Co do spania po stodołach to ja też miałam super przygodę
Poszłyśmy w siódemkę (moje koleżanki i ja) spać do stodoły... No i sobie myślimy: ok, ważne, że dach nad głową...
Poszliśmy do tej stodoły, rozgościliśmy się :mrgreen: i było ok, bo przyjęło nas jakieś starsze małżeństwo. Nagle patrzymy a w drzwiach stodoły stoi koleś (około 40 lat) w obcisłych ciuchach... No to pierwsza myśl jaka nam przyszła do głowy to: co jest grane w ogóle... Ale po chwili owy pan sobie poszedł...
Ja wyszłam na dwór,bo mi się nudziło i zajęłam się psami... Magle patrze ten koleś idzie... I wyjechał do mnie takim tekstem "ten pies ma dzisiaj większe wzięcie ode mnie"... W tym momencie zapaliła mi się czerwona lampka... Powiedziałam to reszcie, odwalił jeszcze parę takich dość nieprzyjemnych sytuacji...
Zaczęłyśmy myśleć, co by tu zrobić żeby na drugi dzień wyjść bezpiecznie z tej stodoły... No dobra nic nam nie przychodzi do głowy... Dzwonimy do ojca... Opowiedzieliśmy mu całą sytuacje i w ogóle to on do nas, że pogadamy o tym po apelu... No to my ok spoko jakoś do tego czasu przeżyjemy...
Wieczorem (jakoś po 22) dwóch ojców i jeden brat przyszli do nas odmawiać kompletę... Jesteśmy w połowie komplety, a ten koleś wchodzi i bezczelnie pyta czy nie przeszkadza... Ja się spojrzałam na ojca, ojciec na mnie i zauważyłam, że jemu też coś nie grało... Skończyliśmy odmawiać tą kompletę... Ojcowie poszli do siebie.
Zrobiło się dość ciemnooo... My całe wystraszone siedzimy w tej stodole... No nic dzwonimy do ojca co mamy zrobić... Zadzwoniliśmy, a ojciec do nas, że podjadą samochodem dwaj porządkowi i brat, a my mamy gospodarzom ściemnić, że to klerycy, którzy do nas dojechali i nie mają gdzie spać
Akcja niesamowita
Takim sposobem spaliśmy z dwoma "klerykami" i bratem zakonnym