Cytat:Oczywiście zawsze można być grzeczniejszym. Niemniej jednak swoboda wypowiedzi jest dla mnie elementarnym prawem kościelnym, podobnie jak zasada, że to sumienie jest ostateczną racją i nim mam się kierować przede wszystkim".
[...]
"Kazano mi się poprawić, nie określając dokładnie, o co chodzi. Nie czuję, żebym miał się z czego "poprawić". Wręcz przeciwnie, pewne kwestie widzę coraz ostrzej. W moim odczuciu w Kościele za dużo dzieje się spraw, których się nie uzasadnia, podejmuje się decyzje, nagradza czy karze, ale "po cichu". Z chwilą, gdy takie postępowanie mnie dotknęło, zdałem sobie sprawę, że nie jestem jedyny, że takie działania są wręcz regułą i to właśnie wydaje mi się chore. Poza tym nie czuję, żeby było grzeszne to, co powiedziałem. Moja decyzja o odejściu oznacza więc, że po prostu 'w te klocki nie zamierzam się bawić'".
Niestety,nikt widocznie przedtem ks. Obirkowi nie powiedział, że trwanie w Kościele jest nieuchronnie związane po jakimś czasie z doświadczeniem cierpienia, niezrozumienia, a nawet odrzucenia. To właśnie miał na myśli św. Franciszek tłumacząc swoim współbraciom na czym polega "radość doskonała"...
Trwanie w Kościele, to niekiedy wręcz odrzucenie idei "samorealizacji" i "spełnienia się w wolności", jest to często wolność dźwigania krzyża, a jedynym tego motywem jest miłość.
Nawet jeśli, w jego opinii, rzeczywiście JPII był nędznym proboszczem świata, a Polacy otaczali go godną przygany bałwochwalczą czcią, to miłość nie dobiera aż tak pogardliwych słów. Tu jest cały problem. Potrzeba trochę szacunku nawet dla przeciwnika, a inwektywami się go nie przekona.
Ma się wrażenie, że ks. Obirek wprost nienawidzi tego papieża i w tym wcale nie jest odosobniony - bo w końcu dla czytelników belgijskiego "Le Soir" taka opinia jest oczywista. Tam przecież od lat tłumaczy się wszystkim, że polski papież to jedno wielkie nieporozumienie, a do dobrego tonu należy żartowanie sobie z JPII nawet na wykładach teologii w renomowanych uczelniach katolickich [w razie wątpliwości dołączę fragment pewnego wykładu po francusku]. Tak więc ta jego "kontestacja" to z punktu widzenia Belgii czysty konformizm. Dużo większą odwagą byłoby już, w warunkach tamtego wywiadu, bezwarunkowe podpisanie się pod jakąś papieską tezą...
No a tak ks. Obirek zbiera swoje zabawki i wynosi się, bo na tym podwórku już nie pozwalają mu się bawić tak jak on chce i niewiele go obchodzi, że ta jego zabawa krzywdzi innych współbawiących się, albo że wspólnie z nim nie potrafią się już bawić, że to ich nie bawi itp.
No to dobrze: wypada życzyć miłej zabawy na innym podwórku ! Ale czy to ma jeszcze coś wspólnego z chrześcijaństwem ?
[ Dodano: Czw 10 Lis, 2005 16:04 ]
semper_malus napisał(a):Bóg nie jest tożsamy z kościołem.
Jeśli Kościół jest Ciałem Chrystusa, a Chrystus jest Bogiem, to jednak zachodzi tu bardzo ścisły związek, bliski utożsamieniu...
semper_malus napisał(a):kościół wykoprzystuje autorytet Boga po to by móc ścislej kontrolować i owieczki i niesfornych pasterzy.
Taka była teza Lutra. I jeszcze dodał: po to, aby ukryć przed wiernymi fakt, że do zbawienia nie jest on nikomu potrzebny, bo wystarcza przecież indywidualny akt wiary. I po to, aby z przywłaszczonego pośrednictwa w zbawianiu czerpać ogromne profity materialne.
