Czasem mam różne dylematy moralne w związku z przekonaniami religijnymi i jednoczesnymi niedomaganiami w kwestii przestrzegania Prawa.
Jak to jest z grzechem zgorszenia? Jako chrześcijanie winniśmy dawać innym przykład swoim postępowaniem, by dla ludzi niewierzących nie stać się właśnie powodem zgorszenia. Na przykład muszę ukrywać się z paleniem papierosów, bo jak spotka mnie ktoś znajomy, kto przyczepił mi etykietkę "świętej" to szok przeżywa. Jak mój kolega-sąsiad, który podobno omal nie wyleciał z balkonu, jak zobaczył właśnie, że palę papierosy.
Niedawno miałam taką sytuację na jednym forum (z którego de facto mnie wyrzucono
), że ludzie wrogo nastawieni do Kościoła się ze mną kłócili i w pewnym momencie tak mnie wkurzyli, że wysłałam im niezłą wiązankę :roll: . No i komentarze były - nie powiem... I co, mam teraz się spowiadać z tego, że ludzie utwierdzili sie w przekonaniu, że katolicy to tylko udają takich "świętych"? (pytam, bo jutro może pójdę do spowiedzi). Czy nam, katolikom, nie wolno już popełniać błędów, reagować i zachowywać się...jak ludzie po prostu?