Nie Bozy_Wariacie, rozmowa była luźna, brało w niej udział kilka osób i nic o żadnych osobistych uwarunkowaniach, czy preferencjach nie było.
Bez urazy, ale to, że "nie słyszałaś, żeby..." to jeszcze nie znaczy, że tak nie jest.
Po raz kolejny już na tym forum przytoczę:
ks. Gabrielle Amorth, Wyznania egzorcysty" napisał(a):Działa w Stanach Zjednoczonych, rozszerzone później
na skalę międzynarodową, stowarzyszenie WICCA (w tłumaczeniu: Stowarzyszenie Czarowników i Spiskowców).
Ma ono wielu członków, posiada trzy wytwórnie płytowe, a każda płyta pochodząca z tych wytwórni ma za cel przyczyniać się do demoralizacji i dezorganizacji wewnętrznej psychiki ludzi młodych. Czlonkowie WICCA praktykują satanizm i sami poświęcają się szatanowi.
Każda ze wspomnianych płyt opisuje dokładnie stany
duszy, które odpowiadają uczniom szatana, i zaprasza słuchaczy do oddawania mu chwały, sławy, czci.
Sławna grupa, Rolling Stones, mająca zwolenników na całym świecie, także należy do sekty satanistów z rejonu San Diego.
Muzycy tej grupy rozpowszechniają w wielu piosenkach te same idee co wykonawcy z kręgów WICCA, ponieważ są osobami praktykującymi kult szatana.
Bardzo znana jest również inna organizacja Carry Funkell, która produkuje podobny typ muzyki. Wszystkie te stowarzyszenia i organizacje stawiają sobie przede wszystkim za cel popularyzowanie nagrań mających prowadzić młodych do satanizmu, czyli do kultu szatana.
Nagrania poświęcone szatanowi opierają się na czterech zasadach:
1. Mają specyficzny rytm, nazywany beat, który skłania do naśladowania ruchów charakterystycznych dla stosunków seksualnych. Nagle słuchacze czują się wciągnięci w pewien rodzaj szaleństwa. To dlatego zanotowano wiele przypadków historii spowodowanych przez ciągłe słuchanie takich nagrań. Jest to rezultat podrażniania instynktu seksualnego przy pomocy beat, o którym mówiliśmy.
2. W kompozycjach muzycznych używana jest określona intensywność dźwięku, wybrana z rozmysłem dla osiągnięcia siły 7 dB, przewyższających tolerancję systemu nerwowego. Wszystko jest dokładnie zaplanowane: kiedy - ktoś poddaje się tej muzyce przez pewien czas, narasta
w nim pewien typ depresji, buntu, agresji. Nie zdając sobie z tego w pełni sprawy, słuchacz dochodzi do stwierdzenia: "Tak naprawdę, to ja nie zrobiłem nic złego: słuchałem tylko muzyki przez cały wieczór" (w ten sposób myśli również wielu rodziców i wychowawców, zupełnie niedoświadczonych na tym polu). Jest to natomiast przewidziana i dobrze zaplanowana metoda do osiągnięcia konkretnego rezultatu: doprowadzenia słuchaczy do stanu zamieszania i nieporządku, który popycha ich do szukania realizacji - beat, czyli rytmu, którego słuchali przez cały wieczór.
W ten właśnie sposób dochodzi się również do rekrutacji nowych adeptów satanizmu, a jest to końcowy cel, jaki stawiają sobie autorzy wspomnianych kompozycji.
3. Trzecią regułą jest przekazanie sygnału podprogowego. Chodzi o przekazanie sygnału bardzo wysokiego, nie dającego się usłyszeć, sygnału naddźwiękowego, który działa na podświadomość. Jest to dźwięk ogłuszający, - rzędu okolo 3000 kilocykli na sekundę, którego nie można przechwycić własnymi uszami, właśnie dlatego, że jest ponad dźwiękowy. Wyzwala on w mózgu pewną substancję, której efekt działania jest dokładnie taki sam jak narkotyków. Słuchacz otrzymuje narkotyk naturalny, wyprodukowany przez mózg w następstwie tych bodźców, które zostały przekazane, nie zdających sobie z tego sprawy. W pewnym momencie czujemy się dziwnie. Ten osobliwy stan prowadzi człowieka do poszukiwania prawdziwego narkotyku lub do brania wyższych dawek, jeśli już ktoś jest uzależniony.
4. Istnieje również czwarty element: rytualna konsekracja każdej płyty w czasie czarnej mszy. Zanim płyta zostanie wprowadzona na rynek, zostaje poświęcona szatanowi poprzez szczególny rytuał, który jest prawdziwą formą czarnej mszy.
