Hehe nie Marku, nie ma analogii.
Jeśli idę z nogą w gipsie na Eucharystię, nie wyrabiam się czasowo i proszę Pana: "proszę, daj mi jakieś auto, bo wiesz, że nie zdążę inaczej, a idę do Ciebie" i momentalnie podjeżdża nieznajomy, proponując mi podwiezienie i oczywiście jedzie w kierunku kościoła, zabiera mnie i podwozi, tak, że zdążam na czas, to pewnie wg Ciebie PRZYPADEK.
Jeśli w tym kościele podchodzi do mnie kobieta, mówi, żebym jeszcze z nią usiadła w ławce i opowiada, że ona też miała nogę w gipsie i została przez Jezusa uzdrowiona, to pewnie dla Ciebie też przypadek. Ja wtedy wierzyłam, że Pan może uzdrawiać, ale nie sądziłam, że przy głupim skręceniu też będzie chciał ingerować. Myślałam, że uzdrowi sąsiada, koleżankę, ale na pewno nie mnie!
Jeśli jednak ja, sceptycznie bojąc się nawet oprzeć na chwilę ciała na nodze w gipsie, przez "przypadek" odkrywam, że odkąd pozwoliłam Panu działać tak, jak On chce, noga mnie nie boli (przez "przypadek", bo po prostu straciłam równowagę i odruchowo podparłam się nogą, aż się w środku skuliłam, czekając na ból, ale jego nie było!), odkrywam później, że mogę chodzić, następnego dnia zdejmuję gips i jest OK!! (a miałam i do dziś mam zdjęcia rentgenowskie i pisemną diagnozę, z zaleceniem noszenia gipsu przez 2 tygodnie), to chyba to nie jest przypadek, co?
Inne takie "przypadki"... A było ich dużo więcej, nie wszystkie sobie przypominam, było ich dziesiąt, lub set!
Idę z dwoma koleżankami na miejsce rekolekcji, było od stacji kolejowej do docelowego miejsca kilka km, szłyśmy z wielkimi plecakami, było gorąco, a my zmęczone... Autobusu nie było, nie miałyśmy jak załatwić żadnego transportu, nikt nie chciał wziąć na stopa 3 osób z wielkimi bagażami, a my rozdzielać się też nie chciałyśmy. Westchnęłam do Pana i do koleżanek tak pół żartem-pół serio, że teraz to uratowałby nas tylko pusty Volkswagen Transporter jadący prosto na Górę (gdzie było nasze miejsce docelowe) (akurat Volkswagen, bo w te samochody było wyposażone duszpasterstwo i zawsze mi się kojarzyły z transportowaniem ludzi z bagażami w większej ilości
).
Zgadniesz, co ujrzałam dosłownie za kilka minut?
Białego, pustego (nikogo, prócz kierowcy) Volkswagena Transportera, który zatrzymał się i powiedział, że jedzie właśnie na to miejsce, do którego miałyśmy trafić.
Inna rzecz, która mi się przypomniała...
Stałam z przyjaciółką w wielkiej kolejce przed rekolekcjami w odległym mieście, stałyśmy, żeby otrzymać "zakwaterowanie" na nocleg w jednej z 2 szkół. Nie było jednak pewne to, czy dostaniemy się razem do tej samej szkoły i czy w ogóle dostaniemy jakikolwiek nocleg.
Poprosiłam Pana, żeby ktoś nam zaproponował nocleg w domu, żebyśmy nie zostały pod gołym niebem, jeśli nie dostaniemy miejsc w szkole, zażartowałam sobie, że najlepiej niech to będzie starsza samotna pani, której dzieci nie mieszkają już z nią, żebyśmy nie narobiły jej za dużo kłopotu. Znowu pół żartem, pół serio.
Do dziś przechowuję w telefonie nr Pani Zeni, która podeszła do nas, proponując nam nocleg w swoim mieszkaniu, bo syn wyjechał i ma wolne miejsce noclegowe
Ostatecznie dostałyśmy miejsca w szkole i nie chcąc robić kłopotu, nie skorzystałyśmy z jej propozycji.
