraz z Chrystusem i widząc za co umarł Chrystus mogę widzieć ogrom miłości Boga względem mnie
Ja to rozumiem tak, że Chrystus w swojej miłości zszedł do sytuacji takich ludzi jak łotr - umierający na krzyżu za swoje jak najbardziej realne winy - aby ich uratować. Nie jestem jednak pewien, czy Ty też to rozumiesz tak samo...

TOMASZ32 napisał(a):ja naprawdę zasługuję na karę, ale Bóg mnie kocha nawet takim jakim jestem, takim okropnym grzesznikiem i cały czas okazuje mi swoje miłosierdzie przebaczając mi moje grzechy
Tą karą jest nie tyle krzyż [naturalna konsekwencja grzechu], ale jest nią nieobecność Boga, opuszczenie przez Boga. Ale Jezus jest właśnie "Bogiem, który jest blisko każdego grzesznika", ponieważ zjednoczył się w swojej męce i opuszczeniu z doświadczeniem każdego grzesznika i ma moc go z tego wyrwać [pokazuje to historia Dobrego łotra].
To znów jest tylko moja interpretacja Twoich intencji...

Podobnymi wyjaśnieniami Męki Pańskiej karmiono mnie obficie w dzieciństwie i w młodości - i przez to prawie nie zrobiono ze mnie ateisty. W pewnym momencie uznałem to za swoisty "szantaż emocjonalny": jak to, Pan Jezus tak się dla Ciebie męczył, a Ciebie to nie porusza ?
Ale jak mnie to mogło poruszać, skoro nie widziałem związku między tą Męką a moim własnym życiem ? I dalej spotykam osoby, które tego nie widzą...
Gorzej: uznawałem to za próbę obciążania mnie winą za tę śmierć, co wydawało mi się po prostu sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. I nie rozumiałem, dlaczego ta śmierć miałaby mnie z czegokolwiek "odkupiać"...

Dopiero zetknięcie się z Tradycją Wschodnią otworzyło mi oczy na dzieło Chrystusa, a już zwłaszcza wspaniała ikona Jego zstąpienia do otchłani, z której wyciąga On Adama i Ewę...
Wtedy dopiero niemal w jednej chwili pojąłem, o co w tym wszystkim chodzi. :aniol:


- Anonymous - 24-11-2005 17:01

jswiec napisał(a):Podobnymi wyjaśnieniami Męki Pańskiej karmiono mnie obficie w dzieciństwie i w młodości - i przez to prawie nie zrobiono ze mnie ateisty. W pewnym momencie uznałem to za swoisty "szantaż emocjonalny": jak to, Pan Jezus tak się dla Ciebie męczył, a Ciebie to nie porusza ?
Ale jak mnie to mogło poruszać, skoro nie widziałem związku między tą Męką a moim własnym życiem ? I dalej spotykam osoby, które tego nie widzą...

święta racja.


- TOMASZ32-SANCTI - 24-11-2005 17:38

jswiec napisał(a):Tomaszu, to już jest nieco jaśniejsze, ale lepiej by było, abyś przytoczył nam obiecane cytaty świętych.
TOMASZ32 napisał(a):Chodzi mi więc o to,że stawiając się na miejscu takiego łotra, który został ukrzyżowany za swoje winy wraz z Chrystusem i widząc za co umarł Chrystus mogę widzieć ogrom miłości Boga względem mnie
Ja to rozumiem tak, że Chrystus w swojej miłości zszedł do sytuacji takich ludzi jak łotr - umierający na krzyżu za swoje jak najbardziej realne winy - aby ich uratować. Nie jestem jednak pewien, czy Ty też to rozumiesz tak samo...

