Mam już trochę lat (trochę dużo) i żyję bez tej drugiej połówki (celowo nie piszę samotnie, bo tak nie czuję) i obserwując ludzi, zwłaszcza młodych, inteligentnych, religijnych widzę, że zbyt często przyjmują samotność czy raczej właśnie brak drugiego kochającego człowieka jako krzyż, ale nie jako krzyż przyjęty z miłości do Chrystusa, ale jako ofiarę (czytaj objaw cierpiętnictwa).Jja w zasadzie dopiero niedawno zrozumiałam tę różnicę, kiedy dotarło do mnie jak swoje cierpienia przeżywali tacy święci jak Siostra Faustyna czy Ojciec Pio - ich radość w przeżywaniu cierpienia uczy co znaczy przyjąć krzyż z miłości, przecież jak się kogoś kocha, to chce się z nim być we wszystkim również w cierpieniu - mnie na przykład bardzo boli, kiedy ktoś mi bliski z jakichś powodów nie dzieli się ze mną swoimi problemami, ja nie chcę być takim przyjacielem, którego ktoś boi się "obarczyć " swoim cierpieniem, smutkiem..... a tym bardziej kiedy się kocha prawdziwą miłością.
Wydaje mi się, że wielu ludzi nie akceptuje siebie, nie kocha siebie i nie wierzy, że Bóg ich kocha, i wiele samotności wynika właśnie z tego powodu, a nie z tego, że to Bóg obarcza nas takim krzyżem, przecież kochający Bóg Ojciec nie chce unieszczęśliwiać swoich dzieci, nie chce naszego cierpiętnictwa.... chce byśmy byli szczęśliwi i kochani, i abyśmy nauczyli się kochać, a dopiero kiedy to do nas dotrze, być może rzeczywiście okaże się, że przeznaczone jest nam przyjęcie "krzyża" samotności, ale jak pięknie w bardzo prozaicznym momencie - kiedy siedziałam sama w nocy na peronie czekając na spóżniony pociąg- napisała mi w smsie moja koleżanka - "Pamiętaj, że nigdy nie jesteś sama, ale jest zawsze przy tobie Pan Jezus i może porozmawiaj sobie z Nim" - nie wykasowałam tej wiadomości, żeby móc zawsze kiedy poczuję się sama do niej wrócić.
Nie zgadzam się również z określaniem którejkolwiek drogi jako "trudniejszej" - to jest bardzo subiektywne co dla kogo jest trudniejsze, nie jest łatwo żyć samotnie, ale chyba wcale nie jest łatwo żyć z drugim człowiekiem, który ma dobre i złe strony, lepsze i gorsze dni..... każda droga ma swoje wyboje, a podjęta z miłoscią staje się drogą uświęcenia, zaś przyjęta z musu może tać się przekleństwem......
Pozdrawiam tych wszystkich, którzy czuja się samotni.....
|