Podałam kilka sytuacji. Możesz skwitować, że to wszystko, wszyściutko przypadki. Okej. Pewnie gdybyś widział pięćdziesiątą, setną taką sytuację w moim życiu, zmieniłbyś zdanie. Niektóre z nich są bardzo, bardzo osobiste, niektórych nie pamiętam, o innych mogłabym pisać wiele.
Ciekawa jestem, co o tym mogliby powiedzieć psychologowie, czy neurolodzy, na których się powołałeś. Mam koleżankę - psychologa. Bardzo wierząca, jakoś nigdy nie negowała tego, co obie wyznajemy. Więc twoja teoria o 'każdym psychologu' niestety upada
[ Dodano: Nie 25 Sty, 2009 23:50 ]
Cytat:- obłuda duchownych (jak ktoś ma mi mówić jak żyć jak sam podjezdża autem za 100tys złotych i na oświetlenie jego domu potrzeba tyle energii co na pół osiedla)
- RM i o. Rydzyk - to oceni historia ale kiedyś będzie porównywany do dyktatorów jak za czasów IIWŚ a w książkach z historii będą pokazywać go jako idealny przykład biznesmena
Marku, jesteś bardzo młody, prawda?
Przepraszam, to nie jest zarzut, ale... Jeśli porównujesz o. Rydzyka do A. Hitlera, to niewiele znasz historii.
Nie mówię, że ja znam wiele, bo sama mam w tej dziedzinie wiedzy spore luki... Ale tyle wiem, żeby nie stawiać analogii między dyktatorami, a zakonnikiem, obojętne, jaki by on nie był (nie bronię go, bo nie znam, ale jednocześnie wiem, jaką nagonkę nakręcają media. proponuję, żeby każdy opierał swoje opinie na autentycznych wypowiedziach człowieka, a nie na komentarzach gazet i innych mediów).
Co do obłudy duchownych... Dlaczego generalizujesz?
Znam księży, którzy jeżdżą autami nie wartymi więcej, niż kilka, max. kilkanaście tysięcy, którzy ostatnie swoje pieniądze rozdają na dofinansowanie wyjazdu dla dzieciaków, czy na biednych, których nie stać na zupę.
Znam kapłanów, którzy służą całym sobą, nie patrząc na wygodę.
Przykro mi, że Twój proboszcz daje zły przykład. Nie znaczy to jednak, że winien jest temu Pan Bóg. To absurdalny wniosek.
[ Dodano: Nie 25 Sty, 2009 23:58 ]
Cytat:Moim zdaniem samo słowo 'wiara' jest nienaturalne. Człowiek i zwierzeta to naturalne organizmy, które uczą się, doświadczają. Nie ma 'wiary' że ogień parzy, sam się przekonam, doświadczalnie. Uczę się, poznaję. Albo uczą mnie rodzice, bo sami się poparzyli, a nie dlatego, że od 40 pokoleń ktoś im tak mówił.
A to jest kompletna bzdura
Nie tylko homo sapiens sapiens "wymyśla sobie religię".
Już u homo sapiens (nie pamiętam, czy wcześniej też), jak również u współczesnych im neandertalczyków występowały objawy religijności. Chowano zmarłych, odprawiano rytuały.
Biologicznie naturalna religijność człowieka jest to odpowiedź na strach, wywołany pojawiającą się świadomością śmierci.
Nie trafiłeś więc z twoją opinią, zakładającą nienaturalność wiary. Przeciwnie, człowiek jest z natury istotą religijną.
To, że pierwsze objawy religijności kształtowały się również na drodze ewolucji nie oznacza absolutnie, że nie jest to dzieło Boże. Owszem, jest
Przecież Pan Bóg posługuje się biologią, to Jego narzędzie
Bardzo wdzięczne zresztą.