Cytat: Istnieje pewien jeden Kościół. Kościół Boży, skupiający ludzi, którzy chcą żyć tym, co powiedział Jezus, danymi przez Niego wskazówkami, prawami i napomnieniami. Kościół, którego "fundatorem" był św Piotr - dlatego, gdyż on, Skała, zaczął głosić Słowo Jezusa. Nie ma w nim hierarchii, dogmatów, siedzib, i innych, czysto ZIEMSKICH drobiazgów. Nie ma aktu przystąpienia do tego Kościoła - jest w nim każdy, kto swoim życiem, sercem, całymi siłami, jakie w sobie ma, stara się naśladować Jezusa.
Ciekawa teoria, tylko kompletnie nieprawdziwa. Jeśli chcesz zbadać historię, same źródła Kościoła Chrystusowego, to sięgnij do dostępnych ci źródeł historycznych, m.in. Ewangelii. Trzymając się logiki: jeśli grupa ludzi, o której piszesz, rzeczywiście CHCE przestrzegać nauczania Jezusa, to nie może nie zauważyć, że już sam Jezus ustanawia hierarchię, ustanawiając najpierw Piotra, dając jemu władzę i klucze, potem rozszerzając władzę na 12 Apostołów, posyłając również 72 uczniów, a potem pociągając za sobą wielkie tłumy... Również Dzieje Apostolskie doskonale pokazują nam, jak Kościół się rozrastał, jak przybywało uczniów, a jednocześnie każdy miał swoje posługi i zadania, bardzo hierarchicznie ustrukturyzowane. Same Dzieje mówią np. o... diakonii charytatywnej, czyli 7 mężach dobrej sławy, którzy w pierwotnym Kościele zajmowali się rozdzielaniem jałmużny wdowom i opieką nad nimi, podobnie zresztą w 1 Kor (szczeg. rozdz. 12) św. Paweł podaje pewną hierarchię (patrz w. 28).
W Dziejach możemy również zauważyć, kto przewodził pierwotnym Kościołem. Kto przemawiał przy uzupełnianiu grona Dwunastu, kto przemawiał przy Zesłaniu Ducha Świętego... Św. Łukasz wręcz mówi, że nawracający się Żydzi pytali o to, co mają czynić "Piotra i pozostałych Apostołów". Nie po prostu Apostołów, ale Piotra - i resztę.
Podobnie w Ga 1,18 widzimy, że św. Paweł już po swoim nawróceniu uznał za konieczne przyjście z wizytą, zapoznanie się z Kefasem.
Zwróć również uwagę na to, czy rzeczywiście to Piotr pierwszy głosił Słowo... Czy nie było z nim Jedenastu pozostałych? Czy nie było potem także siedemdziesięciu dwóch?Czy to on był tym najmocniejszym, żeby został mianowany na jakiegoś "fundatora", czy zdobył największe zasługi... Podczas, kiedy Jan stał pod krzyżem, Piotr zaparł się Jezusa i uciekł, a jednak kiedy przyszło wejść do grobu, Jan - choć dobiegł pierwszy - zatrzymał się i zaczekał na Piotra, pozwalając mu wejść pierwszemu. Czyż to przypadek, że Jan - uczeń umiłowany, ale też gorąco miłujący Pana - powstrzymał się przed wbiegnięciem do grobu swojego Rabbiego? Że oddał pierwszeństwo komu innemu?
Czy Piotr rzeczywiście po ludzku rzecz biorąc działał najprężniej? Później - z Bożą łaską - pewnie tak, ale przecież Jezus wybrał go, kiedy najmniej przypominał SKAŁĘ... Jeszcze długo potem był tak słaby, że zaparł się swojego Mistrza, jeszcze nie rozumiał sensu Jego cierpienia, jeszcze myślał, że zna lepszy plan dla Niego, że "nie przyjdzie to na Niego"... Prymat to łaska dana przez Pana Piotrowi. To nie naturalnie wyróżniające się przywództwo, choć i jego później nie zabrakło, dzięki udzielonym przez Pana charyzmatom, odpowiednim do pełnionej posługi.
Również mylisz się, co do siedzib, sposobu przystępowania, itp... Oczywiście, sposób przystępowania był bardzo prosty: trzeba było uwierzyć w Pana Jezusa i przyjąć Chrzest. I na to znajdziesz w NT mnóstwo dowodów. Czyż Apostołowie nie spotykali się w sali na górze w wieczerniku? Czy "stolicą" Kościoła pierwotnie nie była Jerozolima? Czy nie modlili się również w Świątyni?
Cytat:Kościoł, w którym faktycznie to MIŁOŚĆ jest najwyższym Prawem, a wszelkie inne wskazówki są Jej podrzędne. Kościół, w którym żadne prawo, przykazanie i zalecenie nie ma sensu, jeśli nie rozumie się go w kontekście Miłości. Kościół, którego członkowie, gdy chcą wiedzieć, czy jakiś czyn jest grzechem, nie wertują Biblii, by z krzykiem "eureka!" zacytować stronę X, wers Y ustęp Z, a którzy zamiast tego zadają sobie pytanie: "Czy czyniąc to, wyrażam miłość do swojego bliźniego?"
Słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary.
Ewangelia niczego innego nie mówi :-)
I dokładnie tego pragnę, będac w Kościele
I doświadczam tego, choć jeszcze nie w takiej pełni, jak bym chciała, i jak wielu chrześcijan by chciało. Mają nas rozpoznawać po miłości, miłości wielkiej i zadziwiającej, miłości, która powoduje zachwyt: "Oni tak się kochają! Skąd oni to mają? Ich Bóg musi być wielki, skoro daje im tak wielką miłość!" Do tego w Kościele dążymy.
Nie wiem, czy poza Kościołem doświadczyłam kiedykolwiek prawdziwej, bezinteresownej miłości bliźniego. W Kościele - wielokrotnie. Często miłości pełnej służby i poświęcenia.
A Ty? Gdzie oprócz Kościoła dostrzegasz miłość, jakiej tęsknotę wyraża Twój post?
Cytat:jakie można przedstawić dowody historyczne, że to akurat Kościoł Katolicki jest BEZPOŚREDNIM kontynuatorem nauk Jezusa? Że to ta jedna spośród setek ówcześnie istniejących sekt, jest tą, w ktorej działał święty Piotr, a właśnie te setki innych się odłączyły?
Nie jestem historykiem, ale pewnie na podstawie nieprzerwanej sukcesji apostolskiej od czasów pierwszych Apostołów. Ponieważ - jak pisałam - historykiem nie jestem, mogę tylko podać przykład, który wg mojej oceny jest przekonywający:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Poczet_papie%C5%BCy