Ja też noszę. Jest dla mnie formą dawania świadectwa, oraz narzędziem pomocnym przy modlitwie
Swego czasu nosiłam w szkole na szyi krzyż Taw, ale nie był on niestety uważany za symbol przyznawania się do Jezusa. Ot, mieliśmy katechetę - franciszkanina, 3/4 szkoły nosiło 'kawałek drewna' na karku. Kiedy przyszłam do szkoły w obrączce różańcowej, wywołało to więcej szumu, niż myślałam. Tak naprawdę była ona większym świadectwem wiary, niż krzyż - no bo krzyżyk każdy nosi, u nas krzyż Taw każdy traktował jako wisiorek, ale różaniec? Przecież na tym się ludzie modlą, ojej, to ona się musi modlić! I przyznaje się do tego?
Taki był tok rozumowania moich dalszych znajomych.
U jednej koleżanki obecność obrączki wywołała nawet salwę śmiechu z politowaniem. Nie powiem, nie było mi wtedy komfortowo. Było mi źle, przykro, do tego bałam się, nie czułam się gotowa do wyraźnego świadczenia o Jezusie, a jednoczęsnie wiedziałam, że jestem do tego wezwana, że nie mogę stchórzyć. To była jedna z solidniejszych lekcji.
Adrianie! Pamiętaj, że nie jesteś sam. To Duch Święty, którego otrzymałeś w sakramencie Chrztu Św. i który rozpalił w Tobie swoje dary podczas bierzmowania, jest z Tobą! On Cię o wszystkim pouczy. Kiedy jest Ci ciężko, pamiętaj, że Pan jest z Tobą.
Jeśli nie przełamiesz dzisiaj takich małych stresów, jutro nie stanie się to samo. Musisz dziś zmierzyć się z przeciwnościami, ograniczeniami, czy pokusami. Tak to niestety jest. Jeśli jednak dzisiaj się przełamiesz, jeśli jutro pokażesz się w szkole z obrączką na palcu, jeśli powiesz koledze "tak, modlę się na różańcu", "tak, wierzę w Boga", "tak, Jezus jest moim Przyjacielem", to jutro to stanie się łatwiejsze, a za rok będzie czymś oczywistym