Jeśli parę razy zadaliście sobie trud przeanalizowania
słów niektórych piosenek (słów, które czasami są ukryte i dadzą się uchwycić jedynie przy słuchaniu płyty do tyłu, w kierunku odwrotnym), zorientowaliście się, że główne tematy są zawsze takie same: bunt przeciwko rodzicom, przeciwko społeczeństwu, przeciw temu wszystkiemu, co istnieje. Do tego dochodzi wyzwolenie wszystkich instynktów seksualnych, możliwość stworzenia państwa anarchicznego, aby doprowadzić do powszechnego zwycięstwa szatana. Istnieją również hymny bezpośrednio poświęcone szatanowi. Wystarczy wziąć na przykład piosenkę „Hair”, aby znaleźć w niej cztery części poświęcone kultowi szatana.
Po tym, co powiedzieliśmy, kto ośmieliłby się zanegować niebezpieczeństwo wpływu Złego, który ma wielu wspólników na drodze buntu i nienawisci? Czytamy w Księdze Apokalipsy: "I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpoczął walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwa Jezusa" (Ap 12,17).
Jeśli weźmiesz jakąkolwiek piosenkę i będzie pod każdym względem w porządku, to słuchaj bezpiecznie i na zdrowie. Tylko pytanie, jak sprawdzisz beat, częstotliwość i natężenie dźwięku, przekaz podprogowy i intencje autora... Jeśli są co do metalu chrześcijańskiego wątpliwości (a są), to warto się zapytać siebie samego, czy słuchanie go jest mi potrzebne do życia... Jeśli jest, to coś jest nie tak. A jeśli nie - to czy nie warto z niego zrezygnować, jeśli nie dla własnego bezpieczeństwa, to po to, żeby nie gorszyć słabszych? Czy muzyka chrześcijańska nie obejdzie się bez mocnych, agresywnych utworów? Kiedy ktoś growluje słowo 'pokój', odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z osobą mającą rozdwojenie jaźni.
Cytat:Przytoczony przez Ciebie przykład muzyki techno nie jest odpowiedni. Ponieważ muzyka techno to, co innego niż rock. Za imprezami techno-party stoją sataniści i ta muzyka ma rzeczywiście za cel wprowadzić w trans. (Tę informację zaczerpnęłam ze świadectwa chłopaka, który brał udział w organizowaniu tych imprez i został z tego uwolniony).
No i właśnie tak samo, jak jest z techno, jest z metalem. Ten chłopak, a raczej mężczyzna, o którym piszesz, to właśnie Leszek Dokowicz, którego świadectwo wkleiłam wyżej.
Cytat:Jak już pisałam nie widzę nic złego w słuchaniu rocka chrześcijańskiego.
Przemówiło do Ciebie świadectwo Leszka, a gdybym ja napisała: Nie widzę nic złego w słuchaniu techno ze słowami "Jezus jest Panem"? Napisałabyś, że każde techno jest szkodliwe, prawda? A co w techno jest szkodliwe?
Czyż nie 1) linia melodyczna; 2) rytm (beat); 3) częstotliwość (beat); 4) intencje autora (satanistyczne obrzędy)? Jeśli szkodliwy jest w techno tekst, to jest to naprawdę marginalna część utworów, bo zdecydowana większość z nich tekstu nie ma wcale, albo zredukowany do minimum.
Czemu więc dopuszczasz szkodliwość poszczególnych "składowych" w muzyce techno, a nie dopuszczasz dokładnie tego samego w metalu i rocku?
Dlatego, że Leszek mówi bardziej wiarygodnie?
Nie umiem tak ładnie mówić i Bogu dzięki nie mam takiego doświadczenia :mrgreen:
Cytat:Jak w takim razie wytłumaczysz, że ludzie na koncertach 2 Tm 2,3 padali na kolana i oddawali życie Jezusowi? Przecież to się działo w czasie słuchania muzyki rockowej.
Na pewnych rekolekcjach pewien ksiądz ustosunkował się do tego w taki sposób:
Czy wyznanie wiary uczynione w transie jest ważne i dobre? Czy uczynione pod wpływem emocji jest ważne i dobre?
Czy jeżeli na imprezie techno, kiedy uczestnicy są w transie, zamiast innych słów, które często prowadzący podają tłumowi do powtarzania w ramach "zabawy", zachęcano by do skandowania "Jezus jest Panem", byłoby to dobre? Wyobraź sobie osoby, które po całkowitym wyłączeniu muzyki, laserów i innych, oraz zapaleniu świateł, w ciszy i świetle "tańczą" jeszcze kilka minut (a takie eksperymenty były robione i ludzie znajdujący się w transie nie orientowali się, że impreza się skończyła), zupełnie nieświadomie krzyczą "Jezus jest Panem". Równie dobrze mogliby skandować "kocham coca-colę", albo "konstantynopolitańczykowianeczka". Czy takie wyznanie wiary jest ważne i świadome, czy może raczej jest parodią wyznania wiary? Komu zależy na parodiowaniu wyznania wiary?
To z myśli podsuniętej przez rekolekcjonistę, to może troszkę drastyczny przykład, ale warty do przemyślenia. Często natomiast i bez transu działa psychologia tłumu, gdzie ludzie rzeczywiście padają na kolana, tylko szkoda, że nie w konfesjonale.
Zazwyczaj (nie twierdzę, że zawsze) na koncercie się kończy, reszty życia na kolanach nie spędzają.