To już przerabialiśmy. Widzimy zwłaszcza na przykładzie JPII ile się w życiu "nachapał" :mrgreen: ;P :^o
semper_malus napisał(a):Ja np. nie widzę nic dobrego w tym, że o.Pio pogodził sie pokornie z ignorancją przełożonych. To, że ktoś stoi wyżej w hierarchi wcale nie oznacza, że jest mądrzejszy- nikomu rozumku nie przybyło od tego że zasiadł na wygodnym krześle.
Oczywiście. Ale Duch św. działa w Kościele pomimo grzechu w jego członkach i strukturach. Po jakimś czasie osobista świętość zawsze bierze górę, nawet jeśli ceną jest przyjęcie krzyża.
Jeśli się w to nie wierzy - to wtedy każdy sam dla siebie jest papieżem.
semper_malus napisał(a):Te zasłanianie się Bogiem i próba uszczknięcia jego majestatu do spraw czysto ziemskich i to przyziemnych jak próba uzyskania bezwzględnego posłuszeństwa owieczki wydaję mi się czymś obrzydliwym. Płaskim, trywialnym. Chodzi o pospolitą władzę nad człowiekiem, cenzurę- wynik rozgrywek interpersonalnych
Posłuszeństwo - to słuchanie Boga. Protestanci uważają często, że Bóg przemawia jedynie przez Pismo i że tylko Biblii należy się posłuszeństwo [cokolwiek by to nie miało znaczyć]. A my uważamy, że Bóg przemawia także przez innych ludzi, a zwłaszcza tych, którym powierzono w Kościele funkcje nauczania.
semper_malus napisał(a):nie jest ważne czy cztynisz źle, czy dobrze - ważne jest posłuszeńtwo- mierni, ale wierni nie?
Jeśli nie ma zgody na posłuszeństwo, to nie ma też wspólnego działania. Jeśli ktoś zapisuje się do takiej organizacji jak jezuici, to musi być w zgodzie z jej celami, nieprawdaż ? - na przykład bezwarunkowe posłuszeństwo papieżowi...
Inaczej wszystko się wali. Mickiwicz znapisał kiedyś całkiem sensownie:
Jednej rady jednamu trzeba przedsięwzięciu
Lepszy jeden wódz głupi, niż mądrych dziesięciu
semper_malus napisał(a):Po ponad 1000 lat wiekszośc katolików nie wie w co wierzy- nie zna dogmatów, a kościół zadawala się zewnętrznymi i płytkimi oznakami religijności, o chodzi do kościoła - dobrze, klaszcze na przmówieniach papieża,- dobrze, międli cos na spowiedzi- dobrze; a i daje na tacę najważniejsze.
No dobrze, a czy protestanci są tu "statystycznie" lepsi ? Znasz wielu takich, którzy przeczytali całą "Apologię konfesji augsburskiej" ? Albo wiedzą, co w sprawie usprawiedliwienia głosi Katechizm heidelberski ?
No a w sprawie tacy, to już nas zupełnie przerośli ze swoimi dzisięcinami, niekiedy bardzo rygorystycznie egzekwowanymi...
semper_malus napisał(a):Na prawdę monopolu nikt nie ma. Nikt
Owszem, Kościół też nie ma, bo ta prawda odsłania się przed nim stopniowo. Nie znaczy to jednak, że wszystko jest względne i z dnia na dzień można unieważnić to, co już ustalono do tej pory. Ponieważ prawdy te mają ścisły związek z naturą i powołaniem samego człowieka, nie są jedynie tworem ludzkiej fantazji.
Z dnia na dzień można sobie siąść za biurkiem, ułożyć artykuły swojej własnej wiary i sprytnym marketingiem znaleźć dla niej miliony wyznawców. Dopiero dużo później okaże się, co okaże się trwałe, ponieważ jest zgodne z naturą i powołaniem człowieka, a co było tylko mamieniem i rozpadnie się w niebyt.