Cytat:Nie wiem dlaczego na siłę upierasz się przy tym że piszę o zadawaniu Bogu krzywdy fizycznej
.
Wcale się nie upieram i nic podobnego nie twierdziłem. To ty tak odbierasz. Przecież wyraźnie pisałem, że Boga nie można skrzywdzić
mentalnie, psychicznie, odebrać Mu chwały itp. Na żadnej płaszczyźnie.
(30-08-2012 20:57 )Scott napisał(a): Bo są ateiści itp którzy chcą po prostu słuchać o wierze. Bo mają taki głód, znam wiele takich osób w tym np jedną bez chrztu.
Pewnie że są, ale właśnie gadaniem o karze, grzechu, straszeniem piekłem, nie osiągniesz z reguły zamierzonego celu. Wręcz odwrotnie.
Oni chcą słuchać o tym czego im brakuje. Chcą słuchać, bo pragną wyrwać się właśnie z takich stanów. Szukają Dobrej Nowiny. A straszenie ich piekłem nie jest żadną ani Dobrą ani Nowiną. Szukają czegoś NOWEGO. A czymś nowym dla nich własnie będzie bezwarunkowa Miłość i przebaczenie. A tak naprawdę oczekują cudu wobec włąsnego życia. Ograniczenia religijne nie są żadnym cudem, żadnym znakiem. Jest nim natomiast cud moralny, jaki mogą zaobserwować w Kościele. Jeśli mogą. Dlatego istotne jest świadectwo małych wspólnot, gdzie jeden dla drugiego jest Chrystusem. By patrząc na nich widzieli żywego Chrystusa- Popatrzcie, jak oni się kochają - ta sentencja nawróciła starożytny Rzym. Bo chrześcijanie byli wielkim znakiem zapytania: Czemu oni tak sie kochają, czemu są gotowi na śmierć i męczeństwo itd. I ich uszy wtedy stają sie otwarte na Dobrą Nowinę. A jaka jest ta Dobra Nowina? - No własnie to co pisałem: że każdy człowiek żyje w lęku przed śmiercią, i że jest ktoś kto pokonał tego potwora, smoka - śmierć i że ten ktoś kocha człowieka do tego stopnia, że ofiarowuje mu życie na wieki. Do tego stopnia, że będąc Bogiem stał się człowiekiem i przybrał postać sługi, postać człowieka, przyjął na siebie karę należną człowiekowi, za wszystkie jego zbrodnie. Z miłosci do tego zbrodniarza stał sie jak on, z jego problemami i rozterkami i pozwolił sie zabić, aby ci co Go zabijają mieli życie wieczne.
Bo Jezus jest posłany przez Boga, by przynieść ulgę w cierpieniu, by pokonać to wszystko co niszczy człowieka, by zerwać kajdany i dać wolność, by nas wyprowadzić z niewoli egipskiej, by pokonać faraona, który nas gnębi. Bo jest też ktoś, komu zależy byśmy cierpieli. Który zsyła choroby na nasze ciało i psychikę. Człowiek jest w takim własnie stanie - o tym własnie mówi 1 rozdział Genezis.
I Jezus przychodzi by nas od tych chorób, zniewoleń uwolnić, od konsekwencji uwierzenia w katechezę demona o której jak wspomniałem mówi 1 Rdz. Że Bóg nie kocha człowieka i chce jego ograniczeń. To jest nieprawdą i świadczy o tym właśnie Jezus Chrystus który przychodzi i udawadnia odwrotnośc tego co wsącza nam ojciec kłamstwa. Swoim zyciem pokazuje prawdziwe intencje Boga wobec nas. Swoim zyciem, ale przede wszystkim przyjęciem cierpienia i śmierci, za nas. Ale to jeszcze nic. On pokonuje smierć, zmartwychwstaje dając nam życie wieczne, otwierając nam Niebo, utracony Raj. I niczego nie żąda w zamian. Robi to całkowicie bez żadnej zapłaty z naszej strony. Niczego nie chce w zamian. W dodatku daje nam swojego Ducha Świętego, byśmy mogli być jak On. Byśmy mieli siłę pełnić czyny życia wiecznego. Zawiera z nami Nowe Przymierze, To przymierze, które nam proponuje jest całkowicie jednostronne. To on bierze na siebie jego realizację. Od drugiej strony owego przymierza (człowieka) pragnie tylko jednego - zaufania. Co znaczy zaufanie? Po prostu - uwierzyć i pozwolić sie ochrzcić. Resztę już On sam w nas zrobi mocą Ducha. A gdzie mozna doświadczyć tej Miłości, tego wszystkiego? W Kosciele. Mozna tam pójść i obnazyć się w owej sadzawce chrzcielnej jakim jest pewien sakrament. Sakrament czyli widzialny znak obecności niewidzialnego Chrystusa. Sakrament pojednania z Bogiem i z drugim człowiekiem. Nic wiecej. I taka jest własnie ta Dobra Nowina, którą ów ateista gotów przyjąć, jesli widzi ów cud moralny, do którego tęskni. Jeśli widzi konsekwencje przyjęcia owej Nowiny w tobie, w twojej wspólnocie w Kosciele. Jesli jej nie zobaczy, to całe nasze gadania bedą tylko fikcją i moralizmem, którego on (ów ateista) nie trawi.