TOMASZ32 napisał(a):ja naprawdę zasługuję na karę, ale Bóg mnie kocha nawet takim jakim jestem, takim okropnym grzesznikiem i cały czas okazuje mi swoje miłosierdzie przebaczając mi moje grzechy
Tą karą jest nie tyle krzyż [naturalna konsekwencja grzechu], ale jest nią nieobecność Boga, opuszczenie przez Boga. Ale Jezus jest właśnie "Bogiem, który jest blisko każdego grzesznika", ponieważ zjednoczył się w swojej męce i opuszczeniu z doświadczeniem każdego grzesznika i ma moc go z tego wyrwać [pokazuje to historia Dobrego łotra].
To znów jest tylko moja interpretacja Twoich intencji...

Podobnymi wyjaśnieniami Męki Pańskiej karmiono mnie obficie w dzieciństwie i w młodości - i przez to prawie nie zrobiono ze mnie ateisty. W pewnym momencie uznałem to za swoisty "szantaż emocjonalny": jak to, Pan Jezus tak się dla Ciebie męczył, a Ciebie to nie porusza ?
Ale jak mnie to mogło poruszać, skoro nie widziałem związku między tą Męką a moim własnym życiem ? I dalej spotykam osoby, które tego nie widzą...
Gorzej: uznawałem to za próbę obciążania mnie winą za tę śmierć, co wydawało mi się po prostu sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. I nie rozumiałem, dlaczego ta śmierć miałaby mnie z czegokolwiek "odkupiać"...

Dopiero zetknięcie się z Tradycją Wschodnią otworzyło mi oczy na dzieło Chrystusa, a już zwłaszcza wspaniała ikona Jego zstąpienia do otchłani, z której wyciąga On Adama i Ewę...
Wtedy dopiero niemal w jednej chwili pojąłem, o co w tym wszystkim chodzi. :aniol:

Postaram się znaleźć te fragmenty tak szybko jak będzie to możliwe, ale narazie i tak mam bardzo mało czasu na cokolwiek, jednak obiecując fragmenty postaram się słowa dotrzymać.

Twoja interpretacja jest bardzo bliska temu, co chciałem przekazać. Chodziło mi jednak o postawienie siebie w miejscu tego łotra i zobaczenie ile Chrystus dla mnie zrobił.

Wiesz, to przedostatnie Twoje zdanie, a w zasadzie jego fragment: "ponieważ zjednoczył się w swojej męce i opuszczeniu z doświadczeniem każdego grzesznika i ma moc go z tego wyrwać [pokazuje to historia Dobrego łotra]." jest wyjaśnieniem mojej interpretacji, mojego myślenia. Ta historia Dobrego Łotra pokazuje to co chciałem przekazać. I tu doszliśmy do sedna sprawy, do konkretnego wniosku mojej wypowiedzi. Nic dodać nic ująć.

Pozrawiam


- jswiec - 24-11-2005 19:11

TOMASZ32 napisał(a):Chodziło mi jednak o postawienie siebie w miejscu tego łotra i zobaczenie ile Chrystus dla mnie zrobił.
To jest w pełni uprawnione podejście Uśmiech Uśmiech Uśmiech
Cieszę się, że zawiłe problemy interpretacyjne zostały pomyślnie rozwiązane !


- Moniczka - 25-11-2005 17:35

jswiec napisał(a):Podobnymi wyjaśnieniami Męki Pańskiej karmiono mnie obficie w dzieciństwie i w młodości - i przez to prawie nie zrobiono ze mnie ateisty. W pewnym momencie uznałem to za swoisty "szantaż emocjonalny": jak to, Pan Jezus tak się dla Ciebie męczył, a Ciebie to nie porusza ?
Ale jak mnie to mogło poruszać, skoro nie widziałem związku między tą Męką a moim własnym życiem ? I dalej spotykam osoby, które tego nie widzą...
Gorzej: uznawałem to za próbę obciążania mnie winą za tę śmierć, co wydawało mi się po prostu sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. I nie rozumiałem, dlaczego ta śmierć miałaby mnie z czegokolwiek "odkupiać"...


