sant napisał(a):To że źle są prowadzone słyszałaś od młodych ludzi, którzy przeszli te nauki i juz są po ślubie.
Myszkunia napisał(a):Podobnie jak uczniowie, którzy wyszli ze szkoły i zetknęli się z życiem. I wyszło, czy dobrze byli nauczani przez nauczyciela czy nie.
Santa popieram w pełnej rozciągłości w swej odpowiedzi, bo pokazał wymiar makro naszego społeczeństwa, czyli to łaknienie wszystkiego w jak najprostszy sposób, zdobyć wszystko za ja najmniejszą cenę. To się nazywa pójściem na łatwiznę, bez krzty wysiłku, drogą bez barier.
Myszkunia, konkludując twój problem (no może nie twój, ale go podniosłaś) muszę cię uświadomić (trochę nie pasuje do tego, co powiem), że wszyscy małżonkowie są "zieloni" mimo przebytych nauk przedmałżeńskich. O związku zwanym rodziną i poświęconym przez kapłana mogą powiedzieć niewiele. To, że na ich palcach lśnią złote obrączki. to dopiero zaczyna się
preludium Ten jakże ważny wstęp do życia - do prawdziwego życia.
Ja cię bynajmniej straszyć absolutnie nie chcę i nie jest to moim zamiarem. Natomiast chcąc chcieć być matką, żoną, czy jak wiele jeszcze synonimów byśmy znaleźli, warunek bycia tak zacnymi osobami w RODZINIE jest jeden, ale b. ważny: kobieta musi nauczyć się dzielić wszystkim. Musi dzielić łoże małżeńskie, musi dzielić się strawą, cierpliwością, czekaniem, miłością, wrażliwością, każdą swoją umiejętnością... oj, można by wymieniać i wymieniać.
A, kiedy na świecie pojawi się i otworzy oczy ten malutki ktoś--ale b. ważny ktoś, wtedy podział tych rzeczowników jest nieco trudniejszy, ale za to jak wiele daje szczęścia !!!