No i ja też nie rozumiem. Od jakiegoś czasu probuję pojąć co to znaczy że "Jezus umarł za moje grzechy" i im bardziej drążę tym mniej rozumiem... Dokładnie jak to zostało napisane w poście.


- TOMASZ32-SANCTI - 25-11-2005 17:43

Moniczka napisała:
Cytat:No i ja też nie rozumiem. Od jakiegoś czasu probuję pojąć co to znaczy że "Jezus umarł za moje grzechy" i im bardziej drążę tym mniej rozumiem... Dokładnie jak to zostało napisane w poście.

Myślę,że wiele już na ten temat zostało tu napisane, pewne kwestie zostały wyjaśnione, ja nie wiem czego tu nie możesz zrozumieć, spróbuj poczytać wcześniejsze posty. Uśmiech

Pozdrawiam


- jswiec - 25-11-2005 19:05

Moniczka napisał(a):Od jakiegoś czasu probuję pojąć co to znaczy że "Jezus umarł za moje grzechy" i im bardziej drążę tym mniej rozumiem...
Ja to rozumiem następująco:
- umarł z powodu ludzkich grzechów, z powodu "grzechu świata", który znienawidził kogoś, kto wypełnił całe Prawo i pozostał całe życie wiernym Synem swojego Ojca w niebie
- umarł, aby zbliżyć się do mnie, niczym odważny Ratownik zbliża się do na wpół żywej ofiary [jak "miłosierny Samarytanin"], człowieka wewnątrz martwego, i przynieść mi wyzwolenie - to właśnie ilustruje dla mnie ikona zstąpienia do Otchłani
- umarł po to, aby zjednoczyć się ze mną w moim upadku, śmierci, bólu i hańbie, podzielić solidarnie mój los i wyprowadzić mnie, już zjednoczonego z Nim, z moich Otchłani poprzez swoje zmartwychwstanie
- umarł po to, aby stworzyć ze swojego przebitego boku Nowego Adam [nie "żebra" jak to mylnie tłumaczy się w księdze Rodzaju!] Nową Ludzkość - z wody chrztu, krwi Eucharystii, mocą Ducha św. i dać mi udział w niej


- Annnika - 26-11-2005 12:04

Moniczko, w Pismie masz napisane: "On to grzwechem ucziniłe tego, który był bez grzechu". Człowiek nie mógł sam zgładzić grzechu, grzech był jego śmiercią. Chrystus umierając na krzyżu stał się jedno z grzechem całego świata, z grzechami poszczególnych ludzi ze swojej teraźniejszości, przeszłości i przyszłości ( Bóg jest poza czasem). Grzech został zabity wraz z ciałem Chrystusa, ale wraz z z Nim nie zmartwychwstał. W ten sposób Jezus poniósł śmierć którą ponieść powinien każdy człowiek.

Teraz dla człowieka pozostaje kwestia przyjęcia lub odrzucenia tgo daru: jeśłi ktoś idzie za Chrystusem, to przyjmuje dar Zbawienia, ale jeśli Go odrzuca - nie przyjmuje daru wolności i sam wybiera sobie śmierć związaną z odrzuceniem Boga samego.


- Anonymous - 27-11-2005 04:16

Ja cały czas dąże do świetości, ale czesto mam problemy, ponieważ szatan mnie cały czas kusi, a ja staram się bronić ile sił i oddaję się cała mojemu Panu, bo Chrysts jest moim wybawcą z cierpienia, tylko jemu mogę oddać swoją duszę. :aniol:


- jswiec - 27-11-2005 13:43

Annnika napisał(a):Grzech został zabity wraz z ciałem Chrystusa, ale wraz z z Nim nie zmartwychwstał.

No cóż powiedziałbym raczej, że na Krzyżu został uśmiercony dawny człowiek, czyli upadła, odziedzicznoa po Adamie, ludzka natura. A Chryztus zmartwychwstał jako Nowy Człowiek, obdarziony inna naturą.